Translator

Popularne posty

Odwiedzający

Polecany post

MagnetarTechProject - astronautyka drogą bez odwrotu

Już od siódmego roku życia dzięki dziecięcej pasji rozbudzonej dziwnymi dla mnie wtedy powtarzającymi się snami, pełnymi futurystycznych wiz...

Obserwatorzy

O mnie

Moje zdjęcie
Niezależnie od narzuconych przez system schematów myślenia, w czasach masowego zwiedzenia a raczej informacyjnej wojny, w oparciu o logikę i filozofię, drogą wiodącą pomiędzy nauką, przypominającą miejscami fantazję bądź religię a teoriami spiskowymi będącymi formą obrony społecznej przeciw manipulacjom systemu, jako osoba od urodzenia nie asymilująca się ze skrzywionym humanistycznie społeczeństwem, postaram się oddzielić informacyjne ziarno od plew dla nowej cywilizacji, prawa, nauki i technologii. Kłamstwo zawsze jest skomplikowane, a prawda jest tak prosta, jak Wszechświat, który wiecznie i niezmiennie posiada jedno źródło i prawo.

15 września, 2022

Grawitacja i antygrawitacja - czy to jest proste?




Według legendy, Izaak Newton odkrył grawitację po tym, jak obserwował spadające z drzewa jabłko. Używając słowa „gravitas” (łac. „ciężar”), opisał fundamentalną siłę, która utrzymuje obiekty na Ziemi i

sformułował prawo powszechnego ciążenia. 
Fizycy uważali do niedawna, że grawitację przenoszą maleńkie cząstki zwane grawitonami – jednak do tej pory nie odkryto żadnych grawitonów. 
Grawitacja, ciążenie powszechne to według nauki zjawisko fizyczne polegające na wzajemnym przyciąganiu się wszystkich wszelkich mas . Najnowszym modelem grawitacji jest ogólna teoria względności stworzona przez Alberta Einsteina, opublikowana w 1916 roku. Opisuje ona to zjawisko jako skutek zakrzywienia czasoprzestrzeni przez materię. Dziś uważa się że problem grawitacji został już przez naukę ostatecznie rozwiązany a wyjaśnieniem pochodzenia siły grawitacji jest odkrycie tzw. fal grawitacyjnych czy też zmarszczek przestrzeni za pomocą interferometru LIGO. Jednak jakoś nie widzę aby w praktycznej codziennej technologii zastosowano wyniki tych prac... co oznacza że w istocie zagmatwano problem grawitacji a rozwiązanie nie jest trafione dlatego spróbuję naprawić ten problem.
Tak zwane "zakrzywienie czasoprzestrzeni" odnosi się do zjawiska zniekształcenia przestrzeni przez masę. Masa powoduje "wgłębienie" w czasoprzestrzeni, co błędnie tłumaczy się tym że wymiary przestrzenne, i czas ulegają zakrzywieniu ale jak już wspominałem tu na blogu, czas nie może mieć nic wspólnego z przestrzenią (bo to tak jakby czas trwania związku wiązać z metrażem mieszkania) ani też nie ulegają one żadnemu ugięciu a czas jest tylko iluzją umysłu.  To powiązanie słowotwórcze powstało na bazie opóźnienia fali świetlnej docierającej z dalekich obiektów kosmosu oraz na potrzeby wizualizacji jak na rycinie poniżej. Nic ponadto. Jeśli rzeczywiście masy miałyby się przyciągać to musiałoby to działać zarówno w makro jak i mikroświecie. Mam tu na myśli to że jeśli przyciągają się same z siebie bez pośredniczącego czynnika ciała niebieskie to także powinny przyciągać się pojedyncze atomy. 





Grawitację przedstawia się w formie wirującego leja na obrazie 2D a dokładnego opisu zjawiska 
w trójwymiarowym zobrazowaniu brak. Fizyka NIE MA precyzyjnej teorii, która by ją wytłumaczyła.



Poza właściwym opisem czyli teorią, problemem jest też dokładność pomiaru stałej grawitacyjnej.
Stała grawitacji (G) to stała fizyczna służąca do opisu pola grawitacyjnego. 
Jako pierwszy wyznaczył ją Henry Cavendish w 1798 roku, używając wagi skręceń do mierzenia siły przyciągania pomiędzy dwiema parami kul o znanych masach i odległościachCavendish nie wyznaczył bezpośrednio wartości stałej grawitacyjnej, ale obliczył średnią gęstość Ziemi. Podczas eksperymentu, w wyniku przyciągania grawitacyjnego drut zaczął się skręcać. Stałą G określono na podstawie pomiaru skrętu druta. Mam jednak zastrzeżenia co do poprawności tego eksperymentu. Moim zdaniem nie wyklucza on sił elektrostatycznych i siły bezwładności. 








Stała grawitacyjna jest jedną z najmniej dokładnie znanych stałych fizycznych i jest bardzo mała, co oznacza, że siła grawitacji jest bardzo słaba w porównaniu z innymi siłami fundamentalnymi. Grawitacja jest zauważalna tylko dla bardzo dużych ciał, takich jak planety czy gwiazdy. Jest uważana za stałą fundamentalną, czyli taką, która nie zależy od żadnych innych wielkości fizycznych i nie zmienia się w czasie i przestrzeni.
Jednak gdy w 2001 r. przeprowadzono eksperyment, podczas którego rutynowo sprawdzano wartość stałej grawitacji, której pomiar dokonywany jest systematycznie raz na kilka lub kilkanaście lat, odkryto że uległa zmianie. Różnica w stosunku do dokonywanych wcześniej pomiarów jest znacząca. Stała grawitacji G z punktu widzenia fizyki ma niebagatelne znaczenie, a jej zmienność zburzyłaby wiele dotychczasowych teorii kosmologicznych.  

W ostatnim badaniu, przeprowadzonym przez przedstawicieli Międzynarodowego Biura Miar i Wag oraz Uniwersytetu Birmingham, wykazano, że stała G jest w tej chwili o 240 części milionowych większa niż miało to miejsce podczas poprzedniego oficjalnego pomiaru, dokonanego w 2010 roku, które miały miejsce w laboratorium Jamesa Fallera na Uniwersytecie Kolorado i bardzo zbliżona do pomiaru dokonanego w 2001 roku. 
 (tj. 0.000240). Najnowsze wyniki różnią się od tych z 2001 i 2010 roku o  21 ppm. 
Jakby siła grawitacji raz to wzrastała a kiedy indziej spadała.
"Jeśli stała G uległaby zmianie nawet o tę niewielką wartość, to można by wówczas oczekiwać, że jest ona zależna od nowej siły" - powiedział Tony Padilla, cytowany przez "New Scientist" kosmolog z Uniwersytetu Nottingham.
Każdy kolejny pomiar dawał inny wynik jednak, żadne z tych badań nie dało przekonujących dowodów na zmienność stałej grawitacyjnej i wszystkie uzyskane wyniki są w granicach błędów pomiarowych.  Dlatego też obecnie PRZYJMUJE SIĘ, że stała grawitacyjna jest zawsze taka sama.
Wartość stałej grawitacyjnej:

gdzie nawias oznacza niepewność standardową ostatnich cyfr (0,022 proc.). 
Przeprowadzając pomiar siły grawitacji często przyjmuje się uogólnienie w którym nie bierze się pod uwagę miejsca pomiaru. Jest to założenie błędne, gdyż powierzchnia naszej planety nie jest idealnie sferyczna ani tym bardziej jednakowo gęsta w przekroju. Wartości siły grawitacji zmieniają się w zależności od szerokości geograficznej, z którą wiąże się siła odśrodkowa pola elektromagnetycznego Ziemi, która w pobliżu równika siłę grawitacji osłabia a w pobliżu biegunów nieco wzmacnia ruchem pola elektromagnetycznego. Znaczenie ma także przewodność warstw skalnych, czyli na przykład na Mount Everest siła grawitacji powinna być mniejsza niż nad brzegami Morza Martwego.
Aby lepiej ocenić te wahania grawitacji, międzynarodowy zespół inżynierów i naukowców opracował misję GRACE. 
Misja GRACE, rozpoczęta w marcu 2002 roku jako wspólne przedsięwzięcie NASA i Niemieckiego Centrum Lotnictwa i Kosmonautyki opiera się na dwóch identycznych satelitach, z których każdy ma wielkość samochodu. Gdy satelity przemieszczają się jeden za drugim w odległości około 220 kilometrów (137 mil), mikrofalowy system pomiaru odległości monitoruje odległość między nimi z dokładnością do mikrona – mniejszą niż czerwona krwinka. Naukowcy mogą mapować grawitację w dowolnym miejscu na powierzchni Ziemi, mierząc niewielkie zmiany odległości między dwoma satelitami, gdy każdy z nich przyspiesza i zwalnia pod wpływem siły grawitacji.
GRACE co miesiąc dostarcza mapy, które są co najmniej 100 razy dokładniejsze niż poprzednie mapy, szczegółowo obrazując zmiany w polu grawitacyjnym Ziemi. 
„Klasyczna idea grawitacji jako czegoś, co mierzy się raz, nie jest już akceptowana. Grawitacja to element, który naukowcy muszą nadal monitorować” – powiedział Byron Tapley, dyrektor Centrum Badań Kosmicznych i główny badacz misji GRACE.
Skonstruowano mapy grawitacyjne, wykorzystując połączenie pomiarów lądowych, rejestrów
statków, a ostatnio także teledetekcji.  W efekcie powstania mapy wskazano miejsca o największej różnicy wielkości siły grawitacji. Najmniejszą wartość przyspieszenia ziemskiego wykazano na szczycie Huascaran w Andach Peruwiańskich, natomiast największą na powierzchni Oceanu Arktycznego. Efekt tego badania był dla naukowców oczywiście pewnym zaskoczeniem. Jest to szczyt położony w masywie górskim odległym na południe od równika o prawie 1000 kilometrów. Jednak wzrost wartości siły grawitacji jest tutaj większy od jej niwelacji wynikającej z wysokości nad poziomem oceanu czy też miejscowych anomalii. Satelity wykorzystane w badaniach siły grawitacji wyposażone zostały w wysokoczułe akcelerometry, za pomocą których zostały odnotowane zmiany wielkości pola grawitacyjnego. Jednak ich dokładność wynosiła kilka kilometrów, co nie było zadowalające. Pomiary satelitarne skonfrontowano więc z danymi opisującymi lokalne różnice wysokości terenu. Dzięki temu wyniki zdecydowanie poprawiły się







Kolor niebieski oznacza najsłabsze pole grawitacyjne a czerwony najsilniejsze.


Ponieważ naukowcy nie obserwują bezpośrednio sił grawitacyjnych, mapują grawitację Ziemi za pomocą modelu matematycznego opisującego wyimaginowaną powierzchnię sferyczną zwaną geoidą. Geoida przedstawia oceany jako gładkie, ciągłe powierzchnie, na które nie wpływają pływy, wiatry ani prądy. Tworzy ona lokalnie poziomą powierzchnię, względem której naukowcy mogą mierzyć siłę przyciągania grawitacyjnego skierowanego w dół.
Grawitacja jest określana przez masę danego materiału, więc im większa masa obiektu, tym silniejsze jest jego przyciąganie grawitacyjne. Na przykład granit jest bardzo gęstym materiałem o dużej masie, więc będzie wywierał większą siłę grawitacji niż ta sama objętość materiału o mniejszej gęstości, takiego jak woda. Masa Ziemi jest rozłożona pomiędzy różnymi formami terenu i elementami krajobrazu – takimi jak pasma górskie, oceany i rowy głębinowe – które mają różną masę, co tworzy nierównomierne pole grawitacyjne. Analogiczna sytuacja jak z maskonami na Księżycu ale o wiele mniejszym odczuwalnym skutku.
Jednak nie ma co się dziwić że jeśli przyjęto błędne założenia teoretyczne, wychodzą potem nieprecyzyjne pomiary. Możemy tak błądzić dookoła za pomocą matematycznych domysłów zwanych potem teoriami a i tak nie możemy być niczego pewni jeśli podczas wyprowadzania dowodu przyjęto błędne założenia. Naturę przestrzeni kosmicznej można jednak zrozumieć o wiele prościej przy użyciu logiki i wyobraźni i jest to najprostszy sposób. Jeśli potrafisz z uwagą obserwować naturę, wystarczy tylko garść pewnych danych, logika i wyobraźnia. Lecz nie sama tylko wyobraźnia. Musi być WYOBRAŹNIA I LOGIKA. Analogicznie jakby pisać teksty bez znajomości ortografii znając wygląd słów poprzez czytanie dużej ilości książek i tak samo jak zrozumieć Boga bez pomocy doktryn religijnych poprzez filozofię. 
 Wszelkim podskakiwaczom pod NAUKĘ  brakuje spójności w myśleniu lub ewentualnie powtórzą jakieś wyuczone formułki lecz wspomagają te "argumenty" kompletnym brakiem kultury i poszanowania rozmówcy. Na pytanie jak działa grawitacja płaskoziemcy odpowiadają "grawitacja to ciśnienie" ale ciśnienie czego? Z kolei opętani naukowo mówią "dwie masy się przyciągają" ale w jaki sposób?? . To ciągle nie jest wyjaśnienie procesu! To jest ledwo nieudolna próba opisu tego procesu. Wskazanie kierunku majaczącego gdzieś w pobliżu prawdy nie jest jej wyjaśnieniem!
Wszelkie zdobyte tytuły (przecież je też nadali zwykli omylni ludzie) nie obligują nikogo do zamykania pozostałym ludziom ust i umysłów. Właśnie korzystając z prawa do wolności popełniam tu co krok "bluźnierstwo" wobec zarówno nauki jak i kościoła. Obu tych kościołów bo w imię wolności póki nikogo nie krzywdzę tym co robię, nie muszę się niczyją opinią w innych sprawach przejmować.
Stosując samą tylko teorię fizyki można łatwo wykazać że posiada wiele błędów. 
Porównajmy siłę grawitacji pomiędzy Ziemią a Księżycem  do siły grawitacji między Słońcem a Ziemią:
Każde dwa ciała o masach m1 i m2 przyciągają się wzajemnie siłą grawitacji F, która jest wprost proporcjonalna do iloczynu ich mas i odwrotnie proporcjonalna do kwadratu odległości między nimi.
Czyli między dowolną parą ciał posiadających masy pojawia się siła przyciągająca, która działa na linii łączącej ich środki mas, a jej wartość rośnie z iloczynem ich mas i maleje z kwadratem odległości.
Matematycznie:







gdzie G to stała grawitacji, a r to odległość między ciałami.

G Ziemi  - 3,986004418(8)×1014
m1- masa Ziemi -około 5.9 x 10^24 kg
m2- masa Księżyca -około 7.3 x 10^22 kg
r - odległość między środkami Ziemi i Księżyca średnio około 384 400 km, czyli 3.844 x 10^8 m.
Podstawiając te wartości do wzoru, otrzymujemy w przybliżeniu:
F Ziemi ≈ 1.98 x 10^20 N

G Słońca - 1,32712440018(9)×1020
m1 - masa  Słońca - 1,9 ×10^30 kg
m2 - masa  Ziemi -około 5.9 x 10^24 kg
r - odległość między środkami Słońca i Ziemi średnio 150 000 000 km, czyli 1500000.00 x 10^8 m
Podstawiając te wartości do wzoru, otrzymujemy w przybliżeniu:
F Słońca ≈  3.53 x 10^22 N.

Pytanie:
Dlaczego skoro siła grawitacji słonecznej jest większa od ziemskiej, nie wyrwie Księżyca z orbity okołoziemskiej w momencie gdy znajduje się on pomiędzy Ziemią a Słońcem? Dlatego że te wzory mają się nijak do faktycznych zjawisk i ich proporcji w naturze. Za pomocą tego wzoru siła grawitacji jest obliczona dla niewielkiej wysokości ponad powierzchnią danego ciała niebieskiego a w innym miejscu jest już dużo słabsza. Dlatego też wszelkie wzory w przypadku przestrzeni kosmicznej mijają się z celem ponieważ jest tam zbyt wiele zmiennych. Nie dwie, nie trzy tak jak we wzorze Newtona czy Einsteina. Wzory mogą dotyczyć jedynie technologii, nie natury.

Wracając do tematu pochodzenia grawitacji należałoby na wstępie rozróżnić prawdziwe fizyczne podstawy działania natury:

- przestrzeń nie może być pusta, musi być wypełniona substancją zwana przez starych fizyków sprzed 1887 roku eterem,
- pole grawitacyjne ciał niebieskich którego skutkiem jest ruch zwany grawitacją nie może reagować z przestrzenią nie zawierającą innego łącznika niż wpływający zarówno na przestrzeń jak i na materię,
pole elektrostatyczne to dwojakie zróżnicowanie plazmy pod względem biegunowości ładunku elektrycznego,
- pole elektromagnetyczne to ruch otoczenia w pobliżu ciała niebieskiego lub innego materiału przewodzącego prąd elektryczny, pole to może być stałe i zmienne,
- fala elektromagnetyczna to przemienny ruch eteru : radiowe ”światło„ pulsarów lub sztuczna fala techniczna, światło, ciepło,
- prąd elektryczny to przepływ eteru w przewodniku, 
- wyładowanie elektryczne to przepływ eteru między przewodnikami rozdzielonymi izolatorem,

To wszystkie stany i oddziaływania w przestrzeni kosmicznej. Wszystkie te zjawiska powstają z powodu prostej różnicy ciśnień składnika przestrzeni zwanego dawniej eterem, wywołanej ruchem. Są w istocie odmianą charakteru tego samego zjawiska i nie należy rozpatrywać ich oddzielnie. To wyłącznie różnica ciśnień eteru powoduje każde zjawisko fizyczne napędzające przemiany wszystkich energii i procesy fizyczne. Także zjawiska i procesy fizyczne, chemiczne i biologiczne objawiające się w materii są spowodowane tym samym i jedynym istniejącym we Wszechświecie składnikiem.

Nigdy nie wyjaśnione precyzyjnie przez naukę zjawisko grawitacji, to nie jest magiczna siła z domniemanego innego wymiaru jak opisuje to przykładowo profesor Jan Pająk, ani też nie jest to fala grawitacyjna jak założyli naukowcy na podstawie błędnie zaprojektowanych eksperymentów. 

Wszystko co dotyczy naszej rzeczywistości dzieje się tu i teraz w TEJ właśnie a nie innej- wielowymiarowej czy jeszcze jakiejś domniemanej przestrzeni bez żadnych zbędnych multiwersów. NALEŻY TO WSZYSTKO  ODRZUCIĆ A BĘDZIE PROŚCIEJ ZROZUMIEĆ. 
Bo pomyślmy... po co natura miałaby równolegle upakowywać jakąś kolejną przestrzeń i komplikować sobie funkcjonowanie skoro obecnej przestrzeni ma pod dostatkiem a do tego głównie zionie ona pustką?? To z powodu matematyzacji i wirtualizacji fizyki nastąpiły błędne wnioski o tym że mogą obok siebie istnieć równoległe rzeczywistości. Ale gdyby w fizyce pozostał eter nie doszło by do tej paranoi.  fizycy zajmują się czczymi dywagacjami o napędach nadprzestrzennych czy teleportacji a skutkiem społecznym przemiany fizyki w fantastykę naukową jest nowy trend gdzie używa się tych pseudonaukowych formuł dla nadania wartości nowoczesnej pseudo-ezoteryce bawiącej się w siódme wymiary czy tam gęstości... Najpierw proponuję załatwić te możliwości które są najbardziej realne jak fizyczny prosty transport międzyplanetarny a dalej międzygwiezdny.

Więc tak najogólniej grawitacja jest to siła wypychająca z przestrzeni materię. 
To jest siła powstająca z powodu mniejszego ciśnienia eteru w pobliżu takich zjawisk jak czarne dziury czyli centra galaktyk spiralnych posiadających silne pole elektromagnetyczne oraz obiektów materialnych- ciał niebieskich jak kwazary, gwiazdy, planety, księżyce i planetoidy ze  słabym polem e. m. lub polem elektrostatycznym.

