Translator

Popularne posty

Odwiedzający

Polecany post

MagnetarTechProject - astronautyka drogą bez odwrotu

Już od siódmego roku życia dzięki dziecięcej pasji rozbudzonej dziwnymi dla mnie wtedy powtarzającymi się snami, pełnymi futurystycznych wiz...

Obserwatorzy

O mnie

Moje zdjęcie
Niezależnie od narzuconych przez system schematów myślenia, w czasach masowego zwiedzenia a raczej informacyjnej wojny, w oparciu o logikę i filozofię, drogą wiodącą pomiędzy nauką, przypominającą miejscami fantazję bądź religię a teoriami spiskowymi będącymi formą obrony społecznej przeciw manipulacjom systemu, jako osoba od urodzenia nie asymilująca się ze skrzywionym humanistycznie społeczeństwem, postaram się oddzielić informacyjne ziarno od plew dla nowej cywilizacji, prawa, nauki i technologii. Kłamstwo zawsze jest skomplikowane, a prawda jest tak prosta, jak Wszechświat, który wiecznie i niezmiennie posiada jedno źródło i prawo.

06 czerwca, 2021

~~ Karta Wolności ~~



„Dwa razy zwycięża ten, kto siebie zwycięża w zwycięstwie”
Bis vincit qui se vincit in victoria
źródło: Publiusz Syrus I wiek p.n.e. – pisarz











Biorąc pod uwagę że o wiele łatwiej niż zrozumienie, przychodzi człowiekowi niewiedza, gdzie wystarczy nic nie robić aby ten "cudowny" stan osiągnąć, można przyjąć że im dana rzecz jest prostsza - choć nie wygląda to zbyt nadziejnie względem całej ludzkości- tym większa ilość ludzi będzie w stanie ją zrozumieć. Ta zasada znajduje oczywiście odzwierciedlenie w każdej dziedzinie życia, także w zakresie prawa. Jednak mimo tak wysokiego stopnia rozwoju naszej XXI-wiecznej cywilizacji, nie przyszło nikomu do głowy wobec ciągłych problemów z rozumieniem i przestrzeganiem Karty Praw Człowieka, aby za technologią nadążyć również z rozwojem humanizmu i stworzyć dokument jeszcze bardziej precyzyjnie i stanowczo traktujący o wolności, wyznaczając jeszcze dokładniejszą jej granicę mimo że słowo "granica" nie jest pozytywnie odbieranym przez wielu słowem. Człowiek nie lubi granic odruchowo. Bierze się to zapewne z podzielenia Świadomości Wszechświata na istoty wewnątrz niego żyjące, z których każda myśli że jest najważniejsza, niszcząc tym samym odruchowo wszystko co jest częścią wolności terytorium kogoś innego. Niszczy z tym większą determinacją, im bardziej jest nieświadoma tego o czym tu piszę. Jednak nie można czekać aż ludzie, ujmijmy to - mniej delikatni humanistycznie, tą granicę w końcu pojmą, kosztem krzywdy wielu słabszych i mniej ekspansywnych, czy po prostu pacyfistycznie, pokojowo nastawionych do życia. Oto główny a w zasadzie JEDYNY problem człowieka. 














Z powodu braku wzajemnego zrozumienia i poszanowania dla wolności, obecne pokolenie na całym świecie jest jeszcze bardziej zagrożone jej odebraniem, niż kiedykolwiek wcześniej. Władza -dzisiejszy wróg numer 1, chcąc na swój głupi sposób rozwiązać ten problem, nie przychodzi już z ogniem i mieczem jak dawniej. Przychodzi z przemyślnymi szczepionkami, niewolą finansową, uzależnia od siebie na wszelkie możliwe sposoby, aby przejąć nad nami całkowitą kontrolę dlatego coraz trudniej jest takiego wroga zdemaskować. Wrogiem już nie jest inny kraj czy grupa etniczna a każda persona postawiona "prawnie" wyżej od zwykłego człowieka. Czyli konkretnie władza która tą wolność bezcześci o wiele częściej  niż zwykli ludzie między sobą. Zachodzące zmiany społeczne wymuszają na nas wzrost świadomości w zakresie coraz dokładniejszego zrozumienia granicy międzyludzkiej wolności i właśnie dogłębne jej zrozumienie ma dziś największe znaczenie. Gdybyśmy jako ludzie szanowali wzajemnie swoją wolność,

 NIGDY NIE ZAISTNIAŁABY POTRZEBA DELEGOWANIA POZA SIEBIE SWOJEJ WOLNOŚCI I WŁADZY NAD SOBĄ W OBCE RĘCE. 

To chyba zrozumiałe. Przytoczę tu kilka przykładów jak bardzo to co miało strzec tych dwóch fundamentów czyli Karta Praw Człowieka już dziś odstaje od obecnych realiów. Znajdujemy w niej takie oto dziwne kwiatki: 



Artykuł 1 

Wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi pod względem swej godności i swych praw. Są oni obdarzeni rozumem i sumieniem i powinni postępować wobec innych w duchu braterstwa.

-Są obdarzeni? Jedynie tym, co przekazano im w procesie wychowania. Lecz jeśli to była przemoc, czym są obdarzeni? Zwłaszcza że patologia społeczna, nie tylko w zakresie rodziny, cały czas postępuje. Choć to w rodzinie się zawsze zaczyna gdy łamie się wolę młodego człowieka różnymi stopniami przemocy. To tam wśród słownej i fizycznej ułomności nieprzemyślanych sposobów wychowania rodzą się bandyci, mordercy gwałciciele oraz... przyszłe ich ofiary... aby potem społeczeństwo dokonywało fizycznych dawniej a obecnie mentalnych samosądów i obsobaczeń . Być może aby pozbyć się poczucia winy. Ale wina za to leży na społeczeństwie.

To jedynie pobożne założenie, że ludzie są czymś z urodzenia obdarzeni. Brzmi to jak założenie że człowiek od dziecka wychowywany w ciemnej piwnicy jak pies, miałby po 18 roku życia wyjść na ulicę i doskonale sobie radzić społecznie. Wobec tego czy tylko powinni postępować w duchu braterstwa?? Słabo... Moim zdaniem "mają O B O W I Ą Z E K"- jako że uczestniczą w życiu społecznym, nie żyją samotnie na Marsie. Miało by to mądrzejszy i stanowczy wydźwięk, pomijając fakt że w wyrażeniu "w duchu braterstwa" w sumie nie wiadomo o co dokładnie chodzi. Każdy może to wyrażenie rozumieć inaczej i właśnie przez brak precyzji w prawie, a także ciągłego wyraźnego uświadomienia jak ważne jest takie postępowanie, dochodzi ciągle do naruszenia granic wolności. Obecnie takie słowo jak dyscyplina przestało funkcjonować w codziennym słowniku społecznym .To tu upatruję źródła problemu. Bo jeśli nawet masz jakieś zasady - co i tak jest już w dzisiejszych czasach sukcesem, to co ci po nich skoro się wobec nich "niesamodyscyplinujesz"??



Artykuł 2

Każdy człowiek posiada wszystkie prawa i wolności zawarte w niniejszej Deklaracji bez względu na jakiekolwiek różnice rasy, koloru, płci, języka, wyznania, poglądów politycznych i innych, narodowości, pochodzenia społecznego, majątku, urodzenia lub jakiegokolwiek innego stanu. Nie wolno ponadto czynić żadnej różnicy w zależności od sytuacji politycznej, prawnej lub międzynarodowej kraju lub obszaru, do którego dana osoba przynależy, bez względu na to, czy dany kraj lub obszar jest niepodległy, czy też podlega systemowi powiernictwa, nie rządzi się samodzielnie lub jest w jakikolwiek sposób ograniczony w swej niepodległości.

-Tak, pełna zgoda, posiada wszystkie prawa, jednak jak dotychczas bez prawa do samostanowienia o sobie, które wykonuje tzw. władza, twór zgoła feudalny, losowy ktoś postawiony powyżej. Jakim prawem? Na jakiej podstawie? Zawartości portfela? Sprawowanie tak ważnych funkcji nie powinno być podyktowane finansami. Wręcz powinny być zaniżone aby to miało sens. Swoją drogą, samo to, że dotychczas istnieje w słowniku i funkcjonuje pojęcie władzy jest jakimś archaizmem, przeoczeniem w dzisiejszych rzekomo oświeconych czasach, a ludzie chcący władać innymi, powinni być co najmniej podejrzani o ogólnospołeczną szkodę. W dobie elektronifikacji życia społecznego to co wykonuje tzw. władza, ludzie mogą dokonać wspólnie za pomocą odpowiednich programów. Nie jest to praca fizyczna więc nie ma problemu.




Artykuł 3 
Każdy człowiek ma prawo do życia, wolności i bezpieczeństwa swej osoby.
-Raczej winno być zapisane że inni mają obowiązek to prawo wobec każdego człowieka RESPEKTOWAĆ i zapewnić aby nie kończyło się jak zwykle, na pustym zapisie.



Artykuł 4 

Nie wolno nikogo czynić niewolnikiem ani nakładać na nikogo służebności; niewolnictwo i handel niewolnikami są zakazane we wszystkich swych postaciach.

-Ten punkt w dzisiejszych czasach brzmi co najmniej groteskowo bo czym innym jest w XXI wieku przymus pracy aby móc się choćby utrzymać przy życiu jak nie nałożeniem służebności? Jeśli mowa o niewolnictwie, amerykańska "działalność pokojowa" w Syrii spowodowała zniszczenie kraju i powrót niewolnictwa. Nikt nie zauważył tego faktu bo nie chciał, nie wyłączając ONZ.



 Artykuł 5 

Nie wolno nikogo torturować ani karać lub traktować w sposób okrutny, nieludzki lub poniżający.

-To jest tak oczywiste że nie powinno tu nawet być zapisywane ponieważ zaniża znaczenie ABSOLUTNEGO prawa do nietykalności cielesnej i psychicznej. Czyli z tego wynika że pluć, wyzywać, ośmieszać, naśmiewać się i drwić już można?!?! Toteż na co dzień widać efekty tak zapisanego prawa.



Artykuł 17 

1. Każdy człowiek, zarówno sam jak i wespół z innymi, ma prawo do posiadania własności. 

2. Nie wolno nikogo samowolnie pozbawiać jego własności.

-Czy państwa a raczej władze, nie pozbawiają przypadkiem ludzi własności podatkami, podnoszonymi w imię nieczytelnych dla nas powodów?? Cały mechanizm systemu monetarnego jest niejasny dla przeciętnego człowieka. Poza tym my nie możemy zweryfikować dokąd wędrują te pieniądze. System jest nakierowany na wyzyskanie jak największej ilości owoców ludzkiej pracy. Jest to największa piramida finansowa jaką znam. Przykładem niech będzie choćby podatek WAT i tzw. konkordat.



Artykuł 19 

Każdy człowiek ma prawo wolności opinii i wyrażania jej; prawo to obejmuje swobodę posiadania niezależnej opinii, poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i poglądów wszelkimi środkami, bez względu na granice. 

-Zwłaszcza na Facebooku, gdy blokują ci konto za rozpowszechnianie "niewłaściwych" informacji które mogą otworzyć oczy na manipulacje systemu opartego o planowy deficyt, wyzysk i dezinformację dla pomnożenia zysku elit nim sterujących.



Artykuł 21 1. 

Każdy człowiek ma prawo do uczestniczenia w rządzeniu swym krajem bezpośrednio lub poprzez swobodnie wybranych przedstawicieli. 

-Bezpośrednio?? Jakoś do dziś nie miałem okazji. Dziś można korzystanie z tego prawa uprościć za pomocą programów komputerowych bez jakiejkolwiek delegowanej, narzuconej odgórnie, wbrew woli większości, obarczonej w koszty, błędy i brak wyobraźni, władzy w ludzkiej ułomnej formie, mającej obecnie już wyraźnie znamiona mafii. Przykładowo, coś takiego jak agentury nie powinno istnieć w cywilizowanym świecie. Bezpośrednie sprawowanie władzy to wspólne zarządzanie wiedzą, zasobami i prawem zza domowego biurka przez internet bez jakichkolwiek pośredników, osobowych samozwańczych czy wybranych wąskim zatajonym kręgiem arbitrów albo wręcz dyktatorów.



Artykuł 26 2. 

Celem nauczania jest pełny rozwój osobowości ludzkiej i ugruntowanie poszanowania praw człowieka i podstawowych wolności. Krzewi ono zrozumienie, tolerancję i przyjaźń między wszystkimi narodami, grupami rasowymi lub religijnymi; popiera działalność Organizacji Narodów Zjednoczonych zmierzającą do utrzymania pokoju.

-Tak bardzo krzewi że do dzisiaj sponsorowane są wojny, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie. Nie mam pewności co tak na prawdę wspiera ONZ. Można tu pewne przykłady przytoczyć. Może wspiera to samo co NATO? -"Nord Atlantic Terroristic Organization". Myślę że ta oto alternatywna nazwa nie wzięła się z nikąd.



Artykuł 27 1. 

Każdy człowiek ma prawo do swobodnego uczestniczenia w życiu kulturalnym społeczeństwa, do korzystania ze sztuki, do uczestniczenia w postępie nauki i korzystania z jego dobrodziejstw. 

-Szczególnie gdy za każde odmienne od naukowego czy społecznie przyjętego stanowiska, opinia publiczna obsobacza taką osobę różnego rodzaju poniżającymi epitetami. Tak to prawo jest realizowane?



Artykuł 27 2. 

Każdy człowiek ma prawo do ochrony moralnych i materialnych korzyści wynikających z jakiejkolwiek jego działalności naukowej, literackiej lub artystycznej. 

Jak dotąd, obecne prawo jest tylko życzeniem i nie znanym wielu ludziom martwym zapisem, pozostawiającym do dziś wiele zastrzeżeń. Zapisem rozwlekłym, dlatego niezrozumiałym (psychika człowieka tak funkcjonuje że nawet żart im jest krótszy tym bardziej zrozumiały i tym większą salwę śmiechu wywołuje). Bardzo często policja, wojsko i urzędnicy to prawo naruszają. Czy to w piśmie, czy słowem a bardzo często czynem, ponieważ nikt z nich nie ma pojęcia o podstawie wolności - czym ona jest w istocie. Mało kogo dziwią już groźby w świetle prawa, siłowe czyny jak pobicia czy aresztowania, choćby nawet z powodu wyrażonej opinii czy słowa sprzeciwu wobec takich i podobnych poczynań władzy. Tworu który w zasadzie sam swoim istnieniem zaprzecza sensowi istnienia Karty Praw Człowieka, stawiając jednych ludzi ponad innymi a jak wiemy przykład idzie z góry. Nie ma czemu się dziwić gdy tak samo zachowuje się również społeczeństwo. Identycznie jak w relacji dziecko- rodzic. Obrazy które dziecko widzi, są ważniejsze niż słowa. Tylko temu, co dziecko widzi, daje wiarę. Przecież obraz mówi więcej niż tysiąc słów. Dziecko jest tak mądre w swej prostocie, że jeśli będziesz co innego mówił niż robił, stracisz autorytet tak samo jak teraz traci go FEUDALNA archaiczna w działaniu władza, gdy prawie co dzień widzimy afery gospodarcze lub przemoc w postaci opłacanych tu i ówdzie konfliktów zbrojnych czy wojen. Gorzej niż dzieci w piaskownicy. Wychowuj dziecko swoimi czynami, nie słowami. Słowa to deklaracje, w dodatku ułomne w treści, dziecko wcale nie ma obowiązku ich rozumieć, dopiero uczy się znaczenia słów. To czyny są i mają być twoją prawdą, przykładem i nauką, więc na wszelki wypadek staraj się podwyższać swoją wartość, ale czynami nie słowami, także na co dzień biorąc udział w życiu społecznym. Choćby po to abyś przypadkową stagnacją w działaniu nie zaczął w swoim morale i wartości naturalnie opadać na dno jak zgniły liść.

