Translator

Popularne posty

Odwiedzający

Polecany post

MagnetarTechProject - astronautyka drogą bez odwrotu

Już od siódmego roku życia dzięki dziecięcej pasji rozbudzonej dziwnymi dla mnie wtedy powtarzającymi się snami, pełnymi futurystycznych wiz...

Obserwatorzy

O mnie

Moje zdjęcie
Niezależnie od narzuconych przez system schematów myślenia, w czasach masowego zwiedzenia a raczej informacyjnej wojny, w oparciu o logikę i filozofię, drogą wiodącą pomiędzy nauką, przypominającą miejscami fantazję bądź religię a teoriami spiskowymi będącymi formą obrony społecznej przeciw manipulacjom systemu, jako osoba od urodzenia nie asymilująca się ze skrzywionym humanistycznie społeczeństwem, postaram się oddzielić informacyjne ziarno od plew dla nowej cywilizacji, prawa, nauki i technologii. Kłamstwo zawsze jest skomplikowane, a prawda jest tak prosta, jak Wszechświat, który wiecznie i niezmiennie posiada jedno źródło i prawo.

26 czerwca, 2021

Carl Sagan














Carl Edward Sagan (ur. 9 listopada 1934 w Nowym Jorku, zm. 20 grudnia 1996 w Seattle) – amerykański astronom, pisarz i popularyzator nauki, pionier w dziedzinie egzobiologii.
Jego rodzice byli Żydami, ojciec przybył do Stanów Zjednoczonych z Kamieńca Podolskiego. W wieku 25 lat uzyskał doktorat z astronomii i astrofizyki. Jedną z jego żon była Lynn Margulis.

Był profesorem astronomii i nauk kosmicznych w Laboratorium Badań Planetarnych w Cornell University. Był współzałożycielem The Planetary Society i Committee for the Scientific Investigation of Claims Of the Paranormal. Wspierał projekt SETI (the Search for Extraterrestrial Intelligence – poszukiwanie pozaziemskiej inteligencji). Światowy rozgłos uzyskał jako autor książek popularnonaukowych oraz współautor i prowadzący serial telewizyjny Cosmos. Na podstawie jego powieści Contact w 1997 powstał film o tym samym tytule z Jodie Foster w roli głównej. Również jeden z odcinków Z Archiwum X (sezon 2, odcinek 1) bazuje na podobnych motywach. Także lądownik Mars Pathfinder (1997) został nazwany jego imieniem: „Carl Sagan Memorial Station”.

W 1977 otrzymał Nagrodę Pulitzera za książkę Rajskie smoki. Jego imieniem została nazwana planetoida (2709) Sagan oraz krater marsjański. W 1980 został laureatem Nagrody Lowella Thomasa. Laureat Medalu Oersteda za nauczanie fizyki (1990).
Książki wydane w Polsce:

Kosmiczne związki, 
Spojrzenie na Ziemię z kosmicznej perspektywy,
Rajskie smoki,
Szepty Ziemi, 
Międzygwiezdna wiadomość Voyagerów,
Cienie zapomnianych przodków,
Błękitna kropka,
Człowiek i jego przyszłość w kosmosie 
Miliardy, miliardy- rozmyślania o życiu i śmierci u schyłku tysiąclecia,
Umysł Broca, 
Refleksje o nauce.

Cytaty:

Spójrz ponownie na tę kropkę. To Nasz dom. To my. Na niej wszyscy, których kochasz, których znasz. O których kiedykolwiek słyszałeś. Każdy człowiek, który kiedykolwiek istniał, przeżył tam swoje życie. To suma naszych radości i smutków. To tysiące pewnych swego religii, ideologii i doktryn ekonomicznych. To każdy myśliwy i zbieracz. Każdy bohater i tchórz. Każdy twórca i niszczyciel cywilizacji. Każdy król i chłop. Każda zakochana para. Każda matka, ojciec i każde pełne nadziei dziecko. Każdy wynalazca i odkrywca. Każdy moralista. Każdy skorumpowany polityk. Każdy wielki przywódca i wielka gwiazda. Każdy święty i każdy grzesznik w historii naszego gatunku, żył tam. Na drobinie kurzu zawieszonej w promieniach Słońca. Pomyśl o rzekach krwi przelewanych przez tych wszystkich imperatorów, którzy w chwale i zwycięstwie mogli stać się chwilowymi władcami fragmentu tej kropki. Naszym pozom. Naszemu urojonemu poczuciu własnej ważności, naszej iluzji posiadania jakiejś uprzywilejowanej pozycji we wszechświecie, rzuca wyzwanie ta oto kropka bladego światła...

Zdajemy się żądać dla siebie uprzywilejowanej pozycji nie z racji naszych dokonań, lecz z racji naszego istnienia, z racji bodaj samego faktu, że jesteśmy ludźmi i urodziliśmy się na Ziemi. Można by to określić mianem antropologicznej pychy.

Szczególnie w obecnych czasach, gdy ludzkość trapi tak wiele trudnych i złożonych problemów, istnieje olbrzymia potrzeba rozwijania swobodnego i nieskrępowanego myślenia.

Naszą planetą rządzą wariaci. Nie mogą być normalni, pomyśl tylko, co każdy z nich musi przejść, żeby się wdrapać tak wysoko. Muszą mieć wąskie horyzonty, żeby tak ostro iść w kierunku, w którym widzą tylko swój stołek. A poza tym, jakże krótko rządzą. Po parę lat, w najlepszym wypadku dekadę. Są więc nerwowi i dbają tylko o to, co im pozwoli utrzymać władzę na ten krótki czas.

Ewolucję gatunku ludzkiego można określić jako narastającą zgodność między obrazami w naszym mózgu a rzeczywistością zewnętrznego świata.

Jedna z najsmutniejszych lekcji płynących z historii ludzkości brzmi: jeśli oszukiwano nas przez wystarczająco długi czas, to mamy tendencję do odrzucania jakichkolwiek dowodów na występowanie tego oszustwa. Nie jesteśmy zainteresowani odnalezieniem prawdy. Oszustwo nas pochłonęło. Po prostu zbyt bolesne byłoby przyznanie się, nawet przed samym sobą, że zostaliśmy oszukani. Gdy raz oddasz szarlatanowi władzę nad sobą, niemal nigdy nie możesz jej odzyskać. Tak więc stare oszustwa nadal trwają, a tymczasem pojawiają się nowe.

Gdzie niewiedza jest rozkoszą, szaleństwem jest być mądrym.

Nie macie prawie żadnej teorii organizacji społecznej, fatalnie zacofaną ekonomię, żadnego pojęcia o zasadach historycznego przewidywania, a do tego słabą wiedzę o was samych. Biorąc pod uwagę wielką zmienność waszego świata, dziwię się, że jeszcze nie rozwaliliście go na kawałki. To dlatego nie chcemy was jeszcze spisać na straty. Wy, ludzie, macie szczególny talent przystosowywania się, przynajmniej na krótki dystans.

Kiedy już urodzą się poza Ziemią pierwsze dzieci, kiedy już założymy bazy i farmy na planetoidach, kometach, księżycach oraz planetach, kiedy będziemy korzystali z miejscowych zasobów i wychowywali nowe pokolenia na innych światach — wtedy dokona się trwała zmiana w historii ludzkości. Jednak opanowywanie innych światów nie oznacza wyrzeczenia się naszego, podobnie jak powstanie na drodze ewolucji płazów nie stanowiło końca ryb.

Lepsza jest okrutna prawda niż miłe złudzenie. W ostatecznym rozrachunku często okazuje się, że fakty są korzystniejsze niż fantazje.

Trzeba nam czegoś więcej niż rocznicowy sentymentalizm, niedzielna pobożność i patriotyzm. Tam, gdzie to konieczne, musimy rzucić wyzwanie konwencjonalnej mądrości. Pora nauczyć się czegoś od tych, którzy tu polegli. Naszym wyzwaniem jest pogodzić się, nie po masakrze i masowym mordzie, lecz zamiast. Czas, byśmy padli sobie w ramiona. Czas działać.

W czasie wojny, gdy człowiek staje przeciwko człowiekowi, dehumanizacja przeciwnika jest rzeczą normalną dla obu stron. Znikają wtedy naturalne zahamowania, które wstrzymują istotę ludzką od rzezi na przedstawicielach swojego gatunku.

Przemysł wielorybniczy polega na barbarzyńskim handlu zwłokami i płynami ustrojowymi wielorybów. Tłuszcz służy do wyrobu szminek, smarów przemysłowych i innych produktów nawet obecnie, gdy nie mają one już znaczenia gospodarczego i można bez trudu zastąpić je materiałami syntetycznymi.

W miarę postępu cywilizacji nasze problemy stają się tak złożone, że nie dbamy już o relacje międzyludzkie.

My, którzy przeżywamy dramat ludzkiego życia na Ziemi, nie wiemy, jaka miara smutku lub nadziei jest właściwa dla naszej egzystencji. Nie wiemy, czy przeżywamy tragedię, komedię czy wielką przygodę.







24 czerwca, 2021

Elektryczny świadomy Wszechświat






A. Einstein kiedyś powiedział:

"Ważne jest, aby nie przestawać kwestionować. Ciekawość ma swój własny powód istnienia."
"Jeśli nie możesz wyjaśnić praw fizyki pokojówce hotelowej, to tak naprawdę nie rozumiesz ich sam”.
"Dlaczego właśnie ja sformułowałem zasadę względności? Ile razy zadaję sobie to pytanie, wydaje mi się, że przyczyna jest następująca: normalny dorosły człowiek w ogóle nie rozmyśla nad problemami czasu i przestrzeni. W jego mniemaniu przemyślał to już w dzieciństwie. Ja jednak rozwijałem się intelektualnie tak powoli, że czas i przestrzeń zajmowały moje myśli nawet wtedy, gdy stałem się już dorosły".
















Święty Mac Gyver - patron prowizorki... tu - prowizorki naukowej.








Zacytowałem Einsteina tytułem wstępu ponieważ mimo że ostatecznie nie wywarł na mnie szczególnego wrażenia swoimi osiągnięciami w dziedzinie fizyki i zapewne sam nie potrafiłby prosto objaśnić praw fizyki pokojówce - tak prosto i logiczne opracowano obowiązujące do dziś  fizyczne prawa - i mimo że bał się "wpleść" w nie Boga w którego przecież wierzył, to jednak miał rację co do ludzi których nie obchodzą kluczowe sprawy, tak bardzo ciekawiące nas zanim przestaniemy być dziećmi. Czytaj- zanim przestaniemy rozumować na falach Theta. Dzieci funkcjonują na falach odpowiedzialnych za sen, hipnozę, trans i medytację. Na tym polega ich geniusz który dorośli niszczą swoim prymitywnym zachowaniem = wychowaniem. Mimo tego mój mózg zachował jakąś część tego geniuszu którą tu na tym blogu postanowiłem przedstawić. Długo uważałem to za przekleństwo ale po latach zacząłem o tym myśleć dokładnie odwrotnie proporcjonalnie.
Między innymi także Einstein początkowo popierał teorię eteru do której tu nawiążę. Prowadził rozważania nad elektrodynamiką i wynikiem doświadczenia Michelsona-Morleya z 1887 wykluczającym ostatecznie istnienie eteru jako ośrodka transmisji wszelkich oddziaływań. Natomiast Newton do końca swojego życia wierzył że eter istnieje. Ostatecznie jednak eter odrzucono mimo że dalej istnieje. Zwirtualizowanie zjawisk pól i fal elektromagnetycznych zapewniło cywilizacji już ponad wiek problemów ze zrozumieniem i osiągnięciem technologii antygrawitacji. To właśnie to jedno konkretne doświadczenie przekreśliło rozwój nauki, technologii pozyskiwania bezpłatnej energii i czystego efektywnego transportu na najbliższe 140 lat aż do dzisiaj. To właśnie eter umożliwia to z czym boryka się nauka w swojej obecnej afazji intelektualnej.
Odrzucając starą teorię eteru na podstawie doświadczenia na podstawie tylko jednego modelu, fizyka trwoni czas całej cywilizacji, krążąc teraz wkoło problemu braku masy i próbuje jak kukułka jajo, podrzucić kuchennymi drzwiami zbędne udziwnienia jak czarną materię i energię, wdrażając w ten sposób niepotrzebnie rozbudowane niezrozumiałe przez swoje skomplikowanie i zupełnie bezużyteczne teorie. Wielu traktuje to jak rodzaj dogmatu, nie próbując tego samodzielnie przemyśleć a zamiast tego, hejtuje kogokolwiek kto miałby odwagę przedstawić inny pogląd. Jeśli uważasz że coś jest niemożliwe, nie jesteś tym który to zrobi. Proste. Wtedy przychodzi ktoś kto o tym nie wie i to robi. Mam tu na myśli między innymi siebie.
Ale nikt o tym nie wie oprócz czytających tego bloga. Więc albo wesprzesz mnie albo prawdopodobnie będziemy czekać kolejne wieki na jakąkolwiek zmianę. Powiedz mi jak ma się coś zmienić, skoro nawet nie można się swobodnie na ten temat wypowiadać? 
Niczego nie studiowałem. I dobrze. Studiuję astrofizykę samodzielnie w zasadzie od dzieciństwa, sam będąc swoim własnym Sokratesem. Ze szkolnych przedmiotów w podstawoce miałem mizerne oceny za wyjątkiem astronomii, geografii i plastyki na której kiedyś pamiętam była lekcja o stylach architektury starożytnej w stylu doryckim, korynckim i joińskim. Wszystkie dzieci narysowały frontowe ściany budowli w formacie 2 D, ja natomiast narysowałem miasto z lotu ptaka. Mimo skurczonego ze stresu hipokampu (przemoc domowa) wyróżniałem się w dzieciństwie wyobraźnią. Nauczycielka nie znajdując odpowiedniej oceny wpisała mi wtedy do dziennika "5 !"

