Translator

Popularne posty

Odwiedzający

Polecany post

MagnetarTechProject - astronautyka drogą bez odwrotu

Już od siódmego roku życia dzięki dziecięcej pasji rozbudzonej dziwnymi dla mnie wtedy powtarzającymi się snami, pełnymi futurystycznych wiz...

Obserwatorzy

O mnie

Moje zdjęcie
Niezależnie od narzuconych przez system schematów myślenia, w czasach masowego zwiedzenia a raczej informacyjnej wojny, w oparciu o logikę i filozofię, drogą wiodącą pomiędzy nauką, przypominającą miejscami fantazję bądź religię a teoriami spiskowymi będącymi formą obrony społecznej przeciw manipulacjom systemu, jako osoba od urodzenia nie asymilująca się ze skrzywionym humanistycznie społeczeństwem, postaram się oddzielić informacyjne ziarno od plew dla nowej cywilizacji, prawa, nauki i technologii. Kłamstwo zawsze jest skomplikowane, a prawda jest tak prosta, jak Wszechświat, który wiecznie i niezmiennie posiada jedno źródło i prawo.

22 sierpnia, 2022

Wszechświat się nie rozszerza!

 









 Galaktyka NGC 4319 i "urodzony" przez nią kwazar Markarian 205 po prawej u góry, którego to faktu NASA się wypiera ze względu na znaczne przesunięcia widma pomiędzy nimi.





Kwazar (z ang. quasar – quasi-stellar radio source lub też QSO – quasi-stellar object, dosłownie „obiekt gwiazdopodobny emitujący fale radiowe”) – zwarte źródło ciągłego promieniowania elektromagnetycznego o ogromnej mocy, pozornie przypominające gwiazdę. W rzeczywistości jest to rodzaj mini galaktyki

Pierwsze zdjęcia kwazarów wykonano w XIX wieku, jednak wtedy nikt nie przypuszczał, że obiekty te mogą być czymś innym niż zwykłą gwiazdą. Dopiero w latach pięćdziesiątych XX wieku, obserwując niebo za pomocą radioteleskopów, zauważono silną emisję radiową pochodzącą z kwazarów, zaś pierwsze widmo kwazara otrzymano w 1963 roku. Okazało się, że linie emisyjne w jego widmie są silnie przesunięte ku czerwieni. Według prawa Hubble’a oznacza to, że kwazary są obiektami niezmiernie oddalonymi od naszej Galaktyki. Ich światło obserwowane dzisiaj zostało wysłane miliardy lat temu – badanie kwazarów jest więc równocześnie badaniem dawniejszych etapów rozwoju Wszechświata.

Pierwszym zidentyfikowanym kwazarem był (najjaśniejszy na naszym niebie) 3C 273 w gwiazdozbiorze Panny odległy o 2,44 miliarda lat świetlnych.
3C 273 ma wielkoskalowy dżet o rozmiarze 60 kpc (kiloparseków), który zaobserwowano w zakresie fal optycznym, radiowym, a także rentgenowskim. Obraz optyczny uzyskany przy pomocy teleskopu Hubble’a pokazuje złożoną strukturę dżetu. 3C 273 jest widoczny na obu półkulach nieba. Jest wystarczająco jasny, aby go dostrzec amatorskim teleskopem.  Przy swojej odległości od Ziemi i obserwowanej wyjątkowej dla kwazarów jasności, 3C 273 jest najbardziej odległym obiektem, który może być obserwowany za pomocą amatorskiego teleskopu.





3C 273 – kwazar znajdujący się w gwiazdozbiorze Panny. Jest najjaśniejszym kwazarem widocznym na naszym niebie (ok. 12,9m –magnitudo), i zarazem jednym z najbliższych (przesunięcie ku czerwieni 0,158).