Patrząc na ten świat, można mieć jedynie wrażenie że z każdym dniem jest coraz gorzej. Więc tylko twoja odpowiedzialność i samodyscyplina w czynach i słowach, czyni ciebie szlachetnym człowiekiem i daje szanse na rozwój cywilizacji poprzez rozwój Twojej świadomości. Jednocześnie wyłącznie to jest warunkiem zaistnienia wolności na świecie. Tak jak jest to ujęte w słowach z piosenki Marka Grechuty "Wolność". Tym oszlifowaniem diamentu jest zrozumienie że wolność ma wynikać z NAS, nie ma być dawana, dozowana, wyznaczana z zewnątrz.
Nikt poza Tobą o to nie zadba, ani ułomna w przekazie sztuka, ani kultura które ewoluują w stronę wspieraną przez pieniądz. Zwróć uwagę jakie działanie pod względem psychicznym mają na człowieka film i inne media pokazujące przemoc. Czy jesteś pewien sposobu działania umysłu człowieka? Czy granica 18 lat jest tą wystarczającą magiczną granicą, poza którą mózg działający zawsze w części nieświadomie, nie weźmie przykładu do naśladowania? A jeśli nawet taki człowiek będzie się zachowywać po ludzku w normalnych warunkach życiowych, to czy tak będzie w krytycznych? Czy ktoś to badał?
Rządzi nami ten pierwotny, zwierzęcy program matrixa (natury) i tyle. Jesteś człowiekiem na tyle, na ile pokonasz ten pierwotny, naturalny program. Jeśli nie to jesteś jedynie krzyżówką małpich genów z kosmicznymi przybyszami. A skoro rozwój tych drugich następował w kosmosie bardzo długo w porównaniu z ziemską małpą to balans genetyczny określił się gdzieś pomiędzy zestawem obu genów jednak w okolicach genów tej małpy. Nie brzmi to zbyt obiecująco ale dużo możesz nadrobić głową. Jednak trzeba chcieć.

Świadomość ułomności obecnego systemu, zmotywowała mnie do opracowania nowej zwartej idei granicy wolności tak aby zrozumiała ją możliwie jak największa ilość ludzi, więc jest zawarta w maksymalnie prostej formie i nieskomplikowanej treści, zastępując tony opasłych tomisk, których dawno nikt nie ma czasu czytać, abstrahując od tego że same w sobie są wewnętrznie sprzeczne.

Treści takiej, aby możliwie każdy mógł łatwo zrozumieć gdzie DOKŁADNIE się ta granica znajduje. Oto moja nieco futurystyczna choć zamierzona ze względu na szybki i ślepy rozwój technologii, propozycja:




                   ~~ Karta Wolności ~~



1. Ustanawia niezbywalne prawo do istnienia przynależne każdej żywej istocie posiadającej świadomość opartą na zmysłach i logicznym umyśle, w tym humanoidalnej poprzez twórcze działanie w formie bezpiecznego dla otoczenia;

-zdobywania mądrości i wiedzy,

-wytwórstwa technologii i sztuki,

-rozwoju świadomości i inteligencji,

-merytorycznego publikowania poglądów, idei i informacji,

-werbalnego i pozawerbalnego okazywania uczuć i emocji jako ekspresji umysłu i ciała w przestrzeni,
pod warunkiem:

-poszanowania zawartych tu wszystkich przynależnych każdemu atrybutów wolności i respektowania jej granic wobec innych istot świadomych swojego istnienia,

-kierowania się stylem życia jako wzajemnej służby i konstruktywnego działania dla dobra natury i ludzkiej społeczności Ziemi oraz innych posiadających humanoidalne życie i biosystem planet i księżyców,

-honorowego przyjęcia humanistycznego obowiązku ochrony ujętych tu niezbywalnych dla wolności zasad potrzebnych dla rozwoju każdej nastawionej na wspólne dobro cywilizacji.




2. Utwierdza niezbywalność prawa każdej istoty świadomej swego istnienia, do pozostawania w podjętej z własnej woli całkowitej lub częściowej niezależności od:

- innych świadomych istot,

- technologii w formie: maszyn, urządzeń, robotów i androidów,

- niepisanych norm i zasad społecznych,

- innych poza niniejszą spisanych formuł prawnych.




3. 
Zabrania 
przyjmującemu status "Karty Wolności" przekraczania granicy wolności, określonej jako naruszenie ciała, mienia i psychiki innej istoty świadomej, poprzez niespodziewany poniżający:

gest,

- werbalne lub pisemne określenie,

- czyn,

wyrażający prymitywną niskoświadomą chęć wywyższenia się, sprowadzając kogokolwiek do nieprawdziwego negatywnego wyobrażenia, co jest równoważne z formą fizycznej przemocy, ujawniającą niski poziom świadomości tak postępującego.




4. Dopuszcza naruszenie cudzej granicy wolności w przypadku:

- samoobrony,

- akcji ratunkowej podczas wypadku, katastrofy i próby samobójczej niewynikającej z nieuleczalnej choroby,

-obrony każdej świadomej istoty przed agresją zwierząt, człowieka i nieznanych istot humanoidalnych, 

co w tych sytuacjach staje się prawem i obowiązkiem przyjmującego status „Karty Wolności".

Poza tymi wyjątkami granicy wolności nigdy nie przekraczaj!





5. Kto dopuści się popełnienia zabronionych czynów, rozumianych jako zakłócenie rozwoju monolitycznej Świadomości Wszechświata, jaką mimo pozornego ,
cielesnego rozdzielenia
duchowo jesteśmy, w zależności od szkodliwości czynu, wolność zostanie mu czasowo lub bezterminowo odebrana działaniem publicznej policji, do której bezwzględnie należy każdy przyjmujący status "Karty Wolności".




Inaczej mówiąc
 jeśli ktokolwiek nie potrafi zrozumieć idei, sensu powyższej treści i nie potrafi zgodnie z nią działać, powinien zostać ubezwłasnowolniony ponieważ jest ryzyko że dopuści się szkody w społeczeństwie .
Również vice versa- jeśli ktokolwiek nawet tzw. "upośledzony umysłowo", został wcześniej ubezwłasnowolniony a jednocześnie nie przekracza zawartej tu granicy wolności, prawa publiczne powinny mu zostać przywrócone.

Nie ma innej drogi do prawdziwej wolności jak poprzez przyjęcie odpowiedzialności za własne słowa i czyny


W przeciwnym razie pozostaje to co teraz- nadrzędna forma władzy i narzucanie kontroli ludziom, których nie uczy się i nie wymaga od nich konstruktywnego myślenia a jedynie ślepego wykonywania rozkazów.
Reszta problemów cywilizacyjnych wobec powyższego, ma znaczenie wtórne i drugorzędne.
Dlaczego dałem nacisk również na słowa? Można oczywiście nie przejmować się tym co i jak ktoś do nas mówi, ale jaką wartość miałaby wtedy komunikacja werbalna między ludźmi gdybyś nie miał dawać wiary czyimś słowom? Straciłaby merytoryczny sens. Zanikłaby jak odręczne pismo. Chcesz tego? Uważam że wyniku tego dewaluacyjnego procesu, obecnie rozmowa, jest to rodzaj zabawy, nic poważnego i wiążącego. Może już kartki papieru zwane dokumentami przejęły obecnie po rozmowie rolę wartościowej komunikacji? Sama rozmowa natomiast może być traktowana jedynie jako sposób na wyrażenie uczuć i emocji. Natomiast nie możemy dziś brać poważnie ŻADNYCH usłyszanych słów, nie obawiając się szkody. Jeśli odpowiada Tobie ten stan, nie rób nic. Traktując dziś jakiekolwiek słowa POWAŻNIE , możesz poczuć się łagodnie mówiąc, zawiedziony lub możesz zostać nazwany potocznie "frajerem". Dlatego uważam że należy dbać o jakość werbalnej komunikacji aby nie stała się śmietnikiem czy skansenem, tak jak czytanie książek wobec filmów wideo lub pismo odręczne wobec użycia klawiatury.

To co zawarłem w treści "Karty Wolności"
uważam za kwestie najważniejsze. Nie jest to ostateczna forma więc wszelkie sugestie są mile widziane.

Poniżej podaję jako ciekawostkę, wersję wyjściową od której zacząłem się zajmować opisem wolności jako najtrudniejszym i jednocześnie najważniejszym problemem ludzkości ponieważ przekłada się na jakość kontaktu międzyludzkiego czy między-cywilizacyjnego w ogólności:




                                                            ~ Karta Galaktyczna ~ 


1. Niniejsza Karta Galaktyczna nadaje każdej istocie rozumnej, bez względu na jakiekolwiek cechy fizyczne intelektualne i ideowe, prawo do nieskrępowanego rozwoju świadomości, mądrości i wiedzy dla dobra własnego i całej społeczności galaktyki "Drogi Mlecznej" oraz do korzystania z całej jej przestrzeni za pomocą przeznaczonego do tego celu osobistego pojazdu o napędzie elektromagnetycznym w sposób  wyłącznie pokojowy - turystyczny, naukowy i gospodarczy. Do pojazdu zostaje przydzielony imienny identyfikacyjny sygnet, karta lub czip, umożliwiając uruchomienie pojazdu poprzez wpisanie pinu, skanu linii papilarnych dłoni lub tęczówki oka. 

 2. Każda istota rozumna, zwana dalej osobą zdolną w pełni zrozumieć intencje i treść niniejszej "Karty Galaktycznej", z dniem otrzymania wymienionego wyżej pojazdu, zobowiązuje się przestrzegać podanych w "Karcie Galaktycznej" zasad określających wzajemne granice wolności i otrzymuje równocześnie status "Obywatela Galaktyki" dla obszaru galaktyki Drogi Mlecznej. 

 3. Przez fizyczne naruszenie wolności rozumie się czyn naruszenia ciała bez wyrażonej wcześniejszej werbalnej lub pisemnej zgody który określany jest przemocą. Wyjątkiem od tej zasady jest wypadek, próba samobójcza, bądź obrona przed naruszeniem nietykalności cielesnej, wtedy czyn ten staje się obowiązkiem. Zasada również nie ma zastosowania jeżeli obie strony kontaktu potwierdzą werbalnie lub pisemnie wzajemną znajomość w zakresie koleżeńskim lub partnerskim. Naruszenie fizyczne wolności jakiejkolwiek osoby, pozbawia możliwości lotów międzyplanetarnych i międzygwiezdnych a konsekwencją jest konfiskata pojazdu, powrót na powierzchnię planety macierzystej na okres pozytywnie ukończonego szkolenia z zakresu zachowania prawa do wolności. 

4. Przez nie fizyczne naruszenie wolności
określa się 
naruszenie mienia, werbalne lub pisemne poniżenie osoby wyrażone bezpośrednio lub poprzez elektroniczny komunikator a także gest dezaprobaty wykonany dłonią lub mimiką twarzy, który określany jest przemocą,
Uniwersalny, neutralny i dozwolony gest to pozdrowienie wyrażone przez uniesienie wyprostowanej dłoni na wysokość twarzy, skierowanej wewnętrzną stroną do pozdrawianej osoby. 
Zasada nie ma zastosowania jeżeli obie osoby potwierdzą werbalnie lub pisemnie wzajemną znajomość w zakresie koleżeńskim i partnerskim. Wyżej opisane naruszenie prawa do wolności, pozbawia możliwości wykonywania lotów międzyplanetarnych i międzygwiezdnych a konsekwencją jest konfiskata pojazdu i powrót na powierzchnię planety macierzystej pod jurysdykcję jej prawa na okres pozytywnie ukończonego szkolenia z zakresu prawa zachowania wolności.

5. Zabójstwo istoty rozumnej jest zaprzeczeniem humanizmu i wyższej świadomości. Każdy kto dopuści się zabójstwa bądź nawet okaleczenia istoty rozumnej, bezpowrotnie traci status "Obywatela Galaktyki" a konsekwencją tego jest pozbawienie możliwości lotów międzyplanetarnych i międzygwiezdnych, konfiskata pojazdu i dożywotni powrót na powierzchnię planety macierzystej pod jurysdykcję jej prawa. Zasada nie ma zastosowania gdy był to wypadek bądź czyn nastąpił w obronie własnej i nastąpiło okaleczenie lub śmierć agresora. Dowodem jest nagranie wideokamer z czarnej skrzynki pojazdu lub z kamery innego urządzenia. Jeśli zdarzenie ma miejsce w innym systemie gwiezdnym niż solarny, osoba dopuszczająca się takiego czynu podlega jurysdykcji innego prawa za którego skutki i czas trwania niniejsza "Karta Galaktyczna" nie odpowiada.

 6. Otrzymując "Kartę Galaktyczną" jesteś zobowiązany nie stosować przemocy i jakichkolwiek produktów przemocy ze względów humanitarnych. Wobec powyższego obowiązuje dieta wegetariańska, wegańska, fruitariańska, liquidariańska oraz bretariańska w zależności od czasu trwania lotu. Dieta mięsna jest uznana za niehumanitarną, kancerogenną i niepraktyczną technologiczne w przestrzeni kosmicznej. 

7. Modyfikacja urządzeń pokładowych i nie rejestrowane przekazywanie pojazdu osobom trzecim jest zabronione. Konsekwencją jest konfiskata pojazdu, powrót na powierzchnię planety macierzystej pod jurysdykcję jej prawa i utrata statusu na okres 10 lat. Każdy uszkodzony pojazd podlega serwisowi lub wymianie na sprawny, nowy lub zastępczy co jest związane z bezpieczeństwem i dbałością o środowisko naturalne galaktyki. Militaryzacja pojazdu jest zabroniona a konsekwencją jest konfiskata pojazdu i powrót na powierzchnię planety macierzystej pod jurysdykcję jej prawa i bezpowrotna utrata statusu "Obywatela Galaktyki".  