Przeczytałem kiedyś w wieku około 17 lat od dechy do dechy zarówno Biblię jak i "Astronomię Popularną". Pamiętam że naukowy opis Wszechświata wydał mi się wtedy równie niezrozumiały co fałszywy koncept religijny. 
W nawale nastoletnich problemów ze swoją osobowością i samooceną wynikających z odwartościowania mnie i generujących poziom silnego stresu, które motywowały mnie do poszukiwań sensu życia, wpadłem wówczas na myśl która już ze mną została. Że to co nazywano od zawsze Bogiem, to nie Jahwe czy Brahma czy inne personifikacje które nic nie mówią o istocie TEGO. 
TO jest bezimienne. Z czasem dotarło do mnie że TO jest WSZYSTKIM i jednocześnie czymś świadomym co ukrywa się przed człowiekiem i innymi istotami wewnątrz swojego dzieła, będąc jednocześnie całym Wszechświatem, uczy siebie doświadczeniem wszystkich istot żywych. Doświadczeniem wszystkich istotnych składowych widzialnego Wszechświata. Więc nie jest też tak całkowicie wszechmogące jak to wymyślono. Stworzenie jest potrzebne twórcy. Inaczej nie widziałby celu tworzenia. Może stworzyć wszystko co fizyczne. Nie może jednak stworzyć sobie doświadczenia wynikającego z wyodrębnionej duchowości. W końcu do czegoś jesteśmy potrzebni tej dotychczas niepojętej osobliwości i nie sądzę że z powodu jej próżności czy łaknienia komplementów jak to wynika z nauk kościelnych. 
Nie chcę tu nic narzucać a rozruszać mentalny zastój w nauce, a zamiast wzajemnego hejterstwa, które zaprowadzi nas tylko do odczłowieczenia, schamienia ludzkości i ewentualnie jeszcze głębszego zastoju technologicznego, pobudzić wyobraźnię do współpracy, łącząc pozornie przeciwstawne stanowiska w formę która do dzisiaj w zasadzie nie posiada odpowiednika. Chyba że weźmiemy tu pod uwagę zapomnianego Giordano Bruno, który utrzymywał za Mikołajem z Kuzy, że z faktu nieskończoności Boga, wnioskować można nieskończoność Wszechświata stanowiącego jego odbicie. Przyjmując zaś, że dwie nieskończoności nie mogą istnieć równolegle, wnioskował że Bóg jest immanentną częścią Wszechświata, pochodzącą z tej samej co Wszechświat substancji. Spalono go na stosie z braku możliwości przedstawienia realnych dowodów swojego twierdzenia. Może to zabrzmi ironicznie ale możę ze względu na wieki tradycji, powinniśmy rownież i dzisiaj palić każdego kto mówi coś innego niż większość ale nie jest w stanie udowodnić swojego być może genialnego twierdzenia, obojętnie czy to jest szur, laik czy naukowiec?? Hmm??  Czekam kiedy systemowcy zaczną szurów pakować do więzień lub palić na stosach jak wiedźmy. A może jakieś samosądy? Do niczego nie zaprowadzi hejt odmiennego zdania. To jest tylko naruszenie wolności wypowiedzi. FACEBOOK jest tu przodownikiem w rozwoju powtórnego średniowiecza. Historia powtarzać się lubi... gdy dochodzą do głosu puste głowy.
Jednak w przeciwieństwie do cudownego niedocenionego objawienia tamtych czasów jakim był Giordano Bruno, mając dziś do dyspozycji wiele więcej naukowych danych, spróbuję naświetlić nową drogę przez pryzmat swojej wiedzy i syntezę, nawet bez uciekania się do dodatkowych badań. Sprawdźmy zatem czy ujdę z życiem...w podobno bardzo rozwiniętym XXI  wieku. 
Dokonam tego za pomocą prostej logiki. 
Nigdy nie zmontowano choćby próbnej teorii wyjaśniającej dwa pozornie rozdzielne światy - duchowości i nauki. Nigdzie nie znalazłem odpowiedzi na większość pytań, zarówno religia zasłaniająca się niejasnymi dogmatami jak i podobnie zachowująca się nauka, straciły u mnie dawno swoje autorytety. Zarówno nauka i religia ale także metafizyka czy filozofie ezoteryczne lubią dzielić włos na czworo enigmatyczną wielowymiarowością czy poziomami gęstości, dodając tylko więcej chaosu. 
Jednak mimo miłościwie nam panującego chaosu, nigdy nie zrezygnowałem z wizji że wszystko zaistniało z woli jednego źródła, monolitycznej duchowej istoty o niezrzozumiałym dla mnie wtedy wpływie na świat fizyczny.  Z czasem rozumiałem coraz więcej. Na przykład to że nie ma ani personalnego Lucyfera ani Boga. To są tylko ideologie - egregory, które żyją własnym życiem i są w Twoim życiu obecne tylko gdy oddajesz im uwagę. Wymyślone i kultywowane przez ludzi jako nowoczesne zabobony i gusła do straszenia się nawzajem. Dla zarabiania przez tysiąclecia na ludzkim zacofaniu i do prymitywnej formy samokontrolowania ludzkości bo polegającego na oplatających umysł rzemieniach strachu, z braku właściwego zrozumienia istoty rzeczywistości. Nieformalne byty zbiorowej wyobraźni ludzkości w postaci Lucyfera z kopytami i rogami czy też Boga z siwą brodą o lasce, czy tam dowolne inne, istnieją jedynie w okolicy zwariowanej cywilizacji planety Ziemi jako formy myślowe zapamiętane w świadomej przestrzeni. Elity oddające hołd wielkiej Mądrej Sowie też błądzą w ezoteryczno metafizycznych ciemnościach. Nic mądrego z tego nie wyniknie ani w szczefóle ani w ogóle. Udowodniono doświadczalnie pamięć wody a jest to prosta substancja H₂O. 
Jednak nie ma wielkej różnicy pomiędzy wodą, powietrzem czy fotonową przestrzenią gdy przyjrzymy się superpierwiastkowi stworzenia, którego zmodyfikowane formy tworzą (ciągle niekompletną od góry) Tablicę Mendelejewa i mam podstawy sądzić że przestrzeń kosmiczna również posiada pamięć, tyle że może nie kasowalną jak woda. Kosmos na pierwszy rzut oka wydaje się pusty ciemny i zimny, jednak nigdy nie był dosłowną próżnią. 
"Bogiem" jest cały elektryczny lub raczej bioelektryczny organizm Wszechświata jako świadomość która nie rozwodzi się nad gryzioną przez lwa antylopą ani człowiekiem co sam siebie wiedzie na szafot głupotą. To są dla niej doświadczenia. Ponieważ to wszystko i tak dzieje się w "kwantowej"- cząsteczkowej powinno być albo raczej niewidzialnej wyobraźni kosmosu. O ile czasem zbyt przetrzebiona populacja antylop odrodzi się łatwo, o tyle utracona cywilizacja będzie musiała powstać od nowa z kilku niedobitków ukrytych w górach, a to już dużo dłuższy i skomplikowany proces postrzegając go pod względem złożoności ludzkiego technosystemu.
Czy na zdjęciu rentgenowskim widać całe ciało człowieka? Nie. Są ciemne plamy miękkich tkanek i jasne smugi kości. Wszechświat też jest takim żywym bioorganizmem, do tego równie świadomym, mimo że na tele- i radioteleskopach z oddali widzimy zasadniczo... ciemność i jasne smugi włókien plazmowych.
Czy martwisz się co zrobi pojedyncza bakteria obecna w twoich jelitach? Nie. Dlaczego Bóg- Wszechświat ma się martwić jedną utraconą bakterią? Zwłaszcza że jest ona tylko jego zwizualizowanym przez zagęszczenie przestrzeni - materię awatarem? Bakteria MUSI nauczyć się współpracować z innymi- inaczej czeka ją zagłada jak całą tą egoistyczną cywilizację jeśli nie odrobimy lekcji z empatii szacunku i współpracy ale też z logiki która jest nieubłaganą zasadą działania Wszechświata. Tu nie ma taryf ulgowych a tymczasem nawet w Karcie Praw Człowieka nie ma wzmianki o granicy ludzkiej wolności a prawo na jej temat pisane jest na okrętkę.

Według obecnej Ogólnej Teorii Względności i teorii Big Bang-u nomen omen zaproponowanej przez Belgijskiego pastora George Lemeitre`a, wszystko ustalono z ograniczonego IX-wiecznym poziomem nauki, punktu widzenia opartego na wierze że całe istnienie można wyjaśnić na sposób techniczny, pozbawiony wyższej inteligencji jako formy programu- jakiegoś pakietu informacji. Wszystko miało rzekomo powstać z osobliwych własności punktu, MNIEJSZEGO NIŻ ŁEPEK OD SZPILKI, ba, punkt jest tylko założeniem matematycznym. W naturze punkt nie istnieje.. i ten punkt kondensując się wcześniej z nie wiadomo czego, wraz z przestrzenią o niejasnej strukturze...  wybuchł...

Teoria Wielkiego Wybuchu mówi że:
"protony i neutrony uformowały się około jednej sekundy po powstaniu Wszechświata. W ciągu kolejnych trzech minut w wyniku pierwotnej nukleosyntezy powstała większość helu, litu i deuteru we Wszechświecie oraz prawdopodobnie część berylu i bor. Pierwsze atomy pojawiły się ileś tam tysięcy lat później, w epoce rekombinacji, gdy energia promieniowania wypełniającego przestrzeń zmalała poniżej energii jonizacji atomów. Cięższe jądra atomowe (do Fe) zaczęły powstawać w wyniku fuzji jądrowej we wnętrzu gwiazd kilkaset milionów lat później. Niektóre izotopy, takie jak lit-6, powstawały później w wyniku spalacji (?) wywoływanej przez promieniowanie kosmiczne. Pierwiastki cięższe od żelaza powstawały w wyniku eksplozji supernowych poprzez proces R oraz we wnętrzu gwiazd poprzez proces S. Oba te procesy polegają na wychwycie neutronów przez jądra atomowe. Pierwiastki takie jak Pb powstały głównie w wyniku radioaktywnego rozpadu cięższych pierwiastków".

Tak na prawdę nic tym nie wyjaśniono. Po prostu osobliwość Boga ( dziś można ją podciągnąć pod równie dotychczas nie wyjaśnione zjawisko świadomości) zamieniono na osobliwość wybuchającego punktu, maskując bzdurę tego posunięcia, dodawanymi później naprzemiennie rozszerzającymi się i kurczącymi Wszechświatami aby odwrócić jak sądzę tym zabiegiem uwagę od braku wyjaśnienia ISTOTY początku tych rzekomych wybucho-skurczów. Choć teraz należałoby dla porządku wyjaśnić skąd wzięły się te dodane wieloświaty. Z wybuchających wielu punktów?? Czyli tym samym wielu osobliwości z ich własnych powstałych wtedy czasów i przestrzeni??? Mam wrażenie że naukowcy za pomocą nowoczesnej formy nieweryfikowalnej osobliwości chcieli uniknąć poszukiwania prawdy w odniesieniu do problematycznego zjawiska świadomości. Po co mi taka zamiana?? Co mi to ma dać w sensie zrozumienia całości?? Że dokonamy czegoś poprzez destrukcję?? Taka idea może zmotywować do działania jedynie bezmyślnych, opłaconych terrorystów w londyńskim metrze. Sytuacja jeszcze bardziej godna pożałowania niż była wcześniej gdzie w imię jedynie słusznej wizji czy dogmatu, mordowano niewiernych tej, czy innej wizji na powstanie Wszechświata. Tak i teraz "morduje" się odmienne poglądy naukowe. Czy udało Ci się cokolwiek stworzyć bez planu albo uruchomić urządzenie bez programu? Na przykład komputer??
Załóżmy, że powiem, że wszystkie psy są czarne. To jest moja teoria. Wówczas pokazujesz mi białego, lub szarego psa. Mam wówczas wybór. Mogę stwierdzić, że pokazany mi pies nie jest tak na prawdę psem, lub mogę zmienić teorię. Nauka mierzy się z tym ciągle, niestety, w pewnych niejasnych okolicznościach teorie mają pierwszeństwo przed sprzecznymi danymi które są później wmiatane pod dywan milczenia. Ignorowane, wyśmiewane, wykluczane lub wszystko na raz. Nauka właściwie mówi obecnie że pies nie jest psem.
Co najmniej 6 anomalii w fizyce i astronomii, o których standardowa nauka nie ma bladego pojęcia lub ignoruje, to:

- zmienna prędkość światła (fali elektromagnetycznej) w zależności od jego barwy (częstotliwości) i przenikliwości elektromagnetycznej ośrodka propagacji, przewodnika.

- płynnie zmienna wielkość i masa cząstek subatomowych w zależności od poziomu energii w danym miejscu- nic nie jest w naturze wymierne i wygodnie zaokrąglone do liczb całkowitych jak tego wymagają piękne matematyczne wzory.