 Obiekt ten jako pierwszy został zinterpretowany jako kwazar i zapoczątkował istnienie całej klasy podobnych obiektów. Nazwa oznacza, że jest to 273. obiekt Trzeciego Katalogu Radioźródeł Uniwersytetu w Cambridge, opublikowanego w 1959 roku. Jego bardzo dokładne współrzędne zostały wyznaczone przez Cyrila Hazarda, co pozwoliło na znalezienie optycznego odpowiednika źródła i otrzymanie jego widma. W 1963 roku Maarten Schmidt zinterpretował otrzymane widmo jako dowód na kosmologiczną odległość źródła.

Anomalie w przesunięciu ku czerwieni.

Zapytano Profesora Wolszczana, "czy możliwe jest, że przesunięcie ku czerwieni może nie oznaczać faktycznej ekspansji Wszechświata tylko złudzenie o nieznanej przyczynie fizycznej?" Powołałno się na Prawo Hubble'a i "największą pomyłkę Einsteina" - odpowiedział: "...nie możemy tego wykluczyć...".

Halton Arp jest zawodowym astronomem, wcześniej był również asystentem Edwina Hubble'a. Zwany Galileuszem XX wieku, przedstawił dowody na to, że Wszechświat się nie rozszerza. Arp, były pracownik obserwatorium Mount Palomar w Kalifornii, obecnie prowadzi badania w Max Planck Institute, w pobliżu Monachium.

Arp zaobserwował dużą liczbę obiektów wykazujących przesunięcia ku czerwieni NIEZGODNE z prawem Hubble'a. Badania te wskazują jego zdaniem, że przesunięcia ku czerwieni mogą być wynikiem innego zjawiska niż efekt Dopplera.

Dlaczego jednak przesunięcia ku czerwieni są zazwyczaj interpretowane wyłącznie jako rezultat efektu Dopplera? Być może rzeczywiście zjawisko to powoduje przesunięcie ku czerwieni. Lecz na jakiej podstawie uczeni przyjmują, że owe przesunięcia są wywołane efektem Dopplera? Taka interpretacja wynika między innymi z faktu, że według współczesnej fizyki jedynym zjawiskiem poza efektem Dopplera, które może spowodować widoczne przesunięcie ku czerwieni, jest potężne pole grawitacyjne. Jeżeli światło przebija się przez pole grawitacyjne, traci energię i ulega przesunięciu ku czerwieni. Astronomowie uważają jednak, że wyjaśnienie to nie dotyczy gwiazd ani galaktyk. Aby spowodować zaobserwowane przesunięcie ku czerwieni, ich pola grawitacyjne musiałyby bowiem posiadać niewiarygodne natężenia.

Arp twierdzi, że w sąsiedztwie obiektów o niskim przesunięciu ku czerwieni, znalazł obiekty cechujące się wysokim przesunięciem. Według standardowej teorii ekspandującego Wszechświata, obiekt charakteryzujący się niewielkim przesunięciem ku czerwieni, powinien leżeć względnie blisko Ziemi. Natomiast obiekt o dużym przesunięciu - w dużej odległości. Dwa obiekty, znajdujące się względnie blisko siebie, powinny zatem cechować się podobnym przesunięciem ku czerwieni.

Arp podaje następujący przykład. Galaktyka spiralna NGC 7603 jest połączona z towarzyszącą jej galaktyką mostem świetlnym. Mimo to, przesunięcie ku czerwieni drugiej z wymienionych galaktyk jest wyższe o 8000 km/s. Różnica w przesunięciu wskazuje, że galaktyki te powinny znajdować się w całkowicie odmiennych odległościach od Ziemi - NGC 7603 powinna leżeć około 478 mln lat świetlnych bliżej - jednak, co dziwne, obie galaktyki są wystarczająco blisko siebie, by mogły być połączone mostem świetlnym.