Eter jest to substancja z której powstają absolutnie wszystkie siły i oddziaływania we Wszechświecie. Nie istnieje nigdzie w atomach i poza nimi rzekoma pustka wolna od tej substancji. Wszystkie materialne obiekty kosmiczne bez względu czy są to ciała stałe, ciecze, gazy czy też plazma, wszystkie one podlegają zjawisku grawitacji. Grawitacja jest to ruch pozornie kwantowego, niewidocznego i nie rejestrowalnego płynu będącego dosłownie budulcem czy też wypełniaczem przestrzeni a w konsekwencji po rozprężeniu i rozgrzaniu w wyniku spinu w elektrycznych włóknach plazmowych, także budulcem materii i nośnikiem energii.

Przestrzeń wypełniona eterem jest GĘSTSZA niż materia zbudowana z pól elektromagnetycznych atomowych będących jak pumeks dla wody.


Materia w pobliżu ciał niebieskich tym szybciej jest wypychana z eteru im bardziej spada ciśnienie eteru w stronę centrum pola elektromagnetycznego będącego co do zasady czarną dziurą o różnej intensywności.
Obracające się ciało niebieskie- planeta jest swoistą elektro-pompą wirową przetłaczającą "przestrzeń fotonową" przez swoje materialne sieci atomowe analogicznie jak czarna dziura choć ona nie posiada własnej masy. Część tego pola którego "linie sił" nie ulegają zamknięciu w stronę biegunów, jest tracona ponieważ nie bierze dalej udziału w dookólnym toroidalnym ruchu a "znika" wbudowując się w otwartą przestrzeń wzdłuż płaszczyzny równika i biegunów. 

W istocie wszystkie wymienione powyżej oddziaływania są w jakimś stopniu obecne gdy w obecności materii wystąpi chociaż jedno z nich ponieważ są nierozerwalnie ze sobą związane przez eter będący ich twornikiem. Stąd technologicznie również możemy wpływać wzmocnieniem wybranego oddziaływania na pozostałe z nich.

Materia na poziomie atomu sama w sobie jest wyłącznie zbiorem wirujących pól elektromagnetycznych - wielokierunkowo ale w uporządkowany harmonijny sposób rozmieszczonych fotonowych wirów zwanych potocznie orbitalami a kojarzonych BŁĘDNIE ze "spacerującymi" w nich pojedynczymi lub sparowanymi elektronami o czym pisałem w poście na temat atomu. Strukturalnie materia mimo że różni się od eteru wyższym poziomem jej rozprężenia wywołanym wirowaniem zawartych w strukturze atomowej elektromagnetycznych żyroskopów jąder i orbitali atomowych powodujących w centrum tych wirów czarne mikro-dziury (czyli wirujący eter posiada niższe ciśnienie niż surowy nieruchomy eter) jest zbudowana z tej samej niepodzielnej bez-cząsteczkowej substancji. Czarna dziura jako osobliwość wywołująca grawitację jest w tym świetle szczególnym bo zmaksymalizowanym wirem elektromagnetycznym podobnym strukturą i mechaniką do pojedynczego orbitala atomowego. Więc co tworzy masę? Nie jest to bozon Higgsa - jakaś żelazna kulka ukryta na dnie materii, nie wiedzieć czemu oddelegowana wg naukowców przez Universum do tej czarnej roboty. To tak nie działa.. zderzacze to zmarnowane lub co najmniej przeinwestowane pieniądze.

Jedyną masą jaką mamy tu do dyspozycji jest bezwładność "płynu" fotonotwórczego obecnego pod ciśnieniem w przestrzeni kosmicznej albo jego materialna forma uwięziona w jądrach i na orbitalach atomowych za pomocą złożonego systemu wirów pól elektromagnetycznych jakimi są w istocie atomy. Przyspieszenie podczas jazdy samochodem co wyraźnie da się odczuć podczas jazdy na zakręcie, tworzy dodatkową jeszcze większą masę niż pojazd / obiekt pozostający w bezruchu lub ruchu prostoliniowym, tylko dlatego że materia wraz ze wzrostem prędkości pojazdu przyspiesza coraz większą ilość wspomnianej substancji przestrzennej zawartą w atomach, co w krytycznym momencie sprawia że obiekt porusza się razem z całą zawartością wolnego eteru wewnątrz poruszającego się obiektu! Tak jakby nie poruszała się tylko owa przez naukę deklarowana 1 % -owa siatka materii (choć nie jest 1 % -owa), a wraz z nią dodatkowo całe 99 % rzekomej pustki a faktycznie eterycznego budulca przestrzeni którego to nauka nie potrafi uchwycić z powodu technicznej niemierzalności eteru nie będącego w ruchu wirowym orbitali i jądra atomu. Analogicznie rzecz ma się w przypadku mechanicznego żyroskopu którego idealną wersją byłaby cała masa umieszczona na obwodzie. Choć maszyny elektromagnetyczne obcych posługujących się eterem do przepływu pola elektromagnetycznego przez obiekt, pozwalają na całkowite zniesienie masy, pomimo przekroczenia wielokrotności prędkości fali świetlnej która jest magiczną barierą rzekomo nie do przekroczenia spędzającą sen z powiek Einsteina. Wszystko przez zbędne powiązanie przestrzeni z fiducjarną jednostką– czasem, który w naturze nie istnieje. Jest on po prostu iluzją umysłu.

Dodatkowo maszyna indukująca energię elektryczną z przestrzeni, pod wpływem własnego ruchu jako twornika, pozwala zgodnie z prawem Faradaya w miarę wzrostu prędkości indukować jeszcze więcej energii. To tak jakby wydajność a więc i moc takiej maszyny zwiększała się wraz z jej prędkością. Im szybciej leci pojazd- induktor, przecinający eter... tym szybciej lecieć może... Lawinowa indukcja plus super-przewodniki to jest klucz do lekkości całej konstrukcji pozbawionej zbiorników paliwa o wręcz bajecznych maksymalnych prędkościach. Maszyna jest tylko przetwornikiem energii potencjalnej eteru obecnej wokół pojazdu. Wniosek jest taki że jeśli grawitacja ma wpływ na masę i prędkość to masa i prędkość musi mieć wpływ na wysokość grawitacji ponieważ nie może wpływać jedno na drugie jeśli nie ma wspólnego łącznika. Grawitacja ze względu na kierunek ruchu zawsze dąży z większego ciśnienia do mniejszego. Jest to skutek obecności masy i pola elektromagnetycznego czyli ruchu substancji przestrzennej wkoło obiektu. Wobec tego musi występować niedomiar ciśnienia w obiektach materialnych względem przestrzeni który wywołuje ruch i strumień cząsteczek pola grawitacji do centrum danego obiektu. Ruch w stronę dodatniego pola elektrostatycznego w naturze nie istnieje i jedynie przestrzeń kosmiczna posiada potencjał najbardziej ujemny a pole elektromagnetyczne pojawiające się wokoło ciał niebieskich wytwarza niewielkie podciśnienie wyzwalające grawitację. W naturze nie ma takiego stanu, jak ładunek ujemny, są tylko wyładowania, nie ma ujemnie naładowanych substancji, materiałów i nie ma na to dowodu. Jednak nie znamy źródła ciśnienia dostarczanego "do przestrzeni" która ten potencjał tworzy a bez możliwości wykonania lotów intergalaktycznych nie ma sensu się wdawać w dyskusje na temat

–jak wielki jest Wszechświat?

–jeśli jest gdzieś kres przestrzeni kosmicznej to co jest poza nim?

Jeśli ktoś zasugeruje mi istnienie wieloświatów w tej samej przestrzeni, równie dobrze mogę uznać to za ten sam Wszechświat bo zwrot "wszech"- znaczy wszystko i bez sensu się nad tym rozdrabniać. Lepiej skupić się na konkretach jak oswojenie zjawiska grawitacji i antygrawitacji zamiast czczych dywagacjach.

Ładowanie i rozładowywanie są antynomiami jak wdech i wydech, ponieważ napełnianie i opróżnianie lub sprężanie i rozprężanie są wzajemnymi i odwiecznymi warunkami zasadniczymi natury. Wyłącznie jakaś nieznana nam siła, częstotliwość, ruch którego źródło początkowe nie jest znane, tworząc różnicę ciśnień, wyzwala wszelkie inne pola, wyładowania, promieniowania czy fale. Materia strukturalnie jest to "skondensowana" przestrzeń która poprzez "wirową" konstrukcję zbudowaną z wiązań atomowych powiązanych ruchem eteru jako polem elektromagnetycznym przez co nie traci swoich własności. "Sieciowa" konstrukcja materii jest zatopiona w materio-gennej przestrzeni.
zjawisk elektrycznych.

Przestrzeń zapewnia zjawisko grawitacji dla "ciał niebieskich" poprzez stałe uzupełnienie "niedo-ciśnienia" panującego w miejscu tworzenia pola elektromagnetycznego, odśrodkowym wyrzutem eteru w płaszczyźnie połączenia dwóch dipoli pola elektromagnetycznego ciał niebieskich i... oczywiście maszyn.

Dygresja: maszyny zawsze będą tylko naśladowały naturę, mniej lub bardziej skutecznie wzmacniając efekty w zależności od użytych materiałów. Człowiek nie może technologią obejść lub przeskoczyć zjawisk natury. Prąd elektryczny jest wysoce naturalnym i ukrytym fundamentalnym zjawiskiem ale jest on i tak TYLKO różnicą ciśnienia które jest MECHANICZNYM a dokładniej mikro-mechanicznym zjawiskiem natury choć obecnym na gigantycznych odległościach. Jego wartość skuteczną aby dowieść jego obecności należałoby mierzyć w bardzo odległych punktach przestrzeni. Lecz poziom napięcia mógłby zniszczyć urządzenie pomiarowe.

Aby wytworzyć grawitację na pokładzie pojazdu kosmicznego trzeba wytworzyć silny punktowy w porównaniu z ciałami niebieskimi, sztuczny efekt maszynowego pola elektromagnetycznego. Aby wytworzyć efekt maskowania obiektu w polu widzenia należy z kolei wytworzyć efekt jaki zachodzi w centrum galaktyki, wzmacniając prędkość przepływu fotonów pola elektromagnetycznego do tego stopnia że zaczynamy wywoływać prędkością cząsteczek tego pola efekt rozpraszania fotonów fali świetlnej obrazujących dany obiekt. Dla doprecyzowania tunele czasoprzestrzenne, prędkości pod czy nadprzestrzenne i związane z tym napędy jak np Alcubiera nie istniały i nigdy nie zaistnieją tak samo jak rzekome wieloświaty. Powód dla którego tak uważam jest prosty. Zawsze patrz na to co jest potrzebne naturze- nie Tobie. Jeśli natura czegoś nie potrzebuje, nie uda się tego zjawiska uruchomić czy wytworzyć nikomu. Na co naturze skoki w tunelach czasowych? Gdzie niby ma się ona spieszyć i co ma tam skakać? Kto i w jaki sposób ma tam skakać? Jedyne co można zdziałać dla transportu astronautycznego to analogicznie to samo co dokonaliśmy dla transportu aeronautycznego lub argonautycznego od którego cały proces się zaczął. Hydrociecz, Aerogaz i Astrofluid. Trzy środowiska podróży. Każde środowisko dla innych prędkości. Pierwsze dwa pokonywane mechanicznie, ostatnie elektromechanicznie. Wszystko co możemy zrobić to pokonać dzielącą galaktyki i ich gromady przestrzeń. Gdyby nauka nie była samooszustwem cywilizacji ludzkiej z chęci zysku, dawno byśmy tam byli.

Jeśli naukowcy chcą odpowiedzieć na pytanie jak powstała przestrzeń i materia to proszę najpierw wyjaśnić skąd wziął się pierwszy ruch w jedynym prawdziwie 100 % inercyjnym układzie ZAMKNIĘTYM, jakim jest cały Wszechświat. Twierdzę tak na podstawie domyślnego stałego ciśnienia pomiędzy eterem–fotonami budującymi przestrzeń, warunkując stałe w swoich wartościach, równomierne w całej przestrzeni, działanie pola elektromagnetycznego, światła i grawitacji.

Rozpatrując Wszechświat jako układ inercyjny - energię można wytwarzać w każdym jego punkcie bez dostarczania jej z zewnątrz, z każdego dowolnie wybranego miejsca. Każde ciało niebieskie jest potencjalną ”motopompą„ dla pola "elektro-magneto-grawitacyjnego". Sposób powstawania grawitacji świetnie pokazują nam czarne dziury nierozerwalnie związane z galaktykami jako tarczami indukcyjnymi dla indukcji ich pola elektromagnetycznego które wywołuje grawitację jako uzupełnienie ciśnienia w tym polu. Centrum silnego pola elektromagnetycznego galaktyki "wybudza" z "przestrzennego uśpienia„ eter – fotony wyrzucając go w przestrzeń w obszarze w pobliżu płaszczyzny wiru co powoduje opadanie skrętnego wiru pola elektromagnetycznego i płynne zastępowanie w obszarze biegunów.

Każde pole magnetyczne jest dwu-torusowe w swej istocie mimo że na pierwszy rzut oka takim się nie wydaje. Prąd elektryczny (fotony) płynący wewnątrz ciał niebieskich jest najbardziej przyspieszony dokładnie w osi wirowania pola magnetycznego i jak każdy strumień prądu elektrycznego bez względu na to czy przepływa przez materialny przewodnik czy izolator (a przepływa przez każdy materiał i tylko charakterystyczna dla danego materiału rezystancja go ogranicza), jest to ruch postępujący-skrętny, akcelerujący najsilniej pole magnetyczne w centrum płaszczyzny styku obu toroidalnych połówek pola, co wystarcza dla wytworzenia siły kontrującej grawitację na orbicie geostacjonarnej. Właśnie z tego powodu w czarnych dziurach - największych wirach powstałych z obrotu pól magnetycznych, obecnych w galaktykach spiralnych i kwazarach, nawet światło ma problemy z zachowaniem swoich właściwości. Z tej przyczyny w osi wirowania każdej galaktyki spiralnej zwanej czarną dziurą, nie zobaczymy światła ponieważ siła pola elektromagnetycznego galaktyki tworzy tak wielki ciąg grawitacji jako bardzo silny ruch postępowy do wnętrza tornado-podobnego wiru czarnej dziury, że płyn przestrzenny zwany eterem, nie jest w stanie przekazać tych drgań na zewnątrz centrum wiru galaktyki. Widzimy to jako czarny wlot i wylot z wiru w centrum galaktyki. To nie jest kula powtarzam tylko wir elektromagnetyczny.

Galaktyki spiralne z immanentnymi czarnymi dziurami mimo że nie mają zgromadzonej masy w postaci kuli jak planety czy gwiazdy, prąd przebiegających przez nie włókien plazmowych wystarcza dla indukcji o wiele mocniejszego pola elektromagnetycznego a w efekcie znacznego spadku ciśnienia eteru w ścisłym centrum, wytworzenia bardzo silnego grawitacyjnego efektu. Galaktyki są formą elektromagnetycznych żyroskopów które poruszają eter wraz z gwiazdami otoczonych przez eter nieruchomy. Równowaga jest zachowana bez dodawania gigantycznej masy czarnym dziurom gdy obliczano mechanikę czarnej dziury bez uwzględnienia eteru. (Oczywiście nic to nie dało bo niedobór masy i tak pozostał.)

Identyczne pole elektromagnetyczne sterujące zjawiskiem grawitacji i przeciwstawiające się jemu, można wytworzyć technicznie w maszynie antygrawitacyjnej o czym niżej. Elektryczność nigdy nie jest oddzielona od magnetyzmu bo tak samo jak każdą inną energię tworzą ją fotony. Tak samo grawitacja jest szczątkowym energetycznie pochodnym zjawiskiem działania pola elektromagnetycznego. Nawet gdy dane ciało niebieskie nie posiada tak zwanego mierzalnego pola elektromagnetycznego, nie znaczy to że jego przewodność nie wywołuje indukcji jego pola w polu elektromagnetycznym planety - jak księżyc, a także w układach gwiazda- planeta, galaktyka - gwiazda. Przestrzeń kosmiczna to jest elektryczny układ naczyń połączonych. Ten prosty fakt naukowcy muszą sobie wbić do głowy na stałe.

To co nazywano "grawitonami" to również rozpatrując pod kątem cząsteczkowym są fotony. Analogicznie tak samo nie ma czegoś takiego jak podział na ruch elektronów i ruch fotonów jako oddzielnych dwóch zjawisk. To jest to samo zjawisko tyle że przewodniki z powodu ruchu stają się "dziurawe" jak pumeks dla pobudzonych wokół i na ich orbitalach FOTONÓW- nie elektronów. W tym sensie każdy orbital możemy nazwać jak kto woli mono- lub duo-elektronem lecz zbudowanym wyłącznie z wirujących pól fotonów.

Przykładowo nadprzewodnictwo w obwodzie elektrycznym powoduje wyrywanie i porywanie w strumień prądu elektrycznego dodatkowych fotonów z eterycznego otoczenia orbitali atomowych czyli zewsząd gdzie fotony nie biorą udziału w tworzeniu chmury orbitala. Jeśli mrozimy materiał to zmniejsza on ilość ruchomych fotonów w powłoce orbitala pozwalając na ich większy transport w strumieniu prądu. Elektryczny Wszechświat jest logiczną konsekwencją dla szeroko pojętej elektryczności która jak wszyscy wiemy, najbardziej się sprawdza w technologii. Prąd elektryczny nie płynie z prędkością światła a zawsze czeka w przewodzie na wymuszenie ruchu dodatkowo przyłożonych z zewnątrz do obwodu zewnętrznych wolnych fotonów które nie są częścią obwodu elektrycznego, które możemy nazwać równie dobrze nie związanym eterem. Prąd zmienny ”wyrywa„ fotony z orbitali a także porywa je z przestrzeni wokół przewodu która pełni rolę pola elektromagnetycznego, natomiast prąd stały o wiele gorzej sobie radzi tracąc łatwo ciśnienie, nie posiadając też elektromagnetycznego pola wokół , stąd jego wartość ginie już na bardzo krótkich odcinkach. Rozprasza się przez sieciową konstrukcję przewodu który fizycznie jest dosłownie DZIURAWY dla tego rodzaju prądu jak pumeks. Fotony prądu stałego mają gdzie się po drodze na powierzchni obwodu "pogubić". W tym sensie prąd zmienny stawia duży opór strukturze przewodnika i dlatego ”nie wycieka„ –jest mało stratny.

Stałe pole elektromagnetyczne to uporządkowany ruch w kształcie toroidalnej sfery złożonej ze stałego pola "proto-fotonów", jako ruchu "płynu przestrzeni kosmicznej" zapoczątkowane strumieniem indukcji wewnątrz atomowych domen ciał niebieskich, ale nie jest już przestrzennym, nieruchomym płynem grawitacjo-twórczym. Liniowe/ szeregowe spolaryzowanie domen w atomach jak ogniw w baterii, powoduje jednokierunkowy wielokrotnie wzmocniony ruch cząstek w obu torusach pola. Stałe pole elektromagnetyczne wraz ze wzrostem stopniowo wymusza szeregowanie tych domen a proces ten się z czasem lawinowo zapętla. Stałe pole elektromagnetyczne różni się zasadniczo od zmiennego. Nie składem bo to są ciągle dalej fotony a własnościami działania. Zmienne pole magnetyczne o tej samej mocy będzie miało o wiele większy zasięg niż stałe.

Nadmiar fotonów akcelerowanych w płaszczyźnie prostopadłej do osi pola elektromagnetycznego jest wyrzucany w płaszczyźnie tego pola, co w przypadku Ziemi tworzy orbitę geostacjonarną a w przypadku Układu Słonecznego zapewnia stabilność orbit planetarnych. W przypadku galaktyki zapewnia stabilność orbit gwiazd, ale wszystkie gwiazdy które znajdą się daleko poza płaszczyzną galaktyki, wpadają w końcu w wir czarnej dziury z powodu wzrostu masy kasowanej wyrzucającą nadmiar pola elektromagnetycznego płaszczyzną dysku galaktyki póki taki obiekt nie zmieni położenia. Jeśli jednak obiekt wyjdzie z tej płaszczyzny w pobliże czarnej dziury i zbliży się do ścianki wiru, zostaje nagrzewany indukcyjnie i z powrotem przetopiony na plazmę z której powstał podczas skurczu plazmy.