- kwantyzacja- cząsteczkowość ( a może  jednak płynopodobieństwo) wszystkiego co istnieje, włącznie ze strukturą przestrzeni jako proponowanego tu przeze mnie piątego (relatywnie pierwszego) stanu skupienia licząc od cząsteczek tworzących następne stany skupienia.
 
- przesunięcie ku czerwieni wynikające z poziomu emisji światła obiektów, w zależności od skupienia energii elektrycznej danego źródła i ilości materii zgromadzonej w danym obiekcie (kwazar - gwiazda wielkości małej galaktyki o gigantycznej powierzchni co umożliwia indukcję ogromnego ładunku elektrycznego z przestrzeni) i od odległości. Nie od prędkości obiektów!

- coraz większe rozproszenie bądź wytłumienie fali światła dla coraz wyższych częstotliwości pod wpływem hamujących własności cząsteczkowej fotonotwórczej struktury przestrzeni kosmicznej jako oczywistego cząsteczkowego ośrodka propagacji, nazwane roboczo "teorią zmęczonego światła" a powodujące czerwone zabarwienie przestrzeni kosmicznej, tym większe, o im dalszej odległości obserwowanego źródła światła mówimy. Z na prawdę dalekich odległości nie zarejestrujemy absolutnie żadnego promieniowania ponieważ nie dotrze do nas nawet światło podczerwone i niższe. Krańcem Wszechświata nie jest moment rejestracji braku emisji światła czerwonego! To tylko odległość z której ala elektromagnetyczna nie przekaże nam nawet jednego Hertza. Rozmiar Wszechświata jest wielokrotnie niedoszacowany! Całkiem daleki Wszechświat świeci do nas kolorem CZARNYM czyli częstotliwością poniżej pasma podczerwonego. 


Fizyka plazmy która zastąpi cały przestarzały obecny model fizyki, nie jest tak straszna, jak brzmi jej nazwa. Obecnie przyjęty model powstania i działania Wszechświata (pamiętaj to jest tylko model - co człowiek stworzył, inny człowiek może przyjść i zniszczyć - i oby zawsze ulegały niszczeniu tylko teorie a nie ludzka praca bo to pozwoli rozwinąć się wreszcie tej cywilizacji)  zależy od aktywności grawitacyjnej. Jednak grawitacja jest bardzo słabą siłą - przełamujesz ją za każdym razem, gdy coś podnosisz. Ponieważ jest tak słaba, fizycy, którzy wierzą, że grawitacja jest siłą kontrolującą Wszechświat, zmuszeni zostali wynajdywać ciemną materię, ciemną energię i inne rozwiązania łatające kruchą teorię tych zależności, aby ją utrzymać i wytłumaczyć to, co widzimy. Nie dość że Wszechświat miałby się rozszerzać z wybuchu punktu, tak wielkiego że w zasadzie można go pominąć, to jeszcze z prędkością światła a do tego wszystko sklejone prowizoryczną Mc. Gyverowską taśmą grawitacji której działania nikt oficjalnie nie poznał i logicznie nigdy nie wyjaśnił. Fale grawitacyjne to kolejna nieudolna windowsowa łatka która nic nie wniosła. No szczyt ludzkiej nieudolności. Po czym poznamy że fizyka się rozwija? Gdy zaczniemy wykorzystywać wiedzę o grawitacji... W PRAKTYCE!!! 

Dla kontrastu, to, czego nauczyliśmy się już na temat plazmy pokazuje, że wszystko, co widzimy w przestrzeni kosmicznej w postaci włókien, sieci i ścian świetlnych, jest tym czego należy się spodziewać po zachowaniu plazmy i są dowody na to, że przynajmniej ten obserwowalny Wszechświat  nie rozszerza się i wypełniony jest tą zjonizowaną substancją choć różnych trybach pobudzenia. Plazma jest z zasady zbiorem ni to materii ni energii o ogromnej różnicy potencjałów. Jest w tym sensie prądem elektrycznym czasem "instant" a czasem w ruchu, wykonanym ze wszystkiego co tylko możliwe. Materia jest jej ilościowo znikomym we Wszechświecie zgęszczeniem. Czyli mamy trzy główne wypełniacze przestrzeni. 

1 - fotony o niskim lub wręcz czasem zerowym potencjale, tworzące ~ 99% przestrzeni. Nazwałbym to bezkształtnym fotonotwórczym płynem o ile brak w nim ruchu. Ruch powoduje wzbudzanie fotonów/ energii.

2 - fotony o wyższym potencjale (w ruchu ale nie związane ze sobą) tworzące obserwowane plazmowe włókna, sieci i ściany  ~ 1 % pozostałej fotonowej przestrzeni.

3 - materia (pozostałe trzy z pięciu stanów skupienia- związane pomiędzy sobą elektromagnetycznymi / hydraulicznymi polami) wypełniająca wspomniane wyżej włókna sieci i ściany  ~ 1%  całej obserwowanej plazmy.

 Sądzę że w szacunkach dużo się nie pomyliłem...


















Od momentu wybuchu osobliwości BIG BANG-u, miała teoretycznie powstać materia i antymateria, po czym zredukowały się z tajemniczej przyczyny z przewagą, nie wiedzieć czemu, właśnie dla... materii. Teorie fizyczne w większości są dziś efektem wyników badań, dostosowywanych na siłę do przekonania wynikającego z Ogólnej Teorii Względności gdzie przestrzeń i czas to parametry które można dowolnie odkształcać, tworząc w ten sposób układ odniesienia zwany czasoprzestrzenią, dogodny dla instalacji jakiejkolwiek nawet najbardziej karkołomnej teorii. Można odnieść wrażenie że cała cywilizacja pogubiła się z nadmiaru informacji ponieważ nie wypracowała metod ich selekcji na potrzeby znalezienia odpowiedzi dla pojawiających się nowych pytań. Więc tak jak początkującemu uczniowi, tak całej nauce brakuje higieny tworzenia wiedzy. NAUCZMY SIĘ SPOWROTEM (od dzieci) ZADAWAĆ PYTANIA ...JAK DZIECI! Ci którzy nie oduczyli się zadawać pytań tak jak nie wolno zniechęcać do zadawania pytań również dzieci, nazywani są foliarzami, antyszczepionkowcami i płaskoziemcami. A przecież to tylko większe dzieci tak jak każdy człowiek. Czy z tego powodu należy im się nieszacunek?? Tym samym w świecie dorosłych niszczone są resztki wątpliwości które pozwalają wykluczyć ewentualne błędy postrzegania rzeczywistości. Ostracyzm wobec odmiennie myślących jest tym samym co ostracyzm wobec nieusłuchanego dziecka. A wiadomo że nie ma dzieci niegrzecznych, są tylko dzieci odrzucone. Pomyśl o tym... To jest zachowanie niegodne cywilizowanego świadomego człowieka i się różni tylko wiekiem osoby do której jest skierowane.
Należałoby obecnie powstrzymać się od tworzenia kolejnych teorii czy usilnego racjonalizowania starych, a skupić nad ich weryfikacją w świetle kolejnych coraz to nowszych danych. Może należy też pozostawić póki co pewne pytania bez odpowiedzi, skoro nawet nie potrafimy wybrać się pod sąsiednią gwiazdę, zamiast trawić czas na bezsensowne z braku danych spekulacje? Powstają z nich tylko chore bezużyteczne teorie.Prawdziwa nauka powinna być zarówno zdolnością właściwego doboru badań laboratoryjnych, jak i umiejętnością rozważnego budowania układów równań jak w szkole podstawowej, lecz z bardzo wieloma niewiadomymi. Przede wszystkim głównie nauka logiki od najmłodszych szkolnych lat. Bez przeceniania matematyki która jest tylko pustym narzędziem do obliczenia czegokolwiek co przyjdzie do głowy ale co niekoniecznie kiedykolwiek mogłoby zaistnieć w świecie realnym. Należy zatem najpierw wyodrębnić czyste fakty od domniemań, których teoria fizyki jest pełna jak np. tunele czasoprzestrzenne, czy białe dziury. Nawet naukowe doświadczenia mogą być błędnie założone i bez intuicji a raczej umiejętności obserwacji i ROZUMIENIA natury, niestety mogą sprowadzić na ślepy tor, mimo wydawać by się mogło, całkiem logicznej dedukcji. Co z tego że obliczenia wyglądają z pozoru doskonale skoro startują z CHYBIONYCH założeń początkowych? Można matematycznie obliczyć aż jedenaście wymiarów- co z tego skoro obserwowalne są tylko trzy?
Moje wątpliwości w fizyce zaczęły się pojawiać już w szkole podstawowej, ponieważ nie przyjmuję do wiadomości informacji których nie jestem w stanie zobaczyć w formie dokładnego obrazu działania. Tak jak to że magnes nie wykonuje żadnej pracy (a przecież pole którym dysponuje to statyczny ruch cząstek- quasifotonów albo grawitonów jak kto woli) albo że dwie masy mogą wpływać na siebie tylko dlatego że SĄ, bo tak wyjaśnia grawitację dotychczasowa nauka w starych podręcznikach do fizyki. Nijak. To jakieś czary- mamy dwie masy które się przyciągają z nie wiadomo jaką siłą, której sposobu działania nikt nie potrafi wyjaśnić.
Odkryto niedawno tzw. fale grawitacyjne. Fale "czego" zarejestrowano skoro nie wskazano nośnika tych fal?? Podobno pusta przestrzeń się zakrzywia. Jeśli jest pusta to jakim prawem reaguje z materią skoro nie "posiada masy"? Brak masy nie może reagować grawitacyjnie. A może jednak przestrzeń zawiera "masę"? I nie są to jakieś wirtualne i niedefiniowalne ciemne energie czy materie. Może to sama przestrzeń jest monolitycznie cząsteczkowa?? Właśnie takie założenie poczyniłem. Tym samym zakwestionowałem to co twierdził Einstein i tym samym dotykamy granicy tego co materialne i duchowe jednocześnie.
Przy zmianie TYLKO JEDNEGO założenia na próbę, oddalając się w drugi z dwóch możliwych kierunków, zobaczmy co się stanie gdy przyjmiemy że przestrzeń JEDNAK nie jest PUSTA a przeciwnie -PEŁNA! Wyobraźmy sobie teraz że od dziś będzie pełna cząsteczek które są w niej umieszczone nie byle jak a pod ciśnieniem...i to sprawdźmy! Porównajmy z całością dotychczas poznanych zjawisk. Wtedy przykładowo kula ziemska pędząc po orbicie zachowywać się będzie jakby tarła o cząsteczkową przestrzeń a Księżyc patrząc z Ziemi wydawał się będzie zawieszony w oceanie płynu złożonego z fotonów. Pobawmy się wyobraźnią tak samo jak kiedyś, pocierając bursztyn o jeans. Ziemia zaczyna zbierać "ładunki" i przyciągać nas w tym momencie jak kawałki papieru. Zwróć uwagę że przy średnicy Ziemi 13 tys. km, już na 400 km wysokości - dwie godziny jazdy dobrym samochodem - praktycznie nie ma już tego "wielkiego" oddziaływania "grawitacyjnego". O przepraszam- raczej ELEKTROSTATYCZNEGO bo od tej pory tak trzeba chyba je nazywać. Z resztą nazwy to tylko głupie ramki dla ułatwienia nie do końca werbalnej ludzkiej ułomnej komunikacji. Ważny jest OBRAZ mechaniczny jaki sobie stworzysz z tego co tu napiszę. Zakładając że cały Wszechświat od mikro aż po skalę makro posługuje się jednym prawem, a przypuśćmy że mając okazję zastąpić na chwilę "Boga" czy cokolwiek inteligentnego bądź świadomego, co zapoczątkowało proces powstania Wszechświata, nie poważyłbym się zastosować dwóch różnych praw aby się nawzajem nie zakłócały.


„Nie do pomyślenia jest, aby nieożywiona materia bez pośrednictwa czegoś innego, co nie jest materialne, oddziaływała na inną materię bez wzajemnego kontaktu. Jest to dla mnie tak wielkim absurdem, iż wierzę, że żaden człowiek, który ma w sprawach filozoficznych kompetentną zdolność myślenia, nie może weń wpaść. Grawitacja powinna być wrodzona, nieodłączna i istotna dla materii, tak aby jedno ciało mogło oddziaływać na drugie na odległość poprzez próżnię, bez pośrednictwa czegokolwiek innego, poprzez które ich działanie i przebieg mogą być przenoszone z jednego na drugie. Grawitacja musi być spowodowana przez czynnik działający nieustannie zgodnie z pewnymi prawami; ale czy ten czynnik jest materialny, czy niematerialny, pozostawiłem do rozważenia moich czytelników.
Tak, jak układ Słońca, planet i komet jest wprawiony w ruch siłą grawitacji, a jego części składowe pozostają w ruchu, tak i mniejsze układy ciał zdają się być w ruchu dzięki innym siłom a ich cząstki poruszają się względem siebie, szczególnie dzięki sile elektrycznej."

- Sir Isaac Newton, Listy do Bentleya, 1692 r.