 8. Osobom dopuszczającym się zabronionych czynów, a nie posiadającym statusu "Obywatela Galaktyki", w zależności od szkodliwości społecznej czynu, będzie czasowo lub bezterminowo wstrzymana możliwość uzyskania takiego statusu. 


Powered by ManFromMagnetar A.D. 30.01.2019






Architektura atomu - elektryczna chemia








Chciałbym przedstawić teraz alternatywną teorię budowy atomu w oparciu o moje wnioski na podstawie logiki i porównania danych naukowych, poddając w wątpliwość to co się uznaje za utrwalone fakty w dziedzinie fizyki i chemii. 
Czy aby dotychczasowe dane zostały właściwie zinterpretowane i zobrazowane? 
Dostrzegam bałagan w zakresie związanym z tematem promieniowania i klasyfikacji cząstek elementarnych co wskazuje na niezrozumienie struktury atomu. Pozwoli mi to na przybliżenie nowych zasad działania mechanizmów zachodzących wewnątrz atomów, aby przedstawić je bardziej zrozumiale dla zwykłego człowieka. Nie będę pisał dla naukowców. To oni powinni pisać dla nas a piszą dla siebie. Jeśli nie potrafią  niczego PRECYZYJNIE wyjaśnić, sami nie wiedzą o czym właściwie mówią.
Przypomnijmy najważniejszą rzecz jaką przedstawiłem wcześniej. 
Cały Wszechświat składa się z jednego rodzaju podstawowej substancji którą w istocie możemy nazwać "płynem energo i w konsekwencji materiotwórczym". To jest punkt wyjścia. Z energii powstaje materia. Zasadniczy budulec obu tych rzeczy jest ten sam. Wszechświat jest zbudowany tak prosto że człowiek nie potrafi tego zauważyć. Nikt dotychczas nie wyjaśnił co miałoby sprawić w rzekomym Big Bangu zróżnicowanie pomiędzy powstałymi wtedy cząsteczkami. Między innymi dlatego właśnie odrzucam tą teorię. Wszechświat poprzez obserwowalne zjawiska wskazuje na swoją elektryczną naturę z wypełniającą go prostą substancją z której poprzez ruch drgający wyodrębnia się światło, poprzez łagodny przepływ - pole elektromagnetyczne i grawitacja- a poprzez przepływ agresywny-wyładowania- prąd elektryczny - powstają sferycznopodobne zawirowania tworzące materię. Tak jak płyny są najmniej ściśliwe, gazy bardziej ściśliwe, tak fotonotwórcza substancja obecna wszędzie w przestrzeni kosmicznej jest ściśliwa najbardziej z wymienionych trzech substancji. 
Elektryczną- fotonową (ukrytą) naturę Wszechświata najprościej można zaobserwować podczas naturalnych eventów takich jak burza czy "Ognie Świętego Elma". Także gdy zdejmujesz sweter w ciemnym pomieszczeniu lub też pomiędzy dłońmi które są izolatorem/ kondensatorem a przewodnikami jak np. poręcze w hipermarketach, albo izolatorami/ kondensatorami jak zjeżdżalnie na plastikowym placu zabaw dla dzieci, dla których rozładowującym odbiornikiem jesteś Ty sam gdy dotykasz zjeżdżającego dziecka stojąc na ziemi. Efekt przeskoku wyładowania słychać i widać najlepiej na boso i wieczorem. Można nawet czasem poczuć ból wywołany przeskokiem iskry elektrycznej.
Wszędzie gdzie pojawia się prąd elektryczny, często pojawia się też światło i jest to pierwszy powód dla którego warto się zastanowić nad naturą elektryczności.
Atomy, tak jak przestrzeń są strukturami złożonymi z fotonów i wcale nie są wewnątrz puste (99%) jak zakłada nauka. Pomiędzy atomami a nawet warstwami orbitali atomu, obracających się w różnych kierunkach zgodnie z zadaną geometrią wiązań, również znajdziemy tylko fotony a raczej eter. W formie pierwotnej, w bezruchu o tak niskim potencjale że żadna aparatura nie potrafi wykryć obecności tej substancji. Jednak TO tam jest i czeka na zagospodarowanie. Natura nie znosi pustki. W przypadku przestrzeni kosmicznej jest tak samo.
Wszechświat, którego cząsteczkowa przestrzeń jest wypełniona nazwijmy eter "wolnymi fotonami", w wyniku wzbudzenia elektrycznych sieci plazmowych, poprzez elektryczną kreację lekkich pierwiastków, powołał do istnienia wszystkie spiralne galaktyki. W galaktykach powstały gwiazdy zasilane mniejszymi wewnątrz-galaktycznymi włóknami elektrycznymi. W koronach gwiazd powstały ciężkie pierwiastki. Jak powstały jądra atomowe pierwszych pierwiastków? Poprzez ściśnięcie fotonów w elektrycznych włóknach plazmowych w wysokim napięciu i temperaturze a więc i wysokim ciśnieniu, do postaci hybrydy złożonej z więcej niż jednego fotonu, zamkniętej w wirze powstałym z innego fotonu. W ten sposób powstały pierwsze najprostsze dipole elektromagnetyczne - jądra atomowe które możemy określić jako najprostsze pierwiastki. 
















Co widzisz na zdjęciu? Orbitale atomowe z krążącymi na każdym z nich DWOMA elektronami??? A może jest to coś innego? Czy są w centrum atomu cząsteczki- kwanty różne w jakikolwiek sposób między sobą? Orbitale atomowe, nie są to sztywne wymiarowo, jedno lub dwucyfrowe formy fizyczne w których cząsteczki zwane elektronami wiążą atomy powykręcanymi fantazyjnie orbitami. Dlatego nagromadzone w nich ciepłem, polem elektromagnetycznym, światłem słonecznym (i inną falą E.M.) fotony, przenoszą się do innych atomów i w inne miejsca z niższym elektrycznym potencjałem, czyli o niższej zawartości fotonów na orbitalach. Zjawisko emisji energii zachodzi poprzez analogiczną składem strukturę przestrzeni jako transmitera energii wszystkich częstotliwości. Struktura i właściwości materii i przestrzeni, zmienia się w zależności od przekazywanej porcji energii, której nośnikiem są uniwersalnie w całym Wszechświecie- fotony.

Zapewne nie wszystkim wiadomo, że Tablica Mendelejewa po śmierci rosyjskiego uczonego została zmodyfikowana. Na poniższym rysunku widnieje oryginalna tablica ale obecnie odjęto dwa pierwiastki które widzimy na rysunku u góry po lewej rząd zero, grupa zero i rząd zero, grupa jeden jako żółte nad niebieskim kolorem oznaczającym tu pierwiastki SZLACHETNE. Oba brakujące  dziś pierwiastki zostały umieszczone tam przez Mendelejewa i nazwane kolejno "niutonium" i "korona".














O ile niutonium występuje tu jako znany podstawowy pierwiastek zwany dawniej eterem, o tyle pierwiastek korona odkryty przez Mendelejewa, podobno miał wówczas docierać do Ziemi wprost z korony słonecznej w której wytwarzany miał być z tegoż eteru jako pierwszy najprostszy bipolarny pierwiastek, biorący udział w konstruowaniu spajającego materię pola elektromagnetycznego.
Żadne inne oddziaływanie poza napięciem i prądem elektrycznym, będącymi skutkiem istnienia zjawiska ruchu tworzącego pola elektromagnetyczne, nie jest w generacji materii z energii potrzebne.










Na tej podstawie można wysnuć wniosek że za pomocą prądu elektrycznego możemy tworzyć materię z rzekomo pustej przestrzeni. To jest filozoficzny kamień węgielny alchemii którego szukano. Poszukiwania kamienia filozoficznego zaczęły się ok. I wieku n.e., gdy zatrudnieni w egipskich świątyniach rzemieślnicy podejmowali próby tworzenia imitacji kamieni szlachetnych oraz cennych barwników. Dysponowali specjalnymi umiejętnościami, które trzymali w sekrecie przed innymi. Ich nastawienie do materii zdradzało cechy mitologiczne: uważali, że jest ona święta i ożywiona. Ponieważ należeli do stanu kapłańskiego, mieli dostęp do wiedzy hellenistycznej, znali grecką filozofię przyrody. Od Arystotelesa przejęli ideę, że materia składa się z materii (gr. hyle) i formy (ducha, gr. pneuma). O dziejach zstąpienia tego ducha w materię oraz o możliwości jej powrotu do Demiurga, z czym związane było uwolnienie od cielesności, nauczała gnoza, przeżywająca w Aleksandrii w II wieku okres prawdziwego rozkwitu.
Za ówczesny eter możemy podstawić obecnie fotony. Jednak fotony też nie są między sobą rozróznialne. Foton jest określany jako punktowy więc mozemy mówić jedynie o porcji, czy fali fotonów. Natomiast za ówczesną koronę ze względu na rozmiar wygląda na jeden z wielu poziomów hybrydyzacji ciągu cząstek dipoloidalnych o własnościach elektromagnetycznych począwszy od wcześniej wspomnianego podstawowego dipola elektromagnetycznego. To nie jest jeszcze dla mnie całkiem zrozumiałe ale jest materiozymalem - plazmowym zaczątkiem jądra atomu, powodującym hybrydyzację wirujących sfer fotonowych co obserwujemy jako ruch obrotowy orbitali atomowych. Całkowite zrozumienie dokładnego sposobu funkcjonowania pola magnetycznego da ludzkości względnie zrozumiały obraz powstania i dalszego tworzenia Wszechświata . Wraz z tym znajomość  wszystkich oddziaływań które z pola się wywodzą, włącznie z grawitacją, światłem, prądem elektrycznym, mechaniką atomu a więc też wiedzą pozwalającą na tworzenie nowych materiałów.
Tak zwany foton jest cząstką najsłabiej reagującą na pole elektromagnetyczne i jakikolwiek inny ruch stąd problemy z jego wykryciem i obserwacją w innych zjawiskach niż światło czy ciepło. Prześledźmy krótko historię i opis cząstek subatomowych; elektron, proton, neutron, neutrino i pozyton.


Poniżej przedstawiam korektę kolejności pierwiastków na naszym problematycznym początku Tablicy Mendelejewa, ustaloną pod względem masy atomowej:



0 - foton, "elektron", neutrino?        ---    0,0005 u    ---     niemagnetyczna monopolarna cząstka podstawowa nazywana elektronem gdy ich gromada jest w orbitalu atomowym 
  
1 - proto-jądro, "promieniowanie"    ---   ? u             ---    pierwszy i kolejne coraz większe i  silniejsze dipole zbudowane z co najmniej 3 lub więcej fotonów

                                                                                                                             
2 - korona                                          ---        ~ 0,4 u  ---   podstawowa bipolarna cząstka (plazmowe jądro ) atomu, 


3 - proton               ---                        ---     1,0072 u    ---  gaz aktywny (jądro),


4 - wodór              ---                          ---    1,0079 u     ---   gaz aktywny,


5 - neutron            ---                        ---    1,0086 u     ---    gaz szlachetny (jądro),


6 - deuter              ---                         ---    2,0447 u     ---    gaz aktywny,


7 - tryt                 ---                          ---     3,0160 u     ---      gaz aktywny,

 
8 - "cząstka alfa"                             ---      4,0015 u    ---    jądro helu / promieniowanie jonizujące alfa,


9 - hel                  ---                         ---      4,0026 u    ---     gaz szlachetny,









 Jednak gdy porównamy ten zestaw do tabeli Waltera Russela widzimy duże braki.





Masa atomowa neutronu 1,0086 u w porównaniu do masy wodoru wynosi 1,0079 u, a więc neutron to w istocie najprostszy znany GAZ SZLACHETNY. Proton co za tym idzie, to najprostszy znany ... gaz aktywny (1,0072 u)
Neutron większy od wodoru ? A jakże! To jest naturalnie występujący W STANIE WOLNYM, samodzielny PIERWIASTEK!
Tak samo, jak realnie istnieją w przestrzeni kosmicznej cząstki począwszy od fotonu aż do struktur większych rozmiarów, różniące się ilością powłok i sposobem aktywności co zwiększa ich średnicę aż w końcu otrzymujemy... wodór. Obecnie pierwszy pierwiastek na chemicznej liście. Równie łatwo zauważalny co poprzednicy. Tak realny "pierwiastek" że wycieka ze stalowego zbiornika... Równie dobrze można napełnić ten stalowy zbiornik protonami...
 
Faktem jest że cały czas ziemska atmosfera jest bombardowana ogromną ilością różnorodnego promieniowania pochodzącego w większości z wiatru słonecznego, które nazwę proto-gazami, proto-pierwiastkami czy też gazami karłowatymi. Dlaczego tak je nazywam? Nie chcę robić w przyrodzie podziałów tam gdzie ich faktycznie nie potrzeba, ponieważ powoduje to dodatkowe utrudnienia w późniejszym właściwym rozumieniu i wnioskowaniu. Sztuczny podział na materię i energię wynika ze zbędnej analizy w dualizmie umysłu jakim posługuje się człowiek. Chcę sprowadzić wszelkie podziały w zakresie budowy cząsteczek do wspólnego mianownika- podstawowej cząsteczki fotonu, z której powstaje każdy kolejny coraz bardziej złożony pierwiastek chemiczny. Foton nazywany przez naukowe niedopatrzenie elektronem nazywamy tak gdy zostanie uwięziony w materialnej formie zwanej orbitalem. W istocie niepełny orbital utożsamiano z jednym elektronem a pełny z dwoma. Neutrino i inne zagadkowe, wysokoenergetyczne cząstki, są albo hiper przyspieszonymi fotonami w zachowaniu podobnymi do światła, albo są to rozbite części atomów o nadanej wysokiej energii i prędkości w wyniku wybuchu bomb, Supernowych, emisji wysokoenergetycznych Kwazarów czy cząsteczek promieniowania Hawkinga, wyrzucanych kondensacyjnie po akceleracji z wnętrza czarnych dziur, rezydujących niezmiennie i nierozerwalnie w centrach spiralnych galaktyk. W zależności od ich energii mogą powodować mniejsze lub większe dekonstrukcje materii.

Aby więc uściślić, pierwiastkami nazywam wszystkie stabilne i naturalnie występujące cząstki bardziej złożone niż ich budulec foton, klasyfikowane obecnie zarówno jako energia i materia, Promieniowaniem nazwijmy tu liniowo przemieszczające się niestabilne, krótkotrwałe cząstki zniszczonych atomów, natomiast falami elektromagnetycznymi, różnej częstotliwości dookólne fale fotonowego światła i innych częstotliwości fal elektromagnetycznych. 