Podsumowując, stałe pole magnetyczne obecne w naturze jest generatorem działania stałego pola grawitacyjnego i jest to w istocie jego pochodna część - ta sama siła. Najważniejsze, i będę to powtarzał aby się utrwaliło, jest to, że wszystkie wymienione tu zjawiska powstają przy wykorzystaniu TYLKO JEDNEGO i jedynego istniejącego budulca którego źródłem jest FIZYCZNA (NIE WIRTUALNA!!) struktura przestrzeni kosmicznej, jako proponowanego tu piątego stanu skupienia - opisanej tu substancji zwanej dawniej ETEREM! Ucieczka nauki w wirtualne wartości i pojęcia nastąpiła z powodu odrzucenia eteru.

Choć moim zdaniem ten stan skupienia powinien stać na pierwszym miejscu, jednak ludzki umysł koncentruje się ze swej natury na czymś bardziej namacalnym.












Animacja obrazująca złożony dookólno-skrośny ruch pojedynczego torusa dwupołówkowego pola magnetycznego. Oczywiście widzimy tu tylko zewnętrzny obrys pola. Faktycznie jednak cała ta ruchoma bryła podlega wieloskrętnemu strumieniowi pola który im bliżej centrum się znajdujemy, tym bardziej przyspiesza ruch eteru- cząstek przestrzeni. W pobliżu równika można też zauważyć że pole magnetyczne ma tak szybki ruch cząstek iż "znosi" on delikatnie masę obiektów a więc hamuje doziemny ruch cząstek strumienia grawitacyjnego w pasie równikowym. Kto był np w Ekwadorze ten wie o czym mówię.




Każdy materiał / pierwiastek chemiczny jest w jakimś sensie przewodnikiem. Także kształt kuli można rozpatrywać jako kawałek przewodnika elektrycznego. Z tym że indukować się w nim będą nie ukierunkowane prądy błądzące/ zwarciowe (w zależności od rezystancji podłoża) tak jak ma to miejsce na powierzchniach gwiazd, które pod kątem elektrycznym są naturalną elektrodą lampy plazmowej z metalową powłoką zewnętrzną. Czyli każde ciało niebieskie w minimalny sposób jak przykładowo nasz Księżyc, czy w sposób znaczny jak Jowisz, po prostu wprawia w ruch za pomocą eteru dostępną pobliską przestrzeń. Ruch jest tym intensywniejszy im bliżej centrum tego pola go rozpatrujemy co wystarcza aby przez stałe wzbudzenie polem E.M. przenikającym materię, wywołać mechaniczną siłę ściągającą ku sobie przykładowe obiekty kosmiczne do danego ciała niebieskiego lub też pojazdu gdy tą siłę się oczywiście zintensyfikuje parametrycznie wokół tego pojazdu. Trzeba zauważyć że grawitacja wzmaga się wraz z obecnością i wzrostem pola magnetycznego. Oto przykład błędnego rozumowania gdzie tłumaczy się soczewkowanie grawitacyjne pofalowaniem nieokreślonej strukturalnie przestrzeni, dorzucając jednorożce z ciemnej materii, zamiast domyślić się że coś musi tą przestrzeń szczelnie wypełniać. Dwie masy NIE PRZYCIĄGAJĄ SIĘ bezpośrednio. Podciśnienie powstające w centrum każdej masy w wyniku wyrzutu pola magnetycznego, najsilniejszego w centralnie położonej płaszczyźnie wyznaczanej osią jego do-zewnętrznego ruchu wirowego, przyciąga obecne w przestrzeni jako jej strukturalny budulec- rzekome grawitony, które wcale nie tworzą fal grawitacyjnych. Pole magnetyczne w naturze jest wyłącznie stałe i MUSI TAKIE BYĆ aby grawitacja (również stała siła) działała jednokierunkowo. Gdyby grawitacja była falą to zatrzymywałaby ciała nieruchomo w stałym miejscu w takt częstotliwości tego pola przykładowo pomiędzy dwoma obiektami o tej samej sile. Szkoda że nie podali częstotliwości tych rzekomych fal skoro je zmierzyli. Oczywiście to była ironia.... Automatycznie wykrycie fal grawitacyjnych (z zasady fale, obojętnie jakie by nie były, są WYŁĄCZNIE zmienne) jest po prostu pomyłką. Ale to tak celem wyjaśnienia. Gdy każda masa przyciąga te grawitony (dobra nazwa choć wiemy że chodzi tu po prostu o eter) w kierunku swojego środka ciężkości jest to akcja trójstronna.

Przypuśćmy że mamy dwa ciała niebieskie wytwarzające pole grawitacyjne. Środek ciężkości jednej masy wytwarza niewielkie podciśnienie w otoczeniu ciała niebieskiego jako uzupełnienie ilościowe cząstek wyrzuconych w równik lub bieguny dla realizacji pola magnetycznego, pociągając za sobą cząstki, nazwijmy modnie "kwantami pola grawitacyjnego" (tak jak poważnie to brzmi tak jest to niepotrzebnie niezrozumiałe) obecne w dalszej przestrzeni, za którymi znajdują się cząstki przyciągane już bardziej przez przeciwny środek ciężkości czyli drugie ciało niebieskie.

Przyciąganie pomiędzy dwoma ciałami niebieskimi działa w ten sposób, że stan w pobliżu powierzchni pierwszego ciała możemy opisać jako „niedobór ciśnienia eteru” następnie w połowie odległości pomiędzy dwiema masami eter zanim zmniejszy się odległość ciał, znajduje się w równowadze jako chwilowo jeszcze - nieruchomy "łącznik” aby zacząć z powrotem funkcjonować jako „niedomiar ciśnienia" w pobliżu powierzchni drugiego ciała; minus - plus - minus. W przypadku gdy interakcji podlega tylko jedno ciało niebieskie z wyraźnym polem magnetycznym i obiekt bez pola magnetycznego jest astronautą, wtedy jest on przyciągany do powierzchni planety będąc w jednostronnym ruchu strumienia płynu/pola grawitacyjnego: minus- plus. Jednak gdy jest to ciało niebieskie praktycznie bez pola magnetycznego jak Księżyc, siła przyciągania będzie równie szczątkowa jak pole magnetyczne: plus - plus.






Graficzny rozkład ”linii sił„ pola grawitacyjnego pomiędzy Ziemią a Księżycem.
To z tej przyczyny od strony widocznej skierowanej do planety grawitacja będzie nieco słabsza niż na stronie niewidocznej. Większość księżyców jest zawsze skierowana jedną stroną do planety tak jak ziemski Księżyc.



Ciała niebieskie takie jak księżyce, posiadają na powierzchni tak zwane maskony co jest po prostu formą geologiczną o niezerowej przewodności magnetycznej i twornikiem miejscowego mało obszarowego szczątkowego pola magnetycznego co powoduje tunelowanie dla pola grawitacyjnego. Są jednak księżyce jak Io czy Ganimedes które w obecności silnego obejmującego je pola elektromagnetycznego Jowisza generują pole odpowiednio elektrostatyczne i elektromagnetyczne.

Pole elektromagnetyczne będzie obecne wszędzie tam, gdzie jest materia. Również w wirach (bez-masowych) czarnych dziur, jako osiach wirowania galaktyki, gdzie o powstającym strumieniu pola magnetycznego decyduje materia zawarta w całej galaktyce- jest to nierozerwalna całość. Ten skuteczny JEDNOKIERUNKOWY mechanizm wzbudzania pola można zastosować w silnikach antygrawitacyjnych natomiast do zaburzania grawitacyjnego pola zewnętrznego należy zastosować pole zmienne. Maszyny takie jak legendarne "TR 3-B" nie posiadają układu do wytwarzania pola grawitacyjnego na pokładzie. Określiłbym je jako latające mikrofalówki które mogą skutecznie zaburzać swoim mechanizmem funkcje pola grawitacyjnego na zewnątrz pojazdu ale tylko to potrafią. Zatem grawitacja NIE WYSTĘPUJE w tandemie ze zmiennym polem elektromagnetycznym tak jak to ma miejsce w sposób zauważalny bądź śladowy w obecności jakiegokolwiek pola stałego. Jest to po prostu fizycznie niemożliwe. Polem elektromagnetycznym zmiennym możemy za to śmiało i z powodzeniem zaburzać grawitację jako ruch stały. Do uzyskania pola grawitacyjnego na pokładzie statku kosmicznego potrzeba wysokiego napięcia STAŁEGO które wytworzy wzmocnione STAŁE pole magnetyczne. A zatem grawitację można opisać jako drugorzędną, bardziej ukrytą właściwość stałego pola magnetycznego, jako pochodnej elektromagnetycznej "siły przyciągania" znanej z fizyki klasycznej, której po prostu nikt nie zauważył lub może nie chciał zauważyć... Jestem skłonny przyjąć że zawiódł tu jak zwykle ludzki umysł mimo wielu trafnych danych lub... poprzez ich nie uporządkowanie? Dla rozważań w sztuce antygrawitacji można posługiwać się teorią hydrauliki, aerodynamiki oraz mechaniki płynów. Mechanika płynów jest poddziedziną mechaniki ośrodków ciągłych. Z punktu widzenia mechaniki, płyn jest substancją, w której nie występuje ścinanie, dlatego płyn w stanie spoczynku przybiera kształt zawierającego go naczynia. Nie ma żadnej różnicy poza wielkością i elastycznością ośrodka cząsteczek pomiędzy tymi wymienionymi ośrodkami ruchu cząstek. Pole elektromagnetyczne jest według nauki zbudowane z fotonów. Ale nie znaczy to że co jakąś losową odległość w tym polu pałęta się foton. To znaczy że CAŁA PRZESTRZEŃ jest zbudowana z fotonów które w polu elektromagnetycznym są zapętlone w formę wiru jak tornada, huragany, wiry wodne i co tylko znajdziemy w naturze.

Fotony MUSZĄ być ze sobą połączone w formę pola czyli jednolitego zwartego środowiska aby następowała skuteczna błyskawiczna ciągła transmisja pola elektromagnetycznego, światła, ładunku elektrycznego i grawitacji  I NIE MA MOWY O WIRTUALIZACJI BO NIE MIAŁOBY TO WPŁYWU NA REALNĄ FIZYCZNOŚĆ. PRECZ Z WIRTUALIZACJĄ FIZYKI NATURY!!!!

Dosłownie cała sfera każdego pola elektromagnetycznego jest częścią przestrzeni wyłączoną z nieruchomej przestrzeni zewnętrznej. Częścią przestrzeni która całym swoim przekrojem cyklicznie przepompowuje się w zakresie obszaru tego pola. Dopiero teraz należy zacząć myśleć czym jest czarna dziura i co można z tą wiedzą zrobić w technologii.






W płaszczyźnie gdzie na zdjęciu z naniesionym schematem pola magnetycznego widzimy galaktykę, część kwantów – eteru czy "linii pola" nie powraca do torusa wiru. 
Wyrzucone akceleracją, pozostają w im dalszej tym bardziej nieruchomej przestrzeni naokoło ciała niebieskiego i to jest właśnie powodem dla którego działa grawitacja jako uzupełnienie dla stałej objętości tego pola. 


Dlatego też w układzie inercyjnym w skali atomowej, mimo że istnieją tylko dwie uzupełniające się siły- pola magnetycznego i pola grawitacyjnego, nie uwzględniono tego drugiego ze względu na fakt że jest znikomą dla rejestracji siłą choć niewątpliwie w pobliżu materii stale obecną. Myślę że brak pola magnetycznego wykazany w badaniach obiektów układu słonecznego wynika z niedoskonałości przyrządów badawczych. Jednak pole to występuje jako bardzo słabe, wszędzie gdzie rejestrujemy pole grawitacyjne. Problem pomiaru zarówno stałego pola elektromagnetycznego jak grawitacyjnego może wynikać ze zbyt małej prędkości fotonów w ich masowym ruchu względem łatwości rejestracji światła które jest ogólnie drganiem - zakresem fali zmiennej tych fotonów w zasadniczym ruchu miejscowym. Tak jak mało wydajnym jest prąd stały względem zmiennego.
Natomiast wszystkie inne sposoby przekazu energii względem wyżej wymienionych są toporne patrząc pod kątem materiało-chłonności, odporności na warunki biochemiczne, regulacji i zachowania bezpieczeństwa i to powinno być dla nas znakiem że (fundamentalnie) inteligentna natura jest właśnie elektryczna.






Fale grawitacyjne??... Jeszcze nigdzie Ziemianie tyłka nie ruszyliście a twierdzicie pełni pychy że wszystko BEZBŁĘDNIE rozumiecie??




Fala grawitacyjna jest to błąd naukowy w oszacowaniu po pierwsze natury ZJAWISKA, po drugie rodzaju promieniowania pod względem laboratoryjnym. Zakładam że wykryto po prostu efekt w którym zachodzi emisja jakiegoś promieniowania elektromagnetycznego. bo nic w kosmosie nie może się rozejść falą poza falą elektromagnetyczną. Więc to jakaś wierutna bujda musiała być. Niech naukowcy sprawdzą przykładowo, czy nie ma takiego efektu po wybuchu supernowej albo bomby atomowej, kiedy większość materiału rozszczepia się na fotony o różnych częstotliwościach które gdzieś w przestrzeni po wytraceniu energii ruchu, muszą znaleźć swoje miejsce w nowej równowadze. Jako składniki przestrzeni. Podejrzewam że również podczas wybuchu takiej bomby, stwierdzono by w pomiarach obecność takich właśnie rzekomo "grawitacyjnych" fal będących w gruncie elektromagnetycznymi plus domieszka promieniowania z nierozszczepionego do końca materiału bomby.





Na rysunku poniżej widzimy schemat pola grawitacyjnego;




wyrażanego wzorem:







Natomiast niżej widzimy schemat pola elektrycznego:





wyrażonego wzorem:





Ze schematu wynika że pole grawitacyjne jest identyczne z ujemnym polem elektrostatycznym.
Ze wzorów zaś wynika że różnią się minimalnie. Jednostka kilograma [kg] dla pola grawitacyjnego zastąpiona jest w przypadku pola elektrostatycznego kulombem [C]. To wszystko. W Elektrycznym Wszechświecie także kilogram ostatecznie musi być wartością elektro-pochodną.






Mamy więc amper na sekundę lub farad na wolt...


Inaczej mówiąc:


Nie wystąpi brak grawitacji pokładowej tam gdzie jest obecne stałe pole elektromagnetyczne ponieważ iloczyn indukcji tego pola i prędkości obiektu jest bezpośrednim czynnikiem definiującym poziom tej grawitacji 

Tesla, T, nazwa od nazwiska N. Tesli, jest to jednostka indukcji elektromagnetycznej w układzie SI, wyrażająca indukcję jednorodnego pola elektromagnetycznego, w którym na przekrój poprzeczny 1 m² przypada strumień elektromagnetyczny 1 Wb;

1 T = 1 Wb/(1 m)² = 1 kg · s–2 · A–1;

wartość grawitacji G = indukcja elektromagnetyczna B · prędkość obiektu V

G [m/s²] = B [T] · V [m/s]

G = 1 kg · s–2 · A–1 · V

G = B · V


W praktyce będzie to żyroskopowy magnetyczny kondensator, plus induktor wysokiego napięcia. To wszystko co jest istotne aby budować elektryczne maszyny zdolne do zaburzenia pionowego - powolnego bo w naszym przypadku w porównaniu do 2,5 G Jowisza to całe szczęście tylko 1 G - ale masywnego ruchu eteru, zwanego grawitacją i uruchomienia turystycznych lotów kosmicznych oraz taniego osobowego transportu powietrznego.




Przykładowy projekt samowzbudnego siłownika elektromagnetycznego do przeróbki zwykłego samochodu drogowego na aero-samochód.





Przykładowe rozmieszczenie siłowników w pojeździe antygrawitacyjnym.


Wspierając się konstrukcją znanego chyba wszystkim czytającym, legendarnego  DMC , wyobraźmy sobie że w roli kół ma izolowane zarówno kadłub i siłowniki z tworzywa sztucznego, do wnętrza których na żyroskopowe, magnetyczne tarcze, doprowadzone zostaje wysokie napięcie. Pojazd taki wykonany w wersji dla lotów pozaatmosferycznych, oprócz obwodu elektrycznego powinien zawierać kabinę ale nie zwykłą sobie kabinę jak na stacji ISS a kabinę normobaryczną i szczelne włazy zamiast tradycyjnych drzwi. Zamierzam wykonać taki pojazd w skali 1:1 na podstawie prototypu polskiego Fiata 1100 Coupe ponieważ jest wolny od praw patentowych.
W większości (oprócz maszynowych komponentów jak żyro-silniki i zasilacz wysokonapięciowy) wydrukowany DOSŁOWNIE z niechcianego znienawidzonego już plastikowego trującego naturę śmiecia o największej ilości czyli jak wiemy tzw. butelek PET który dziwnie fartownie jest akurat idealnym do tego zastosowania materiałem bo o bardzo wysokiej odporności na wysokie napięcie.
Uruchomienia takiej technologii aero i astronautycznej w powiązaniu z masową redukcją śmieci a więc globalnym systemem skupu i odzysku plastiku dotyczy cała moja inicjatywa. Pod kątem technicznym jest ona relatywnie prosta w stosunku do teorii, porównując całość do obecnej niewydajnej technologii rakietowej. To tak jakby porównywać samochody elektryczne do spalinowych.
Oczywiście dopuszczam że goście z innych gwiazd czy galaktyk mają podobną technologię opanowaną perfekcyjnie pod względem własności materiałów u nas nieobecnych z prostej przyczyny- żyją oni pod gwiazdami o nazwijmy to "innych możliwościach pierwiastko-twórczych" zależnych średnicy gwiazd a więc wysokości napięć w atmosferze gwiazdowej, ciśnienia, temperatury która z tego ciśnienia wynika oraz innych fizycznych własności, ale... po prostu od czegoś trzeba zacząć.
Siłownik taki działa poprzez ciągłe zaburzanie pionowego strumienia grawitonów za pomocą ruchu magnetycznych tarcz i wzmacniającym ten efekt wysokim napięciem. Żywa natura "zna" bardzo dobrze ten efekt, który wykorzystują w odpowiednim dla danego gatunku stopniu, owady latające. Np. różnego rodzaju żuki jak ten poniżej:






Działanie antygrawitacyjne w tym przypadku wygląda tak że żuk zanim poleci, przed startem szuka suchej powierzchni a docierając do niej trze o podłoże odnóżami ładując się elektrostatycznie. Na powyższym zdjęciu "róg" służy za iskrownik do kontroli poziomu wysokiego napięcia. Róg jest elektrodą dodatnią a trójdzielny garb z tyłu to elektroda ujemna. Pomiędzy nimi jest widoczna jasna warstwa izolacyjna. Żuk przed lotem ”sprawdza„ napięcie i gdy jest dostateczne, uruchamia cały "mechanizm startu" a w trakcie lotu iskrownik zabezpiecza żuka przed wzrostem napięcia. Gdy jest zbyt mokro, niestety potrzebny ładunek się nie zbierze a żuk z wiadomego powodu wędruje piechotą..


Natura universum jest jak świadomy płynopodobny myślący fluid przedstawiony w powieści Lema "Solaris" i wie o sobie samej wszystko co potrzeba. Jeśli w jakiś sposób taki żuk "wie" poprzez "ewolucję" jak tego dokonać to znaczy że natura jest fundamentalnie świadomością która w następnej kolejności realizuje swoje wizje i prawa w świecie materialnym zbudowanym z resztą z elektrycznie zagęszczonego eteru. Nie istnieje więc tak zwana podręcznikowa ewolucja. Natura z eterycznej matrycy  przepisuje swoje wizje przestrzennej świadomości wprost w materię. Z macicy wodnej jaką jest planeta Ziemia może wytworzyć się każdy organizm nawet gdyby taki sam dawno egzystował na planecie pod gwiazdą X z przeciwnej strony galaktyki.