Biorąc pod uwagę że materia jest również z punktu widzenia fizyki kwantowej formą ładunku elektrycznego, nie widzę problemu aby uznać że grawitacja i ujemne pole elektrostatyczne jest tym samym, jednak nie rozpoznanym zjawiskiem. Zwłaszcza że bezsensem w tym świetle jest wyróżniać spośród innych (zbędnie zdublowanych) cząstek, niejaki bozon Higgsa jako cząsteczkę odpowiedzialną za masę. Za masę jest odpowiedzialna KAŻDA cząsteczka energii a więc i materii. 
Nawet foton moim zdaniem posiada masę jednak niemożliwą do zbadania z powodu braku poziomu odniesienia dla tego pomiaru. Już w roku 1836 Fabrizio Mossotti opisał grawitację jako "resztkową siłę natury elektrycznej". Dlaczego nie wraca się w nauce do starych opracowań? W końcu z jakiegoś powodu rodziły w ówczesnych umysłach takie sentencje... Fizyka ma sklerozę? Oponenci mówią mi że naukowcy przy każdej możliwej okazji sprawdzają na powrót teorie wraz z doświadczeniami je potwierdzającymi. Czemu jakoś tego nie widzę?
We Wszechświecie nie ma ujemnie „naładowanych” cząstek. Myślę że nauka podlega zachowaniom zawartym w samej strukturze cywilizacji. Dzielić, dzielić dzielić - "dziel i rządź". Ot wszystko.... A potrzeba jest łączyć, łączyć, łączyć... SYNTEZA której w nauce BRAK.

W naturze nie ma takiego stanu, jak ładunek ujemny, są tylko wyładowania, nie ma ujemnie naładowanych substancji, materiałów, co więcej, nie ma na to dowodu. Ładowanie i rozładowywanie są antynomiami, ponieważ napełnianie i opróżnianie lub sprężanie i rozprężanie są wzajemnymi i odwiecznymi warunkami zasadniczymi natury. Powszechna wiara w bzdury, takie jak pogląd, że elektryczność jest strumieniem toczących się kulek elektronowych przez przewodnik, jest jednym z najbardziej szalonych koncepcyjnych urzeczywistnień definicji wyładowania, którą wyznają obecne tzw. inteligentne umysły. 
 
Elektryczność jest symilarna z RÓŻNICĄ CIŚNIEŃ lecz proces dzieje się wśród cząstek subatomowych które tym łatwiej przenikają gęstszą materię, im mniejsze średnice względem niej mają i im bardziej są szlachetne tzn. mniej elektromagnetyczne, bardziej przypominając strukturą gazy szlachetne.
Grawitacja jest ujemnym polem elektrostatycznym w dużej skali i bezwzględnie skłaniam się do twierdzenia że to zjawisko nie jest skutkiem rzekomych fal grawitacyjnych bo fale sugerują zmienność ruchu- biegunowość. Grawitacja logicznie biorąc, jest to STAŁY STRUMIEŃ nawet jeśli do tej pory nie zbadano tego do końca i nie wykryto rzekomych, całkowicie zbędnych grawitonów. Jest to logiczne jeśli poszukujemy jednego prawa natury, nie wspominając o tym, jak w praktyce zmienne z zasady fale, miałyby powodować przyciąganie. 
Fale grawitacyjne?? WTF??- mówiąc slangiem młodzieżowym. 
Tak samo jak nielogiczne jest wyjaśnienie natury energii - raz jest cząsteczkowa a raz falowa. Może po prostu cząsteczkowo-falowa jak fale cząsteczek na wodzie, albo fale dźwiękowe w powietrzu? Powodem tej dychotomii poznawczej jest jak sądzę to iż w zależności od rodzaju doświadczenia rejestrowana jest, to jedna, to druga właściwość. A czy coś tu się kłóci??
Pamiętajmy o tym że nauka nie zna wielkości ani struktury cząsteczek subatomowych. Wszystko opiera się na pomiarach mikroskopu elektronowego opartego o wysokie częstotliwości ponad-świetlne bo tylko te dają w miarę skuteczną precyzję w pomiarach subatomowych odległości i rozmiarów ze względu na długość fali... choć też mają swoje wady. Jeśli jednak do dziś mierzymy wielkość fotonu fotonem... wyobraź to sobie...dlatego też bardziej winno się bazować na logice a nie na doświadczeniach które mogą mieć poważne wady w samych założeniach co do sposobu ich przeprowadzania.
Podejrzewam że wiele cząsteczek tak różnie nazwano w zależności od rodzaju ruchu cząstki, ilości zgromadzonej energii czy sposobu przeprowadzonego badania, mimo że niejednokrotnie to są cząsteczki podobnego rzędu wielkości lub wręcz identyczne, jak grawitony, fotony, i elektrony a  zarejestrowane po prostu w różnych doświadczeniach jako odmienne.
Aby nadać temu zrozumiały kształt, trzeba UŻYĆ LOGIKI, nie opierając się wyłącznie na danych z laboratorium bo te mogą być najzwyczajniej błędne, ograniczone technologicznie czy nieopracowane teoretycznie. Przed powstaniem teorii Wielkiego Wybuchu obowiązywał powszechnie uznawany pogląd, że Wszechświat jako całość rozpatrywana w największej możliwej skali, jest niezmienny w swej budowie i wieczny. To był dobry kierunek.
Ze względu na ciągłe nieścisłości w obecnych teoriach, oraz sprzeczności z obserwacjami astrofizycznymi (patrz kwazary) nie można niczego potwierdzić ani zaprzeczyć na 100%. A możliwe że galaktyki i gwiazdy, bez doliczeń odległości na podstawie rzekomego zjawiska rozszerzania Wszechświata i efektu Dopplera, znalazłyby się znacznie bliżej siebie niż zakładano... 


Wracając do punktu wyjścia, jeśli materia a więc masa powstała po wybuchu to skąd u licha wzięła się grawitacja lub coś co ją przed nim zastępowało, skoro siła nacisku zależna jest właśnie od masy której wtedy jeszcze nie było? Przecież ten punkt rzekomo wybuchł z powodu tej siły... W dodatku sugeruje się że wtedy powstała również przestrzeń. To w końcu w czym się skondensował uprzednio ten punkt skoro jej nie było przed wybuchem? A skoro rzekomo czas i przestrzeń są relatywne to po co mówić o punkcie który w innej skali mógłby być równie dobrze uznany za sferę? Bo w punkcie gubi się przeciętna wyobraźnia i być może łatwiej było tę teorię przepchnąć? I wreszcie które miejsce w przestrzeni było uprzywilejowane względem innych i oczywiście z jakiego powodu? Jakie prawo fizyczne zdecydowało że w jednym chaotycznym wybuchu powstały zróżnicowane względem siebie cząsteczki? Poza tym wybuch musi coś spalać. Jest to reakcja egzotermalna ale żadnego egzo-środowiska wtedy nie było. Gdyby to był jeden rodzaj cząstek, jakoś to mało gustowne intelektualne śniadanie bym zmęczył. Choć nie twierdzę że bez rozwolnienia. Ta teoria być może wystarczała kiedyś jako oględne wyjaśnienie, dając przeświadczenie że panujemy nad sytuacją ale nie dzisiaj, kiedy próba wyjaśnienia każdego kolejnego zjawiska w przestrzeni kosmicznej, wygląda jak próba wyważenia otwartych drzwi lub opowiadanie o bocianie, nadające się w sam raz na lekcję na poziomie przedszkola. Już to śmieszy mnie, już to żal bierze, że tak oto ogłupia się ludzi. Jeśli fizyka ma rzetelnie i logicznie prowadzić wątek badawczy, to niech czyni to bez jakichkolwiek bajkowych wątków. Do końca krok po kroku musi być wszystko logicznie wyjaśnione. Żadnych eventów i osobliwości nie znoszę. Wszystko w fizyce ma działać jak w szwajcarskim zegarku!















Wracając do doświadczenia Michelsona-Morleya, moje zastrzeżenia wzięły się z wątpliwości co do poczynionego założenia że podstawowa substancja zwana dawniej "eterem", wpływa na emitowane w doświadczeniu fotony promieniowania świetlnego.
Na powyższym rysunku widzimy schematycznie pokazane źródło spolaryzowanego prostoliniowo światła S przebiegającego przez zespół złożony z półprzepuszczalnego lustra B i zwierciadeł M 1, M 2, dwiema drogami jak na rysunku, co ma teoretycznie opóźnić jedną z wiązek względem drugiej zanim dotrą do detektora A, rejestrującego różnicę czasu pomiędzy obiema wiązkami światła. Skąd pewność, że długość ścieżek promieni światła jest wystarczająca do zarejestrowania jakiejkolwiek różnicy wpływu rzeczonego eteru pomiędzy dwoma promieniami światła i uniknięcia w ten sposób błędu pomiaru? Subatomowe różnice długości wiązki światła pomiędzy emiterami, zwierciadłami a detektorem na jakich podstawie stwierdzono w podobnym urządzeniu obecność fal grawitacyjnych, również mogą być obarczone błędem i nie są żadnym dowodem. Oba urządzenia są nota bene bardzo podobnie zbudowane i prawdopodobnie mierzą to samo zjawisko - falę elektromagnetyczną i tylko nazwy mają różne bo w na wskroś elektrycznym kosmosie można zaobserwować wyłącznie fale elektromagnetyczne i promieniowanie "od-atomowe"  tak je nazwijmy, wynikające z rozszczepienia czyli po prostu z rozerwania atomów. 

(Tak jak w przypadku lampy kineskopowej starego telewizora. Strzelano niby elektronami ale jednak wychodziło promieniowanie X. Stąd używano ołowiowe szkło a efektem był zepsuty wzrok. Chodzi o to że katody -wyrzutnie rzekomo elektronowe, emitowały promieniotwórcze części jąder atomowych- kawałki z wnętrza atomu,  nie elektrony (elektrony to nazwa dla orbitali wypełnionych w różnym stopniu fotonami) pomyśl o tym. Robią coś ale nie wiedzą co. Do dzisiaj.) 

Więc w obu przypadkach jest to jedynie błąd pomiaru odcinka mniejszego niż średnica protonu. W dodatku pomiaru elektrycznego. To żaden dowód, gdy dotychczas nie znamy rzeczywistej struktury i mechaniki cząstek elementarnych. 
To ruch wywołuje różnicę ciśnień, która powoduje powstawanie wirów, fal, strumieni i pozostałych subtelniejszych zjawisk mechanicznych o których może jeszcze nie wiemy. Jedno proste prawo. To na wyjaśnieniu PRZYCZYNY PIERWSZEGO RUCHU fizyka powinna się skupić. Przyczyny DOSTARCZENIA ENERGII do jak sądzę zamkniętego inercyjnego układu Wszechświata. I analogiczne nadsprawne układy można tworzyć we Wszechświecie w każdej wydzielonej mniejszej przestrzeni. Wszechświat posiada mniej lub bardziej plazmową atmosferę, a ponieważ są to najdrobniejsze jego fundamentalne cząsteczki, przenika pozostałe substancje tak jak ziarna maku przenikną groch, mówiąc najbardziej obrazowo lub tak jak wodór zdolny jest przeniknąć nawet stalowy zbiornik. O wszystkim decyduje tu średnica cząsteczek. Kto się łudził że w atmosferze Ziemi są tylko gazy: azot, tlen, CO2, argon, wodór? Co z miejscem pomiędzy atomami za małym aby coś podobnej średnicy je wypełniło. Natura NA PRAWDĘ NIGDZIE nie znosi próżni. Nie ma czegoś takiego jak próżnia. Wszystko przenikają cząsteczki "atmosfery" Wszechświata, te najdrobniejsze cząsteczki zimnej plazmy- fotony. Wolne elektrony, fotony a także grawitony- nazwa nie ma znaczenia- wszystkie one przez naukę określone punktowymi cząsteczkami, są tym samym.
Można odważnie przyjąć na tej podstawie, że wszystko jest zbudowane z promieniowania, ze ŚWIATŁA... zaczynając od nieruchomych a kończąc na maksymalnie rozpędzonych i przez to wirowo zagęszczających się struktur "wielofotonowych". Gdzieś to już słyszałem. "Wszystko jest światłością"?... Porównując różne materiały pod względem przepuszczalności światła, stwierdziłem że im bardziej gęsty jest dany materiał tym bardziej wytłumia, pochłania, rozprasza, spowalnia światło wewnątrz swojej struktury. Mechaniki procesu załamania światła również nie próbowano wyjaśniać. Moim zdaniem nie jest to załamanie a rozwarstwienie na różne częstotliwości drgania a może też wirowania, przekazującej sobie nawzajem energię fali fotonów, przez siłę wywołującą podciśnienie w pobliżu wirów orbitali atomowych kryształu, pryzmatu czy innego transparentnego ośrodka. We wodzie jako jednej z cieczy możemy się spodziewać przebycia mniejszej odległości dla zachowania nierozproszonej wiązki światła niż w powietrzu jako rodzaju gazu. Różnica załamania światła pomiędzy nimi wynosi 1,33 do 1,0003. Dla próżni równa jest 1bo jest to ośrodek odniesienia dla wcześniej wymienionych, jednak w przestrzeni kosmicznej odkryto ogromne obłoki gazów, więc i tam nie możemy mówić o stałym współczynniku. Jeśli jednak jest to środowisko zbudowane z cząsteczek, przypuśćmy że z fotonów o najniższej z możliwych energii, być może jednocześnie najniższej prędkości obrotowej, wręcz zerowej, kiedy przestają być rodzajem wiru, to moim zdaniem jasne jest że są to te same cząsteczki co elektrony, wolne elektrony/grawitony. Nazwijmy je więc roboczo "elektro-foto-grawitonami".  Ciekawym przykładem niezrozumienia struktury materii jest też doświadczenie Younga w którym założono że elektrony to kulki materii i nie powinny zachowywać się jak fale.
Problem w tym doświadczeniu znajduje się w założeniu że strzelano pojedynczymi cząsteczkami. Nikt nie wziął pod uwagę że może zachodzić błąd rachuby w ilości wystrzeliwanych "elektronów". Każdy orbital ma ich całą masę, nie jeden lub dwa w nieokreślonym zasadą nieoznaczoności punkcie co omówię dokładnie w  poście o chemii. Więc doszedłem do wniosku że po prostu strzelano PORCJAMI fotonów. Nie pojedynczymi sztukami. Jest to niemożliwe. Strzelano orbitalami wewnętrznymi wybijanymi z centrum atomu, które zaraz były uzupełniane zeskokiem wyższego orbitala, nie POJEDYNCZYMI elektronami (elektrony nie istnieją- fotonowe orbitale zajmują ich miejsce) i nie musiały się wcale rozdwajać przed ekranem, a za nim łączyć. Były to po prostu orbitale fotonów. Z kolei zachowanie badanego fotonu który rzekomo zamienia się w falę świetlną gdy nie jest obserwowany i w cząsteczkę gdy obserwowany jest, wynika z oddziaływania "kamery" która jest tu ciągle niedoskonałym przyrządem mierniczym rejestrującym impulsy jako elektryczne a one mają swoje umowne poziomy potencjału. Co w tej sytuacji jeszcze jest niejasne? Całość doświadczenia pokazana jest za pomocą animacji na poniższym filmie.

