Jonizujące promieniowanie Alfa, Beta i Gamma nie powinno się znajdować na wykresie fal elektromagnetycznych powyżej nadfioletu, lecz wśród cząstek materialnych, choć nietrwałych ze względu na ich incydentalne pochodzenie. Są to części atomów o wysokiej energii, mogące powodować wiele strukturalnych błędów w biologicznej a także chemicznej strukturze materii, stąd jest to tak niebezpieczne. Mikrofale mimo że są to fale elektromagnetyczne o niższej częstotliwości od światła widzialnego, są  niebezpieczne ze względu częstotliwości drgań mogących podgrzewać/rozrywać struktury komórkowe organizmów żywych z którymi znajdują się wtedy w częstotliwości rezonansowej. Powyżej pasma nadfioletu jest obecne niejonizujące promieniowanie o wyższej częstotliwości, przenoszone w dalszym ciągu za pomocą fotonów. W każdym razie nie można fal stawiać na równi z materialnymi cząstkami atomów jakimi są promieniowanie gamma Nie mylmy tych dwóch różnych zjawisk. Nikt poza tym nie próbował co działoby się z samymi fotonami jako nośnikiem w hiper-częstotliwościach daleko wyższych od nadfioletu.

Powstaje teraz pytanie, z jakiego powodu zdegradowano pierwsze pierwiastki w oryginalnej Tablicy Mendelejewa? Można domyślać się kilku przyczyn. Z chęci ukrycia faktu braku granicy między energią a materią która spowodowałaby że energia nie jest wirtualną falą a wszechobecną w kosmosie cząsteczkową substancją i istnieje w przestrzeni kosmicznej w MASOWYCH ilościach, albo też z powodu tendencji ludzkiego umysłu dążącego do zrozumienia natury poprzez nieskończoną analizę i dzielenie włosa na czworo, zamiast odrobiny syntezy.
A może człowiek lubi szybkie wyjaśnienie które przyjmuje jako punkt odniesienia dający mu złudne poczucie że oto "wie"? Wzorzec który pozwala w banalny sposób ale jednak w jakimś zakresie zrozumieć rzeczywistość, tak jak kiedyś tę rolę spełniały zabobony. Nauka obecnie w dużej mierze jest właśnie takim nowoczesnym zabobonem. Brakuje tej syntezy, może ze względu na zbyt małą ilość kobiet naukowców? 
Ktoś kto nie dopuszcza do świadomości iż w nauce nie doszło nigdy do manipulacji czy błędu, podczas gdy zdarza się to w każdej innej dziedzinie życia, nie rozumie że ma do czynienia z ułomną naturą człowieka i systemu w którym funkcjonuje. Nie wspominając o tym że absolutna pewność nie jest oznaką inteligencji a wręcz czegoś przeciwnego czego tu nie nazwę a czytelnik sam się domyśli.

Jednak zacznijmy od początku. Powstało wiele koncepcji podziału i uszeregowania pierwiastków lecz żadna z nich nie trafia w sedno z prostej przyczyny. Braku uniwersalnej koncepcji budowy atomu, pozwalającej zobaczyć jego obraz i zrozumieć szczegółowo jego funkcjonowanie. Nie istnieje taka wizja a dotychczasowe są wystarczające jedynie na potrzeby przedszkolnego wyjaśnienia. Problem fizyki i chemii jako jej działu, wynika z tego że mechanika atomu wyjaśniona jest dotychczas przez naukowców dosyć naiwnie i infantylnie, upodobniając atom do struktury układów gwiazdowych z planetami. Również fizyka kwantowa niczego nie rewolucjonizuje a tylko dodatkowo komplikuje setkami niepotrzebnie rozróżnionych i zdublowanych cząsteczek jak i swoją własną nazwą. Powinno być "fizyka cząsteczkowa" lub lepiej holistyczna. Nie kwantowa, bo to przynosi  tylko niepotrzebne zamglenie świadomości o czym jest mowa. 
Więc idąc dalej, kwantowość natury od razu jednoznacznie przekładam na pozorną kwantowość/cząsteczkowość samej przestrzeni ponieważ jest to substancja monolit jak jakiś płyn. Jest to piąty (alchemicznie brakujący) stan skupienia. Natomiast sama istota struktury przestrzeni z której wyłaniają się pod wpływem jakiegokolwiek ruchu fotony, trudna będzie do zbadania bo w istocie jest to zerowy potencjał elektryczny. 

Atomy w stanie wolnym, niezwiązanym, bardzo rzadko występują w przyrodzie. Wyjątek pod tym względem stanowią atomy pierwiastków, zwanych gazami szlachetnymi. Gazy szlachetne to pierwiastki o atomach centrycznej konstrukcji zbudowane z orbitali S, gdzie wszystkie orbitale s ą sferyczne równomiernie od siebie zdystansowane i pozamykane jeden w drugim. Nie posiadają żadnych orbitali walencyjnych- wiążących. Są zrównoważone elektrycznie. W tym sensie są one strukturalnie podobne do fotonów, zakładając że podlegają jednemu prawu natury - zjawisku ruchu jako przyczyny zmiany ciśnienia w przestrzeni. Energo-materia ma budowę fraktalną a gęstość struktury zależy tylko od ilości powłok, fotonowych oczywiście. Tak! Materia też jest zbudowana z cząsteczek światła!
W istocie orbitale atomowe są to chmury fotonowe, nie są to pojedyncze czy sparowane elektrony. Co nam daje ta zmiana? Przede wszystkim rzekome elektrony nie muszą wykazywać kosmicznych prędkości aby być na danym orbitalu wszędzie gdzie potrzeba i nigdzie zarazem- odpada nam zasada nieoznaczoności Heisenberga oraz problem wyjaśnienia co dzieje się z tzw. elektronami podczas zamarzania materii. Nie muszą już być wszędzie i nigdzie na orbitalach przy zerze Kelwina. Można powiedzieć że taka zamrożona materia upodabnia się właściwościami do struktury przestrzeni. Zamarzanie to wytracenie ruchu. Po drugie, orbitale są to wirujące sfery zbudowane z fotonów, zachodzące jedna na drugą coś na wzór strukturalny cebuli. 










Wśród cięższych pierwiastków się to komplikuje przez stożkowe wiązania eliptycznego kształtu orbitali P , które są mocniejsze niż sferyczne, oraz orbitali D i F które są najmocniejsze ponieważ przybierają postać najbardziej wydłużonych "mikrotornad" wychodzących na zewnątrz wstępnie sferycznej struktury atomu jak macki. Tak je nazwijmy. Wiązanie następuje tu przez podciśnienie wywołane wirem takiego mikrotornada, a nie jak się twierdzi "ósemkowaniem" rzekomych elektronów wkoło jąder atomowych. To jest bzdura. O ile wyobrażając sobie orbitujące cząstki na kulistym orbitalu czy jego wiązaniu jakoś to przejdzie, o tyle ósemki zataczane w złożonym wydłużonym wiązaniu międzyatomowym do mnie nigdy nie przemawiały.
















Zdjęcia wszystkich podstawowych typów orbitali z mikroskopu elektronowego. Czy myślisz jest tu widoczne cokolwiek innego niż rozkład pól elektromagnetycznych?? Wirujących świetlnych sfer orbitali? Po co więc dokładać jakiekolwiek siły i oddziaływania poza elektromagnetycznymi?? W zależności od wyróżnionych wewnątrz wektorów sił będą to wyłącznie POCHODNE tych pól. Jedyne co jest potrzebne aby zrozumieć raz i na zawsze atom, to zrozumienie zasady działania dipola elektromagnetycznego. To wystarcza w 100 % ach.











Rysunki wszystkich typów prostych nie nakładających się orbitali. Im wyższa liczba atomowa, tym jest więcej nakładających, czy też przenikających się, ich wielokrotności. 









 Patrząc na powyższe zdjęcia można odnieść wrażenie że orbitale to nie tory po których porusza się jeden lub dwa elektrony - bo w sumie w jaki sposób mają się poruszać w przypadku orbitali "P", "D", "F"? Lub jeszcze inaczej. Jest w chemii wyróżnionych kilka rodzajów orbitali, ale czego skutkiem jest tak naprawdę uwydatnienie krawędzi orbitali "D" i "F" w kierunku jądra, które nie zachodzi u pozostałych orbitali? Elektrony przebiegają tam przez jądro? Podczas kiedy elektrony na orbitalach "Dz2" i "Fz3" już mogą jądro obiegać dookólnie i w zasadzie nie łączyć się z niczym? Zdecydujmy się więc co do jakiejś zasady bo nie może być dwóch zasad. 
Inne pytanie. 
Dlaczego akurat dwa a nie 5 elektronów ma posiadać pojedynczy orbital? Ze zdjęć wynika co innego. Logika mi podpowiada że w zależności od tego czy to rzekoma jedna czy dwie elektronowe cząstki, są to pola niepełne lub pełne niezliczonej ilości ...fotonów... Nazwę "elektron" nadano tylko dlatego że zjawisko ruchu tychże fotonów zaobserwowano w innym środowisku takim jak przewodniki metalowe- obwody elektryczne. Jeśli wziąć pod uwagę że przy emisji bądź absorbcji fotonów, atom potrafi stracić lub zyskać orbital a do tego mając na uwadze że elektron i foton są równie "punktowe", bardzo prawdopodobne że elektrony i fotony to TE SAME cząsteczki. Może nazwijmy je elektrofotonami?
Albo przyjmijmy że elektrony to nazwa dla fotonów uwięzionych na orbitalach atomowych. Nie wydaje mi się być logicznym aby fotony różniły się czymś od elektronów skoro obie cząstki są punktowe, teoretycznie równe rozmiarem i wzajemnie na siebie oddziałują lub wręcz zamieniają się miejscami, jak to jest wyjaśniane, gdy mowa o absorbcji lub emisji światła albo o polu elektrycznym i magnetycznym. Cudowna przemiana fotonu w elektron jak wody w wino? Nauka przez niedopatrzenie nazywa cały orbital złożony z fotonów dwoma elektronami a pół orbitala jednym elektronem. Wtedy podczas emisji lub reakcji odrywałby się lub wiązał cały orbital. Bo niby z czego się ma składać struktura orbitala widoczna na zdjęciach z mikroskopu elektronowego, gdyby miał tam być tylko jeden lub dwa elektrony? A może nauka BOI SIĘ  połączyć w ten sposób własności energii z materią bo oznaczałoby to że możemy pobierać energię z przestrzeni zamiast kopalin???









Nauka- Elektron emituje, bądź absorbuje foton przechodząc z jednej orbity na drugą. 
Ja- Poważnie? To tak przejdzie? A może fotony zamieniają się rolami. Raz foton opuszcza orbital fotonów a innym razem go doładowuje...zwłaszcza że średnice... te same bo... rzekomo punktowe.







Więc moje rozeznanie podpowiada że w zależności od zjawiska, porcja fotonów przechodzi to w jedną to w drugą stronę. Poważnie, sądzę że pozwoli to dokonać nowych odkryć i rozwiązań technologicznych. W zakresie produkcji nowych materiałów a nawet nowych pierwiastków przy użyciu prądu elektrycznego.

Gdy orbital elektronowy "opada" niżej, wtedy emituje fotony a gdy wstępuje, pobiera je z otoczenia. Tak jakby doładowanie orbitala czy inne pozyskanie energii w atomie było spowodowane rozbiciem/ wzbudzeniem monolitu przestrzeni poprzez ruch. 

Więc elektrony = fotony. Logiczne?

Na zasadzie analogii z większymi siłami natury, można przyjąć że orbitale to rodzaj mikro wirów jak tornada, huragany czy galaktyki ale o wielkościach subatomowych, złożonych z masowej ilości "elektrofotonów" w kształtach: 
-sfery w przypadku orbitalu S, 
-podwójnej sfery w przypadku orbitalu P , 
-poczwórnej sfery i pojedynczego torusa dla orbitalu D, 
-i kolejnych coraz bardziej skomplikowanych modyfikacji dla F i dalszych ewentualnych orbitali. 
Jest to jedno jedyne prawo, technologicznie skalowalne do... być może,  nieskończoności. Choć możliwości natury Wszechświata też są nam obce i nie można tego wykluczyć.









Szkice orbitali (fotonowych pól elektromagnetycznych) "S,P,D i F"






W zasadzie aby to uprościć trzeba przyjąć że pozostałe orbitale są to po prostu różnie zniekształcone formy podstawowego orbitala S, w zależności od geometrii spowodowanej rozkładem sił krążących cząsteczek światła, który kształtem i strukturą nie różni się specjalnie od fotonu.

















 
Na powyższym filmie widzimy dosyć dobrze zobrazowane choć uproszczone, kolejno tworzące się pierwiastki począwszy od neutronu, który przekształca się w metaliczny wodór, następnie w wodór gazowy. Następnie wodór po złączeniu z kolejnym neutronem przekształca się w deuter, dalej po dodaniu kolejnego neutronu powstaje tryt. Dodając kolejny neutron otrzymujemy atom helu lub też dwa związane atomy deuteru. Przechodzimy tak przez lit, beryl, bor, węgiel, azot, tlen fluor, neon, sód, magnez, glin, krzem, fosfor, siarka, chlor, argon itd. Wszystkie pierwiastki stojące w tablicy obok siebie, w zasadzie niewiele się różnią więc mogą w reakcjach chemicznych się łatwo zastępować co powoduje błędy w biochemii czy nawet w genetyce. Łatwo się zamienia przykładowo tlen z fluorem albo magnez z glinem.     
Na filmie konwencjonalnie przedstawiono wodór jako naukowo zwaną parę proton- elektron, równoważną elektrycznie neutronowi, co jest w zasadzie pojedynczym wirem-orbitalem o którym tu mówię. To zupełnie tak, jakby atomy składały się z dodawanych do siebie atomów wodoru, co również nie jest złą interpretacją tego zmyślnego inteligentnego i jednocześnie mechanicznie prostego procesu. W zasadzie wszystkie pierwiastki są jednym modyfikowalnym, przez skrajne parametry fizyczne JEDNYM SKALOWALNYM SUPERPIERWIASTKIEM.
Oglądając film, zamiast okrążających centrum atomu elektronów, wystarczy wyobrazić sobie że wszystkie orbitale w formie stożka są fotonowymi wirami, łączącymi się w wiązaniach z innymi atomami za pomocą wytwarzanego w osi ich wirowania, podciśnienia które działa dokładnie tak jak tornado lecz w mikro skali. Elastyczność i siła wiru w makroskalowej naturze przekracza wielokrotnie wszystkie inne siły. Dlatego uważam że natura połączeń chemicznych przy ich szybkości i odnawialności wiązań atomowych posiada tą samą naturę i niewyobrażalną siłę. Stąd obserwujemy niesamowitą trwałość materii, mimo że składa się z 99% pustki. 