Schemat elektryczny żuka


W pojazdach "antygrawitomagnetycznych" za pomocą pola magnetycznego żyroskopowych tarcz, pionowy doziemny strumień, zostaje zaburzony, zawrócony akceleracją w centrum maszyny do poziomego ruchu żyroskopowego który znosząc pole grawitacyjne, jednocześnie tworzy po chwili oddzielne pole otaczające maszynę. Stąd też kosmici sądząc po relacjach świadków, podczas startu trochę zwlekają na czas wzbudzenia antygrawitacyjnego pola. Nie jest ono czymś nierealnym do czego potrzebne są jakieś dodatkowe wirtualne matematyczne, zresztą błędne wyjaśnienia jak fale grawitacyjne. Jest to fizyczny twór czyli bardziej obrazowo cząsteczkowy, który podlega tym samym prawom co inne cząsteczki, różniąc się jedynie stopniem oddziaływania. W miarę zwiększania intensywności tego pola wysokim napięciem, zaczyna się pojawiać wewnętrzna grawitacja jako sumacyjna siła cząstek dociskająca załogę do pokładu pojazdu. Można ją płynnie regulować wpływając na siłę pola. Żyro-tarcze oprócz wzmocnienia magnetycznego pola i grawitacji zapewniają stabilizację podczas lotu (boczny wiatr, huragan etc, jak i wypadku / zderzenia.
Takie pojazdy będą się zachowywać bardzo stabilnie podczas lotu a podczas wypadku zachowają swoje położenie dopóki siłowniki nie zostaną uszkodzone mechanicznie. Nawet gdyby w zasięgu grawitacji planety zostały te siłowniki uszkodzone to taki pojazd przez czas rozładowania pola będzie pozostawał w tym samym położeniu i wysokości. Nie będzie emitować hałasu na zewnątrz i w kabinie, poza ledwo słyszalnym dźwiękiem wysokiego napięcia. No może czasem strzału łuku elektrycznego gdy będzie leciał nad powierzchnią gruntu, jezdni co może zabezpieczać pojazd i kierowcę przed ewentualną kradzieżą i napaścią gdy będzie włączony. Nie wyleje się też więcej kawa, nikogo nie pochlapiesz wodą czy błotem. Obojętne będą też ilości dziur w ciągle na czas nie zakonserwowanej jezdni ani nie zanieczyszczą więcej środowiska ponieważ siłowniki będą jednocześnie swoim własnym zasilaniem... i mogą przyspieszyć lot w atmosferze do prędkości samolotowych - około 1500 km/h lub większych w przestrzeni kosmicznej.
Najszybszy samolot pasażerski świata Concorde lecąc z prędkością 2270 km/h, pokonał trasę z Paryża do Nowego Jorku zaledwie w 3,5 h co jest równe 2,04 Ma (Mach), jednak skutery powietrzne które śniły mi się już w dzieciństwie, będą jeszcze szybsze ze względu na najmniejszy opór powietrza.


Bez takiej formy elektrycznej technologii jaką jest w istocie maszyna antygrawitacyjna, w dalszym ciągu ludzkość będzie prowadzić wojny o ograniczone ziemskie zasoby. Nawet gdyby do perfekcji doprowadzono konwencjonalną technologię rakietową, nie pozwoli ona zapewnić zewnętrznych zasobów na poziomie wystarczającym do rozwoju cywilizacji. Za pieniądze zainwestowane przez ostatnie 100 lat w wojny i inne destrukcyjne interesy z których każdy zaglądający na tego bloga zdaje sobie sprawę, można by było już dotrzeć nie tylko do Marsa a do czarnej dziury Sagittarius A!


Rzekomo odkryte fale grawitacyjne powstawać mogą podczas elektromagnetycznych zawirowań w przestrzeni kosmicznej ale na pewno nie odpowiadają za zjawisko grawitacji bo ta ma miejsce tylko w pobliżu ciał niebieskich. Nie jest możliwe przejście oddziaływania grawitacyjnego z odległej gwiazdy X na Ziemię. Nigdy grawitacja nie działa na duże odległości bo jest zbyt mało materii w kosmosie aby to było w ogóle możliwe. W sensie teoretycznym Einstein miał rację jednak wizualizacja tego zjawiska jest kompletnie nietrafiona. Błędem było ustalenie własności przestrzeni bez określenia jej cząsteczkowej natury. Niematerialna  i nieenergetyczna jest tylko stojąca za całą naturą świadomość pole informacji, cokolwiek co damy tu do określenia warunków według których działa widzialny i rejestrowalny Wszechświat. Reszta ponad tym fundamentem jest rejestrowalną energią lub materią.
Fakt zbieżności braku pola magnetycznego ze słabą grawitacją danego ciała niebieskiego jest to efekt tego samego zjawiska które nauka dzieli na dwa osobne. Księżyce na których w zasadzie nie ma grawitacji (przynajmniej na tych w naszym układzie słonecznym) można rozważać jako oddalony wycinek powierzchni planety wkoło której krążą, gdzie grawitacja ma różne wartości w zależności od tego czy jest to powierzchnia od strony planety czy od strony przeciwnej, co zaobserwowano w przypadku naszego Księżyca, na którego powierzchni od widzialnej strony można się rozbić przy tych samych parametrach lotu, przy których z przeciwnej strony można wylądować lub pozostać dalej na orbicie. Za to odpowiadają właśnie wspomniane maskony czyli miejsca na powierzchni księżyców gdzie jak sądzę pod wpływem elektrostatyki wiatru słonecznego lub wyładowania elektrycznego powierzchnia się namagnesowała. Ciekawe czy to samo potwierdzi się dla pozostałych księżyców (sferycznych) o synchronicznej orbicie.
Różnica pomiędzy światłem, polem magnetycznym, polem elektrycznym a grawitacją nie wynika z odmienności cząstek a z różnicy w ich ruchu obrotowym i liniowym, częstotliwości a także być może nieco zmodyfikowanego kształtu fotonów (od sfery po torus). To dlatego wiatr słoneczny jest w stanie "zdmuchiwać" z Ziemi pole magnetyczne a grawitacja jest tym silniejsza im większa jest planeta, im bliżej gwiazdy się znajduje i im większe indukują się prądy w polu elektromagnetycznym rodzimej gwiazdy. Jest to układ naczyń połączonych.
Aby uzyskać energię z przestrzeni, należy odpowiednio dobraną technologią magnetoelektryczną pobudzić nieruchomo tkwiące w niej fotony, odpowiadające nie tylko za istnienie magnetyzmu, grawitacji i światła ale także energii elektrycznej (elektrony na orbitalach to myląca nazwa dla fotonów uchwyconych w powłoki orbitali), a w ten sposób otrzymamy nieograniczone źródło zasilania i możliwość elektromagnetycznego lotu w przestrzeni kosmicznej bez użycia akumulatorów i zbiorników paliwa, a trzeba pamiętać że materii w kosmosie nie ma nawet 1 procenta więc wpatrywanie się w nią dla uzyskania energii jest myśleniem co najmniej wstecznym jeśli nie zabójczym, patrząc pod kątem rozwoju cywilizacji.








22 sierpnia, 2022

Wszechświat się nie rozszerza!

 









 Galaktyka NGC 4319 i "urodzony" przez nią kwazar Markarian 205 po prawej u góry, którego to faktu NASA się wypiera ze względu na znaczne przesunięcia widma pomiędzy nimi.





Kwazar (z ang. quasar – quasi-stellar radio source lub też QSO – quasi-stellar object, dosłownie „obiekt gwiazdopodobny emitujący fale radiowe”) – zwarte źródło ciągłego promieniowania elektromagnetycznego o ogromnej mocy, pozornie przypominające gwiazdę. W rzeczywistości jest to rodzaj mini galaktyki

Pierwsze zdjęcia kwazarów wykonano w XIX wieku, jednak wtedy nikt nie przypuszczał, że obiekty te mogą być czymś innym niż zwykłą gwiazdą. Dopiero w latach pięćdziesiątych XX wieku, obserwując niebo za pomocą radioteleskopów, zauważono silną emisję radiową pochodzącą z kwazarów, zaś pierwsze widmo kwazara otrzymano w 1963 roku. Okazało się, że linie emisyjne w jego widmie są silnie przesunięte ku czerwieni. Według prawa Hubble’a oznacza to, że kwazary są obiektami niezmiernie oddalonymi od naszej Galaktyki. Ich światło obserwowane dzisiaj zostało wysłane miliardy lat temu – badanie kwazarów jest więc równocześnie badaniem dawniejszych etapów rozwoju Wszechświata.

Pierwszym zidentyfikowanym kwazarem był (najjaśniejszy na naszym niebie) 3C 273 w gwiazdozbiorze Panny odległy o 2,44 miliarda lat świetlnych.
3C 273 ma wielkoskalowy dżet o rozmiarze 60 kpc (kiloparseków), który zaobserwowano w zakresie fal optycznym, radiowym, a także rentgenowskim. Obraz optyczny uzyskany przy pomocy teleskopu Hubble’a pokazuje złożoną strukturę dżetu. 3C 273 jest widoczny na obu półkulach nieba. Jest wystarczająco jasny, aby go dostrzec amatorskim teleskopem.  Przy swojej odległości od Ziemi i obserwowanej wyjątkowej dla kwazarów jasności, 3C 273 jest najbardziej odległym obiektem, który może być obserwowany za pomocą amatorskiego teleskopu.





3C 273 – kwazar znajdujący się w gwiazdozbiorze Panny. Jest najjaśniejszym kwazarem widocznym na naszym niebie (ok. 12,9m –magnitudo), i zarazem jednym z najbliższych (przesunięcie ku czerwieni 0,158).

 Obiekt ten jako pierwszy został zinterpretowany jako kwazar i zapoczątkował istnienie całej klasy podobnych obiektów. Nazwa oznacza, że jest to 273. obiekt Trzeciego Katalogu Radioźródeł Uniwersytetu w Cambridge, opublikowanego w 1959 roku. Jego bardzo dokładne współrzędne zostały wyznaczone przez Cyrila Hazarda, co pozwoliło na znalezienie optycznego odpowiednika źródła i otrzymanie jego widma. W 1963 roku Maarten Schmidt zinterpretował otrzymane widmo jako dowód na kosmologiczną odległość źródła.

Anomalie w przesunięciu ku czerwieni.

Zapytano Profesora Wolszczana, "czy możliwe jest, że przesunięcie ku czerwieni może nie oznaczać faktycznej ekspansji Wszechświata tylko złudzenie o nieznanej przyczynie fizycznej?" Powołałno się na Prawo Hubble'a i "największą pomyłkę Einsteina" - odpowiedział: "...nie możemy tego wykluczyć...".

Halton Arp jest zawodowym astronomem, wcześniej był również asystentem Edwina Hubble'a. Zwany Galileuszem XX wieku, przedstawił dowody na to, że Wszechświat się nie rozszerza. Arp, były pracownik obserwatorium Mount Palomar w Kalifornii, obecnie prowadzi badania w Max Planck Institute, w pobliżu Monachium.

Arp zaobserwował dużą liczbę obiektów wykazujących przesunięcia ku czerwieni NIEZGODNE z prawem Hubble'a. Badania te wskazują jego zdaniem, że przesunięcia ku czerwieni mogą być wynikiem innego zjawiska niż efekt Dopplera.

Dlaczego jednak przesunięcia ku czerwieni są zazwyczaj interpretowane wyłącznie jako rezultat efektu Dopplera? Być może rzeczywiście zjawisko to powoduje przesunięcie ku czerwieni. Lecz na jakiej podstawie uczeni przyjmują, że owe przesunięcia są wywołane efektem Dopplera? Taka interpretacja wynika między innymi z faktu, że według współczesnej fizyki jedynym zjawiskiem poza efektem Dopplera, które może spowodować widoczne przesunięcie ku czerwieni, jest potężne pole grawitacyjne. Jeżeli światło przebija się przez pole grawitacyjne, traci energię i ulega przesunięciu ku czerwieni. Astronomowie uważają jednak, że wyjaśnienie to nie dotyczy gwiazd ani galaktyk. Aby spowodować zaobserwowane przesunięcie ku czerwieni, ich pola grawitacyjne musiałyby bowiem posiadać niewiarygodne natężenia.

Arp twierdzi, że w sąsiedztwie obiektów o niskim przesunięciu ku czerwieni, znalazł obiekty cechujące się wysokim przesunięciem. Według standardowej teorii ekspandującego Wszechświata, obiekt charakteryzujący się niewielkim przesunięciem ku czerwieni, powinien leżeć względnie blisko Ziemi. Natomiast obiekt o dużym przesunięciu - w dużej odległości. Dwa obiekty, znajdujące się względnie blisko siebie, powinny zatem cechować się podobnym przesunięciem ku czerwieni.

Arp podaje następujący przykład. Galaktyka spiralna NGC 7603 jest połączona z towarzyszącą jej galaktyką mostem świetlnym. Mimo to, przesunięcie ku czerwieni drugiej z wymienionych galaktyk jest wyższe o 8000 km/s. Różnica w przesunięciu wskazuje, że galaktyki te powinny znajdować się w całkowicie odmiennych odległościach od Ziemi - NGC 7603 powinna leżeć około 478 mln lat świetlnych bliżej - jednak, co dziwne, obie galaktyki są wystarczająco blisko siebie, by mogły być połączone mostem świetlnym.

Arp znalazł ponadto wiele innych przykładów, które podważają tradycyjne poglądy na temat przesunięć ku czerwieni. Oto jedno z jego najbardziej kontrowersyjnych odkryć. W pobliżu galaktyki spiralnej NGC 4319 znajduje się kwazar Markarian 205, połączony z nią mostem świetlnym. Przesunięcie ku czerwieni w przypadku galaktyki wynosi tu 1800 km/s, co szacuje jej odległość na około 107 mln lat świetlnych. Kwazar wykazuje przesunięcie ku czerwieni o wartości 21000 km/s, co powinno oznaczać, że jest on odległy o 1,24 mld lat świetlnych. Arp wskazuje jednak, że obiekty te są wyraźnie połączone. Jego zdaniem, standardowa interpretacja przesunięć ku czerwieni jest w tym przypadku błędna.
















Krytycy Arpa wykonali własne zdjęcia NGC 4319 i oświadczyli, że nie dostrzegli mostu łączącego rozpatrywane obiekty, widocznego na fotografii, jaką przedstawił Arp. W opinii niektórych badaczy most świetlny był tu jedynie "spreparowanym efektem fotograficznym". Jednak Jack M. Sulentic z University of Alabama w USA przeprowadził niedawno rozległe analizy fotometryczne dwóch omawianych obiektów i doszedł do wniosku, że łączący je most istnieje naprawdę.

Kolejny zauważony przez Arpa przykład przesunięć ku czerwieni, które przeczą tradycyjnym poglądom, dotyczy niewielkiego łańcucha galaktyk, nazwanego od jego rosyjskiego odkrywcy Woroncow-Weliaminow 172. W łańcuchu tym mniejsza, gęstsza galaktyka cechuje się dwukrotnie większym przesunięciem ku czerwieni niż pozostałe.

Obok par czy też grup galaktyk z nietypowym przesunięciem ku czerwieni, Arp wskazał na jeszcze dziwniejsze zjawisko. Okazuje się, że kwazary i galaktyki mogą wyrzucać z siebie jak z katapulty nowe kwazary i galaktyki. Na przykład eksplodująca galaktyka NGC 520, charakteryzuje się dość niskim przesunięciem ku czerwieni. Wzdłuż linii prostej biegnącej do niej w kierunku południowo-zachodnim znajdują się cztery słabe kwazary. Według Arpa są to jedyne kwazary w tym rejonie. Czy ich ustawienie może być dziełem przypadku? Arp twierdzi, że jest to bardzo nieprawdopodobne. Jego zdaniem zostały one wyrzucone z eksplodującej galaktyki. Co ciekawe, wszystkie cztery rozpatrywane kwazary cechuje o wiele większe przesunięcie ku czerwieni niż galaktykę, z której wydają się pochodzić. Taka sytuacja jest zdumiewająca, ponieważ według teorii o przesunięciach ku czerwieni, kwazary te powinny znajdować się o wiele dalej niż związana z nimi galaktyka. Analizując ten i inne podobne przykłady, Arp doszedł do wniosku, że tuż po wyrzuceniu z macierzystych obiektów kwazary charakteryzują się wysokim przesunięciem ku czerwieni, które maleje wraz z upływem czasu.

Niektórzy uczeni zastanawiają się, czy galaktyki mogą rzeczywiście wyrzucać z siebie inne masywne obiekty, takie jak galaktyki bądź kwazary. W odpowiedzi na te wątpliwości, Arp zwrócił uwagę na zaskakującą fotografię olbrzymiej galaktyki M87 wyrzucającej strumień materii (zajrzyjcie też do katalogu Messiera). Okazuje się, że galaktyki eliptyczne leżące w okolicy M87, która również jest galaktyką eliptyczną, znajdują się niemal w linii prostej ze strumieniem wyemitowanej materii. Zdaniem Arpa sytuacja ta wskazuje, że również zostały wyrzucone przez M87.

W jaki sposób galaktyka może emitować galaktykę? Jeżeli galaktyka to "wyspa Wszechświata" składająca się z wielkiego skupiska gwiazd i gazu, czy jest w stanie wyrzucić z siebie nową galaktykę, która stanowi podobne skupisko materii? Jeśli jednak rozpatrywali galaktyki jako wiry to sytuacja zaczęłaby się wyjaśniać.

Niestety, obecne prawa fizyki nie dają żadnej możliwości wyjaśnienia. Skoro galaktyka składa się z wielu gwiazd oraz chmur pyłu i gazu, jakie jej cechy mogłyby spowodować przesunięcie ku czerwieni niezależnie od prędkości lub grawitacji?


Teoria wyczerpanego światła.


Według ustaleń Jeana Pierre'a Vigiera, francuskiego astrofizyka z Institute Henri Poincare, jeśli ograniczymy się do odległych galaktyk w obszarze A i obliczymy stałą Hubble'a, otrzymamy wartość zdecydowanie odmienną od wyniku dla obszaru B. Wskaźnik ekspansji różni się zatem w zależności od tego, czy badamy galaktyki z widocznymi na ich tle innymi galaktykami, czy też bez nich. Jeżeli wszechświat podlega rozszerzaniu, jaki związek ze wskaźnikiem jego ekspansji mogą mieć galaktyki leżące na pierwszym planie w obszarze A? W opinii Vigiera wynika to z faktu, ze mierzone przesunięcia ku czerwieni odległych galaktyk nie są w rzeczywistości spowodowane rozszerzaniem się Wszechświata. Stanowią raczej efekt zupełnie odmiennego zjawiska - tzw. mechanizmu wyczerpanego światła.

Vigier przyjmuje, że przemieszczające się w przestrzeni kosmicznej światło ulega przesunięciu ku czerwieni wskutek pokonywania danego dystansu. Taki proces byłby zgodny ze znanymi prawami fizycznymi. Według jednego z tych praw widmo światła powinno bowiem przesuwać się ku czerwieni z powodu samego ruchu badanej wiązki świetlnej. Efekt tego procesu jest tak niewielki w przypadku ziemskich warunków, że trudno dokonać jego pomiarów, lecz gdy światło pokonuje ogromne odległości między galaktykami, przesunięcie zaczyna być widoczne. Zjawisko to określane jest mianem wyczerpanego światła, gdyż poruszając się w przestrzeni, światło traci energię. Im więcej jej utraci, czyli im bardziej podlega wyczerpaniu, tym większym cechuje się przesunięciem ku czerwieni. Przesunięcie to jest więc proporcjonalne do odległości danego obiektu, nie zaś do jego prędkości.

Na podstawie powyższych ustaleń, Vigier prezentuje statyczny model Wszechświata. Jego zdaniem, wszystkie galaktyki są w przybliżeniu nieruchome. Przesunięcia ku czerwieni nie są pochodną efektu Dopplera; nie mają nic wspólnego z prędkością źródła światła. Wynikają z naturalnej właściwości samego światła, które ulega wyczerpaniu, pokonując ogromne odległości. 