Również tzw. kwarki i ich niepraktycznie piękne nazwy same za siebie mówią że nazwa jest tu dla nazwy, nie dla opisu konkretnej funkcji ponieważ funkcja ta jest nauce nieznana. Określają one najwyżej zdestruowane jak po rozerwaniu koła zamachowego, części wirującej sfery tworzącej tak zwane jądro atomu, które wykonując mimośrodowe spiralne ruchy po chwili rozpadają się na coraz drobniejsze struktury i zanikają w strukturze postulowanej przeze mnie odwrotnie do założeń Einsteina, CZĄSTECZKOWEJ PRZESTRZENI co widać na zdjęciu poniżej. Wyrwałem tym sposobem przestrzeń z objęć rzekomo istniejącego czasu, rzucając w ramiona analogicznej strukturalnie materii. Einsteinowskie upiorne działanie na odległość jest nie jest już takie upiorne a nawet staje się całkiem zrozumiałe, gdy zachodzi wyłącznie w ośrodku złożonym z tych samych cząsteczek które w nim to działanie umożliwiają. Są to spolaryzowane biegunowo wiry fotonowe. Podobnie jest ze światłem/ falą elektromagnetyczną, przekazywaną pomiędzy wolnymi fotonami, które napotykając na nieznaczny opór "PŁYNOPRZESTRZENI", wytracają prędkość obrotową do zera, zmniejszają częstotliwość, jednocześnie zwiększając średnicę, aby ostatecznie "wbudować się" w przestrzeń i zniknąć często nigdzie nie docierając i tworząc "zero-energetyczną" strukturę przestrzeni. Jednocześnie wzbudzają minimalnie przestrzeń do ruchu co wyzwala wiry fotonowe bardzo niskiej częstotliwości które obserwujemy w postaci promieniowania tła czy też tzw. reliktowego którego w kosmicznej przestrzeni jest jak wiemy pod dostatkiem. Właśnie z TEGO powodu. Każdego zakresu fala elektromagnetyczna, zachowuje się tak by w wyniku oporu przestrzeni znieruchomiały- rozpłynęły się wiry zwane fotonami. "Schodzi" w podczerwień i niżej aż do bezruchu i absolutnego zimna... 
Wszystkie cząsteczki pochodzące z rozszczepienia atomowego również są nietrwałe a to znaczy że pojawiają się w naturze w formie eventu, tak samo jak nietrwały pierwiastek technet. Dopiero badanie materii bez jej rozbijania, w naturalnej postaci, pozwoli na poważne odpowiedzi.

















Założyłem więc że skoro natura jest oszczędna pod względem energii to również powinna być oszczędna pod względem budulca dla materii różniąc się jedynie gęstością struktury. Wobec tego należy się spodziewać że wszystko jest zbudowane z wyłącznie jednej cząsteczki podstawowej, a dopiero z niej powstają bardziej złożone formy wyłącznie przez rozrost, akcelerację, zagęszczenie, fraktalizację. 
Dzieje się to w ekstremalnych warunkach fizycznych na powierzchni gwiazd, w centrach kwazarów itp. 
Trzeba zbadać strukturę przestrzeni. Według dostępnych informacji konkluzja moja brzmi: 

PRZESTRZEŃ MUSI BYĆ RODZAJEM SUBSTANCJI - NIE JEST PUSTKĄ -JEDNOCZEŚNIE JEST RODZAJEM PŁYNU Z MOŻLIWOŚCIĄ PODZIAŁU NA CZĄSTECZKI - WIRY- ZACHOWUJĄC JEDNOCZEŚNIE PIERWOTNĄ MOŻLIWOŚĆ ZAPISU INFORMACJI.