Elastyczny i szybkozmienny wir tornada składa się przecież tylko z małych cząsteczek powietrza. Jaką ma siłę?.. 


  




 Stożek walencyjny orbitala powstaje przez wzajemne geometryczne wyciśnięcie wirów z początkowo kulistego kształtu orbitala w centrum atomu do większego ciśnienia.
Każdy orbital tak jak każda cząstka, jest rodzajem wiru, wysokoobrotowego żyroskopu który stabilizuje jego parametry, wytwarzając największe podciśnienie w swoim centrum. Na marginesie - skoro jednak jest to ciągle podatny na odkształcenia wir, właśnie dlatego należy uważać z normami promieniowania w zakresie biologii ciała człowieka i innych żywych organizmów. Ponieważ promieniowaniem tym są cząstki subatomowe które mogą przeprogramowywać wiązania walencyjne w kowalencyjne albo nieaktywne chemicznie, upodabniając je do zachowania pierwiastków szlachetnych lub wręcz wpływając na reakcje, zmieniać substancje chemiczne. Zwłaszcza gdy powyrywane orbitale pochodzą z atomu rozbitego w bombie atomowej itp

Nauka twierdzi że cząstki alfa są kilka tysięcy razy cięższe od elektronów, więc ich ruch nie jest znacząco zakłócany przez elektrony. A jeśli teraz uwzględnimy to co zakładam że orbitale atomowe wypełniają niezliczone fotony, wtedy już powyższe założenie traci sens. 
Ernest Rutherford w 1911 roku wykorzystywał cząstki alfa do bombardowania atomów. Natura tych cząstek nie była jeszcze znana, ale wiadomo było, że są one wysyłane z atomów, czyli są od nich znacznie mniejsze. Doświadczenie Rutherforda polegało na zbadaniu rozproszenia wiązki cząstek alfa (jąder helu) o znacznej energii, które padały na tarczę wykonaną z cienkiej metalowej folii.
Źródłem cząstek alfa była cienkościenna rurka wypełniona radonem. Eksperyment polegał na zliczaniu cząstek alfa, które rozpraszały się pod różnymi kątami. W doświadczeniu większość cząstek ulegała odchyleniu o małe kąty, jednak niewielka ich część rozproszona została pod bardzo dużymi kątami (bliskimi 180 stopni). Było to przełomowe odkrycie, gdyż sądzono, że cząsteczki w atomie były rozłożone równomiernie w całej jego objętości (model atomu Thomsona), więc ciężkie cząstki alfa powinny przelatywać przez atom, nieznacznie tylko zmieniając swój kierunek. Rutherford podsumował to wydarzenie następująco:

„To było tak, jakby piętnastocalowy pocisk, wystrzelony w kawałek bibułki, odbił się od niej i trafił w strzelającego”.

Rutherford zaproponował, że prawie cała masa atomu jest skupiona w małym jądrze, które znajduje się w środku atomu. Było to błędne założenie jeśli potrafimy sobie wyobrazić że jądro atomu jest pustym centralnie położonym wirem. "Masa" atomu gromadzi się najbardziej WKOŁO centrum atomu, tak samo jak "masa" galaktyki gromadzi się wkoło pustego wiru czarnej dziury.

W latach 1919–1924 przeprowadzono serię doświadczeń, które polegały na bombardowaniu wielu różnych jąder cząstkami alfa, w celu lepszego zbadania jądra. W pierwszych doświadczeniach tarczę stanowiły atomy azotu. Eksperymenty te polegały na tym, że cząstki alfa były kierowane na jeden z końców rury, którą wypełniał azot, a z drugiej strony rejestrowane były rozproszone cząstki. Rutherford stwierdził, że wśród cząstek wylatujących znajdują się także jądra wodoru, mimo że nie użyto go do doświadczenia...WTF??? Przemyślmy to dobrze... Cząstki alfa musiały więc wybijać jądra wodoru z tarczy azotowej. W kolejnych doświadczeniach zastosowano inne tarcze jądrowe i we wszystkich przypadkach obserwowano przemianę jąder. Było to dowodem na to, że atomy pierwiastków są bardzo plastyczną formą i po rozbiciu atomu można otrzymać dwa zupełnie inne pierwiastki. Bez względu na ich budowę. Znaczy to że pierwiastki mają jeden jedyny budulec. W moim rozeznaniu jest nim foton i jego wielokrotności podstawowej struktury.
Według obecnej nauki, najprostszym atomem jest wodór który zawiera jeden elektron i jedno jądro, które nazwano protonem. Proton jest 1836 razy cięższy od elektronu, czyli praktycznie cała masa atomu wodoru pochodzi z protonu.

Aby teraz najprościej wyjaśnić o co chodzi z budową atomu trzeba zrozumieć że atomy nie są jakąś trwałą formą czy pojedynczym puzzlem materii. Jądra atomowe są to tak samo niezależne struktury jak orbitale atomowe. Może nawet trafniej będzie nazwać je karłowatymi pierwiastkami. Zachowują się one pomiędzy sobą jak magnesy. Najlepiej wybierzmy okrągłe magnesy. Taki okrągły pastylkowy magnes powstaje w procesie produkcji funkcjonuje właśnie jako zwielokrotnienie pola pojedynczego atomu i może przyciągnąć do siebie inne magnesy zarówno boczną stroną po okręgu jak i od strony biegunów. Odpowiadając na pytanie jak działa magnes, jednocześnie odpowiemy sobie na pytanie jak działa dokładnie atom. Problemem pozostaje dokładne, precyzyjne wyjaśnienie powstawania pola magnetycznego. Wtedy mamy opanowaną całą chemię i fizykę.

Na rysunku poniżej widać tzw. wiązanie pi - π. Jest ono najlepszym przykładem wiązania w którym widać jak oznaczone kolorem pomarańczowym, cząsteczkowe wiry orbitali, łączą się ze sobą na zasadzie wytwarzanego podciśnienia tudzież przestrzennej kombinacji pól elektromagnetycznych.








Fotonowe orbitale walencyjne łączą się na zasadzie podciśnienia wywieranego przez wirujące mikro tornada fotonowe. Gdybyśmy mogli zobaczyć ten proces w spowolnieniu, uważam że mające połączyć się orbitale, wydłużyłyby się w kierunkach przyszłych wiązań, zanim zdążyłyby się fizycznie zbliżyć do swoich powierzchni. Wszystko ze względu na podciśnienie panujące pomiędzy nimi.










Na zdjęciu widzimy przykładowy model cząsteczki atomowej. Nie ma w niej gluonów - żadnego kleju ani dziwnych kwarków. Są tam tylko fotonowe wiry orbitali których kąty ustawień spowodowane są polem elektromagnetycznym wywołanym przez geometrię biegunów elektromagnetycznych jądra atomu. Wszystkie atomy, cała materia zanurzona jest w fotonowym oceanie. Połączone orbitale jak zgęszczenia w hydraulicznym płynie, zasysają się wzajemnie tworząc od tej pory wspólny wir przeciwsobny.

A- wiążąca podciśnieniem cześć połączonych orbitali, wysunięta na zewnątrz atomu wewnętrznym balansem pól elektromagnetycznych. 
B jądra orbitali elektromagnetycznie/ podciśnieniowo przyłączone do jąder atomów
Tak więc...  atomy nie posiadają w swoich orbitalach elektronów. Stosowany obecnie w chemii sposób podziału opisuje dwa poziomy potencjału elektrycznego na danym orbitalu. Stan niski gdzie orbital jest wypełniony fotonami od poziomu zera- stopniowo aż do bliskiego kompletnemu wypełnieniu, lub stan wysoki do poziomu pełnego w którym orbital jest wypełniony fotonami maksymalnie i nie jest już w stanie tworzyć wiązań walencyjnych. Ponieważ za pomocą pomiarów nie można stwierdzić dokładnie gdzie znajduje się w danym momencie elektron ani ile ich tam jest, przyjęto zasadę nieoznaczoności Heisenberga i ponieważ pasowało to do wizji próżniowego Wszechświata, wymyślono że jest tam w 99 % pustki a gdzie niegdzie pałęta się "od czasu do czasu" jakiś elektron - w dodatku gdzie by nie zajrzeć w orbital, on tam zawsze będzie.. ten sam... lub jego kumpel.
Ta teoria biorąc pod uwagę jej niekompetencję dla przyszłej technologii, staje się od dziś sierotą do której nikt poważny nie powinien się przyznać.
Elektromagnetyzm jest jedyną występującą tu siłą i spoiwem, które wiąże całą materię. Fotony, które pozwalają nam widzieć otaczający nas świat, są sercem elektromagnetyzmu.
Wewnątrz atomu kryje się głęboka, niepokojąca prawda: rzeczy są wykonane z niczego lub prawie z niczego, połączone "klejem", mnóstwem kleju. Fizycy zaczęli to podejrzewać w 1973 roku. Atomy nie są utrzymywane razem przez grawitację. W rzeczywistości mechanika kwantowa nie bierze pod uwagę grawitacji, ponieważ nie jest ona tak naprawdę ważną siłą na poziomie atomowym. Inne podstawowe siły są od 10/25 do 10/38 razy większe od siły „grawitacji”.
Jądro atomu jest utrzymywane razem przez elektromagnetyzm, silne oddziaływanie utrzymuje razem zarówno jądro atomu które jest najmniejszą domeną elektromagnetyczną jak i orbitale, a wszystko to zbudowane wyłącznie z fotonów.








Na tym filmie jest przedstawiona heksagonalna siatka atomów złota gdzie widać wyraźnie jak atomy a raczej ich heksady na ostrzu mostka topią się, delikatnie zanikając jak miraż i na powrót osiadają czasem w innym miejscu, po kilka sztuk na raz, tak jakby wcale nie były od siebie niezależne a raczej odtwarzały swoją strukturę wg niewidzialnej dla nas z zewnątrz oddziałującej (naciskającej?) matrycy. Patrz uważnie do końca filmu.







Moim zdaniem atomy a w rezultacie struktury materii, powstają w konsekwencji nacisku sił ciśnienia "protofotonowej przestrzeni" działającego na nie Z ZEWNĄTRZ, natomiast magnetyczne di- tri- tetra-  pentapoloidalne itd. siły wewnętrzne jądra atomu są tu drugorzędne - systematyzujące formę atomu i są to jedyne możliwe siły działające w atomistyce jakie można tu znaleźć. Żadne silne i słabe oddziaływania i inne dodatki nie są potrzebne. Jest to prosta magnetoelektryczna wirowa konstrukcja umieszczona w monocząsteczkowej przestrzeni pod ciśnieniem. Zarówno w świecie mikro jak i w makro, są to  wyłącznie te same siły. Reszta którą trzeba również rozpracować w prostej nomenklaturze niż obecna, czyli sposoby łączenia materii i geometryczne konstrukcje to sprawy drugorzędne. Kosmiczne pioruny plazmowych włókien elektrycznch w nadciśnieniowej strukturze przestrzeni Wszechświata, powodują zagęszczenie przestrzeni do formy materii która następnie jest dalej przestrzenią ale geometrycznie ukształtowaną i będącą w stanie więzić i odbijać światło. 











Historia Ziemi i Układu Słonecznego







„Prawda nie jest czymś, co można udowodnić. Jest to coś, czego NIE DA SIĘ UNIKNĄĆ”
Antoine de Saint-Exupéry







Od dawna ciekawiło mnie jak wyglądała ta zupełnie stara historia Ziemi. Zupełny kosmiczny prapoczątek ludzkości. Mitologiczne i historyczne przekazy, także prace badawcze naszych przodków, opisują zdarzenia na niebie, które całkowicie obalają przyjęte poglądy a nawet naukowe twierdzenia dotyczące początku i historii naszego układu planetarnego.
O tamtych niesamowitych czasach ukrytych także w licznych podaniach, mitach, baśniach i legendach o olbrzymach, Calineczkach, Guliwerach, Krasnoludkach, Goliatach, Waligórach czy Wyrwidębach opowiadają min. odnalezione w 1840 roku na terenie Iraku, dawniej Mezopotamii między Eufratem a Tygrysem, starożytne artefakty w postaci walcowatych pieczęci i tabliczek z pismem klinowym, opierające się na wiedzy podobnych do nas istot z nieziemskiego świata. 
Odczytane przez znanego żydowskiego badacza Z. Sitchina treści pisma, dotyczyły problematyki nie tylko związanej z bezpośrednim życiem ówczesnych ludzi, ale także kosmogenezy, medycyny i problematyki etyczno-moralnej. Najbardziej moją uwagę przyciągnął epos o stworzeniu świata zwany od pierwszych słów tekstu akadyjskiego – „Enuma elish la nabu shamanu...” tzn. Gdy na wysokościach niebo nie miało imienia... 
Utwór ten napisany na 7 glinianych tabliczkach przedstawia czasy, w których nasz Układ Słoneczny był zupełnie inny pod względem jego astrofizycznej konstrukcji a Ziemię zamieszkiwały tylko zwierzęta i małpy... nieco bardziej człekokształtne niż obecne, z których jak wiele wskazuje, pośrednio według tego eposu się wywodzimy. 
Z jego treści wynika dosyć dobitnie że tzw. Anunnaki (wg. Biblii "Nefilim") czyli ci, którzy zstąpili z niebios na Ziemię około 450 tysięcy lat temu, potrzebowali złota dla zahamowania ucieczki atmosfery swojej planety.  
Moje pytanie brzmi- z jakiego powodu?








Hipotetyczny tor orbity planety Marduk- Nibiru rozbijający swoim księżycem dawną, dwa razy większej średnicy ( ~jak Uran) panoceaniczną Ziemię zwaną Tiamat co znaczy dosłownie "wodny potwór".









- z powodu pośredniego satelitarnego i następnego bezpośredniego zderzenia obcej planety z Ziemią jak obstaje przy tym wyjaśnieniu Z. Sitchin, co wydaje mi się wątpliwe. 

- a może z powodu samotnego dryfu tracącej magnetosferę zdeorbitowanej planety, co osobiście sugeruję a katastrofa zderzenia z Ziemią nastąpiła dużo później? (Magnetosfera planety powstaje w wyniku indukcji pola magnetycznego i wtórnie grawitacji, wzbudzanego rotacją i przewodnością planety przez jej obecność wewnątrz magnetosfery rodzimej gwiazdy.)
 
Gdyby Ziemia zderzyła się z Mardukiem i jego księżycem lub raczej pierścieniem jak u Saturna 
[nazywano to "wiatrem" w odróżnieniu od sumeryjskej nazwy określającej naturalnego satelitę, stąd moja wątpliwość], 
mieszkańcy tamtej planety wiedzieliby o Ziemi już przed czasem przybycia na Ziemię a wtedy Ziemia w opisie z eposu nie wyglądałaby jak planeta- raj, wirująca pionowo, lecz podobnie jak obecnie - jako zalepiona błotem kulo-podobna masa z wyraźnie widocznymi efektami katastrofy, nachylona względem prostej prostopadłej do płaszczyzny orbity pod kątem pomiędzy 22,1° a 24,5°. Aktualna wartość nachylenia Ziemi to 23,44° i ma tendencję malejącą. Okres cyklu zmian nachylenia osi obrotu Ziemi wynosi około 41 000 lat. To jest pierwsza rzucająca się w oczy nieścisłość w jego toku rozumowania co sugeruje jednak nieco odmienny wątek zdarzeń.
   