Na powyższym filmie są pokazane gwiazdy filmowane poprzez atmosferę. Co jeśli podobny obraz uzyskamy nawet gdybyśmy obserwowali obiekty kosmiczne spoza atmosfery? Świadczyłoby to jednoznacznie że przestrzeń kosmiczna tak samo jest wypełniona cząsteczkami jak atmosfera, z  tą różnicą że grawitacja przy powierzchniach ciał niebieskich utrzymuje najgęstsze cząsteczki. Ich gęstość i wielkość zmniejsza się wraz z wysokością. Może zdarzyć się że obraz się będzie bardziej chwiał z powodu sporadycznych obłoków gazowych i innych zakłóceń ale gdyby przestrzeń była rzeczywiście pusta, bezcząsteczkowa, światło gwiazd powinno być czyste i klarowne praktycznie jak z lasera. Oczywiście dookólnego.








Oczywiście większość astronomów odrzuca koncepcje wyczerpanego światła, gdyż wymaga ona nowych praw fizyki

[Tak oto zamiast tabakiera być dla nosa, nos musi służyć dla tabakiery. Jeśli Wszechświat wymaga od nas nowych praw fizyki to TRZEBA JE NAPISAĆ!]

Vigier przedstawia jednak swoją teorię w sposób niewymagający radykalnie nowej fizyki.

Vigier podaje również inne dowody, które wskazują że przesunięcia ku czerwieni są niezależne od prędkości badanych obiektów. Jeżeli na przykład, światło gwiazd mierzone jest wówczas, gdy przechodzi w pobliżu Słońca, cechuje się wyższym przesunięciem ku czerwieni niż światło pochodzące z innych rejonów nieba. Z powierzchni Ziemi takich pomiarów można dokonywać jedynie w trakcie całkowitych zaćmień słońca, kiedy gwiazdy w pobliżu tarczy słonecznej zaczynają być widoczne w nastającej ciemności.

Vigier wyjaśnia przesunięcia ku czerwieni w kategoriach statycznego Wszechświata, w którym światło zachowuje się nieco inaczej niż przyjmują zwykle uczeni. Standardowy model rozszerzającego się Wszechświata nie tłumaczy bowiem, dlaczego wartości stałej Hubble'a są tak zróżnicowane. Zdaniem Vrigiera niezależnie od prędkości badanych obiektów przesunięcia ku czerwieni stanowią ogólną cechę Wszechświata, który jak najbardziej może być statyczny. Teoria Wielkiego Wybuchu nie miałaby więc żadnego uzasadnienia.

Y.P.Varshini i kwazaryV.P. Varshini, fizyk z Uniwersity of Ottawa w Kanadzie, akceptując opinie Arpa, że kwazary cechują się niezależnymi od prędkości przesunięciami ku czerwieni, przedstawił swoje ustalenia dotyczące typów przesunięć. Jego badania wykazały, że nieoczekiwanie wiele kwazarów chearakteryzuje się przesunięciami ku czerwieni o wartościach bliskich 1,95 (liczba ta wyrażona jest w kategoriach przesunięcia długości fali; odpowiada ono prędkości około 238160 km/s, czyli 79% prędkości światła.

Zdaniem Varshiniego kwazary wytwarzają światło w nieoczekiwany sposób - w sposób, który powoduje, że światło wygląda na przesunięte ku czerwieni w wyniku efektu Dopplera. W jego opinii zjawiska laserowe występujące w kwazarach nadają ich światłu odmienne cechy, które nie mają nic wspólnego z prędkościami kwazarów. Innymi słowy Varshini doszedł do wniosku, że uczeni niewłaściwie odczytują linie spektralne w tym typie światła jako przesunięte wskutek efektu Dopplera w zwykłym zjonizowanym gazie. Kwazary znajdują się więc relatywnie blisko, a pogląd, że leżą one w dużej odległości wynika z błędnej interpretacji widma ich światła - wytworzonego laserowo - jako zwykłego światła przesuniętego w wyniku zjawiska Dopplera.

Bez względu na to, czy teoria Varshiniego jest słuszna, jego spostrzeżenia, że linie spektralne kwazarów dzielą się na wyraźne grupy, podważa (przynajmniej odnośnie kwazarów) standardową koncepcję o odległościach kosmicznych. Jeżeli zaś uznamy, że linie widmowe kwazarów są przesunięte w skutek efektu Dopplera i zastosujemy obowiązującą teorię, okaże się, że Ziemia leży w centrum Wszechświata, co oczywiście przeczy dzisiejszym poglądom.


Kwantyzacja przesunięć ku czerwieni. 

Kolejnego interesującego odkrycia dokonał William G. Tifft, astronom ze Steward Obserwatory przy University of Arizona w Tuscon w USA. Jego badania być może najbardziej podważają model rozszerzającego się Wszechświata. Tifft zaobserwował, że przesunięcia ku czerwieni cechujące galaktyki, podlegają z reguły kwantyzacji, a więc nie przybierają dowolnych wartości, lecz stanowią w przybliżeniu wielokrotność podstawowej wielkości, która w tym przypadku wynosi około 72 km/s. Ustalenia Tiffta wskazują zatem, że przesunięcia grupują się w pobliżu 72 km/s, 144 km/s, 216 km/s, 288 km/s itd.

Tifft zbadał względne przesunięcie wielu par galaktyk. Zgodnie ze standardowym poglądami, jego wartość reprezentowałaby nie tyle prędkość z jaką para galaktyk oddala się od Ziemi, lecz raczej prędkość ruchu orbitalnego jednej galaktyki wokół drugiej, mierzoną wzdłuż naszego kierunku obserwacji. Tifft ustalił jednak, że taka sytuacja nie występuje. Przesunięcia ku czerwieni grupują się w pobliżu wielokrotności podstawowej wielkości - 72 km/s, co oznacza, iż mierzone przesunięcia nie zależą od prędkości badanych galaktyk, a one same w rzeczywistości nie obiegają się wzajemnie. Odkrycia Tiffta dotyczą nie tylko par galaktyk, lecz również całych ich grup. W tej sytuacji, według prawa Newtona lub Einsteina, powinny wspólnie opadać bądź oddalać się od siebie, pozostając wciąż w pewnym układzie. Tym niemniej przeprowadzone badania świadczą, że takie zjawisko nie występuje. Dlatego zdaniem Tiffta konieczne jest opracowanie nowych praw dla grawitacji.

Istnieją już pewne świadectwa, które mogą wskazywać, iż prawa Newtona wymagają korekty, zwłaszcza w odniesieniu do galaktyk. Przez wiele lat uczeni mieli duże problemy z wyjaśnieniem dynamiki ruchu galaktycznego na podstawie prawa grawitacji. Na przykład, pewne galaktyki poruszają się ruchem orbitalnym w skupiskach, lecz zgodnie z zasadami dynamiki i prawem grawitacji nie powinny być uporządkowane w ten sposób. Biorąc pod uwagę ich przypuszczalne prędkości, musiałyby posiadać o wiele większe masy, by poruszać się po orbitach. Próbując odnaleźć te brakujące masy, astronomowie zamiast zmodyfikować prawa grawitacji, woleli przyjąć koncepcję istnienia wielkich ilości niewidzialnej, ciemnej materii. Niektórzy badacze twierdzą, że brakuje 95% masy Wszechświata (ciemnej materii 30%, ciemnej energii 65% .

Przytoczone uwagi wskazują, że społeczność astronomów i astrofizyków nie przyjęła ustaleń Tiffta przychylnie. Jednak Halton Arp potwierdził niezależnie część z jego odkryć, co nadaje z kolei większego znaczenia obserwacjom samego Arpa.

Wobec powyższych sprzeczności Arp podaje swój rozstrzygający argument. Mniejsze galaktyki nie tylko cechują się dodatnimi przesunięciami ku czerwieni względem ich macierzystych galaktyk. Przesunięcia te podlegają kwantyzacji zgodnie z ustaleniami Tiffta. Arp zaobserwował ich maksima na poziomie około 70, 140 i 210 km/s, co odpowiada odkryciom Tiffta odnośnie kwantyzacji w postaci wielokrotności 72 km/s. Jak widzieliśmy, oznacza to, że badane przesunięcia nie zależą od prędkości obiektów. Natomiast, fakt iż kwantyzacja zachodzi w stosunku do dominującej galaktyki w grupie, wskazuje na istnienie tu pewnego fizycznego związku. Jeżeli byłby on wynikiem przypadku, w jaki sposób doszłoby do kwantyzacji? Wystąpienie zjawiska kwantyzacji świadczy o realności tego powiązania.

Przetłumaczył z angielskiego: Łukasz Ostrowski, Toruń 2004
Materiały pochodzą ze strony HaltonArp.com oraz z ksiązki Richarda L. Thompsona "Vedic Cosmography and Astronomy".



Efekt nazwany tu jako wyczerpane światło NIE JEST SPOWODOWANY NATURĄ ŚWIATŁA a naturą przestrzeni którą opisywałem wcześniej jako cząsteczkową, a dokładnie quasi-fotonową. Kiedy uderzymy dłonią o powierzchnię wody, ze zbiornika wodnego wydzielą się krople, cząsteczki których energia, prędkość czy inne własności pozwolą je zaobserwować.  Działając w ten analogiczny i prosty sposób przestrzeń kosmiczna jest zbiorem cząsteczek lecz nie rozróżnialnych dopóki nie zaistnieje zjawisko ruchu. Dopiero ruch pozwoli przestrzeni stać się zaobserwowaną w postaci cząsteczkowej. Wzbudzając za pomocą elektromagnetycznych urządzeń/maszyn przestrzeń do ruchu (atmosfera jest tylko gęstszą formą tej quasi gazowej przestrzeni), wszystko w kosmosie nagle zacznie nam pięknie funkcjonować. Zarówno prawa jak i loty kosmiczne. Włącznie z elektromagnetycznym transportem. Trzeba tylko zrezygnować z archaicznej teorii Big Bangu- patrz moje poprzednie posty, i uznać że Wszechświat był ZAWSZE pełny cząsteczek- fotonów bo tak jak Bóg jest światłością tak Wszechświat zbudowany ze światła jest cząsteczkową światłą świadomością. W istocie wszystko jest świadomością ale to już inny DUCHOWY sektor rozpatrywań więc zadanie absolutnie nie dla konwencjonalnych fizyków. Nie odnajdą się tu a przynajmniej nie wszyscy. Tak jak materia jest kondensatorem dla energii tak samo jest soczewką dla cząsteczkowej fotonowej świadomości Wszechświata. Nie wiem jak Ty- czytelniku, ale ja już zdania nie zmienię. Zbyt długo do tego w życiu dochodziłem, wyczerpując inne wątki. To największa unifikacja i rozwiązanie problemów astrofizyki na jaką mnie było stać po 25 latach mielenia dostępnych danych, rozważań i poszukiwań.
To jest najbliższa granica do której możemy dotrzeć w poszukiwaniu prawdy za pomocą logiki. Kto chciałby wyjść poza nią musi zrezygnować z osobowego egoizmu rywalizacji i wojen "my ziemianie przeciwko sobie" i przekształcić go w egoizm zbiorowy "my ziemianie przeciwko tajemnicom Wszechświata" inwestując w elektroastronautykę. Nie ciekawiej? Najszybciej można przeniknąć jego największą tajemnicę, lecąc na kraniec Wszechświata, gdzie prawdopodobnie cząsteczkowa/ fotonowa "atmosfera Wszechświata" kończąc się,  ukaże nam osobliwość swojej nadrzędnej dla cząsteczkowego/ kwantowego świata świadomości w absolutnej ciemności, ze względu na prawdopodobny brak fotonowej struktury. To znaczy niemożliwość ich wzbudzenia z powodu ekstremalnie niskiej temperatury. Ale materia, w tym nasze ciała, mogą na granicy praw jakiejkolwiek znanej nam fizyki, jaką stać będzie nas opracować, zacząć się rozpadać z powodu braku subatomowego ciśnienia a umysł może bardzo dziwnie się zachowywać, mieszając swoje funkcje z bezpośrednio wdzierającą się doń absolutną świadomością Wszechświata co pozwoliłoby jeszcze za życia czytać wzajemnie w myślach wszystkim obecnym w pobliżu astronautom. Zjawisko podobne jak po wyjściu astronautów poza ziemską magnetosferę, ale o ekstremalnie zwielokrotnionym działaniu. Nie chcę iść za daleko bo ktoś mi powie że zamieniłem kolejną osobliwość Big Bangu na inną, choć wątek na film S-F byłby ciekawy. Sumując, skoro w starożytnych Indiach już o tym wiedziano a była wtedy obecna wysoka technologia lotów kosmicznych, może być bardzo ciekawie i... ciężko, jednak na pewno najlepszych odpowiedzi na te pytania udzielą nam inne o wiele bardziej rozwinięte cywilizacje. Równie dobrze tzw. Wszechświat może znajdować się w głowie wielkoskalowej istoty humanoidopodobnej, z której wylatując pomiędzy przeskalowanymi fraktalnie atomami, możemy zginąć od nadmiaru światła nie przenikającego do jej wnętrza znanego nam jako Wszechświat- porównaj zachowanie światła względem ludzkiej głowy. Też jest wewnątrz ciemno i też mimo tego są obecne fale elektromagnetyczne. W tym wypadku głównie cieplne jak promieniowanie reliktowe które nie wiedzieć czemu, dociera do nas ze wszystkich stron.



07 lipca, 2022

Ocieplenie klimatu czy epoka lodowcowa?

 








"Prawda nie daje korzyści ani statusu społecznego, ani władzy. Jedyne, co uzyskasz, to wolność od złudzeń"  Nisargadatta
Wniosek jest prosty. Władza nie mówi nigdy prawdy. Władza zawsze udaje że mówi prawdę ale generalnie kłamie.


Jako że prawda wychodzi na jaw zawsze dużo później, a ludzie głupieją masowo, mądrzejąc pojedynczo, chciałbym dziś rozjaśnić w kontekście tego przemiłego powiedzenia problem tak zwanych zmian klimatu.
Przez filtr własnej logiki a to zawsze zajmuje trochę czasu, doszedłem do wniosku że nie istnieje problem ocieplenia klimatu ani nie wiadomo jak wyolbrzymionego wzrostu CO². Istnieje tylko problem poprawnej interpretacji faktów w odróżnieniu od domniemań lub propagandy dla zysku, od czego nie są wolni nawet naukowcy bo to też ludzie. Zwłaszcza gdy się im za to zapłaci. Wtedy każdy w zależności od sumy zacznie gadać to co mu kazali opłacający. Dopiero gdy stworzymy system wolny od korupcji, możemy zacząć mówić o prawdzie. Póki co dziś niestety należy jej szukać samodzielnie.  

Na Antarktydzie w stacji Wostok prowadzono jakiś czas temu odwierty lodu w efekcie czego odkryto że wzrost temperatury powoduje późniejszy wzrost ilości CO², nie odwrotnie jak twierdzi obecnie oficjalnie gremium naukowe. Przyczyną tego wzrostu jest emisja CO² co do zasady głównie z oceanów. Na drugim miejscu dla ścisłości, stoją wulkany. Reszta źródeł emisji jest pomijalna bo wręcz śladowa. W wyniku wzrostu temperatury narasta ilość flory i fauny. Gdy temperatura spada, ilość flory i fauny obumiera, powodując wzrost CO²- uwolnienie tego naturalnego i zupełnie nieszkodzącego środowisku gazu z wiązań węglowodorowych. 
Dlaczego występuje opóźnienie? Z powodu zwłoki wzrostu temperatury, która ma miejsce przede wszystkim W OCEANACH - globalnych akumulatorach ciepła. Temperatura musi dotrzeć do głębin a to może trwać dekady i dłużej. Pozostaje jeszcze tylko pytanie dlaczego w ogóle wzrasta temperatura skoro to ona powoduje wzrost CO² a nie odwrotnie. Otóż Ziemia otrzymuje nadwyżki ciepła w takt cykli słonecznych, zależnych od zmian gęstości pola elektromagnetycznego w naszej galaktyce, analogiczny wpływ pola oddziałuje na pozostałe planety na których też obserwujemy rzekome "ocieplenie" a przecież nikt tam nie mieszka. A nawet gdyby to nie ukrywa darmowej energii elektrycznej przed społeczeństwem, każąc jednocześnie dla zysku kopcić i smrodzić w sektorze energetyki i transportu który dawno bo od 1887 roku mógł być czysto elektryczny.
Ciepło akumulują zwłaszcza planety pokryte jakąkolwiek ciekłą warstwą zewnętrzną zawierającą w sobie domieszkę wody. Idąc dalej, cykle słoneczne zależne od zmian siły pola elektromagnetycznego naszej Galaktyki Drogi Mlecznej, biorą się na wyższym poziomie ze zmian natężenia prądu włókien plazmowych pobliskiej sieci galaktyk. Tak można wędrować do coraz większych rozmiarów części elektromagnetycznej sieci kosmicznej. Rozumiem że nikt z naukowców żyjących w nieświadomości prawdziwej natury zjawisk w przestrzeni kosmicznej, nie brał pod uwagę zewnętrznych poza planetarnych czynników, niemniej jednak to są zasadnicze procesy i każdy astrofizyk oraz meteorolog powinien mieć o tym pojęcie nie mówiąc o astronautach. Pole elektromagnetyczne galaktyki spiralnej - bo tylko w tych typach występuje regularne, silne toroidalne pole - powoduje indukcję energii elektrycznej na quasi-metalicznej powierzchni wirujących para-przewodników gwiazd w tym także Słońca. W takt zmian tego pola, zmienia się zapewne z niewielkim opóźnieniem (histereza) siła pola elektromagnetycznego Słońca. Z kolei pole elektromagnetyczne Słońca indukuje w wirującym przewodniku Ziemi a więc i powierzchni i atmosfery, prądy które mają wpływ na temperaturę jądra Ziemi tak samo jak fale elektromagnetyczne min. cieplne i świetlne które docierają do powierzchni bezpośrednio ze Słońca. Wobec znikomo marginalnego antropogennego wpływu na klimat, wszystko czego musi dokonać człowiek dla polepszenia swojej sytuacji to wysłać ciężki przemysł na inne planety lub chociaż zmodernizować chemiczne fabryki i transport oraz zająć się skutecznym recyklingiem odpadów. Wszystko to nie ma wpływu na klimat a na bardzo ważną sprawę lekceważonego dziś przez wszystkich -zarówno przez elity jak i zwykłych konsumentów- stanu czystości środowiska. Dlaczego wskazuje się szkodliwość naturalnych gazów, jednocześnie pomijając milczeniem te antropogeniczne? Dla niemożliwego w takiej propagandzie uniknięcia nic nie wnoszącego podatku? 
Jaki jest jedyny wynikający z powyższego wniosek i priorytet? 
Uwolnić środowisko od wszystkich sztucznych substancji z których człowiek nie powinien ale chce korzystać i zamknąć je w szczelnym obiegu w zasięgu ludzkich siedlisk lub wysłać poza ten obieg. Gdyby tylko to było problemem to jeszcze pół biedy.
Jednak światowy geniusz biznesu kosztem ludzkości, na podstawie błędnych wniosków nauki wysnuł potrzebę regulacji liczebności światowej populacji za pomocą szczepień, podczas gdy przez tysiące lat ludzkość jakoś do obecnego momentu posiadając układ immunologiczny i dostęp do czystej wody oraz nietoksycznej żywności, miała się pod względem demograficznym całkiem dobrze. Problem chorób powstał wraz z industrializacją życia ludzkiego. Nie wraz z wyjściem życia z wody. Dodam jeszcze fakt że stężenie CO² w powietrzu zwykle wynosi około 300 do 400 ppm (0,04 %) objętości i wg naukowców rzekomo takie jest najkorzystniejsze dla człowieka choć z innych praktycznie zweryfikowanych danych wynika, że najkorzystniejsza ilość CO² dla fauny i człowieka to aż około 2 do 3 % choć sam korzystałem z komory normobarycznej gdzie doszła do 5 % i nie odczuwałem dyskomfortu. Przeciwnie a dla flory jest jeszcze wyższa. Natomiast minimalna bezpieczna ilość CO² wynosi 200 ppm (0,02%) a więc w obecnym momencie jesteśmy przy dolnej, już niezbyt bezpiecznej granicy! Po jej przekroczeniu roślinność zacznie obumierać więc tego typu głupotami jak oferuje Bill, możemy doprowadzić planetę do sytuacji z filmu "Interstellar".
Jak w świetle powyższych faktów wyglądają następne "genialne" pomysły zanieczyszczania atmosfery toksynami typu aluminium przed promieniami słonecznymi? Zwłaszcza gdy dodam fakt wejścia Słońca w jego 40 letnie minimum? To jest sukcesywnego choć nie tak długofalowego jak wspomniane, jednak 40 letniego obniżenia temperatury. W myśl przysłowia że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - całe szczęście że równie inteligentny projekt Unii Europejskiej nakazuje modyfikować ocieplenie budynków bo przynajmniej od tego "ocieplenia" nie pomarzniemy...