Fotonowa przestrzeń kosmiczna jest też nośnikiem dla zjawisk PSI czy zjawisk metafizycznych. Przykładowo jak opisali to zjawisko w książce "Nieuchwytna siła" Anny Ostrzyckiej i Marka Rymuszko. Siła świadomości kosmicznej ujawnia się w większej mocy podczas okresu dojrzewania szczególnie u dziewczynek ze względu na zmienność psychiki z powodu burzy hormonalnej.
Jak wspomniałem wyżej, fotony ze względu na naturę swojego powstawania nie mogą być sferami o określonej identycznej średnicy. Ich średnica zależy odwrotnie proporcjonalnie do częstotliwości fali rozchodzącej się w płynie przestrzeni (ŚWIADOMOŚCI/ INFORMACJI) jakim jest Wszechświat. Dlatego też tak trudno jest oszacować co dzieje się faktycznie ze światłem w dalekiej przestrzeni kosmicznej. Granice pól elektromagnetycznych dużych obiektów dalekiego kosmosu tworzą lustra w których odbija się obraz innych obiektów. Nauka tłumaczy to soczewkowaniem grawitacyjnym którym TO oddziaływanie NA PEWNO NIE JEST! Grawitacja jest siłą do-wewnętrzną wkoło obiektów a pole magnetyczne które sięga o wiele dalej od swojego źródła niż siła grawitacji, kształtujące się względem nieruchomej pozostałej przestrzeni jak soczewka (skupia lub rozprasza- powiększa lub pomniejsza obraz), musi być sferyczne jak rodzaj ruchomego toroidalnego bąbla w swoim ośrodku propagacji. Od tej krzywizny odbijają się obrazy innych obiektów jak w kalejdoskopie.
Posługując się prostą analogią, gdy uderzysz stopą w powierzchnię jeziora i wzbudzisz ruch cząsteczek wody w formie fal, zauważysz po chwili jak zanikając, jednocześnie wygaszają amplitudę/ wysokość fali jak i spowalniają swoją częstotliwość wraz z coraz większą odległością. Uświadomisz sobie wtedy że natura nie znosi pustki, kosmos powinien być wypełniony fotonową atmosferą, a wartość rozproszenia / ugięcia fali świetlnej w kosmosie, będzie rosnąć wraz z odległością. Mimo dużo większej przenikalności przestrzeni kosmicznej, rozproszenie fali świetlnej, przenikającej ocean statycznych wyhamowanych fotonów na tak gigantycznych odległościach, będzie dużo większe w porównaniu ze skromnej objętości ciekłym czy gazowym środowiskiem dostępnym do badań na Ziemi. Po przebyciu ogromnych kosmicznych odległości widmo światła może przesuwać się ku czerwieni z powodu wyhamowania drgań z zakresu widma od strony wyższej częstotliwości w cząsteczkowym ośrodku przestrzeni kosmicznej, ponieważ niższe częstotliwości niosą większą energię ze względu na większą amplitudę fali przy tej samej mocy promieniowania. Galaktyka Andromedy również podlega temu zjawisku. Jest najzwyczajniej po prostu za blisko aby wyższe częstotliwości się wytłumiły i spowolniły do poziomu czerwonej barwy widma. Dlaczego nikt się nie zastanowił do cholery nad tym dlaczego akurat NAJBLIŻSZA galaktyka miałaby się zbliżać? To właśnie domniemanie pustej przestrzeni spowodowało że nie można obecnie rozwiązać zagadki czerwonego widma dalekich galaktyk. Ugięcie fali światła widzialnego zależy od częstotliwości. Najsłabiej ugina się światło czerwone a najmocniej fioletowe (o najwyższej częstotliwości) osiągając większe rozproszenie i odchylenie. W ten sposób należy tłumaczyć przesunięcie widma dalekich galaktyk ku czerwieni, nie zaś Efektem Dopplera który w kosmicznej sytuacji w przypadku prędkości naturalnych obiektów przestrzeni kosmicznej, nie występuje. Choć w zakresie rozmiarów i odległości gigantycznych galaktyk, idea "red szift" też się "wykrzacza" bo ich ramiona mogą przekraczać prędkość światła. Jeśli zaś Wszechświat pod względem fizycznym jest na wskroś płyno-cząsteczkowej struktury od makro aż po możliwie graniczne mikro, wtedy fotonowe cząsteczki powinny być rozłożone równomiernie podlegając działaniu subatomowego ciśnienia a nawet znajdować się pod ciśnieniem w całej moim zdaniem zamkniętej (jakąś nadrzędną nie znaną nam siłą  - być może wchodzimy tu już w zakres działania zjawiska wszechobecnej świadomości) przestrzeni i nie ma żadnego logicznego uzasadnienia aby kosmos powstał z wybuchu i się potem rozszerzał/ rozrzedzał. Co można powiedzieć ze 100 procentową pewnością o dalekim Wszechświecie z pozycji obserwatora na Ziemi? To tak jakby zeznawać na policji o tym co się dzieje u sąsiada na podstawie obserwacji zza płotu.
Aby zweryfikować ponownie rozszerzanie się Wszechświata trzeba przeprowadzić pomiary organizując misję badawczą w otwartej przestrzeni w dwóch, najlepiej bardzo odległych punktach. Wtedy mierząc czas przejścia sygnału gdy będzie się regularnie opóźniał, możemy to stwierdzić ze 100%-ową pewnością.
W efekcie niskiego stopnia rzetelności dowodowej w fizyce, nastąpił wysyp fantazyjnych teorii wieloświatów, teorii o możliwości teleportacji poprzez osobliwe czarne i białe dziury, o horyzontach zdarzeń, teorii strun i inne dowolnej fantazji twory o nie określonych nigdy SZCZEGÓŁOWO DO KOŃCA właściwościach, oględnie oszacowanych parametrach, bliższych ekwilibrystyce i zabawie z wyobraźnią niż pracy naukowej. Ale już przecież wiemy że mózg nie lubi się nudzić i zawsze coś wymyśli, jednak by nauka mogła uniknąć tego typu sytuacji należy skupić się na wnikliwej obserwacji jak największej ilości zjawisk, ze zjawiskiem świadomości WŁĄCZNIE, porównaniu ich ze sobą, znalezieniu wspólnego mianownika w analogii a dopiero po zsyntetyzowaniu całości zjawiska, przystąpić do wysunięcia ogólnej tezy. Wszystko przy zastosowaniu jedynej naukowej zasady, godnej najwyższej uwagi - tzw. "Brzytwy Ockhama". Dawne teorie muszą pozostać tylko subiektywnym punktem widzenia wynikającym z ciągłego niedostatku argumentów i równie ciągłego wysypu nowych kontrowersyjnych faktów. Przynajmniej do momentu rozwiązania kwestii świadomości. Inaczej efekt będzie mizerny. Do tej pory nie ma zadowalającego wyjaśnienia natury energii i materii a także ich struktury, nie mówiąc o zjawiskach z zakresu paranauki jak pokazana tu wyjątkowa zdolność wpływu psychiki człowieka na zjawiska i obiekty fizyczne, więc nauka powinna się powstrzymać od wyrokowania w zakresie pochodzenia i natury tychże zjawisk.
Wielki wybuch jako źródło zasad natury wyewoluowanych z wcześniej nie istniejącego chaosu mnie nie przekonuje. Z chaosu nic konstruktywnego nie może powstać samoistnie. Może jedynie jeszcze większy chaos, co z resztą widać w nauce i technologii użytej bez głowy - przeciwko jej tworzycielowi. 
Pamiętam jak ktoś w sieci użył porównania Wielkiego Wybuchu do tornada które trafia na montownię Boeinga i pozostawia po sobie kompletnie zmontowany samolot. Adekwatne... W naturze funkcjonuje dokładnie określony cykl przemian. Jak można zakładać zaistnienie osobliwości powstałej z chaosu, w obliczu obowiązującego cały kosmos, wyraźnie zorganizowanego prawa go porządkującego? Jeśli Wszechświat jest to znaczy że BYŁ. Jeśli go nie było to znaczy że go NIE MA a wszystko jest grą czyjejś i w tym pośrednio także naszej wyobraźni. Często z grą wyobraźni - iluzją mamy do czynienia na co dzień zwłaszcza zaraz po tym gdy znika stan zakochania a pojawia się szara codzienność a nawet rozczarowanie czy nienawiść. 
W momencie powstania materii, dotychczasowa struktura Wszechświata zmieniona została na widzialną. Nic się więcej nic stało. 
Zamiast wyręczyć kościół, który miał trafne przeświadczenie choć zbytnio ubierał w alegorie i wyjaśnić pojęcie świadomości, fizyka naukowa wolała sprowadzić Boga do prymitywnej formy punktu, pojawiającego się w niewyjaśnionych okolicznościach z wielokrotnym nagięciem zasad fizyki dotyczącej znanej nam ziemskiej rzeczywistości.
Wszystko to spowodowane jest brakiem działania w oparciu o które, wszystkie formuły fizyczne byłyby spójnym wynikającym jeden z drugiego ciągiem myślowym, wzmacniającym w formie sprzężenia zwrotnego swój fundament. Jeśli fizyka ma być opisem tego prawa, nie może dowolnie żonglować zasadami. To nie arena cyrkowa. My ludzie, potrzebujemy RZETELNYCH wyjaśnień dla budowania codziennego życia. Zwłaszcza w zakresie tak potrzebnych i wyczekiwanych przez co bardziej świadomych ludzi, TECHNOLOGII KOSMICZNYCH.
Wydaje mi się że działanie nauki, jest korzystne jedynie dla dystrybutorów energii, gdyż za pomocą lobbystycznie kształtowanej fizyki, każdy z nich może w takim chaosie tworzyć wygodne argumenty dla utrzymania biznesu, choćby nie zawierały cienia logiki i nic praktycznego nie wnosiły do rozwoju nauki i cywilizacji. Jeśli nie oddzielimy finansowo nauki od biznesu i nie zrewidujemy błędnych teorii, naukę fizykę a przede wszystkim technologię i cywilizację czeka kryzys z powodu nieśmiało wyłaniającego się na światło dzienne podziemia "czarnorynkowej" technologii opartej na wypartej teorii eteru i zaczyna nieśmiało przekraczać możliwościami bariery nadane przez dawno skostniałe nie rewidowane od lat obowiązujące prawa fizyczne. Tak jak nie byłoby "darknetu" gdyby nie było totalitarnej władzy zabierającej wolność wypowiedzi.
Obecnie w fizyce mamy w zależności od potrzeby raz cząsteczkową a raz korpuskularną naturę ciał stałych, cieczy, gazów, energii i różnego rodzaju pól, choć jest to sztuczny podział jednolitej całości. Zasadniczo jednak sumując, jeśli natura przejawia się jako jednorodny byt, to znaczy że Wszechświat musi funkcjonować w bezwzględnie jednorodnej formie fal złożonych z jednego typu cząsteczek. Nie może być sytuacji że tu mamy cząsteczki a tam fale, tu jest nośnik fal a gdzieś indziej (w kosmosie) go nie ma. Czy nie można wyobrazić sobie fali cząsteczek W JEDNOLITYM ZBIORNIKU WSZECHŚWIATA? W istocie wszystkie cząsteczki zachowują się jak różnej gęstości i zwartości fale prostej substancji o znamionach gazu, otaczającego korpuskuły pól elektromagnetycznych zwane materią o kształcie od torusa poprzez sferę po formę piłki do rugby i nie widzę tu problemu dwoistości.
Przestrzeń pod kątem czystej mechaniki, możemy opisać jako obszar wypełniony masą nieruchomych wolnych fotonów ze zdolnością do wyładowań elektrycznych, co w istocie jest sposobem na wyrównanie ciśnienia subatomowej natury, między obszarami o różnej gęstości i strukturze elektrycznej w przestrzeni kosmicznej.
Natomiast w kontekście duchowym do którego zmierzam, Wszechświat powinien być postrzegany jako świadomy samoorganizujący się byt o elektrycznych plazmowych synapsach wszechobecnej świadomości, kreujący z energii materię a z niej żywe biologiczne światy. Wszystko Z ROZMYSŁEM! Ten "panprzestrzenny" proces nauka nazwała ewolucją i upatruje go wyłącznie w zdolności danego ewoluującego organizmu. W dodatku na ten przeklęty zarozumiały antropocentryczny wzorzec myślenia ograniczający życie do obszaru jednej jedynej planety Ziemi... Logicznym jest że jeśli kosmosem rządzi jedno prawo to życie powstało też w miliardach innych miejsc gdzie tylko znalazła się wodna planeta o znośnych warunkach temperaturowych dla reakcji chemicznych aminokwasów w okolicy równowagi termodynamicznej potrójnego punktu wody.
Więc tak samo jak uważa się energię jako materiał budulcowy dla materii tak materiałem budulcowym dla energii jest w myśl idei jednorodności - zjawisko CZĄSTECZKOWEJ ŚWIADOMOŚCI - jako matrycy podstawowej informacji - prawa pozwalającego w każdym punkcie przestrzeni odtwarzać uniwersalny wzorzec działania, realizujący przemianę z prostych form w stronę intensyfikacji do form coraz bardziej żywych, coraz bardziej świadomych aż do formy humanoidalnej która pozwala ostatecznie jako rodzaj sprzężenia zwrotnego, WPŁYWAĆ BEZPOŚREDNIO na wspomniane podstawowe prawo.
Pod warunkiem przyjęcia właściwych założeń i jeśli świadomość jest w nas obecna, można być pewnym że jest obecna w całym Wszechświecie, z tą różnicą że poza żywymi organizmami jest dużo mniej świadoma swojej obecności albo raczej obecności świata materialnego bo... nie posiada zmysłów do jego rejestracji przez co jest mniej skoncentrowana. Jednak w swojej wielkiej objętości nadal pozostaje BARDZO ŚWIADOMA. 
Analogicznie jak światło które jest obecne wszędzie w różnym natężeniu ale skupia się w soczewkach, tak żywe organizmy są właśnie takimi soczewkami dla permanentnej kosmicznej płynnej a jednocześnie cząsteczkowej świadomości. Im bardziej materia jest zorganizowana i otoczona polem elektromagnetycznym zawierającym coraz to więcej informacji, tym bardziej staje się świadoma. Także planety, gwiazdy czy galaktyki, ponieważ zachodzą tam gwałtowne procesy elektryczne w obecności wysokich ciśnień, temperatur i napięć co jest równoważne szybkiej reakcji neuronów w ludzkim umyśle, można z czystym sumieniem potraktować to jako rodzaj zmysłu. W końcu mamy XXI wiek i nic nie powinno umknąć podobno bardzo światłym umysłom.
Powierzchnia Słońca widziana z bliska swoją strukturą przypomina mózg człowieka który też działa zasadniczo elektromagnetycznie. Ja osobiście oświadczam że mam respekt wobec Słońca jako bytu od którego jesteśmy bezpośrednio bardzo zależni. To tutejsza miejscowa potężna choć mikroskopijna w skali kosmosu emanacja Boga- można powiedzieć.
Aby więc fizyka mogła zacząć się prawdziwie rozwijać, musi zacząć wreszcie OFICJALNIE prace badawcze nad zagadnieniem świadomości i potwierdzić doświadczalnie powiązanie pomiędzy tak zwaną materią nieożywioną i ożywioną. To znaczy powstaniem świadomości jako momentem w którym materia wchodzi na taki poziom zorganizowania substancji fizyko-chemicznej, który pozwala jej stać się świadomą tego że istnieje. Fizyka powinna więc także zająć się poważnie istotą rozwoju prenatalnego człowieka.
Poprawnie zrozumiemy naturę Wszechświata dopiero, gdy pojmiemy że początkiem wszystkiego jest POZORNE rozdzielenie jakiejś formy monolitu pola informacyjnego, duszy wszechświata, nadrzędnej świadomości, Boga - na cząsteczki. Nazwa tu na prawdę nie ma znaczenia. Słowo nie jest w stanie nigdy niczego opisać bez błędu. Słowo to pojęciowa często ograniczająca klatka. Liczy się obraz całości który powstanie w umyśle. NIE JEGO OPIS. Jeden obraz wart jest podobno tysiąca słów. Wszechświat powstał albo raczej powstaje i cały czas zmienia się za pomocą elektrycznych wyładowań - włókien plazmowych, które tworząc spiralne galaktyki rodzące potem kwazary, mogą nagle przemieszczać się w inne skupiska, zanikając z wcześniejszych połączeń jak synapsy, uwalniając część galaktyk spod tworzącego ich obrót prądu. Stąd mamy efekty takie jak bez-ramienna galaktyka soczewkowata Sombrero. Te prądy plazmowe pobudzane są na bieżąco POWOLNIE PULSUJĄCĄ częstotliwością, która powoduje dysocjację ilościową fotonów a w konsekwencji włókna plazmowe jako głównie niewidoczne łuki elektrycznych wyładowań. W tym kontekście nie dziwi mnie wiara starożytnych w to że piorun jest przejawem reakcji Boga, dla mnie bez znaczenia jest czy to się dzieje w atmosferze czy też przestrzeni kosmicznej, ale jest analogicznym procesem jak elektryczność między neuronami w mózgu. Słuszna była ta wiara...choć w tym kontekście piorun na Ziemi byłby jedynie echem głównego wyładowania lub też "Boskiej Myśli" wyrażonej na poziomie międzygalaktycznym.
Natomiast promieniowanie reliktowe jest w zasadzie jednorodne a gdyby pochodziło z punktu, powinno radialnie się rozrzedzać lub gęstnieć w zależności czy patrzymy w kierunku; do lub od centrum, gdziekolwiek to jest. jeśli każda substancja w kosmosie jest przewodnikiem odwrotnie proporcjonalnie co izolatorem to nawet przestrzeń kosmiczna wypełniona eterem jako nośnikiem pól i fal elektromagnetycznych to również ma tendencje do zachowania się jak piezzoelektryk. Jeśli wprowadzimy w tą przestrzeń jakiekolwiek drgania w formie fal to ten nacisk wygeneruje nam nierównej gęstości naprzemienne warstwy w których popłynie prąd elektryczny i choćby miejscowo był on znikomy to na wielkich przestrzeniacvh kosmosu zapalą się elektryczne sieci. Sieci w formie ścian warstowow naprzemiennie powstających w co drugiej gęstszej warstwie. Obserwujemy ostatnio przez teleskop pod najciemniejszym niebem na Hawajach wielkie ściany sieci galaktycznych. Jeśli te wielkie sieci plazmowe, będące lokalnymi niejednorodnościami w plazmie w analogiczny sposób jak drgania metalowej płytki pobudzanej dźwiękiem łączą się we fraktalne wzory, zmieniając promieniowaniem gęstość czegoś w rodzaju przestrzenio-świadomości, to trzeba postawić pytanie, "CO tworzy to promieniowanie?" lub może bardziej starożytnie...KTO wypowiada słowa?? 

Przypomnę tylko że wg. Biblii na początku było słowo. Słowo było u Boga. Bogiem było słowo. "Głos Pana" którego interpretację możemy odnaleźć twórczości Stanisława Lema. A może echem tego głosu jest właśnie promieniowanie reliktowe?
Jeśli mamy to zjawisko jak najlepiej zrozumieć i zbieramy wszystkie dane, chciałbym również przytoczyć tu pewną ciekawą choć starożytną hinduską alegorię wywodzącą się z filozofii Dalekiego Wschodu:

"Jest taka stara indyjska opowieść o Brahmie, który był bardzo samotny. Nie istniało nic prócz Brahmy i dlatego bardzo się nudził. Postanowił zagrać w jakąś grę, ale nie było nikogo, z kim mógłby zagrać. Stworzył więc piękną boginię- Maję- tylko po to, by mieć z kim się bawić. Ledwie powstała, Brahma powiedział jej, dlaczego powołał ją do życia. I bogini rzekła: „Dobrze, zabawmy się w najpiękniejszą grę, ale musisz robić, co ci powiem”. Brahma zgodził się i wypełniając polecenia Mai, stworzył cały Wszechświat, Słońce i gwiazdy, Księżyc i planety. Potem stworzył życie na ziemi: zwierzęta, oceany, powietrze, wszystko... Wtedy Maja powiedziała: „Jakże piękny jest ten świat iluzji, który stworzyłeś. Teraz chciałabym, abyś stworzył takie zwierzę, które byłoby dostatecznie mądre, by podziwiać twoje dzieło”. Wtedy Brahma stworzył ludzi, a kiedy skończył, spytał Maję, kiedy zaczną się bawić. „Zaraz zaczniemy” – odparła i porąbała Brahmę na tysiące maluteńkich kawałeczków. Włożyła po jednej cząstce w każdego człowieka i powiedziała: „Teraz zaczyna się gra! W chowanego. Mam zamiar sprawić, byś zapomniał, kim jesteś, a ty będziesz próbował siebie odnaleźć”. Maja stworzyła sen, ale nawet dzisiaj Brahma próbuje pamiętać, kim jest. Brahma jest w każdym z nas, a Maja nie pozwala nam przypomnieć sobie, kim jesteśmy. Kiedy obudzisz się ze "snu", znów staniesz się Brahmą i odzyskasz swoją boskość. Potem, jeśli Brahma w tobie powie: „Wspaniale, obudziłem się, lecz gdzie jest reszta mojego ciała?”, zrozumiesz sztuczkę Mai i podzielisz się prawdą z innymi, którzy też pragną się obudzić. Dwoje trzeźwych na przyjęciu bawi się o wiele lepiej. Troje – jeszcze lepiej. Zacznij od siebie. Za twoim przykładem inni też zaczną się zmieniać, aż cały sen, całe przyjęcie wytrzeźwieje."