Wnioski astrofizyczne z sumeryjskiego przekazu w oparciu o interpretację Z. Sitchina wskazują, że cała historia miała miejsce w czasie, kiedy Układ Słoneczny był jeszcze bardzo młody i niestabilny, jednakże Ziemia pojawiła się w Układzie Słonecznym jako pierwsza daleko wcześniej przed opisywanym okresem. Nazwywana pierwotnie jako "Ki" przybyła spod innej gwiazdy podobnie jak Marduk - Nibiru na którym przybyli nasi "gwiezdni rodzice" gdzieś z głębokiego kosmosu. Czyli nie powstała z tutejszego planetozymala jak twierdzi się w oficjalnej naukowej wersji. Z tym że pierwotnie Ziemia - Ki nie była planetą ostatecznie ukształtowaną. Była na samym początku skalistą, mówiąc wprost - pustą suchą sferyczną skałą mniejszą niż obecnie. Potem jako "Tiamat" stała się około dwa razy większą ze względu na przechwycone w Układzie Słonecznym "wody praoceanu". Natomiast obecnie jest w najgorszym stanie z wszystkich trzech. Jest już tylko geoidą z porozbijaną skorupą zewnętrzną o zaniżonych walorach biologicznych z powodu trzęsień ziemi i wybuchów wulkanów wynikających z tego rozbicia. Takie rozbicie skorupy planety jest nie do odwócenia. Więc Teoria Pangei jest tu kompletnie nie na miejscu. Z resztą planety nigdy nie rosną od środka tak jak sugeruje to ta teoria a od zewnątrz. Przez naniesienie kosmicznego pyłu, gruzu, lodu, cieczy i gazów.

Apsu, "Ten, który jest od początku", to Słońce. Tiamat -"Dziewica dająca życie", to pra-Ziemia po procesie wzrostu, gdy już nabrała masy z wodnych pierścieni okrążających Słońce.
Były to dwa pierwsze ciała niebieskie w Układzie Słonecznym. Następną planetą był "Mummu" - jest nim Merkury. "Ten który został zrodzony" z interakcji Tiamat i Apsu, Czyli wodnej Ziemi i Słońca. Swoją "grawitacją" odrzucił na powierzchnię Tiamat drobiny złota z pierścienia wytworzonego przez Słońce, błędnie nazywane samorodkami. Przyglądałem się kształtom takich "samorodków", niejednokrotnie mających obły kształt kropli które prawdopodobnie roztopiły się w koronie Słońca a zastygły wpadając do wody na dno Ziemskiego praoceanu, którego pozostałą po katastrofie część dna, odnajdziemy obecnie w wielu miejscach pod powierzchnią ziemskich lądów na głębokości 1 metra i więcej, w zależności od naniesionego kataklizmem osadu. Dlaczego kopiąc szpadlem dołek w ziemi, już na głębokości metra natrafiam na muszelki w żółtym piasku? Wszędzie gdzie to znajdujemy, mamy do czynienia z tym właściwym dnem praoceanu. Praoceanu powstałego w trakcie rozwoju Układu Słonecznego dzięki któremu Tiamat- Ziemia zyskała duże rozmiary. 
Pojawia się tu kolejny wniosek że jeśli chcielibyśmy szukać złota w Układzie Słonecznym, należałoby spodziewać się jego obecności oprócz Ziemi, także na powierzchni Słońca ze względu na to że to właśnie Słońce wytworzyło wcześniej ten pierwiastek, uwalniając go w postaci pierścienia. Także w Pasie Planetoid który jest resztą płaszcza Ziemi, oraz w płaszczu planety Merkurego który ten metaliczny pierścień przerzucił dalej w głąb Układu Słonecznego. Wtedy żadnych innych planet jeszcze nie było więc można wnioskować z 99% prawdopodobieństwem że złota na pozostałych planetach nie znajdziemy. Nie bez kozery z resztą Merkury, określany jest w astrologii mianem boga kupców i złodziei...

Początek Enuma Elisz o ile został właściwie przetłumaczony, opowiada o tym jak tworzył się Układ Słoneczny w wyniku powstawania kolejnych par planet. W dalszej kolejności za Merkurym - Mummu, utworzyły się parami planety Wenus - Lahmu z Marsem-Lahamu, dalej gigantyczna para Jowisz - Anszar z Saturnem - Kiszar oraz Uran - Anu z Neptunem - Antu - Ea. 
Zastrzeżenia mam jednak do historii Wenus, ponieważ dawne przekazy mówią że miała "warkocz", a więc zachowywała się jak typowa kobieta, ekhem... kometa (żartuję przecież). 
Warkocz istnieje do dziś, jednak jest dużo słabszy i możemy jego istotę wyjaśnić dziś jako skręcone włókna plazmowe które czasami dotykają nawet ziemskiej magnetosfery. Poza tym Wenus ma dziwnie wysoką temperaturę i ciśnienie (podobne jak Tytan). Choć moim zdaniem, w odróżnieniu od dalekiego Tytana, może być niedoszłym słońcem byłego podwójnego układu gwiazd jakim jest nasz układ Słoneczny. Wystarczy że zmieni się układ prądów plazmowych w galaktyce, aby nagle dana gwiazda straciła zasilanie a tym samym swoją rolę i pozycję gwiazdy głównej podwójnego układu. Stąd wysoka temperatura Wenus, jej powolny obrót i brak pola magnetycznego. Więc nie należy niczego pochopnie wykluczać póki nie dysponujemy możliwością podróży kosmicznych o ile nie chcemy co jakiś czas zmieniać kompletnie danych i teorii fizycznych. 

Ciekawą pozycją czytelniczą jest praca  Immanuela Velikovskiego " Zderzenie Światów"- "Worlds in Collision". Dzięki swym studiom związanym z psychoanalizą, a szczególnie z bohaterami Freuda – Edypem i Echnatonem, Immanuel Velikovski zaangażował się głęboko w badania historii starożytnej, a w szczególności Bliskiego Wschodu. Przy tej okazji zetknął się z egipskim papirusem, który opisywał zdarzenia zaskakująco podobne do opisanych w Księdze Exodus w Starym Testamencie. Idąc tym śladem, Velikovski, w czasie 10-letnich skrupulatnych badań przestudiował źródła pochodzące od wszystkich kultur. Wszędzie znalazł doniesienia o wielkich katastrofach naturalnych, zaskakujących swoim podobieństwem, co pozwalało mu przyjąć, że te dramatyczne wydarzenia objęły całą kulę ziemską.
Pozostawało to w sprzeczności z powszechną teorią jednorodności, według której obecny stan Ziemi jest wynikiem niewielkich zmian zachodzących w długim okresie czasu, przy uwzględnieniu tylko takich procesów, jakie można zaobserwować obecnie. Ale co było jeszcze bardziej zaskakujące, to datowanie tych katastrof w czasach historycznych, kiedy według przyjętych poglądów naukowych panował spokój i wszystko pozostawało w normie...
W tym samym czasie kiedy Velikovski dowiedział się o globalnych katastrofach, odkrył też, że powszechnie przyjęta chronologia historii starożytnego Egiptu myli się o szereg wieków. W szczegółowych badaniach, zrekonstruował rzeczywisty bieg wydarzeń i znalazł proste i przekonujące wyjaśnienie wielu sprzeczności.
Chcąc zweryfikować swoje odkrycia oparte na starożytnych źródłach, Velikovski podszedł wszechstronnie do geologicznych, paleontologicznych i archeologicznych faktów, i wykazał, że - mimo sprzeczności z obowiązującą wiedzą - prowadzą one do tych samych wniosków.
Unikalne podejście Velikovskiego polegało na tym, że potraktował DOSŁOWNIE spisane starożytne świadectwa, zamiast interpretować je w znaczeniu metaforycznym.
To podejście doprowadziło go do dalekosiężnych wniosków dotyczących przyczyn opisanych katastrof. Okazało się, że planety Wenus i Mars odegrały decydującą rolę w tych naturalnych katastrofach, co pozostaje całkowicie w sprzeczności z ich obecnym statusem spokojnych sąsiadów Ziemi. 
Od 1950 roku „Velikovsky” jest powszechnie znanym badaczem, związanym z zestawem odważnych, ale wysoce nieortodoksyjnych twierdzeń, które są dziś kwestionowane.
W swoich pismach Immanuel Velikovsky dokumentował swoje idee obfitymi odniesieniami, ale sprawiał wrażenie, że same idee były spontanicznymi owocami jego własnego twórczego umysłu. Tak się jednak składa, że ​​prawie każde pokolenie od czasów Oświecenia miało swojego „Velikovskiego”, propagującego niezwykle podobne idee. Odnosi się to do tego stopnia, że ​​praktycznie żadna z podstawowych hipotez Velikovskiego nie była oryginalna.
Kim byli ci wcześniejsi „Velikovscy”?
W 1655 roku francuski prawnik i teolog Izaak de la Peyrère (1596-1676) odszedł od chrześcijańskiego konsensusu swoją tezą „przedadamicką”. Opierając się na wcześniejszym dyskursie żydowskim, de la Peyrère rozumował, że rasa ludzka istniała na długo przed Adamem, a „stworzenie świata”, o którym opowiada Księga Rodzaju, w rzeczywistości dotyczyło tylko ostatniego epizodu w ciągłym cyklu kosmicznej destrukcji i stworzenia. 
Velikovsky otworzył "Worlds in Collision" dyskusją na temat takich „epok świata” i napisał rozdział zatytułowany „The Pre-Adamite Age”, który do dziś pozostaje nieopublikowany...

W latach 80. XVII wieku angielski teolog Thomas Burnet (ok. 1635? – 1715) twierdził, że oś obrotu Ziemi pierwotnie była prostopadła do płaszczyzny ekliptyki, tworząc jednolity sezon i klimat na Ziemi, dopóki potop nie przyspieszył przechylenia osi : „… Pozycja pierwotnej Ziemi była pionowa, jej oś była zawsze umieszczona i utrzymywana w równoległej linii do osi ekliptyki, skąd wszystkie Ruchy Niebios były jednolite, a Przebieg Roku był czysty i niezmieszany , bez różnic pór roku”. Zmiany nachylenia osi obrotu Ziemi były podstawą teorii Velikovskiego.

W latach 1696-1708 angielski erudyta William Whiston (1667-1752) zaproponował, że Ziemia była pierwotnie kometą, która została przekształcona w planetę dopiero po uderzeniu innej komety. Potop nastąpił, gdy ziemia przeszła przez – podobno wodnisty – ogon tej samej lub jeszcze innej komety. Z pism klasycznych Whiston wywnioskował dalej, że oś obrotu Ziemi uzyskała swoje nachylenie w tym samym czasie i że pierwotnie rok składał się tylko z 360 dni. Planeta w fazie kometarnej, ekstremalnie bliskie przeloty komety, katastrofalne przechylenie osi Ziemi i krótszy rok były charakterystycznymi cechami analizy Velikovskiego.

W pracy opublikowanej pośmiertnie w 1766 r. francuski matematyk, językoznawca i filozof Nicolas Antoine Boulanger (1722-1759) stwierdził, że ludzki umysł jako całość cierpi z powodu głęboko zakorzenionej traumy psychicznej, wywołanej katastrofami kosmicznymi na skalę globalną, której mity i rytuały zbiorowo i wyłącznie upamiętniają: „Wszystkie kulty, pochodzenia wodnego, były próbami upamiętniającymi tę jedyną katastrofę, która bardzo ciążyła na człowieku.” To wrażenie poprzedzało psychoanalityczne podejście Velikovskiego do pokatastroficznej traumy i amnezji ludzkości o prawie dwa stulecia.

Giovanni Rinaldo, hrabia Carli-Rubbi (1720-1795), był włoskim ekonomistą i antykwariuszem o niezwykle wszechstronnym umyśle. Opierając się na badaniu starożytnych źródeł. W swoich listach amerykańskich, skomponowanych w latach 1781-1783 – spekulował, że Ziemia przed potopem posiadała mniejszą orbitę wokół Słońca, co dało rok 360 dni. Przelatująca kometa przekształciła dotychczasowy okrągły kształt orbity Ziemi w eliptyczny, wywołała ogólnoświatowe powodzie i pożary, spowodowała „wydłużenie osi ziemskiej ścieżki” odpowiedzialnej za bieżącą długość roku i spowodowała odwrócenie kierunku wschodu lub zachodu słońca. Katastrofalne konsekwencje bliskiego spotkania z kometą, widoczne odwrócenie „zachodu” i „wschodu” oraz oryginalna długość roku 360 dni to najistotniejsze aspekty modelu Velikovskiego.

Już w 1823 r. niemiecki filolog Johann Gottlieb Radlof (1775-1827/1829) wydał cienką książeczkę zawierającą zestaw radykalnych idei, które uczyniły go najwcześniejszym znanym „katastrofem planetarnym”. Radlof przyjął hipotezę Olbersa (ok. 1802), że mniejsze planety Ceres, Pallas, Juno i Westa odkryte niedawno w „pasie asteroid” między orbitami Marsa i Jowisza były pozostałościami po dawnej olbrzymiej planecie poruszającej się po tej orbicie.

Opierając się w dużej mierze na tradycjach klasycznych, Radlof nazwał tę planetę „Faetonem” i twierdził, że w zbiorowej ludzkiej pamięci zakodowane zostało że rozpadła się po zderzeniu z kometą. Następnie przypuszczał, że planeta Wenus była jednym z pozostałych fragmentów, które rozpoczęły „fazę wędrówki”, obejmującą kilka bliskich spotkań z Marsem, zanim osiadła na swojej obecnej orbicie. Z powodu tych turbulentnych wydarzeń oś obrotu Ziemi odchyliła się od swojej pierwotnej pozycji w stosunku do płaszczyzny równikowej: „Z powodu zderzeń dwóch zaburzonych ciał kosmicznych Hesperus i Phaethon, ale zwłaszcza z powodu zmiany orbity tego pierwszego i stosunków równowagi wszystkich planet naszego Układu Słonecznego, które uległy całkowitej zmianie, środek ciężkości naszej Ziemi również musiał zostać zakłócony, a jej poprzednie położenie względem Biegunów zmieniał się dwukrotnie.” Nastąpiły również powodzie, pożary, trzęsienia ziemi i przedłużająca się ciemność. Cały pakiet nieobliczalnej Wenus, flirtującej z Marsem i powodującej wstrząsy geologiczne przed wejściem na obecną orbitę, przetrwał w całości w dorobku Velikovskiego.