Wielu ludziom zdawało się, że chwilowe wyhamowanie pLandemii zatrzymało całą Agendę Nowego Wspaniałego Świata. Nic bardziej mylnego. Rewolucyjne zmiany strukturalne, których celem jest uczynienie z populacji nie posiadających niczego niewolników, cały czas idą pełną parą. Obecnie Agenda skupia się na dwóch głównych kierunkach: zniszczeniu motoryzacji (auta elektryczne) i przeprowadzeniu eksperymentu jakiego dotąd historia nie znała - sztucznej żywności. Oczywiście wszystko dla ratowania klimatu! A jakże... Dodajmy, że za ratowanie klimatu wzięły się te same kręgi korporacyjne, które swoją chciwością go najpierw zniszczyły. Na naszych oczach dzieją się paranoiczne, zbrodnicze absurdy nie z tego świata, które nie śniły się dotąd największym w historii dyktatorom i pomyleńcom. 

Dzięki sytuacji, której aktualnie doświadczamy, nie mamy wątpliwości, że ludzie stojący na czele systemu, reprezentujący narody i państwa, w żadnym razie nie mają na celu naszego dobra, a ich główną bronią jest wzbudzanie strachu i lęku. Nie mamy złudzeń, co do tego, że ich działania skierowane są przeciwko naturze, wolności i godności żyjących istot, a ponieważ posiadają nieograniczone zasoby materialne, zdolni są do największych i najstraszliwszych niegodziwości i okrucieństw, które mają na celu przedłużyć ich panowanie. Do takich ekstrapolacji szlachetnych idei gdzie można nimi sobie wycierać mordy i czyścić buty, doprowadza właśnie rozwarstwiający społeczeństwo kapitalizm. Gdyby ktoś sądził że tylko socjalistyczne podejście jest takie odczłowieczające... Socjalizm jest dla gojów a dla talmudycznych syjonistów kapitalizm. Nie mylić z żydami trzymającymi się Tory i palącymi flagi izraela bo i tacy są.







Fabryki Kill Bill Gatesa nie będą przecież stały puste po wyprodukowaniu tego co do tej pory.  Spodziewaj się kolejnych pLandemii...


W nocy 12 grudnia 2015 r., z wielkimi trudnościami zakończyła się w Paryżu dwutygodniowa międzypaństwowa konferencja klimatyczna ONZ o kryptonimie COP-21. W konferencji wzięli udział przedstawiciele 195 krajów, w tym wielu najwyższych urzędników państwowych. Jak donosiły światowe media, negocjacje były niezwykle trudne z powodu wielu nieporozumień.
Uczestnicy konferencji rozstrzygnęli kwestie podziału kwot produkcyjnych dla „cieplarnianego” (dwutlenku węgla) CO². Pod pretekstem walki z „gazami cieplarnianymi” planuje się eliminację konkurentów poprzez zamykanie obiecujących przedsiębiorstw w krajach rozwijających się. Tak to głupota ludzka tworzy problemy których bohaterskie rozwiązania opóźniają rozwój cywilizacji i marnują kapitał mogący pozwolić na poprawę biologicznych warunków na całej planecie.
Organizatorom spotkania przyświecał dalekosiężny cel – koncentracja produkcji i pieniądza w rękach wielkich monopoli, a docelowo ich całkowita dominacja w sferze produkcji. Zewnętrznym przekonującym pretekstem do zwołania konferencji był „dobry cel” - niedopuszczenie do wzrostu temperatury na Ziemi o więcej niż dwa stopnie w porównaniu z końcem XIX wieku.
Nie osiągnąwszy jednak żadnego rezultatu przez pięć lat (cały świat nie mógłby zmienić temperatury o co najmniej jedną setną stopnia), teraz ponownie w Szkocji, w Glasgow, w listopadzie 2021 r., odbyła się nowa „Konferencja ONZ” (COP- 26) na ten sam temat.

W konferencji w Glasgow wzięło udział 25 000 delegatów z 200 krajów i około 120 głów państw. Pomimo dużej liczby uczestników światowej konferencji, ludzie na całym świecie nadal nie wiedzą, dlaczego na Ziemi następuje ocieplenie lub ochłodzenie. Przytoczę w ramach ciekawostki że w ramach Protokołu z Kioto uwzględniono i zdefiniowano sześć gazów cieplarnianych. Są to: ko mpletnie nieszkodliwy dla natury dwutlenek węgla (CO²), i równie nieszkodliwy metan (CH⁴) który powstaje min w przyrodzie w wyniku beztlenowego rozkładu szczątków roślinnych (np. na bagnach), tworząc tzw. gaz błotny, i gazy antropopochodne jak podtlenek azotu (N²O), fluorowęglowodory (HFC), perfluorowęglowodory (PFC) i sześciofluorek siarki (SF6). Ze względu na krótką żywotność w atmosferze, para wodna, okrzyknięta najpowszechniejszym gazem cieplarnianym, nie została uwzględniona w Protokole. No całe szczęście bo w obecnych czasach dominacji debilizmu, byłby wprowadzony zakaz oddychania.
Przywódcy państw planują w swoich budżetach ogromne wydatki, które nie będą w stanie w żaden sposób wpłynąć na temperaturę Ziemi, a jedynie spowodują u nich straty materialne, gdyż wyrzucone dosłownie „w błoto” środki mogłyby zostać wydane na inne rozsądne cele, na przykład na zalesianie pustyń czy rekultywację zniszczonych działalnością wydobywczą terenów siedliskowych wielu zwierząt.

Przymusowa kontrola biometryczna, inwigilacja zdrowotna, certyfikaty zdrowia, przymusowe szczepienia, przymusowe leczenie, stosowanie bezpośrednich środków przymusu, eksperymenty medyczne – to tylko nieliczne przejawy naruszania podstawowych praw człowieka, które rządy wdrażają pod przykrywką rzekomej pandemii. Dla władców tego świata działa już infrastruktura 5 G, wieloletnie trwające opryski chemiczne, stosowanie sztucznych nawozów, genetyczne modyfikowanie żywności, geoinżynieria, chemikalizacja wody i inne narzędzia zbrodni w cichej wojnie skierowanej przeciwko ludzkości. Taką władzę nielicznych ochrania wojsko, policja i sądy a tajne służby w jej interesie inwigilują, cenzurują i likwidują niewygodnych. To na jej usługach banki kradną, media kłamią a przemysł rozrywkowy mami i ogłupia. To wreszcie ona od stuleci wznieca konflikty i wojny na całym świecie, aby niszczyć osiągnięcia kulturalne, naukowe i społeczne oraz hamować wzrost świadomości.
Cały świat naukowy, nie tylko medyczny, po raz kolejny się skompromitował, pokazując jak jego pozornie szczytne idee i ukryte agendy od dawna działają przeciwko człowiekowi. 
Wiemy, że nieliczni naukowcy, dla których dobro ludzkości jest priorytetem, nie mają szans w przebiciu się do szerszego grona odbiorców przez skorupę tworzoną przez biznesowe lobby wielkich koncernów farmaceutycznych czy technologicznych. Dowodem na taki stan rzeczy jest los myśli i dzieł genialnych umysłów i wizjonerów: Waltera Russella, Richarda Maurica Bucka, Nikoli Tesli, Wilhelma Reicha, Williama Batesa, Ryke Geerda Hamera, Stanislava Grofa, Wiktora Schaubergera, Kristiana Birkelanda, Haltona Arpa i wielu wielu innych współczesnych. Włącznie z rzeszą pełnych pasji twórczej „lokalnych wynalazców”, których osiągnięcia są marginalizowane, pomijane, przemilczane, niszczone często wraz z ich twórcami lub wykorzystywane w przeciwnym do zamierzonego celach.
Skompromitowały się samozwańcze autorytety stanowiące część medialnej propagandy, która wymierzona jest przeciwko krytycznemu i samodzielnemu myśleniu. Przedstawiciele religijni, zamiast szerzyć jedność, miłość i pokój, dzielą i podtrzymują epidemię strachu oraz stan globalnego otępienia duchowego. Polityków zdemaskowała nielogiczność i bezzasadność działań, których, jak widać czarno na białym, nie są sprawcami lecz jedynie bezwolnymi wykonawcami w rękach obcych, wrogich sił.  Ocieplenie klimatu budują w głowach wszyscy zidioceni przez syjonistów oraz sztuczna inteligencja. Oprócz "faktów" wyjętych z głów naukowców i przepowiedni IT wiemy że żadnego ocieplenia, wywołanego ręką człowieka NIE ma !! Tak samo jak nie było nigdy dziury ozonowej. Antropogeniczne zmiany nazywane katastrofami klimatycznymi są spowodowane przyspieszoną cyrkulacją powietrza z powodu wycinki lasów- nie wyimaginowanego ocieplenia. Las jest na lądzie jedynym regulatorem i wymiennikiem wilgoci i ciepła. Jedynie wycinka lasów, osuszanie gruntów, melioracja i ogólnie niszczenie jakiejkolwiek zieleni a nawet w skali miejskiej wycinka trawników, mogą powodować różnej skali rozchwianie klimatu na danym obszarze i w konsekwencji szybką emisją nadmiaru wody do atmosfery.  W skali planetarnej istnieją tylko precesyjne, cykliczne zmiany klimatu. Przejdźmy teraz do rzeczy i porozmawiajmy o przyczynach zmiany średniej temperatury powietrza na Ziemi, o tym, co nazywa się „efektem cieplarnianym”.













Globalne ocieplenie (lub ochłodzenie) czyli tzw. zmiany klimatu na Ziemi nie pochodzą od ilości naturalnego gazu CO² ani innych naturalnych gazów nazywanych „cieplarnianymi”, co postaram się niedługo udowodnić prostym doświadczeniem. 
Na zmiany klimatu oprócz wspomnianej głównej zależności od elektrycznych parametrów Słońca regulujących  jego cykle wpływa też precesja planety.
Wzrost (lub spadek) średniej temperatury wody i powietrza na Ziemi jest spowodowany jest zjawiskiem astronomicznym, w którym zmienia się kąt nachylenia planety względem Słońca.
Podczas precesji na Ziemi zmieniają się cyklicznie obszary i czas nagrzewania lądu i wody przez głównie cieplne promieniowanie Słoneczne które bezpośrednio przenoszone jest za pomocą eteru pełniącego w tym wypadku rolę radiatora temperaturowego w całej przestrzeni kosmicznej.

Na wszystkich kontynentach Ziemi cyklicznie, zgodnie z wielkim „rokiem platońskim”, zachodzą globalne zmiany klimatu.
Z resztą klimat w tłumaczeniu ze starożytnego języka greckiego dosłownie oznacza „pochylenie” - kąt nachylenia powierzchni Ziemi do kierunku padania promieni słonecznych.

Gdyby paryska konferencja „cieplarniana” COP-21 i szkocka COP-26 odbywały się na jakiejś wyspie Papui-Nowej Gwinei, a jej uczestnikami byli dzikusy z okolicznych wiosek, to protekcjonalnie by im wybaczono.
Bo już ponad dwa tysiące lat temu astronomowie starożytnego Egiptu odkryli zjawisko precesji, w której oś Ziemi względem nachylenia do Słońca porusza się po okręgu. Znana wielu od dzieciństwa zabawka „bąk" zanim się zatrzyma, zaczyna się kołysać, im bardziej zwalnia, tym bardziej się kołysze. To samo zjawisko występuje na Ziemi i nazywa się precesją.



Ze względu na swój obrót wokół własnej osi Ziemia nie ma czasu na przegrzanie i przechłodzenie, dlatego istnieje na niej różnorodne życie. Gdy z czasem Ziemia zwolni rotację, tym ostrzejsze będą zmiany temperatury.
A gdyby się zatrzymała, to z jednej strony zwrócona ku Słońcu, będzie miała gorącą piaszczystą pustynię, a z drugiej zimną, śnieżną pustynię jak Księżyc który nie obraca się ani w precesji, ani wokół własnej osi, jest zwrócony w stronę Ziemi z jednej strony.
Ziemia podczas swego tłumionego grawitacyjnie przez Księżyc obrotu kołysze się tak jak bąk.  Dokładnie tak samo, jak człowiek, grzejąc się przy ogniu, zwraca się do ognia jedną lub drugą stroną.
Jakie jest znaczenie kąta nachylenia promieni Słońca do Ziemi, wszyscy rozumieją, obserwując cykliczną zmianę pór roku z zimy na lato i odwrotnie we wszystkich odmianach zmian pogody. Nawet dobowe zmiany temperatury zależą od wysokości Słońca nad horyzontem, nie mówiąc już o jego globalnej zmianie w ciągu roku.
Wszystkie zmiany pogody na Ziemi całkowicie zależą od tego, jaki jest poziom aktywności Słońca i jaki jest kąt nachylenia promieni słonecznych do powierzchni Ziemi.



W precesji Ziemi jeden pełny obrót osi planety po okręgu (360 stopni) następuje w ciągu 25920 lat (w ciągu 72 lat o 1 stopień). Całkowity kąt odchylenia osi Ziemi (od warunkowego środka) podczas kołysania planety wynosi 23 stopnie 27 minut.
Ile wynosi 23 stopnie szerokości geograficznej na Ziemi? 1 stopień szerokości (długości geograficznej) Ziemi jest równy 111,1 km.
Odpowiednio 23 stopnie i 27 minut - 2600 kilometrów. Jest to na świecie mniej więcej tyle, ile wynosi odległość ze Szwecji do Cypru.
Kąt między maksymalnym a minimalnym nachyleniem Ziemi do Słońca w precesji planety jest dwukrotnie większy i wynosi już 46 stopni i 54 minuty - 5200 km. A to mniej więcej odległość od koła podbiegunowego do Afryki.
Wszyscy rozumieją, że inna pogoda (i temperatura) na Ziemi (szczególnie na półkuli północnej) będzie wtedy, gdy Ziemia wystawi wybrzeże Afryki na działanie promieni słonecznych. I zupełnie inaczej, gdy pod tym samym kątem nachylenia pod tymi samymi gorącymi promieniami - północne wybrzeża Syberii i Skandynawii.
Wiadomo też, że w tym przypadku na polarnych szerokościach geograficznych Rosji, Ameryki Północnej, Grenlandii, Skandynawii nie będzie już długiej, zimnej nocy polarnej, Słońce wzejdzie tam wysoko i będzie taki sam upał jak dziś na północy Afryki.
I zwróćcie uwagę na fakt, że czynnik nachylenia Ziemi względem Słońca nie będzie działał przez jeden krótki okres, jak przy rocznej zmianie klimatu z zimowego na letni, ale wpływ ten będzie występował przez tysiące lat! Wiele, wiele lat stopniowego ocieplania się lub w kierunku przeciwnym do ruchu planety – ochładzania.



Starożytni Egipcjanie i Grecy nazywali pełny krąg precesyjnej rotacji i kołysania planety (25920 lat) wielkim rokiem Ziemi („rokiem platońskim”). Rok ten to pełny cykl, tylko większy niż ludzkie życie - ze wszystkimi jego globalnymi zmianami klimatycznymi.
Tak więc precesja (zmiana nachylenia Ziemi względem promieni Słońca) ma  istotny, globalny i cykliczny wpływ na zmiany pogody.

Definitywnie klimat to zasadniczo precesja plus wysokość Słońca nad horyzontem w korelacji z cyklem jego aktywności elektromagnetycznej zależnym od cyklu aktywności elektromagnetycznej naszej galaktyki. Ta z kolei zależna jest od cyklu aktywności włókna elektrycznego łączącego naszą galaktykę z pobliskimi położonymi osiowo innymi galaktykami.