Mimo że to tylko stara ezoteryczna przypowieść którą przypadkiem znalazłem gdzieś w zakątkach Internetu, wyjaśniająca akt stworzenia Wszechświata z nieco odmiennego, duchowo filozoficznego punktu widzenia niż znany nam Biblijny przekaz, znalazłem w niej wyraźną korelację pomiędzy duchową a cząsteczkową naturą Wszechświata.
Od dawna przestrzeń rozumiem jako świadomy byt lub też informację o strukturze matrycy, zbudowaną w zasadzie z cząsteczek, opisanej wyżej alegorycznie pierwotnej niepodzielnej świadomości, z których rekombinacji powstają wtórne, coraz bardziej złożone byty duchowe energetyczne czy materialne.
Nauka mimo że uparcie twierdzi iż świadomość jest wytworem mózgu, nie jest w stanie określić czym jest ani gdzie dokładnie znajduje się źródło świadomości. Tym gorzej dla nauki bo zostaje w tyle wobec niczym nie skrępowanej wolnej ludzkiej myśli. Aby nie być gołosłownym, żyją na świecie ludzie a nawet zwierzęta, nie posiadając jakiejś części lub całego mózgu włącznie z częścią kości czaszki, pozostając przy świadomości i nawet całkiem sprawnie funkcjonując. Uważa się do dzisiaj także że zwierzęta nie posiadają świadomości....tak jak jeszcze do niedawna muzułmanie uważali że kobiety nie mają duszy. Moim zdaniem nie można określić jednoznacznie, jaka ilość świadomości jest skondensowana w ciałach istotach żywych i w jakim obszarze ciała się znajduje.  Moim zdaniem także wokół niego. Choć uważam też że w zależności od ilości zmysłów i ich skomplikowania, zwiększa się poziom świadomości jakichkolwiek biofizycznych czy nawet prostych fizycznych konstrukcji które chcielibyśmy brać pod uwagę.  Natomiast obserwowano że w momencie śmierci biooorganizmu poziom się zauważalnie zmniejsza, czyli nie jest to jakiś stan zero - jedynkowy, sugerując jakby kondensacja świadomości z ciała uchodziła płynnie.
Wnioskuję że wszechświat musiał powstać literalnie z jednego, jedynego powodu- DUCHOWEGO. Cała reszta jest dodatkiem do niego. Świadomość Wszechświata to jedyna, monolityczna istota duchowa, która cierpiąc na samotność w ciemności, jak umysł bez ciała, jak ślepiec bez możliwości odczuwania różnorodności wrażeń, bez szansy poznania siebie, jak człowiek wtrącony do lochu, nagle postanawia poprzez pozorne samounicestwienie za pomocą podziału, całą swoją mocą stworzyć siebie na nowo w opracowanej, okupionej wcześniejszym bólem, lepszej jakości- WIELOŚCI, po to, aby całkowicie zapomnieć o wcześniejszej swojej samotnej formie, by nigdy więcej nie doświadczać tego, czym było TO COŚ w pierwotnej nieprzychylnie sobie mizernej postaci którą było zdecydowane porzucić. Pozostawiając po sobie tylko sam doskonały mechanizm kreacji nastawiony na wielokrotne i wielobarwne przeżywanie istnienia SIEBIE, tak jak człowiek pozostawia po sobie działające urządzenie i z wewnętrznym pragnieniem idzie tworzyć dalej. Bo gdyby wszystko było już idealne u swojego początku to nic by się nie zmieniło i przestrzeń byłaby obserwowana dziś jako zupełnie pusta i ciemna. Gdybyśmy teraz mogli się przenieść w (tak zwanym) czasie na absolutny początek powstania Wszechświata, zobaczylibyśmy pustą czarną zimną przestrzeń wywołującą nieco... stresujące wrażenie. Zwłaszcza że pozostając wtedy w takim wszechświecie w bezruchu czy lecąc, byłoby to absolutnie nie rozróżnialne. Tak więc ...jesteśmy TU wszyscy... w autoryzowanym świadomym i ważnym dla TEJ ISTOTY procesie!!! Choć każdy z nas może powiedzieć "JESTEM TU WSZYSCY...."
Jednak od momentu podzielenia wszystkie żywe istoty w całym Wszechświecie, jako małe przynależne do niego awatary, uwikłane pomiędzy dwoma podstawowymi uczuciami - ciekawością poznania istnienia a strachem przed niezrozumianym, analogicznie z dawnym doświadczeniem tej całości, pragniemy przynależności, bliskości, połaczenia, dodania czegoś lub kogoś do siebie a jednocześnie wstydzimy się słabości, błędu, nieporadności, niemocy, poniżenia, umniejszenia, porzucenia, co jest pierwotnym podstawowym uczuciem przeniesionym na plan fizyczny z absolutnej głębi istoty TEGO, niejednokrotnie tak zdeterminowani swoim iluzyjnie wytyczonym celem, że z radości życia chaotycznie niszczymy po drodze wszystko co jest uznawane w naszej subiektywnej, błogiej nieświadomości za nieznane, obce a więc szufladkowane jako dla nas złe. Aż do zabójstwa włącznie!!! A na prawdę NIC nie jest obce i złe. Jest tylko stan niewiedzy o istocie istnienia W TOBIE i proces poszukiwania wiedzy. Jeśli więc krzywdzisz, zabijasz kogokolwiek lub cokolwiek (im bardziej zmysłowego, tym gorzej) to tak jakbyś zabił swoje własne ciało duchowe ale przez chwilowe (czas życia) odcięcie materialne tego nie poczujesz... na razie...do czasu śmierci. Po prostu dowiesz się tam że to byłeś TY!!!. Ten sam tylko w innym życiu. Równoległym życiu!! Jako myślący że jesteśmy materialną osobą mamy tylko użyczony kawałek duszy Wszechświata. Myslę więc że nie istnieją multi wszechświaty. Istnieją multi wersje Ciebie w jednym i tylko tym obecnym Wszechświecie. Jest tak że istnieje tylko jedna dusza której każdy kawałek myśli że on jest ważny a reszta kawałków jest obca. Rodzimy się jako ta sama dusza w wielu ciałach na raz w wiecznym teraz i próbując coś dokonać, wywyższyć się ulegając większej presji w obecności większego tłumu, "dokleić" coś lub kogoś do siebie co nada nam wartość, choćby to były banalne trujące ołowiem tatuaże. Żyjemy tak jakbyśmy podświadomie czuli strach, że jesteśmy odwiecznie wybrakowani, że mamy wyrwę w duszy. Tę wyrwę wzmacnia przemoc, szczególnie ta domowa powodująca stan odrzucenia społecznego. Z tego samego powodu powstaje też potrzeba kochania kogoś. Z tym że ludzka miłość bez wyrzeczeń czy wewnętrznej decyzji o tym aby być choćby nie wiem co, jest i będzie zawsze nietrwała. Choćby przez śmierć.  Nie tak jak dziś się to wyobraża. Bez romantyzmu nie ma sensu wchodzić w tzw. stały związek. Tego nie da się zrobić po prostu właśnie ze względu na to pseudopodzielenie jednej duszy.. Dopiero romantyzm czyni uczuciową relację wielką artystyczną sztuką. 
Aby zawsze mieć właściwy dystans do życia, nie powinniśmy zapominać że jesteśmy wyrwani z tej wszechświatowej duszy tylko "na chwilkę" jak mały piksel wielkiego niewidzialnego dla oczu obrazu. O wiele bardziej docenimy wtedy obecność innych ludzi i o ile nie zbudujemy świadomego światowego społeczeństwa tym gorzej dla sensu i rokowań naszej cywilizacji a właśnie widzimy jak na naszych oczach upada. 
Tych uczuć, których każdy z nas doświadcza, również bardzo silnie doświadczają zwierzęta. Byc może ze względu na ich prostą formę silniej niż dzieci które odczuwają emocje silniej niż dorośli. Być może w jeszcze prostszej formie doświadczają ich rośliny i istoty o roślino-zwierzęcych cechach, zbiorowa świadomość pszczół, mówek, ptaków, całych połaci lasu aż dochodzimy do planet gwiazd i galaktyk. Jest to dowodem, że wszyscy podlegamy prawu fraktalizacji i pochodzimy z rozdzielenia monolitycznej kosmicznej świadomości na którą składa siękażda najdrobniejsza substancja wypełniająca idealnie całą kosmiczną przestrzeń , dawniej zwana eterem. Mikro w makro.



 






Mem jest poprawiony...było "ciemnej materii", jest "fotonów/eteru". Ciemna materia nie ma logicznych podstaw by w ogóle zaistnieć, tak samo jak antymateria. Wynikają z przesadnie analitycznej formy działania  ludzkiego mózgu tnącego każde pojęcie na drobny miał tracący pierwotną informację.








W zacytowanym tekście Brahma jest w roli Boga - świadomości lub też informacji. Czym innym może być świadomość - w ujęciu techniczno fizycznym - jeśli nie informacją o tym że jesteśmy obecni, że istniejemy? 
Upraszczając przytoczoną alegorię, Brahma- Bóg, czysta świadomość, wyobraźnia, tworząc Mayę- świat widziany, materialny świat cząsteczkowy, podzielił w jednym momencie swoją świadomość, tworząc płynną strukturę podobną do kryształu, świadomą przestrzeń, płyn z którego mogą powstawać wzorcowe cząsteczki informacji o swoim pierwotnym istnieniu. Nieruchoma substancja świadomości po podziale stała się za jednym aktem czy gestem, materiałem do budowy rzeczywistego materialno-energetycznego Wszechświata. Biorąc pod uwagę że czas jest iluzją, ten "moment" stworzenia cały czas trwa... cały czas część Wszechświata pozornie tylko pusta, jest czystą świadomością ale tuż obok pojawia się ruch- wibracja -drgania- fale, przepięcia, a z tego materia aż w końcu cielesna świadomość.
W tym kontekście można pomyśleć, że nie ma Boga, że się tym aktem unicestwił, a raczej jest w trakcie pozornego unicestwiania, zapewne wielu z nas by się to podobało. Jednak ta nadrzędna świadomość jest wpisana między "wiersze" istniejącego Wszechświata. Wszystkie struktury materialne i energetyczne aż po miejsce i fantomowy czas w którym to czytasz, składają się z "rozwirowanej" pierwszym ruchem (słowem czy myślą - czy to nie to jest to samo?) świadomości. Świadomość ta od tamtej pory obserwuje samą siebie dzięki temu podziałowi również TWOIMI OCZAMI. Tak - w czasie terażniejszym!

TO co "wie że jest" w Tobie, jest właśnie tą świadomością...jaźnią z nadbudówką ego czyli tym co wiesz o sobie jako o historii swojego ciała, nie ducha.  Dzieje się to nawet teraz gdy patrzysz na kogoś i ktoś patrzy na Ciebie... TO obcerwuje pozornie innego SIEBIE. Stąd też w arkanach filozofii dalekiego wschodu ("zasada Ahimsa")  i wiary wymaga się szacunku dla każdego życia ponieważ zawiera w sobie cząstkę Boga- porcję tej samej i jedynej boskiej kosmicznej świadomości. TO WSZYSTKO JEST PRACĄ STWÓRCY CZYLI TWOJĄ!!! Niszcząc cokolwiek, zwłaszcza żywego nie łapiesz plusów U WSZECHŚWIATA A JEDNOCZESNIE U SAMEGO SIEBIE. Niszcząc cokolwiek, zwłaszcza żywego ranisz sam siebie ale o tym nie wiesz. Chrystus powiedział „Ja jestem w Bogu, Bóg jest we mnie". „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych- Mnieście uczynili”. Ma to teraz właściwy sens. Prawda? To ty odpowiadasz za to w jaki sposób rozumujesz jako podobno najbardziej świadoma istota na tej planecie... I jeśli faktycznie Jezus istniał to miał rację! Tak może też powiedzieć każdy z nas. Obecny stan rozdzielenia daje TEJ istocie możliwość rozwoju, poznania siebie poprzez reakcje pomiędzy wielką ilością pozornie obcych sobie, swoich multiosobowości, teatru stworzonego przez podzielenie aby zapomnieć się w odgrywanym bez końca przedstawieniu, którego końcem jest każda śmierć i nowym początkiem każde narodziny. Bez piekieł, nieb, reinkarnacji i karm. One powstały tylko z powodu potrzeby nadania nowego sensu istnienia gdy ego odrzuci doczesność i materializm. Ego zawsze broni się przed byciem niczym stąd nowa potrzeba rywalizacji o to kto ma starą duszę a kto ma...gorszą bo młodszą. To kolejne bzdury. Dlaczego podczas regresingu hipnotycznego w poprzednich wcieleniach było wielu Napoleonów ale ani jednego Hitlera? Dlaczego wiele księżniczek i księciów a żadnego chłopa pańszczyźnianego? To wszystko o ile nie są ulubione historie naszej osobistej doczesnej wyobraźni, o tyle co najwyżej przysposobione jako swoje z umysłu zbiorowej kosmicznej świadomości Wszechświata, jej własne przeżycia w losowo bez chronologii (czasu nie ma) wybranych miejscach czasach i awatarach w całym Wszechświecie.  W zależności od tego do jakiego wspomnienia akurat znajdziemy dostęp podczas hipnozy.
Mając świadomość że każda istota jest równie ważna co jakakolwiek inna, możemy przywołać uwagę tej świadomości do siebie jako jednego z jej awatarów, co niejako stawia sens modlitwy w nowym świetle. Również powinniśmy idąc tym tropem, mieć wpływ na materię. Jeśli np. zbierzemy się w dostatecznie dużej grupie, powinniśmy za pomocą wspólnej zsynchronizowanej myśli, najlepiej wizualnego wyobrażenia (bo mózg najlepiej pracuje z obrazami i emocjami, nie z tekstem i ze słowami) mieć możliwość lewitacji wielkich głazów i podobnych rzeczy które miały miejsce w starożytności. Musimy to tylko odkryć na nowo... I znowu Chrystus.. "gdybyście mieli wiarę wielkości ziarnka maku, moglibyście góry przenosić"... potraktuj to DOSŁOWNIE...