Francuski arystokrata Antoine Bernard Alfred, baron d'Espiard de Colonge (1810-), przećwiczył podobne pomysły w książce opublikowanej w 1865 roku: gigantyczna planeta istniała kiedyś w pasie asteroid pomiędzy Jowiszem a Marsem; Księżyc został albo schwytany, albo uformowany z oderwanej części ziemi na początku historii a ekstremalne kosmiczne perturbacje przypisywane bliskiemu przejściu „ogromnego ciała planetarnego lub meteorytowego” całkowicie wpłynęły na powierzchnię Ziemi. Baron podkreślał : „… mitologia, mówię, jest historią wszystkiego, co miało miejsce na Ziemi w określonym czasie, którego chronologia nie jest w stanie dokładnie określić”.
Wprowadził także koncepcję odrębnych „epok” chronologicznych związanych z kosmiczną katastrofą jako nowy składnik ewoluującego koktajlu katastroficznego: gwiazdy były początkowo niewidoczne, podczas gdy Słońce przekształciło się w ciągu czterech epok; a wszystkie kultury ludzkie zachowały pamięć o minionym „wieku bogów”: „Złoty wiek lub ziemski raj… poprzedza wielkie wydarzenia, które zmieniły wszystko na Ziemi…”. natomiast sposób, w jaki Velikovski traktuje ludzkie wspomnienia z „bezksiężycowego” wieku, również przetrwał w niepublikowanej formie.

Wracając do Enuma Elish, według tego starożytnego przekazu, mającego ze względu na ilość szczegółów, pierwszeństwo przed wszelakimi domysłami starożytnych czy nowożytnych naukowców, początkowo planety zewnętrzne układu Słonecznego były mniejsze od Ziemi, lecz z czasem nabrały masy prześcigając je -  sądzę że prawdopodobnie najwięcej jest w ich składzie wody podobnej w składzie chemicznym do ziemskiej. To oczywiście tylko przypuszczenie, choć biblijne "wody górne i dolne" sugerują moim zdaniem proces tworzenia planet z wodnego obłoku okołosłonecznego. Rozpatrując sytuację w kontekście astrofizycznym, Ziemia pierwotnie powinna posiadać klasyczną, pionową oś obrotu a więc rajski komfortowy brak pór roku - idealnie stabilny klimat, oceaniczną powierzchnię, około 2 razy większą średnicę i proporcjonalną do tego grawitację pozwalającą utrzymać grubszą atmosferę, a co za tym idzie również i ciśnienie atmosferyczne co miało oczywiście wpływ na osiągane rozmiary roślin i zwierząt. Ogromne rozmiary i masa dinozaurów, sugerują też że ich tryb życia był związany z przystosowaniem do wyporności środowiska wodnego. Brak pór roku, akumulacyjna zdolność zbiorników wodnych i grubsza atmosfera ówczesnej Ziemi, sprzyjały stabilnym warunkom biologicznym takim jak naświetlenie czy temperatura, ważne dla powstania i późniejszego rozwoju życia. Ziemia spełniała więc w tym czasie rolę inkubatora, rzekłbym "kosmicznej proto-macicy" co w zupełności wystarczało do rozwinięcia życia w wodnym środowisku. 
Podejrzewam że życie powstające we wodzie, jest to kosmiczny standard kreacji życia. Środowisko wodne w którym pozostały bliźniacze nam formy inteligentne jak delfiny które zdążyły wykształcić w swoim o wiele bardziej niż nasze, pofałdowanym mózgowiu nawet BIO-RADAR, jest najstarsze. Teraz eksplorujemy środowisko gazowe a w przyszłości (tuż za rogiem w przyszłości jeśli ludzkość pójdzie po rozum do głowy) to co jeszcze nas czeka, czyli środowisko "subgazowe" - przestrzeń kosmiczna.

Gdy Układ Słoneczny wstępnie się uformował, do planet krążących wokół Słońca został wciągnięty najeźdźca - przez Sumerów, zwany Nibiru, ale Babilończycy przemianowali go na Marduka.

Pojawił się głęboko z kosmosu i został wciągnięty przez pole grawitacyjne Neptuna, czyli Ea "Ten, którego domem jest woda". Zakładam, zapewne trafnie, że Neptun jest najbardziej wodną planetą z obecnych. W Enuma Elisz jest on ojcem Marduka. Gdy mijał Neptuna i Urana sypał na nich iskrami i błyskawicami (wyładowania elektryczne jakie do dziś mają miejsce pomiędzy Jowiszem a Io, które dyskretnie wskazują nam elektryczną naturę Wszechświata). Marduk mógł już wtedy mieć swoje satelity albo pożyczyć je dzięki swojej sile oddziaływania na inne planety. Kiedy mijał Urana, czyli Ana, pożyczył jeszcze więcej satelitów i przechylił swoim polem elektromagnetycznym jego oś wirowania na bok. W sensie eposu "Anu pokłonił się Mardukowi".

Tekst mówi, że Anu zrodził i wykształcił cztery wichry, a dalsza część o tym, że Nibiru zyskał wtedy trzy. Wichry tutaj opisywane to w moim mniemaniu są pierścienie. Minąwszy Neptuna i Urana, Nibiru znalazł się w oddziaływaniu olbrzymich planet Saturna i Jowisza, co jeszcze bardziej wciągnęło go w kierunku centrum Układu Słonecznego. To właśnie wtedy przeznaczenie Nibiru zostało zmienione. Nowe przeznaczenie, czyli tor orbitalny wokół Słońca, kierowało go teraz w stronę Tiamat.

W rejonie Tiamat, czyli obecnie w rejonie Pasa Planetoid, Układ Słoneczny był wyjątkowo niestabilny. Silne pole oddziaływania Jowisza i Saturna z jednej strony, a pola elektromagnetyczne mniejszych planet z drugiej, powodowały zaburzanie i wyrywanie części wodno-powietrznego obłoku protoplanetarnego Tiamat, co skutkowało gromadzeniem się na jej orbicie w większości lodowych satelitów. Według podania także zwiększająca się masa Tiamat-Ziemi i księżyców, zaczęła powodować zakłócenia w ruchu swoim i innych planet. Jak wielka musiała być siła sumy tych zakłóceń aby wpływać z tamtego miejsca na odległość do Marsa i Jowisza ? Obecnie Ziemia ma średnicę prawie 13 tysięcy km a Neptun ponad 24, można powiedzieć że jest bliski rozmiaru dawnej Ziemi- Tiamat. Biorąc pod uwagę że Neptun jest planetą w stanie ciekłym, Ziemia jako w części zasadniczej- skalista planeta, mogła w tamtym czasie wywierać dużo większy od niego wpływ grawitacyjny.
Ziemia/ Tiamat zyskała wtedy łącznie 11 księżyców z których 10 straciła przy pierwszym zderzeniu z obcą planetą. Najbardziej niebezpieczny dla innych planet był Kingu, "Wielki posłaniec", obecnie nasz Księżyc, który urósł niemal do rozmiarów planetarnych i był gotów, aby zdobyć własną orbitę wokół Słońca, czyli własne przeznaczenie. W innych źródłach mowa była o tym że był czas kiedy Ziemia nie posiadała żadnego księżyca, albo też jest to czas kiedy Księżyc przewędrował jeden obieg z Nibiru i powrócił przy następnym zderzeniu. Jednak teoria naukowa o tym że Księżyc jest częścią Ziemi całkowicie mija się zarówno z wyobraźnią i logiką, ponieważ po zaniknięciu obłoku protoplanetarnego nie zdążyłby się "na zimno" uformować w tak doskonałą geoidę. Poza tym są dowody, że jest w nim kuriozalna wręcz zawartość tytanu względem krzemowej Ziemi, co z marszu dyskwalifikuje taką teorię. Osobiście podoba mi się teoria że niektóre księżyce i małe planety z dużą zawartością litego metalu mogą być przeskalowanymi sferulami które są materiałem rozszczepiennym wybuchów jądrowych ale w tym wypadku po wybuchu gigantycznych supernowych, a jak wiemy, w kosmosie skala nie ma znaczenia więc jest to jak najbardziej możliwe. Nawet powstanie mniejszych gwiazd metalicznej struktury mogłoby zachodzić tym wybuchowym sposobem. Taki księżyc, powstały po wybuchu supernowej, zawiera gazową "bańkę" położoną niecentrycznie wewnątrz metalowej lub domieszkowanej skorupy, w wyniku wysokiej prędkości odrzutu podczas zastygania, tym samym wszystkie księżyce synchronicznie ustawione jedną stroną do planet, jak nasz ziemski, mogą pochodzić z dawnego wybuchu "pobliskich" supernowych. Tak się składa że są to wszystkie większe księżyce w układzie Słonecznym. Mogą nimi być też wszystkie skaliste planety bez pola magnetycznego jak Mars i Wenus. Tak czy inaczej, Księżyc jest zbyt duży aby zupełnie naturalnie powstał i utrzymał się przy  Ziemi o obecnym niezbyt wielkim względem niego rozmiarze.

W dalszej części eposu czytamy że gdy spotkały się magnetosfery Nibiru i Tiamat, planety "wymieniły się spojrzeniami" [tu moja wyobraźnia elektryka podpowiada że nastąpiły wyładowania elektryczne między powierzchniami planet]. W wyniku tego mogło dojść do stopienia kwarcu w zielone szkło odnajdowane dziś w wielu miejscach Ziemi jak np Sahara. Także powierzchnia Księżyca od strony Ziemi posiada tzw. "morza" które wyglądają na obszary tytanowej skorupy, stopionej prądem elektrycznym dokładnie tak samo, jak obecnie topi się złom metalowy w hutach. Ostatnio chiński łazik odkrył szklane kulki po niewidocznej stronie księżyca. Takie kulki mogły jedynie powstać w wyniku uderzenia międzyplanetarnych piorunów, nie w wyniku upadku komet, jak twierdzi nauka która każdy problem próbuje tłumaczyć jednym upośledzonym rozwiązaniem. Takie kulki na stopionych prądem morzach widocznych od obserwowalnej strony Księżyca, nie miałyby szansy przetrwać.
Po zbliżeniu Nibiru nadchodzącego w asyście siedmiu satelitów do Tiamat, otoczonej ilością jedenastu satelitów doszło do zderzenia obu planet. Mimo przeciwnych kierunków ruchu, nie zderzyły się bezpośrednio, ale Nibiru cisnął w Tiamat jednego ze swoich satelitów, zwanego "Złym Wiatrem". W ten sposób "przedarł jej wnętrzności i rozszczepił serce". Na powierzchni Tiamat popękała skorupa, spod której wydobywała się magma powodując wyrzucanie kłębów pary wodnej a jej księżyce, Nibiru wytrącił z ich dotychczasowych orbit. Zostały one zmuszone do poruszania się we wstecznych kierunkach. Wśród nich są obecne komety, które poruszają się w przeciwnym kierunku niż większość planet Układu Słonecznego po wielkich eliptycznych orbitach. Kingu - Księżyc podczas tej kolizji stracił swą prawie niezależną orbitę (być może orbitował częściowo równolegle z ówczesną Ziemią, nie okrążając jej zbyt często) i musiał pozostać na orbicie wokół poharatanej Tiamat. Pozostałe księżyce zostały przechwycone prawdopodobnie przez Jowisza, Saturna i inne dalsze planety. Już samo to że żadna inna planeta nie posiada tak dużego księżyca względem swej średnicy, wydaje się co najmniej dziwne.

Po zwycięstwie nad Tiamat, Nibiru okrążył słońce i dopiero za drugim obiegiem wkoło Słońca po około 3600 lat powrócił znów w jej pobliże i nastąpiło zderzenie obu planet, miażdżąc Tiamat na skalny gruz. Uderzenie to rozbiło ówczesną matkę życia na dwie części. W jedną z nich uderzył potem kolejny księżyc Nibiru zwany "Wiatrem Północnym", co spowodowało, że Tiamat została przesunięta razem z Kingu - Księżycem na nową orbitę, gdzie nie było żadnej planety. Prawdopodobnie dużym metalicznym jądrem Ziemi względem tej średnicy planet, może być jeden z księżyców Nibiru / Marduka, co wyjaśniałoby wyjątkowo silne pole magnetyczne Ziemi w porównaniu z innymi skalistymi planetami podobnych rozmiarów które w zasadzie nie posiadają ani dziesiątej części tak silnego pola jakim dysponuje dziś Ziemia. Jednak mam też inną hipotezę. Skład jądra Ziemi to przede wszystkim złoto które dotarło ze Słońca, jak to jest zapisane w treści eposu. Nie żelazo, jak twierdzą geolodzy. Pozostałe planety podobnej wielkości, powstając i pozostając w naturalnym stanie, są zbyt małe aby powstało tak silne pole. Takie "wyróżnienie" wśród planet może powstać tylko przez zderzenie i utratę części płaszcza. W czasie tych zdarzeń, Księżyc mógł oberwać piorunami w "twarz" ukształtowaną z mórz księżycowych, powstałych moim zdaniem w wyniku miejscowego nadtopienia jego quasi-tytanowej skorupy. 
Podobne efekty jak po-wyładowaniowe bruzdy (niestety, nie są to żadne górotwory) czy kratery wulkanów, jak największa znana góra Olympus Mons, są też obecne na Marsie, który nomen omen znajduje się na drodze przemieszczenia dawnej Ziemi z miejsca rozbicia do miejsca obecnego.
Druga część Tiamat rozbita na kawałki, stała się "niebiańską bransoletą”, z której mamy obecnie piękny pierścień Pasa Planetoid, krążący obecnie między Marsem a Jowiszem. Co ciekawe, według badań naukowych, skład mineralny planetoid i pozostałego "gruzu" Pasa Planetoid jest znacząco podobny do składu płaszcza ziemskiego choć nie wiem w jaki sposób to zbadano... Chyba jakąś zdalną metodą szacunkową. Obstawiam jednak, że skład planetoid trochę się różni, a to z powodu że były wcześniej częścią niezależnie tworzących się z obłoku proto-planetarnego, księżyców Tiamat. Nibiru w drodze powrotnej przez Układ Słoneczny ustalił ostateczne przeznaczenie Urana i Neptuna, czyli ukształtował ostatecznie ich orbity a Plutonowi, który był dotąd księżycem Neptuna, przydzielił orbitę w najdalszej części nieba. Otrzymał on wtedy nowe imię - "ten, który wskazuje drogę", jako, że odtąd był pierwszą planetą, (obecnie planetoidą) na którą się napotykało w drodze do Układu Słonecznego.
Nibiru wyznaczywszy w ten sposób orbity planet, ustanowił następnie dla siebie dwie siedziby, pierwszą na "Firmamencie", czyli w pobliżu pasa planetoid, a drugą odległą "w Oceanie"- wysokości orbitalnej gdzie było najwięcej wody dla okołosłonecznego pierścienia wodnego. Dzisiaj nazywa się to perygeum (punkt w orbicie najbliższy słońcu) i apogeum (punkt w orbicie najdalszy słońcu). Okres pełnego obrotu Nibiru wokół słońca wynosi 3600 lat.