Jaki wpływ w tym kontekście może mieć człowiek na klimat Ziemi? Żaden.  
Pogoda (klimat) na Ziemi (temperatura, wilgotność, poziom wody w oceanach świata, flora i fauna i wszystko inne) zupełnie nie zależy od opinii uczestników konferencji na temat gazów „cieplarnianych” w Paryżu czy Glasgow, ale opiera się na zależnościach astronomicznych wyżej zdefiniowanych.
Całkowita ilość ciepła ze Słońca na powierzchni Ziemi rozprowadzana jest (pochłaniana lub odbijana) na Ziemi w zależności od kąta nachylenia w położeniu naszej planety na różne sposoby.
Na przykład, im bardziej podgrzejesz czajnik z wodą na kuchence, tym więcej pary się z niego wydostanie. Woda wrze nie od tego, że wydziela się para, ale od tego, że czajnik się pali. Podobnie jest z Ziemią – im bardziej Słońce ją nagrzewa (ogólnie), tym wyższa jest średnia temperatura lądu, wody i powietrza.
Na północy Ziemi (półkula północna) duże obszary zajmują lądy (Syberia, Ameryka, Grenlandia), a na półkuli południowej wody jest więcej (Pacyfik, Ocean Indyjski, Atlantyk, Południowy).
Lądy pochłaniają więcej ciepła, a wody (mórz i oceanów) mniej.
Kiedy nachylenie Ziemi zmienia się w sposób precesyjny, wówczas zmieniają się powierzchnie lądu i wody ogrzewane promieniami słonecznymi (procentowo rosną lub maleją), a to generalnie zmienia średnią temperaturę na Ziemi.
Kiedy Ziemia jest nachylona ku Słońcu przez półkulę północną, wówczas relatywnie więcej obszarów lądowych na północy jest ogrzewanych przez promienie Słońca, co oznacza, że ​​średnia temperatura planety wzrasta z tego powodu. Gdy w precesji nachylenie Ziemi względem Słońca cofa się, zmniejsza się nagrzewana powierzchnia lądów (północnych), a zwiększa się powierzchnia nagrzewania wody w oceanach na półkuli południowej. Woda ma kolor niebieski i analogicznie jak z laserem na Hawajach odbija więcej promieni słonecznych, czyli (ogólnie) trwa proces ochładzania planety.
Znajomość geologii mówi, że epoki lodowcowe na Ziemi powtarzały się wielokrotnie, a ostatnia epoka lodowcowa zakończyła się około 10-12 tys. lat temu.
Mimo cyklicznych okresów ochłodzenia i ocieplenia na Ziemi nie wyciągnięto z tego żadnych wniosków, sądząc po konferencjach paryskich i szkockich.
Zjawisko precesji planety w wielkim „roku platońskim”, o którym mówili ponad dwa tysiące lat temu Egipcjanie i starożytni Grecy, nie zostało jeszcze zrozumiane przez ludzkość. Kolejna lekcja przez "naukowców" nie odrobiona!
Powłoka lodowa w okresach zlodowacenia na półkuli północnej czasami opadała na szerokość geograficzną współczesnych miast Berlina i Londynu.
Skandynawia, Bałtyk, Kanada i Syberia były pokryte wielometrową warstwą lodu i śniegu. W niektórych miejscach lód był taki sam jak obecnie na Antarktydzie.
Węgiel i ropa leżą warstwami to znaczy było na przemian gorące i zimne, gorące i zimne. Oznacza to, że nawet Arktyka w historii Ziemi wielokrotnie była ciepła…zważywszy na to że Ziemia kiedyś przed zderzeniem / potopem była większa a Arktyka mogła leżeć nawet w pobliżu równika.
A teraz pomyślmy... Jeśli ochłodzenie miało miejsce 10-12 tys. to znaczy że jeszcze nie minęło. Prawdziwe ciepło (jego szczyt) nastąpi za jeden do trzech tysięcy lat. Do tego czasu jeszcze będzie się kilka razy ocieplać i ochładzać mimo początku obecnego 40 letniego minimum słonecznego przypadającego na 2045 rok kiedy będzie zimno jak w latach 60' - 70'.
To ocieplenie zostanie odzwierciedlone w następujący sposób.
Na przykład niekończące się letnie deszcze w Europie są spowodowane ogrzewaniem przez Słońce rosnących obszarów lądowych na półkuli północnej. Co 72 lata pas ogrzanej ziemi na północy powiększa się o 111 km (czyli o 1 stopień szerokości geograficznej).
W efekcie następuje intensywne topnienie lodów Grenlandii i Oceanu Arktycznego, wzmagane parowaniem wilgoci i jej powrotem na Ziemię w postaci długotrwałych deszczy. 
Jeśli cały „rok platoński” (25920 lat) jest podzielony na 12 „miesięcy”, to teraz na naszej półkuli północnej, zgodnie z „wiekiem precesji”, w przybliżeniu „maj-czerwiec”, czyli właśnie początek wiosny topniejący śnieg, początek lata.
Przejście szczytu upałów podczas precesji na Ziemi „w lipcu” nastąpi za 1-3 tys. lat, a przez inercję jeszcze przez około cztery tysiące lat „sierpień-wrzesień” będzie bardzo ciepły. Konsekwencje tego można sobie wyobrazić i przewidzieć.
Współczesne pustynie przesuną się wyżej na północ, dzisiejsze stepy wyschną, współczesne strefy leśne zamienią się w stepy, bagna w tundrze wyschną i porosną lasami liściastymi. Ocean Arktyczny będzie umiarkowanie ciepły. Zimy na północy będą bezśnieżne. W ciągu następnego tysiąca lat lód stopi się na całej półkuli północnej.
Wraz z topnieniem północnego lodu pod promieniami słońca stopiona woda będzie się nagrzewać.
Ciepłe północne wody zmyją i stopią lód przybrzeżny Antarktydy przez prądy oceaniczne, odrywając ogromne góry lodowe od lodowatego kontynentu.
Nikt dziś nie wie, do jakich wartości wzrośnie lub spadnie średnia temperatura na Ziemi w naszym pierwszym, pojętym ludzką świadomością, obecnym „roku platońskim” podczas maksymalnego nachylenia półkuli północnej do promieni słonecznych.
„Paryscy naukowcy” wciąż nie wiedzą o zmianie temperatury Ziemi związanej z precesją, a nie rozumiejąc przyczyn ocieplenia, zamierzają zająć się badaniem wymyślając środki do walki z gazem „cieplarnianym” („z parą którą wydziela czajnik podczas gotowania").
Proponują takie sny wariata jak np. sztuczne stworzenie bakterii, która według ich pomysłu będzie zjadać dwutlenek węgla z atmosfery (może już to gdzieś w laboratoriach rozpoczęli). To nie jest trujący barszcz, wyhodowany przez „naukowców”, przed którym do dzisiaj nie mogą znaleźć zbawienia. Może być o wiele gorzej!
Konsekwencje zmian mają długie łańcuchy wzajemnych powiązań. Przed żarłocznością bakterii nie uchroni Cię „covidowa maska”. Wiatr będzie przenosił bakterie po całej planecie i będą one nie do powstrzymania. Bakterie (średnio) rozmnażają się, podwajając wykładniczo co 20 minut. Oznacza to, że co cztery godziny są one mnożone 1000 razy! 1 1000, 1 milion, 1 miliard, 1 bilion i tak dalej.
Kiedy „naukowcy” wypuszczą bakterie na wolność (lub nawet przypadkowo podczas ich produkcji jedna bakteria ucieknie z probówki), to po nieskończonym rozmnożeniu zdobędą całą przestrzeń planety w ciągu jednego lub dwóch dni i pochłonie cały dwutlenek węgla z atmosfery i wody, co sprawi, że skład powietrza i wody nie będzie odpowiedni do życia.
W ten sposób bakterie zniszczą życie na Ziemi. Na przykład w filmie fabularnym „Kin-Dza-Dza”, wydanym w ZSRR w 1986 roku, w reżyserii G.N. Pokazana jest Danelia, pozbawiona życia planeta „Khanud”, na której zniszczono atmosferę. „Paryscy naukowcy” mogą zrobić to samo z Ziemią, sami nie rozumiejąc konsekwencji swoich czynów.
Ostatni moment podwojenia liczby bakterii, kiedy zjadają dwutlenek węgla na Ziemi, będzie końcem życia wszystkich żywych organizmów i ludzkości. W ciągu tego momentu ludzie na Ziemi będą się dusić, jednocześnie nie rozumiejąc, co się z nimi dzieje…
„Naukowcy paryscy”  to ci „naukowcy”, którzy ukrywając się za stopniami naukowymi, są bastionem ignorancji, w służbie interesu własnego i kapitału, któremu rozum i prawda są obce. Czyli w kapitalistycznym systemie gdy nadchodzi kryzys, zawsze pełną parą uruchamia się wszechobecna korupcja. To takie trudne aby zauważyć powtarzającą się prawidłowość?
Należy wymienić system - wyleczyć przyczyny zamiast łagodzić ciągle wybijające chwasty skutków.
Komik Molière napisał o nich: „Kiedy mówi człowiek w todze i czapce, wtedy każdy nonsens staje się nauką, a każda głupota rozsądną mową”. Dlatego niech przemawiają autorytety czynu zamiast teoretyków z papierowymi dyplomami od nie robienia niczego.
Działalność „paryskich naukowców” stwarza znacznie większe zagrożenie dla życia na Ziemi niż naturalna zmiana temperatury planety.
Oczywiście można symulować sytuację na komputerze, mierzyć i obliczać na przestrzeni lat zmieniające się cyklicznie obszary nagrzewania lądu i wody, ale zmieniający się klimat, czyli obrót planety, nachylenie Ziemi w stosunku do Słońca, siła pola elektromagnetycznego galaktyki i związana z tym zmiana temperatury, przekracza możliwości ludzkości.
Sytuację należy przyjąć z pokorą, tak jak obecność Słońca i gwiazd na niebie.
Po 1-3 tysiącach lat, po osiągnięciu szczytu upałów na półkuli północnej, Ziemia w swoim ruchu precesyjnym przechyli się w przeciwnym kierunku. A za kolejne 13 tysięcy lat osiągnie realnie niebezpieczny „szczyt zimna”. Półkula północna ponownie doświadczy epoki lodowcowej.
Skandynawię, północną Europę, Syberię i Amerykę pokryje gruba warstwa śniegu i lodu, być może stumetrowa lub większa. Woda na Ziemi skoncentruje się w tych lodach a poziom oceanów ponownie spadnie o około sto metrów.
Od ogromnych północnych lodowców na półkuli północnej zrobi się bardzo zimno. Wybrzeże Antarktydy w okresie „szczytu chłodu” może być nieco wolne od lodu i będzie (wzdłuż wybrzeża) zielonym kontynentem nadającym się do zamieszkania. I tak na Ziemi cyklicznie będzie występował każdy duży, precesyjny „rok platoński” (co każde 25920 lat).
Ludzkość jest jeszcze młoda w wiedzy. W rzeczywistości jest w okresie niemowlęcym i przeżywa swoje pierwsze świadome życie w historii Ziemi. Ludzkość dopiero stawia pierwsze kroki, poznaje świat, dlatego wszystko, co dzieje się na Ziemi, wszystko wraz z nauką, dzieje się po raz pierwszy.
Prawdziwe postrzeganie procesów (nachylenia Ziemi w ruchu precesyjnym i elektrycznych zmian aktywności Słońca, które tak naprawdę wyłącznie wpływają na pogodę na Ziemi) pozwoli zaoszczędzić wiele miliardów funduszy z bezsensownych wydatków w gospodarkach świata.
Ludzkość może być szczęśliwym obserwatorem astrofizycznych zmian klimatu na Ziemi z cyklicznymi okresami ocieplenia i ochłodzenia. Ale może tego nie widzieć, jeśli najpierw przez swój własny egoizm z pomocą „paryskich naukowców”, sama się zniszczy w morderczej walce o urojenia.
Np. o redystrybucję przemysłowych kwot dwutlenku węgla, o zapylanie atmosfery zatrzymującymi światło słoneczne metalami, zmianę składu atmosfery sztucznymi bakteriami, czy (ze względu na brak demokracji w krajach świata) – w wojnach atomowych o pieniądze, władzę i ambicje liderów.
Zmiany klimatu spowodowane przez wysokość Słońca nad horyzontem wpływają na temperaturę. Dlatego na równiku w Afryce zawsze będzie gorąco, a na biegunach zawsze będzie zimno, gdzie promienie słoneczne ślizgają się ukośnie po powierzchni. Dzieci też to rozumieją.
Maksymalna oscylacja osi Ziemi w precesji względem Słońca (od maksimum do minimum dla „roku platońskiego” 25920 lat) wynosi 46 stopni i 54 minuty. Oznacza to, że o 46 stopni i 54 minuty dla „roku platońskiego” wysokość Słońca nad horyzontem zmienia się na wszystkich szerokościach geograficznych i na wszystkich kontynentach.
W związku z tym powierzchnia nagrzewania się lądu i wody oraz czas nagrzewania się planety zmieniają się globalnie, cyklicznie, a od tego średnia temperatura powietrza, wody i lądu na Ziemi.
To proste, kiedy to wyjaśnisz. Ale pamiętajcie że 90% (!) ludzi, włączając w to „naukowców paryskich”, żyje jeden dzień. Nie wiedzą nic o „roku platońskim” ani o 46-stopniowej różnicy w precesji. A ci co coś słyszeli nigdy tych pojęć nie zestawiali i nie korelowali z klimatem...
„Prawdę trzeba ciągle powtarzać, bo wokół nas cały czas głoszone są złudzenia które służą głównie powiększaniu zysku globalnych koncernów. 

Ten, kto buntuje się przeciwko racjonalnym prawdom, rozpala ich ogień; wszędzie lecą iskry i rozświetlają światło”. (Goethe).

To my, ludzie na społecznym dnie tej piramidy finansowej tworzymy rzeczywistość i możemy wywierać masowy wpływ na to co się dzieje z tą cywilizacją i każdy z osobna, gdyby tylko chciał, ma taką moc. Potrzeba jedynie odwagi i współpracy jak za starych twardych czasów. Z resztą do III światowej wojny już niedaleko. Czy to nie aby od Polski ma się znowu zacząć?..

18 czerwca, 2022

Czym na prawdę jest światło?





Przestrzeń kosmiczna mówiąc w uproszczczeniu jest całkowicie wypełniona fotonami o niemal zerowej energii, choć możemy ten wypełniacz nazwać "płynem fotono-twórczym". To dlatego wszystko zamarza w kosmicznym cieniu. Jeśli przestrzeń byłaby próżnią, musiałaby stać się termicznym izolatorem ....to co nazwano fotonami nie istnieje nigdy w pojedynkę ponieważ nie zachodziłaby tak szybka transmisja wszelkich oddziaływań. Zawsze wszystko co materialne jest otoczone szczelnym kordonem fotonowym. Eterycznym Oceanem Wszechświata.




Czerwone światło z krańców widzialnego wszechświata to światło wytłumione przez podstawowe cząsteczki wchodzące w skład ”atmosfery„ Wszechświata, będącej budulcem i składnikiem przestrzeni. Cząsteczkowa struktura przestrzeni może być dla światła dalekich galaktyk rodzajem pryzmatu lub raczej cząsteczkowego multi-pryzmatu, tak samo jak atmosfera dla światła słonecznego. Wieczorem gdy słońce prześwieca atmosferę pod kątem, również świeci światłem czerwonym. Im grubsza i mniej przezroczysta jest warstwa nośnika, tym bardziej fala biegnie w kierunku niższej częstotliwości osłabiając siłę pozostałych fal. Jest to kolejny argument na to że rzekomy dowód na rozszerzanie się Wszechświata powstałego z wybuchu nie ma logicznego sensu a to był jedyny główny postulat brany za dowód. Czerwona barwa widma galaktyk wcale nie musi odpowiadać za efekt Dopplera zwłaszcza że kwazary połączone mostami z galaktykami, mają względem nich o wiele wyższe przesunięcie widma ku czerwieni. A przecież tkwią nieruchomo obok siebie! Po prostu mocniej świecą więc z większą siłą dociera do nas światło czerwone.


Wszystko, co widzimy i rejestrujemy w kosmosie, to rodzaj złożonej wibracji magnetoelektrycznej. Mniejsze wirujące sfery cząsteczek z łatwością przenikają bardziej złożone struktury. Proton czy neutron byłby wtedy umieszczając go w Tablicy Mendelejewa karłowatym gazem szlachetnym. Cząsteczek prostych we wszechświecie w świetle przedstawionej teorii musi być ilościowo tym więcej, im są mniejsze ponieważ obszar zajęty przez materię jest o wiele mniejszy niż obszar "zarezerwowany" dla przestrzeni.

Powodem obecnego stanu nauki dla której eter oficjalnie nie istnieje, jest niedobrana metoda badawcza ponieważ naukowcy nie wiedzą czego i jak mają szukać. 
TEORII WSZYSTKIEGO NIE MOŻNA POTWIERDZIĆ DOŚWIADCZALNIE. TRZEBA JĄ WYDEDUKOWAĆ. 
Od początku rozwoju starożytnej jeszcze rzetelnej i niezależnej od koncernów nauki, gdy tylko zaczęto nadawać audycje radiowe, używano określenia "na falach eteru" i ten zwrot był jak najbardziej prawdziwy. Późniejsza fizyka to już nie było to samo. Usłyszano od starożytnych alchemików o tajemniczym eterze i zamiast spróbować zjawisko wyjaśnić, nie zastanawiając się czym w istocie może to być, za pomocą tylko jednego typu wadliwego doświadczenia, przystąpiono do jego badania i dalszych nic nie wnoszących doświadczeń. Ten styl pokutuje aż do czasów obecnych...
Nie wiem skąd w naukowcach wzięło się przekonanie że natura podrzuci im pod nogi odrębne cząsteczki do każdego nowego zjawiska aby mogli wygodnie sobie podopisywać do każdej z nich oddzielnie kolejne oddziaływanie czy zjawisko. Natura jeśli jest inteligentna, powinna upraszczać swoje zasady. Mówią eter "został obalony". Fizycznie jednak, znane doświadczenie Michelsona-Morleya nie mogło wykryć eteru za pomocą rejestracji różnicy czasu pomiędzy wysyłanymi pod kątem 90 ° dwoma promieniami światła. Jeśli okaże się w końcu  że nauka przyzna się do błędu sprzed 140 lat i przestrzeń oficjalnie przestanie być próżnią, że jest wypełniona najbardziej sprężystą substancją, o SKRAJNIE niskiej- najniższej energii z możliwych, niewykrywalną właśnie z TEGO powodu, to cywilizacja zmieni się diametralnie. 
W przestrzeni kosmicznej nie znajdziemy nic co byłoby wirtualne. Ani wirtualne cząstki ani fale. Pojęcie wirtualności w fizyce miało zadanie zobrazować problemy fizycznej natury ale obecnie chyba tylko utrudnia uczniom zwizualizowanie rzeczywistej istoty działania Wszechświata.
Światło to zupełnie coś innego. Nie jest promieniowaniem jak się błędnie powtarza. Światło jest w istocie falą, drganiem "atmosfery przestrzeni". Może wyglądać od strony doświadczalnej jak porcja energii, ale tylko dlatego że miernik rejestruje szczyt fali jako impuls poczytywany za cząstkę. Jednak jest falą - zmarszczką eterycznej przestrzeni - patrząc z punktu widzenia pomiaru i nauki która widzi tu jakiś dualistyczny nierozwiązywalny problem. Światło jest zjawiskiem, które powstaje, jak gdyby gwiazdy świecąc, wywoływały dookólne fale w naturalnie nieruchomej eterycznej przestrzeni kosmicznej. Problem nauki pojawia się w momencie rejestracji światła. Falą jest gdy rozszczepiamy ją przez pryzmaty a cząstką gdy strzelamy rzekomymi fotonami- a w istocie porcjami energii z wyrzutni.

Jednak każde urządzenie pomiarowe jest elektryczne, jak przykładowo mikroskop elektronowy, mierzy cząsteczkę jako umowną ustaloną porcję energii elektrycznej. Nikt nigdy pojedynczego fotonu na oczy nie widział, więc można powiedzieć że cała materia jako połączone elektromagnetycznie zawirowania - system pół elektromagnetycznych jest utopiona w jakiegoś rodzaju płynie kosmicznego oceanu.
 W tym oceanie wszystkie siły generują się z ruchu. W zasadzie każdy rodzaj oddziaływania korzysta z ruchu tego płynu w przestrzeni. Z ruchu tego płynu powstawać mogą zarówno pola elektromagnetyczne, elektrostatyczne, prądy elektryczne, grawitacja, ciepło czy światło. Wszystko to jest identyczne w sensie materiałowym. Eter jako źródło i zjawisko świadomości, myśli, uczuć i emocji, jest także polem działania zjawisk/ transmisji energii/ zapisu informacji. Jedynie samo czyste zjawisko świadomości nie potrzebuje  ruchu eteru dla jej skutecznego funkcjonowania ponieważ świadomość to bezwarunkowa i wszechobecna istota. Wiedza o tym że się istnieje. Przejawia się jako obserwowalny stan poczucia "oto  JA JESTEM" w każdej żywej istocie...a nawet martwej naturze choć na mniej wyrazistym poziomie tym mniejszym im bardziej okrojone ma zmysły. Z drugiej strony im mniej zmysłów i im więcej materii i przestrzeni tym większa świadomość holistyczna.
Natura struktury przestrzeni kosmicznej jest zbliżona do właściwości pojemnika wypełnionego gazem lub też zbiornika wypełnionego cieczą. Różnią się one między sobą lepkością i reaktywnością danej substancji. Eter można nazwać pierwszym choć bez-strukturalnym gazem. Jest tak samo przezroczysty jak pozostałe gazy. Bo czy to że pozostałe złożone gazy są niewidoczne znaczy że nie istnieją?

Eter, czy też przestrzeń kosmiczna to "zamrożone„ światło - rzekomo fotony, ale wtedy jest to nierozdzielny monolit i stąd niemożliwy do rejestracji laboratoryjnym sprzętem elektrycznym lub też patrząc z odwrotnej strony- tak zwane fotony z których zbudowane są wszystkie bardziej złożone formy jak atomy, molekuły, związki chemiczne, są mikro-wirami substancji z której zbudowana jest przestrzeń. Jeśli jednak w przestrzeni nie ma ruchu, substancja ta zachowuje się jak MONOLIT i wtedy służy wyłącznie jako nośnik informacji- świadomości. Być może dlatego astronauci pobyt w otwartej przestrzeni kosmicznej odczuwali  bardziej duchowym doświadczeniem niż wszystkie inne.