Cały Wszechświat wydaje się być zbudowany niezwykle prosto, czego sformalizowana nauka nie potrafi przeniknąć. Może ze względu na to że  w porównaniu do dziecięcej wyobraźni jest zbiurokratyzowana, zinstytucjonalizowana. Być może też, ludzki umysł ma wpisane w swą naturę aby proste rzeczy komplikować, albo że im coś bardziej skomplikowane, tym mądrzejszym się człowiekowi wydaje i odruchowo odrzuca prostotę. Może też dlatego że w społeczeństwie pokutuje strach przed przyznaniem się do niewiedzy, wspierany wrodzoną naturą ludzkiego ego- lęku przed poniżeniem, dokładnie tak samo jak opisana tu świadomość posiada strach przed umniejszeniem? Dlaczego nie przyglądamy się zjawiskom z każdego możliwego punktu widzenia? Jeśli badamy przykładowo grawitację, powinniśmy sprawdzić czy jeśli są problemy z odnalezieniem przyczyny siły przyciągającej do siebie ciała, to może coś je z przestrzeni kosmicznej wyciska tak jak bańki powietrza z gęstego ośrodka wody w jeziorze? Metoda porównań jest w tej pracy idealna. Darujmy sobie twierdzenia że zmienna z natury fala, może coś przyciągać bo jeśli tak jest, niech odtworzą mechanikę tego rzekomo odkrytego zjawiska w laboratorium. Przyciągać może jedynie POLE. Gdyby zamiast hejtu i kontroli wolności słowa, w internecie nagle zaistniała możliwość rozmowy w bezpiecznej akceptacji bez przemocy- to czego powinniśmy doświadczać w domu ze strony rodziców, to prawda bezpiecznie mogłaby się ujawnić bez względu na jej trudną formę a ... nasze możliwości cywilizacyjne a więc i technologiczne stały by się ... N I E O G R A N I C Z O N E!!! No może za wyjątkiem zapisu świadomości do pliku w komputerze - mózgu elektronowym. Jest to niemożliwe bo świadomość stoi wysoko ponad materią- nie jest jej wytworem jak łudzą się fizycy. Więc zabawne wydają mi się nadzieje i próby w celu jej magazynowania. To jakby próbować stworzyć wzór mózgu za pomocą słów zamiast wzór słowa za pomocą mózgu.










Niezbyt popularny jeszcze ze względu na brak masowej astronautyki, mem mojego autorstwa...






Materia, energia i przestrzeń jest złudzeniem. To jest ta sama struktura, różniąca się prędkością wirowania i sposobem interakcji takich samych cząsteczek. Masa i bezwładność jest efektem żyroskopowym poszczególnych atomów oraz spinu ich orbitali. Zbiorem żyroskopów, obracających się w różnych kierunkach, co dodatkowo stabilizuje materię nadając jej efekt masy. Naturalnie, ten sam efekt zachodzi w czarnych dziurach galaktyk spiralnych, o czym mówię w innym poście.
Rozdzielenie opisywanego świadomego monolitu na cząsteczki, przybierając formę "spienionej" dźwiękiem przestrzeni, powoduje ich ruch wirowy, tak jakby utrata wcześniejszego połączenia do tego ruchu je pobudzała. Można powiedzieć że "myśli tej świadomości" ustawicznie zmieniają strukturę Wszechświata a jeśli jesteśmy częścią tej myśli to mamy choćby śladowy wpływ na tą strukturę.  

Na dnie materii nie znajdziemy nigdy żadnej kuleczki, której wreszcie nie da się rozłupać, o naiwni naukowcy ... gluony (po naszemu "klejony" :)) leptony i co jeszcze? Nie za dużo tego?? A do tej pory żadnej puenty. Aby tylko nie przyznać się wprost: Hej ludzie... patrzcie...tam nic nie ma! Bo nie będzie nic prócz świadomości ... i oczywiście utraty grantów i pracy na długie lata. Ale my nie mamy czasu na naukowe wymysły i gdybania. 

Jak można wykryć pierwotną cząsteczkę generującą elektryczność, za pomocą elektrycznych urządzeń pomiarowych? To taka sama niemożliwość jak próbować zrozumieć sposób działania mózgu za pomocą... mózgu bo Wszechświat jest pod względem swej natury czysto elektryczny. Tylko nam tu żyjącym na Ziemi w biosferze wydaje się że nie jest, choć czasem przypomina o swej prawdziwej naturze w czasie burzy.
Gdybyśmy teraz mogli w wyobrażonej skompresowanej jednostce czasu objąć jednym spojrzeniem z oddali, wszystkie wielkoskalowe plazmowe włókniste elektryczne struktury, które ostatnio co bardziej niezależni astronomowie dostrzegli w przestrzeni kosmicznej, zobaczymy jak w okamgnieniu, ogromne błyskawice o większych średnicach niż galaktyki, rozświetlają początkowo ciemną przestrzeń kosmiczną i gasną, jednak w naszej mikroskali to wieczność. Myślę że będę blisko prawdy jeśli powiem że jednorodnie cząsteczkowo fotonowa przestrzeń na skutek wibracji wywołanych przez promieniowanie reliktowe (czymkolwiek jest wywołane), powoduje widoczne na poniższym komputerowym zobrazowaniu wielkoskalowe wyładowania.




















Wszystkie galaktyki, także spiralne i nierozdzielnie związane z nimi czarne dziury, powstają z wyładowań elektrycznych plazmy wchodzącej w skład kosmicznych włókien jak cały widoczny powyżej nasz "rodzimy" superklaster Laniakea (prawie cały widziany przez nas SKRAWEK Wszechświata) co w istocie sprowadza się do różnic ciśnienia cząsteczek plazmy pomiędzy dalekimi od siebie obszarami przestrzeni kosmicznej, powstającymi z powodu działania promieniowania którego źródłem nie może być niestety rzekomy ubogi wizją i założeniami Big Bang którego formy wstydzą się co bardziej rozgarnięci fizycy. Co jeśli okazałoby się kiedyś że każde wyładowanie elektryczne jest przejawem pojedynczego impulsu kosmicznej świadomości?
Ze względu na elektryczny i magnetyczny charakter plazmy w połowie XX w powstała tzw. Teoria Elektrycznego Kosmosu, obecnie jeszcze odrzucana przez naukowców ale jest ona sama w sobie rewolucją. Ja tylko dokładam tu do próby  zrozumienia Wszechświata jako żywego świadomego tworu, swoją cegiełkę filozofii.
Podejrzewam że cechą przestrzeni a więc właściwością fotonów jest rodzaj oporności ograniczającej wielkość wyładowań do wewnątrz plazmowych superkomórek, powodując jednoczesne gromadzenie ładunku elektrycznego i jego rozładowywanie, rozciągnięte w dużej jednostce czasu, tak że wygląda to dla nas jakby nic się nie działo. Światła plazmy łączącej galaktyki w sznury pokazane na symulacji ze zdjęcia powyżej, nie widzimy ze względu na tryb tzw. ciemnego prądu. 
Jedną z ciekawych charakterystyk plazmy jest jej proporcjonalność w zachowaniu (plasma scaling). Tak jak na podstawie zachowania modelu samolotu w tunelu aerodynamicznym można przewidzieć zachowanie się normalnego samolotu, tak samo na podstawie badań laboratoryjnych możemy przewidzieć jak się zachowa plazma, gdy zajmuje ona obszar tak wielki jak galaktyka. To co trwa w laboratorium ułamki sekundy, w skali galaktyki może trwać miliony lat.









Podstawą zrozumienia działania Wszechświata pod kątem fizycznym jest zrozumienie zjawiska magnetyzmu w zależności od oddziaływania elektrycznego. 







Czas to kolejne złudzenie wymyślone przez człowieka na potrzeby pomiaru długości ludzkiego ulotnego życia i jego działań. Natomiast natura, czasu absolutnie nie potrzebuje. Wszystko dzieje się w wiecznym TERAZ i tylko dlatego ludzie umiejący czytać bezpośrednio z kosmicznej świadomości Wszechświata, potrafią przewidzieć tzw. "przyszłość" jako formę zdarzeń krystalizującą się na jej niewielkim następującym po obecnym, odcinku. Prawdopodobnie także podróżnicy w tak zwanym czasie mogliby się w nim przenosić wyłącznie dlatego że brak jest potrzeby podróżowania w linii czasowej a Wszechświat zapisuje wszystko co się stało, jak migawki w swojej ogromnej pamięci. Inaczej ani jedni ani drudzy nie mogliby tego w ogóle dokonać. Przenosząc się w czasie bez synchronizacji w przestrzeni, nie wiedzielibyśmy co znajdzie się w miejscu po przeniesieniu, wobec ciągłego ruchu obiektów w przestrzeni kosmicznej. Czy "wylądujemy" we wnętrzu Ziemi, czy może w pustym wnętrzu Księżyca a może na powierzchni słonecznego albo innego gwiezdnego piekła... Maszyna czasu musiałaby być zbudowana w oparciu o zrozumienie czym dokładnie jest świadomość a więc moim zdaniem daleka droga do tego w przeciwieństwie do o wiele bardziej realnych elektrycznych podróży kosmicznych.
Aby nie było zarzutów że jako niewykształcony gadam niestworzone rzeczy, poniżej cytuję wywiad znanej polskiej emerytowanej profesor o praktycznie identycznych wnioskach na ten temat.















 
Wszechświat jawi się w ten sposób jako rodzaj czyjejś nieskończonej przemiany, gry wyobraźni w której bawi się wymyślonymi przez siebie wątkami przyszłych zdarzeń, awatarami, wieloma reagującymi pomiędzy sobą sobowtórami i scenerią potrzebną dla ich i tym samym swojego własnego rozwoju. Aby zrozumieć Wszechświat, trzeba wyzwolić umysł a w nim dość spore "natężenie" wyobraźni jednocześnie nie trzymając się zbyt ściśle danych i teorii naukowych. Jest to możliwe mimo że przez naszych pośrednich twórców z innych gwiazd, jesteśmy CELOWO pewnej dozy inteligencji pozbawieni wraz z mniejszą niestety objętością czaszki. Tym bardziej nie powinniśmy ufać ostateczności i nieomylności naszych dotychczasowych dokonań naukowych. Bez względu na dziedzinę "pycha gubi, pokora daje szansę".
Pewne fakty można wykorzystać, te ewidentne, mierzalne, a całe teorie powstałe w oparciu o biznesowe lobby, wywalić do kosza. Przestrzeń jest strukturą złożoną z cząstek informacji z której powstało wszystko co mierzalne i widzialne jako energia i materia. Ponieważ nie są to cząsteczki elektryczne, możemy wpływać na nie tylko pośrednio elektromagnetycznie (mechanicznie bo tzw. magnes posiada "domeny" które przepompowują przez siebie przestrzeń) a więc przestrzeń jawi się nam jako pusta odseparowana struktura. Jednak moim zdaniem posiadamy jedynie ułomne urządzenia pomiarowe. Z resztą także Einstein o tym wspominał, do końca życia uważając, że jest coś pod przestrzeń podszyte. Jakąś teorię trzeba było mimo tego przyjąć i padło właśnie na to co jest wygodne dla biznesu w zamian za granty, utrzymującego ludzkość w deficycie. Bez deficytu nie ma biznesu. Obecnie grawitacyjny Wszechświat nieoficjalnie chyli się ku upadkowi a nastaje świt Wszechświata elektrycznego. I to ten świt o ile cywilizacja nie dozna kolapsu, pozwoli w konsekwencji na elektromagnetyczne podróże kosmiczne. Dziś możemy to pełniej zrozumieć. Jak to ktoś kiedyś powiedział, wszystkie dziedziny (nauki, filozofii, czy religii) wyszły z jednego źródła i do niego powrócą. Nomen omen źródłem całej wiedzy jest astronomia, matka wszystkich nauk i to za jej pomocą mamy szansę na zasadzie analogii ze światem mikro, właściwie zrozumieć otaczającą rzeczywistość i dotrzeć tam skąd genetycznie, pośrednio pochodzimy. Za pomocą elektro-astronautyki z powrotem w wielką przestrzeń która jest naszą jedyną możliwą drogą rozwoju naprzeciw ograniczonej niedbalstwem i grabieżą zasobów cywilizacją autokolapsu rozsądku i świadomości. Mimo że przestrzeń kosmiczna zdaje się być czasami po prostu przerażającą i zimną pustką, jest JEDYNĄ szansą na stabilny i trwały rozwój cywilizacji. 


„Dlaczego upierasz się, że Wszechświat nie jest świadomą inteligencją, kiedy rodzi świadome inteligencje?” M.T. Cyceron