Czy Pas Planetoid faktycznie powstał z utraconej części Ziemi /Tiamat, będzie można dowieść wyłącznie gdy wysłana tam pierwsza załogowa czy automatyczna ekspedycja międzyplanetarna, odnajdzie wśród astro-wykopalisk, poza spodziewanym ziemskim zestawem minerałów, min. szczątki fauny i flory zawierające DNA ziemskiego pochodzenia. Była to podwójna katastrofa.
Echa tych zderzeń w postaci okresowo "lądującego" na Ziemi i innych planetach, śmiecia meteorytowego, orbitującego w obszarze Układu Słonecznego, możemy zaobserwować po niejednorodnie rozmieszczonych śladach bombardowania praktycznie wszystkich skalistych planet i księżyców. W tamtym czasie wyginęły rodzime dinozaury ale niejako w zamian, Ziemia przechwyciła część flory i fauny z Nibiru, co można zauważyć dziś nie tylko po niektórych roślinach nie posiadających swojego dzikiego odpowiednika. Takich "kwiatków" jest dużo więcej.
Obce ciało niebieskie dominowało wtedy nad naszą planetą, zarówno rozmiarem jak i twardością skorupy, więc w porównaniu z obecną wielkością Ziemi, mogło ją przekraczać średnicą ponad 2 krotnie, prześcigając tym samym 2 razy większego od obecnej Ziemi, Urana. Zbliżająca się do Słońca wulkaniczna, skalista planeta Nibiru, mogła emitować krótki warkocz w kształcie rogów po bokach planety widoczny z Ziemi, który przywodzi na myśl alegorię Lucyfera, co znaczy dosłownie "Niosący Światło". Przypadkowa analogia? Nie sądzę... 

Abstrahując od spekulatywnej zasadności wszelkich teorii, wielorakie skutki dawnego zderzenia przy odrobinie wyobraźni można całe szczęście dotychczas samodzielnie zaobserwować i dokładnie zweryfikować na powierzchni Ziemi. Czy to używając Google Earth, czy też jeśli ktoś wykaże własną inwencję - podróżując. 
Znaczącym, weryfikowalnym za pomocą obecnej technologii Google dowodem katastrofy, jest  tak zwany "Pierścień Ognia" wkoło Oceanu Spokojnego. Jest to granica między skalistą powłoką dna Oceanu Spokojnego a linią lądu gdzie mają miejsce najsilniejsze trzęsienia na Ziemi.
Grubość skorupy skalnej dna Oceanu Spokojnego wynosi ~ 5 km, podczas gdy grubość płyt tektonicznych na pozostałej powierzchni Ziemi w zależności od kontynentu to ~ 100 do ~600 km! (Azja - okolice Syberii). 
Świadczy to jednoznacznie że pod powierzchnią Oceanu Spokojnego w ogóle NIE MA oryginalnej starej płyty tektonicznej!!!
Nie ma więc mowy o naturalnych procesach kształtowania geologicznego Ziemi jak twierdzi się dotychczas, wyjaśniając wszystkie te zjawiska jedynie powolnym ruchem płyt tektonicznych. Wewnątrz "Pierścienia Ognia" czyli wyrwy powstałej przy zderzeniu planet, jest jedynie niewielka kilkukilometrowa skalista warstwa powstała z zastygłej, studzonej powracającą naprędce wodą, magmy. Nie tyle wyrwy powiedziałbym, co w zasadzie wybicia w przestrzeń połowy płaszcza, ale także załamania reszty skorupy ziemskiej pod własnym ciężarem z powodu braku podparcia uchodzącą w przestrzeń magmą, wynikającego ze zmniejszenia średnicy płynnego płaszcza planety, co można zauważyć wokoło Oceanu Spokojnego zwłąszcza wzdłuż kierunków wschód - zachód w postaci połamanych zachodzących na siebie płyt tektonicznych. Zaś płyta pierwotna została po części wbita głęboko w magmę w pobliże jądra Ziemi, co potwierdzają badania sonarograficzne. a także uleciała w kosmos. Naszło mnie też skojarzenie że także woda z oceanu została wyrzucona zderzeniem ponad wysokość stratosfery na granicę działania "grawitacji", gdzie znaczna jej ilość uciekła w przestrzeń, stąd zapewne powracające w pobliże orbity Ziemi, uwiecznione często na antycznych obrazach komety, ale częściowoa powracając, mogła z tej wysokości spowodować efekt długotrwałego deszczu uderzająco podobnego czasem trwania i skutkami do biblijnego potopu trwającego wg Biblii około 40 dni i nocy. Bez przerwy. Również za jednym pociągnięciem całe zdarzenie wyjaśniałoby przyczynę krzywej linii brzegowej najwyżej na świecie położonego jeziora Titicaca. Z resztą cały kontynent Ameryki Południowej jest przekrzywiony w stronę Oceanu Atlantyckiego z powodu utraty masy z jego przeciwnej strony, czego efektem jest powstanie największej na świecie rzeki Amazonki. Nie zdziwiłbym się wcale gdyby odnaleziono też kości dinozaurów wtopione bezpośrednio w skalne górotwory. 
Widoczne na poniższych zdjęciach struktury nie formowały się więc powolnymi procesami górotwórczymi, proponowanymi w Teorii Pangei. Również jak sądzę rzekomo szkodliwa erozja gruntów jest w tym wypadku jedynie naturalnym procesem powrotu rzeźby terenu do stanu równowagi, nie zaś destrukcyjnym procesem jak wyjaśnia nam to zjawisko geofizyka. Oprócz pęknięć skorupy i powstałych wzdłuż nich strzelistych górotworów, zmiany są widoczne także w postaci przeskalowanych rozmiarem pofałdowań terenu dna morskiego, przypominających swą formą kręgi fal na wodzie. 








Na pierwszym zdjęciu w lewej dolnej części widzimy struktury przypominające kawałki śniegowego błota oderwane od nadkoli rozpędzonego samochodu, rozbryzgujące się po gładkiej ulicy choć każdy może mieć inne skojarzenia. Należy zauważyć też że kierunek rozbryzgu wszystkich narzuconych z powracającej po uderzeniu magmy form, zgadza się za każdym razem z kierunkiem przeciwnym do ruchu wirowego Ziemi ale tu już trzeba odtworzyć to sobie w wyobraźni. Jeśli Słońce biegnie po niebie ze wschodu na zachód to Ziemia rotuje z zachodu na wschód, a zachód mamy na mapie zawsze po lewej stronie, czyli Ziemia rotuje z lewej strony na prawą, przy czym, nie jestem pewien czy w międzyczasie od zastygnięcia magmy nie zmieniła kierunku obrotów. Tego też nie można wykluczyć choć decydujący jest tu efekt żyroskopowy.
 










Na tym zdjęciu widać wyraźnie różnicę ukształtowania terenu między kontynentami a oceanem, którego ledwo wykształcone 5 kilometrowej grubości dno, załamuje się pod naciskiem starych kontynentalnych grubych płyt tektonicznych. Niektóre z form utworzonych przez magmę i wodę we współdziałaniu, jak widoczne w łukowatej formie opadające po uderzeniu z powrotem na powierzchnię strugi magmy, wymagałyby przeprowadzenia symulacji komputerowych.








Na tym zdjęciu australijska płyta tektoniczna z charakterystycznym rogiem powstałym z pęknięcia płyt, których komplementarna część może być w Pasie Planetoid lub zupełnie gdzieś daleko, zanurzała się po zderzeniu i na powrót wynurzyła, formując na sobie biegnące w różnych, dość logicznych patrząc pod kątem mechaniki kierunkach, łukowate struktury magmy, wzbudzone gigantyczną energią zderzenia aby ostateczne zastygnąć, osiągając obecny stan równowagi. Natomiast poziome (wzdłuż równoleżników) linie proste, które można zaobserwować na mapie całego dna oceanu jako ciągnące się wiele tysięcy kilometrów bruzdy, moim zdaniem są pozostałością wynikającą z tego że obracająca się odsłonięta podczas zderzenia kula magmowa płaszcza naszej planety, formowała je przez poruszającą się wstecznym ruchem pozostałą cześć skorupy ziemskiej zarysowując je, aby bardzo szybko zastygły schłodzone wodą.










Tu z kolei widać japońskie wyspy które są niczym więcej jak zastygłą gigantyczną podwójną falą magmy o wygasającym przebiegu wywołaną pionowymi wahaniami części wschodniej płyty azjatyckiej. Za znanymi wszystkim czterema wyspami od zachodniej strony oceanu, znajdują się wysepki powstałe z rozrzutu opadającej "japońskiej" magmy, wybitej w przestrzeń spod tego co teraz nazywamy Japonią w czasie pierwszego momentu zderzenia, których już nie widać po zachodniej stronie wysp na Morzu Japońskim. Zbieg okoliczności? Czy logiczna konsekwencja tamtych niewyobrażalnie gigantycznych zdarzeń?










To zdjęcie - wisienkę, zostawiłem na koniec mojego "tortu" bo uważam za najciekawsze, nie potrzebuje nawet komentarza, ponieważ jak sądzę nie trzeba tu włączać "specjalnych mocy Yedi" aby dostrzec charakterystyczny "jęzor" magmy, przelewający się pod Argentyną w prawo między dwoma oceanami. Więc widzimy tu że Ziemia to zlepek pozostałych po rozbiciu o wiele większej wodnej planety dawniej zwanej "wodnym potworem Tiamat". Ja nazywam Ziemię naturalną kosmiczną macicą Życia.












Tak zwane "rowy oceaniczne" powstały w krótkiej chwili wobec całej historii naszej planety, gdy magma spod oceanu została przyciśnięta falami świeżej magmy, wypływającymi spod kontynentów, wgniatając jeszcze elastyczną całość na połączeniach obu struktur w dół do Ziemi.









W zasadzie nie ma miejsca na powierzchni Ziemi w którym nie byłoby można odnaleźć skutków tak gigantycznego zderzenia. Choćby fakt że często gdy obserwujemy odsłonięte dawne struktury w gruncie, te są ułożone często skośnie w dół, nie horyzontalnie. Nie jest to proces naturalny. Wnioskując z tak powstałej rzeźby terenu, sądzę że górotwory o wyrównanych gładkich czy obłych kształtach jak Ślęża, powstały w czasie gdy Ziemia była jeszcze wielkim praoceanem podobnie jak w filmie "INTERSTELLAR", a dopiero po zderzeniu, kiedy duża część wody wraz z częścią skorupy, utworzyła Pas Planetoid a lita skorupa zewnętrzna Ziemi spękała, wynurzyły się lądy znajdujące się wcześniej na poziomie dawnego dna oceanicznego. Następnie wraz z nimi powstały wszelkie góry skaliste o ostrych strzelistych krawędziach. Również podwodne piramidy i zalane błotem stare budynki w wielu miastach których zdjęcia można dzisiaj znaleźć w sieci albo zmienione linie brzegowe jezior, rzeźba terenu, są świadectwem kolejnych potopów powstałych jako powtarzające się echo tamtych zdarzeń z cyklicznością orbit ustabilizowanych po tym zderzeniu meteorów i komet. Aż do wyciszenia kiedy to kosmiczny gruz z rozbicia powyłapywały z grubsza sąsiednie planety. W tym gigantyczny odkurzacz bezpieczeństwa- Jowisz, który w wyniku takiego odkurzania w odpowiednim czasie może stać się mini gwiazdą ze swoimi czterema głównymi mini planetami.  
Wystarczy zaobserwować jak płaski łagodny spadek posiadają Andy od wschodniej strony i stromy, krótki od zachodniej. Tak jakby ktoś odciął część terenu od zachodniej strony nożem. Od tamtej strony gleba praktycznie nie rodzi, nie ma po tamtej stronie również rzek, ten teren jest jak otwarta rana wydobyta z wnętrza Ziemi. Ciekawostką potwierdzającą założenia jest fakt że na wysokości 3 tyś. km znaleziono skorupiaki które powinny znajdować się na dnie oceanu. 
Oczywiście trudno nam teraz wyobrazić sobie skalę takiej katastrofy, dlatego też właśnie z tego powodu, w czasie wczesnego burzliwego rozwoju nauki, alternatywne propozycje dla teorii wędrówki kontynentów, a były takowe, zostały odrzucone. Pewne światło na temat słuszności tych założeń rzuca fakt opisu podobnego zdarzenia w powieści fantastycznej znanego pisarza J. Verne`a "Hector Servadac". Dzisiaj przez niezbyt szczęśliwą dla nauki teorię Pangei, doszukujemy się takich samych zjawisk na Marsie, co jest szczytem naukowej ignorancji. To wszystko trzeba zmienić. Teorie nie mogą być traktowane jak święte krowy. Wszystko co jeden człowiek ustanowił, inny może przyjść i obalić i wice wersa. Moim zdaniem wszelkich obserwacji wzajemnego ruchu płyt tektonicznych, należy spodziewać się jedynie na planetach które uległy podobnej katastrofie. Wszelkie teorie przyczynowo skutkowe w tektonice, geologii, archeologii i inżynierii budowlanej należałoby rozpatrywać od tej pory w ścisłej współpracy pomiędzy dziedzinami nauki  uwzględniając daleko szerszy motyw astrofizyczny że Ziemia miała zarówno inne rozmiary, zupełnie inne położenie kontynentów jak również inne położenie w Układzie Słonecznym. Na ten przykład, abstrahując czy jest to zasadne czy nie, zamiary budowy i rozmieszczania elektrowni jądrowych w pobliskiej okolicy omawianego "Pierścienia Ognia" bezwzględnie powinny być wstrzymane. Abstrahując od tego czy zasadne jest budowanie jakichkolwiek atomowych urządzeń gdy cały czas dosłownie "taplamy się" we Wszechświecie pełnym energii. Również nie powinno być w takich miejscach dopuszczalne projektowanie i budowa miast i wysokich zabudowań czy też infrastruktury komunikacyjnej, bez uwzględnienia możliwości wystapienia wewnętrznych pustek w płaszczu ziemskim w miejscach spękanej powierzchni ziemskiej skorupy i towarzyszących im zjawisk w postaci tzw "sinkholes". Mimo odległej historii tych zdarzeń, polecam się zabezpieczyć w postaci przydomowych najlepiej betonowych bunkrów przed ewentualnymi możliwymi do dziś cyklicznymi upadkami meteorów  lub trzęsień ziemi pochodzących z tamtych pradawnych czasów.