To nic innego jak świadomość kosmiczna generuje ZJAWISKO RUCHU a z kolei ono tworzy każdą z energii we Wszechświecie przy czym bazową energią jest elektryczna, ale i ona jest w istocie energią hydrauliczną - jako różnica ciśnień / naprężeń między dwoma punktami ośrodka zwanego przez nas przestrzenią.
Pozorne fotony, rozchodząc się falowo, jako naprzemienna i dookólna transmisja zagęszczeń i rozrzedzeń wypełniacza przestrzeni, zachowują się analogicznie jak drgania gazu w atmosferze czy fale wody na jeziorze. Te substancje są bliźniacze, choć gaz i ciecz pochodzą od eteru pośrednio. 
Nie jest do procesu powstawania gazu i cieczy potrzebna żadna dodatkowa energia poza elektryczną. Stąd tak wysoka, milionowych wartości temperatura PONAD powierzchnią gwiazd, a niska na ich METALICZNEJ  powierzchni. Gwiazdy powstają jako zgęstnienIe do postaci metalu ze skurczu plazmy, której w kosmosie pod względem objętości jest wielokrotnie więcej niż materii występującej w znanych nam trzech stanach skupienia. Gazowe gwiazdy nie istnieją. Dlatego efekt fuzji termojądrowej jest nieosiągalny. Tokamak to daremny wydatek wielu miliardów w błoto.
Plazma jako efekt różnicy potencjałów wynikający z drgań eteru w przestrzeni kosmicznej, układa się w postaci wielkich, wielokształtnych sieci wyładowań elektrycznych które tworzą wzdłuż swoich włókien prądowych galaktyki spiralne otoczone indukowanym z tych włókien polem elektromagnetycznym. Prądy powstałe wewnątrz galaktyk zasilają gwiazdy i znowu pole elektromagnetyczne gwiazd zasila prądami plazmy planety. Więc Ziemia co za tym idzie, nie posiada wewnątrz czarodziejskiego dynama. Całość złożonego systemu zasilana jest z zewnętrznej trójwymiarowej sieci prądów plazmowych. W tej sieci cała energia przenoszona jest od przestrzeni do materii za pomocą fotonów. Cała materia jest również zbudowana z różnych modyfikacji struktur fotonowych. W uproszczeniu.
Energia przenoszona jest wszędzie w naturze za pośrednictwem drgań- fal. Można ją indukować odpowiednio dostrojonym elektrycznym odbiornikiem.
Fala potrzebuje środowiska propagacji które jest tej samej natury co fala w każdym stanie skupienia. Dlatego jeśli natura pełna energii "posługuje się" jednym uniwersalnym prawem, logicznie zastosowanym i powiązanym, przestrzeń kosmiczna NIE MOŻE być bez cząsteczkową próżnią. Nawet nie ma takiej opcji.
Kolejną naukową bzdurą jest to że fotony przemieszczają się z prędkością światła. 
Światło nie przemieszcza się cząsteczkami ciskanymi przez źródło z prędkością 300 000 km/s. To jest tylko prędkość fali powstałej z dookólnie rozchodzących się sfer zbudowanych z drgających naprzemiennie sinusoidalnie zagęszczeń i rozrzedzeń ośrodka transmisji.
Wzbudzone ruchem fotony przemierzające całą przestrzeń kosmiczną, nie przyspieszają do prędkości światła a przekazują energię następnym, jeszcze wtedy nisko energetycznym fotonom, lawinowo je wzbudzając i dopiero prędkość rozchodzenia się fali wynosi ~ 300 000 km/s. wraz z odległością coraz bardziej obniżając amplitudę a jednocześnie wydłużając okres fali co przekłada się na spadek częstotliwości. Wzbudzone fotony (fale eteru- też tak można je nazwać) pozostają praktycznie tam gdzie brały udział w przekazaniu energii- czyli ruchu. Atomy możemy porównać do piany czy też bąbelków powietrza powstających podczas dużych zawirowań w zbiorniku wodnym. Niby ten sam ośrodek a jednak widzimy różnicę. Nisko energetyczne " nie pieniące się" fale z kolei odpowiadają za przenoszenie takich sił i zjawisk w przestrzeni kosmicznej jak pole elektromagnetyczne czy grawitację .
Jeśli mamy jeden jedyny ośrodek propagacji fal w kosmosie, to zanim do teleskopu czy też oka dotrą wszystkie częstotliwości, wiele rożnych fal się przemiesza tak samo jak to się działo w przypadku nachodzących na siebie fal podczas odbioru w czasach starych analogowych audycji radiowych. Tak samo dzieje się ze światłem dalekich obiektów kosmicznych. W ostateczności redukują się do niemal zera wszystkie fale poza tymi z podczerwieni w zakresie widzialnym lub nawet fal radiowych w dalszym zakresie odległości obserwowanym przez radioteleskopy.  Gdyby światło nie było tłumione przez nieruchomy eter tak samo jak fale na jeziorze są tłumione przez nieruchomą część tafli wody wokół czołowej fali i kolejnych to przestrzeń kosmiczna byłaby cała rozświetlona a fale na jeziorze tłumiły by się kolejnymi wtórnymi falami odbitymi od przeciwnego brzegu.
Nie ma innej energii oprócz ruchu "cząsteczek" a faktycznie RUCHU ETERU który postrzegany jest jako fotony, w dodatku z makabrycznie zaniżonym przez naukę szacunkiem ich ilości w przestrzeni kosmicznej.  Prąd elektryczny, światło, ciepło, magnetyzm, grawitacja, to wszystko jest przekazem ruchu cząstek- fotonów lecz o różnym potencjale ruchu, potencjale elektrycznym, czy też różnej energii. To wszystko znaczy to samo. Ruch tej eterycznej atmosfery wypełniającej świadomy twór zwany Wszechświatem stoi u podstaw wszelkich oddziaływań. Fizyka jest prosta, tylko człowiek ją niepotrzebnie zagmatwał.









Podczas przenoszenia energii jakiekolwiek drgania ulegają wyhamowaniu i obniżeniu częstotliwości aby po CAŁKOWITEJ utracie energii stać się NA POWRÓT nie wyodrębnialną częścią składową naszej eterycznej przestrzeni.







Gdy mówimy o świetle, fotonowa przestrzeń na początku była pusta, zimna i ciemna a pod wpływem różnicy ciśnienia eteru została pobudzona do świecenia czyli umownie do drgań fotonów chociaż w istocie nie rozróżniałbym fotonów jako pojedyncze cząstki. W naszych oczach obserwujemy je jako rozdzielne barwy wdostające się na orbitale atomowe siatkówki i już jako dodany do orbitali atomowych czopków czy pręcików tak zwany potencjał elektryczny, trafiają nerwami do mózgu. Jednak poszczególne barwy są to rozróżnione przez mózg człowieka i nazwane pasma częstotliwości i tylko mózg je tak interpretuje bo w rzeczywistości jest to po prostu bezbarwny falisty ruch eteru. Widmo światła w istocie nie jest podzielne. Mimo że kolory widzimy jako odrębne, to częstotliwość jest między nimi płynna. Każdy kolor odpowiada za jakiś większy zestaw częstotliwości. W kontakcie z ośrodkiem przez który fala przebiega, elektrostatyka powoduje ugięcie fali tym większe im wyższa jest jej częstotliwość drgań. Nie ma w oku ani w pryzmacie żadnego rozwarstwienia. Cały kosmos "mówi" do nas z różną częstotliwością fal z których wyższe pasma i te całkiem niskie, dla bezpieczeństwa organizmów żywych, zatrzymuje nasza atmosfera. Nienaturalnym zachowaniem światła jest jedynie laser ponieważ jest to wiązka światła w granicach której wszystkie fotony czyli CAŁA objętość wiązki eteru poddana jest jednej wybranej częstotliwości i jest to o tyle właśnie niebezpieczne dla oka i życia gdy użyte zostanie w większej skali.


















Nic się w naturze nie dzieje bez przyczyny ani też nie ma praw które nie służyłyby naturze a które mógłby nagle odkryć i zastosować człowiek tylko dla siebie.. Tak NALEŻY na nią patrzeć, gdy chce się odkryć rządzące nią prawa. Jedynie to co stosuje już dawno natura, to tylko może zacząć naśladować człowiek. Dlatego jakiekolwiek tunele czaso-przestrzenne, białe dziury i pod-przestrzenne prędkości zwyczajnie nie istnieją.
Gdyby tak wzmocnić każdą falę obecną w przestrzeni kosmicznej, niebo oślepiałoby nas nawet ciemną nocą. Być może to jest szczęście że nie mamy zbyt dużych gałek ocznych jak przystosowani do kosmicznych lotów przybysze z okolicznych gwiazd a czasem nawet z innych galaktyk...
Problematyczny efekt przesunięcia widma wszystkich galaktyk (za wyjątkiem NAJBLIŻSZEJ NAM Andromedy) ku czerwieni, nie wynika więc z rozszerzania się Wszechświata. Redukcja i wygaszanie fal ma tu miejsce a nie jakieś komplikujące niepotrzebnie sprawę domniemane rozszerzanie się Wszechświata. Wszechświat istnieje przestrzennie od "zawsze" i był na początku pustą zimną statyczną przestrzenią a po powstaniu drgań w dalszej kolejności powstaje już materialnie w formie długotrwałych wyładowań elektrycznych. Przesunięcie widma w dół pasma częstotliwości ku czerwieni, wynika z tłumiących własności samej cząsteczkowej przestrzeni na znacznych międzygalaktycznych odległościach. Analogicznie jak to się dzieje w ośrodku ciekłym gdy fala wodna spowalnia swoją częstotliwość w miarę oddalania się od źródła uderzeń, oraz w gazowym gdy fala dźwiękowa w zakresie wysokich częstotliwości wytłumiana jest w miarę oddalania od źródła.
 
Identycznie zachowuje się fala elektromagnetyczna/ eteryczna. Im niższe częstotliwości tym dalej  docierają. Możemy ich fale porównać do dźwięków, tyle że kosmicznej natury. Dźwięk jest falującym eterem w formie gazowej. Nic ponad to.
Z powodu osłabienia amplitudy i częstotliwości fal na znacznych kosmicznych odległościach w bardzo dalekiej przestrzeni nie widzimy i nie zarejestrujemy ich WCALE. W zasadzie obecny znany Wszechświat a nawet ten nieznany ale przewidywany, może być z zewnętrznej perspektywy bladym niewiele znaczącym lub wręcz pomijalnym punktem w pełnej skali kosmicznej przestrzeni. Dalekim szacunkowo od tego co naukowcy określili mianem granic Wszechświata, stąd jest to wręcz tragicznie mocno nie doszacowana dana dotycząca skali i natury zjawiska jakim jest Wszechświat, nie mówiąc o absolutnie zbędnych i daremnych a wręcz żałośnie śmiesznych próbach szacowania jego wieku. To co jest wskazywane jako bryła Wszechświata może być tylko punktem spoza którego dobiega nas... cisza/ ułamkowa częstotliwość jednego Hertza aż do zera włącznie... mimo że gdzieś dalej w nieobserwowalnym Wszechświecie są fale.
Zwróćmy uwagę, że obojętnie jakie wartości energii w postaci ciepła (fotonów oczywiście) wyemitujemy, traci ona w przestrzeni kosmicznej każdą wartość do temperatury podobno −273,15 °Celsiusza = 0° Kelwina. Podejrzewam że w dalszych odległościach od Słońca niż możliwe do zbadania- jeszcze niższej, może nawet DRASTYCZNIE niższej, bo nie decyduje o tym limicie rzekomy brak drgań w strukturach orbitali atomowych. W dalekiej przestrzeni kosmicznej poza jakimkolwiek sektorem wykazującym minimalny ruch cząstek, mogą wystąpić sytuacje gdzie materia zamarznie w jedną setną czy tysięczną czasu zamarzania  niż potrzebny jest w pobliżu naszego Słońca. Trzeba zbadać samą proto-fotonową strukturę przestrzeni - fotonowy kryształ jakim jest struktura przestrzeni przekaże każdą wartość energii dalszemu otoczeniu "zimnych" fotonów aż do temperatury przykładowo minus 10 000 °C albo i więcej, z dala od jakichkolwiek gwiazd gdzieś daleko pomiędzy galaktykami lub nawet z dala od włókien plazmowych zasilających gromady galaktyk. Dlaczego gdy sugeruje się że przestrzeń jest pusta, jak jest możliwe że cokolwiek tam się znajdzie, traci temperaturę? Gdyby tam była obecna próżnia lub cokolwiek próżnio-podobnego, ciepło obiektów materialnych powinno być zachowane nawet w najzimniejszej ciemnej przestrzeni z dala od gwiazd jak w termosie. Jeśli tak się nie dzieje to znaczy że przestrzeń MUSI być wypełniona po brzegi fotonami czekającymi na odebranie energii od czegokolwiek co będzie miało wyższy potencjał temperaturowy niż przestrzeń w danym miejscu.

Przestrzeń zbudowana jest ze światła, energia jest ze światła, materia jest ze światła...a na koniec sentencja znanego chyba wszystkim futurystom mistrza w rozumieniu praw Wszechświata: "Cała materia pochodzi z pierwotnej substancji- świetlistego Eteru." 
Ja bym dodał jeszcze za Giordano Bruno że jest on odpowiedzialny za fundamentalny nośnik informacji i świadomości. Tak więc za daremne można uznać (na szczęście) próby transferu świadomości człowieka do maszyny. Porażka jest tu BARDZIEJ NIŻ PEWNA.



Problem ze zrozumieniem własności przestrzeni kosmicznej i wynikającymi z tego przedłużającego się nadmiernie stanu skutkami w postaci niedorozwoju technologii astronautyki, jest bliźniaczo podobny do problemu w czasie, gdy ludzkość uczyła się latać w środowisku atmosferycznym. Wtedy również długi czas uważano, że atmosfera to pustka i nic od powierzchni Ziemi oderwać się nie może, a jednak Bracia Orville Wright w 1903 roku dokonali przełomu- pierwszego lotu samolotem. Jaki "maind-set" im wtedy towarzyszył że mimo wszystko tego dokonali? Na pewno nie byli to konformiści. Wkrótce przekroczono też barierę prędkości dźwięku.













Na rysunku po lewej widać sytuację gdy lecący obiekt zrównał się z prędkością dźwięku a po prawej, gdy ją przekracza. Wzór można bez większych zmian, dostosować na potrzeby lotów kosmicznych z prędkością światła i wyższą a wtedy cała ta historia jeszcze raz zatoczy koło i pęknie jak balon, kolejny "enty" antropocentryzm. 
Domniemanie że naturalne własności cząsteczek światła są granicą dla technologii podróży międzygwiezdnych czy nawet międzygalaktycznych jest tym samym co uznanie że prędkość urządzeń technicznych w atmosferze, nie przekroczy prędkości lotu sokoła wędrownego- najszybszego zwierzęcia w swojej klasie. Zaopatrując pojazd kosmiczny w silniki (nazwijmy je "foto-induktorami"- ze względu na potrzebę indukcji z kwantowej (po polsku cząsteczkowej) przestrzeni "wolnych fotonów" jako pędnika sterowanego procesami elektromagnetycznymi) dla zapewnienia odpowiedniego zapasu mocy, możemy przekroczyć prędkość światła, przyjmijmy nawet stu albo i tysiąckrotnie, co w tak gigantycznych kosmicznych pustkach jakie mamy do dyspozycji nadal nie jest żadnym dokonaniem ani tym bardziej niebezpieczeństwem. Nawet gdyby nie było do dyspozycji tak szybko reagującego radaru. Oczywiście obowiązuje zasada doboru prędkości do ilości spodziewanych przeszkód taka jak na drodze - jeśli nie masz powodu się spieszyć, nie musisz nadużywać prędkości. Bezpieczeństwo nie jest tchórzostwem a brawura odwagą. Rzekomo nieprzekraczalna prędkość światła, nie powinna być żadną fizyczną barierą dla technologii, obligującą do tworzenia wymijających ten technologiczny problem teorii o tunelach nadprzestrzennych wewnątrz czarnych dziur, nadinterpretacjach w postaci białych dziur, terminalach teleportacyjnych czy tym podobnych fantazjach wobec relatywnie prostej względem tych bajań technologii elektromagnetycznej (co będzie tu pokazane). Fantazja jest dobra ale nie w świetle praktycznych zadań do zrealizowania. Umiar dobrze mieć we wszystkim. Również pochopne i szybkie założenie stałej prędkości światła, jak i rzekome zjawisko rozszerzania się Wszechświata, wnioskowane czerwoną barwą światła galaktyk, do niczego nas nie doprowadzi oprócz kolejnych błędnych wniosków.
Prędkość światła jest zmienna w zależności od gęstości ośrodka propagacji. Największa jest w subatomowej budowy przestrzeni kosmicznej, mniejsza w gazie, najmniejsza w cieczy i ciałach stałych- nie licząc kryształów które strukturalnie przypominają spolaryzowaną krystaliczną przestrzeń kosmiczną. Podobnie jest z barwą światła. Barwa czerwona ma największą amplitudę i jest najszybsza więc najdalej dociera zanim zostanie rozproszona o "cząsteczkową przestrzeń" i odbicia /zakłócenia fali  elektromagnetycznych od pól elektromagnetycznych (w istocie powierzchni subgazowych), powierzchni gazowych, ciekłych czy stałych. Soczewkowanie grawitacyjne również ma błędną nazwę. To właśnie jest zakłócenie przejścia światła przez lub obok subgazowych wspomnianych pól elektromagnetycznych, magnetosfer różnych ciał niebieskich czy to gwiazd czy galaktyk. Sama grawitacja jako pośredni słaby prąd elektrostatyczny nie wywoła takich efektów. Być może właśnie z tego względu jedynie najbliższa naszej galaktyce Drodze Mlecznej, galaktyka Andromedy zdolna jest dosłać nam swoje widmo o barwie ultrafioletu. 
"Atmosfera Wszechświata" -tu "kosmosfera" jest nośnikiem wszelkich zachodzących w kosmosie zjawisk, analogicznie jak w stanie skupienia gazowym, ciekłym czy stałym z tym że to środowisko przenika pozostałe wymienione gęstości. Jedyna różnica jest taka, że fotony będące konstrukcją struktur wszystkich bardziej skomplikowanych cząsteczek, są najmniej reaktywne z tzw grawitacją (elektrostatyką) niż pozostałe stany skupienia. Mniej nie znaczy wcale. Fotony to również składnik powłok "elektronowych" a w przestrzeni kosmicznej obecne jako tzw. wolne elektrony- fotony których naukowo wysnuty niedobór w Teorii Wielkiego Wybuchu, powoduje problemy m.in. z określeniem własności ośrodka dla propagacji światła oraz brak możliwości wyjaśnienia siły zewnętrznej stabilizującej galaktyki. Ucieka się przez to do kolejnych i kolejnych nazw tych nie rozumianych i zbędnych cząsteczek. Poza tym wykryto już przeszło 200 różnych cząstek ale brak praktycznych efektów tych badań. Według mojego rozumowania, przestrzeń kosmiczna jest wypełniona fotonami - cząsteczkami które powinny być ujęte w Tablicy Mendelejewa, jako pierwiastek pozbawiony struktury, choćby ze względu na sumę tych cząstek wyprzedzającą kategorycznie, wartości liczbowe jakichkolwiek innych pierwiastków rozumianych jako modyfikacje eteru.
Samo światło jako fala elektromagnetyczna nie rzuca się przez kosmos od gwiazd do naszych oczu jakimiś pojedynczymi sztukami fotonów. Energia jest przenoszona analogiczne jak we wodzie i powietrzu. Fale eteru/ fotony pobudzane są do ruchu przy gwieździe i tam zostają , następnie fala przekazuje energię następnej fali aż do naszych oczu. I dopiero gdy fotony przy naszych oczach zostaną pobudzone, przekazują energię fotonom na orbitalach atomów w nerwach naszych oczu przy czym wszystkie fotony pozostały w praktyce bardzo blisko miejsca sprzed startu fali . Więc z prędkością światła podróżuje TYLKO FALA  nie tzw fotony. Ok fizycy? Ile jeszcze chcecie udawać to odkrywanie praw natury? Poza modyfikacjami struktur fotonowej konstrukcji, nie ma sensu poszukiwać innych, odróżniających się źródłem pochodzenia cząsteczek. Fotony- eter są obecne w całej przestrzeni jakkolwiek to brzmi a do tego są wręcz pod ciśnieniem, ponieważ są logicznie koniecznym jednorodnym środowiskiem dla rozprzestrzeniania się fali i pól elektromagnetycznych oraz podtrzymania pozostałych zjawisk. Zrozumienie własności przestrzeni kosmicznej dla umożliwienia podróży kosmicznych jest związane ze zrozumieniem właściwości i struktury (cząsteczek) fal elektromagnetycznych /światła. Środowisko "atmosfery" kosmicznej nie stanowi oporu dla elektromagnetycznej maszyny latającej a jednocześnie może być jej pędnikiem, podobnie jak to się dzieje w silnikach liniowych a prędkość osiągana jest tu zależna jedynie od mocy źródła zasilania maszyny i siły pola elektromagnetycznego wkoło kadłuba maszyny które ma za zadanie zniwelować ewentualne śladowe tarcie cząsteczkowej przestrzeni kosmicznej względem kadłuba tak skonstruowanej elektromaszyny. Zasady budowy tzw. niezidentyfikowanych maszyn latających muszą i będą podlegać bezwzględnie pod to prawo. Przekroczyliśmy barierę prędkości dźwięku dla cząsteczek atomowych w atmosferze, więc przekroczymy także barierę światła dla cząstek subatomowych w "kosmosferze"!