Arp znalazł ponadto wiele innych przykładów, które podważają tradycyjne poglądy na temat przesunięć ku czerwieni. Oto jedno z jego najbardziej kontrowersyjnych odkryć. W pobliżu galaktyki spiralnej NGC 4319 znajduje się kwazar Markarian 205, połączony z nią mostem świetlnym. Przesunięcie ku czerwieni w przypadku galaktyki wynosi tu 1800 km/s, co szacuje jej odległość na około 107 mln lat świetlnych. Kwazar wykazuje przesunięcie ku czerwieni o wartości 21000 km/s, co powinno oznaczać, że jest on odległy o 1,24 mld lat świetlnych. Arp wskazuje jednak, że obiekty te są wyraźnie połączone. Jego zdaniem, standardowa interpretacja przesunięć ku czerwieni jest w tym przypadku błędna.
















Krytycy Arpa wykonali własne zdjęcia NGC 4319 i oświadczyli, że nie dostrzegli mostu łączącego rozpatrywane obiekty, widocznego na fotografii, jaką przedstawił Arp. W opinii niektórych badaczy most świetlny był tu jedynie "spreparowanym efektem fotograficznym". Jednak Jack M. Sulentic z University of Alabama w USA przeprowadził niedawno rozległe analizy fotometryczne dwóch omawianych obiektów i doszedł do wniosku, że łączący je most istnieje naprawdę.

Kolejny zauważony przez Arpa przykład przesunięć ku czerwieni, które przeczą tradycyjnym poglądom, dotyczy niewielkiego łańcucha galaktyk, nazwanego od jego rosyjskiego odkrywcy Woroncow-Weliaminow 172. W łańcuchu tym mniejsza, gęstsza galaktyka cechuje się dwukrotnie większym przesunięciem ku czerwieni niż pozostałe.

Obok par czy też grup galaktyk z nietypowym przesunięciem ku czerwieni, Arp wskazał na jeszcze dziwniejsze zjawisko. Okazuje się, że kwazary i galaktyki mogą wyrzucać z siebie jak z katapulty nowe kwazary i galaktyki. Na przykład eksplodująca galaktyka NGC 520, charakteryzuje się dość niskim przesunięciem ku czerwieni. Wzdłuż linii prostej biegnącej do niej w kierunku południowo-zachodnim znajdują się cztery słabe kwazary. Według Arpa są to jedyne kwazary w tym rejonie. Czy ich ustawienie może być dziełem przypadku? Arp twierdzi, że jest to bardzo nieprawdopodobne. Jego zdaniem zostały one wyrzucone z eksplodującej galaktyki. Co ciekawe, wszystkie cztery rozpatrywane kwazary cechuje o wiele większe przesunięcie ku czerwieni niż galaktykę, z której wydają się pochodzić. Taka sytuacja jest zdumiewająca, ponieważ według teorii o przesunięciach ku czerwieni, kwazary te powinny znajdować się o wiele dalej niż związana z nimi galaktyka. Analizując ten i inne podobne przykłady, Arp doszedł do wniosku, że tuż po wyrzuceniu z macierzystych obiektów kwazary charakteryzują się wysokim przesunięciem ku czerwieni, które maleje wraz z upływem czasu.

Niektórzy uczeni zastanawiają się, czy galaktyki mogą rzeczywiście wyrzucać z siebie inne masywne obiekty, takie jak galaktyki bądź kwazary. W odpowiedzi na te wątpliwości, Arp zwrócił uwagę na zaskakującą fotografię olbrzymiej galaktyki M87 wyrzucającej strumień materii (zajrzyjcie też do katalogu Messiera). Okazuje się, że galaktyki eliptyczne leżące w okolicy M87, która również jest galaktyką eliptyczną, znajdują się niemal w linii prostej ze strumieniem wyemitowanej materii. Zdaniem Arpa sytuacja ta wskazuje, że również zostały wyrzucone przez M87.

W jaki sposób galaktyka może emitować galaktykę? Jeżeli galaktyka to "wyspa Wszechświata" składająca się z wielkiego skupiska gwiazd i gazu, czy jest w stanie wyrzucić z siebie nową galaktykę, która stanowi podobne skupisko materii? Jeśli jednak rozpatrywali galaktyki jako wiry to sytuacja zaczęłaby się wyjaśniać.

Niestety, obecne prawa fizyki nie dają żadnej możliwości wyjaśnienia. Skoro galaktyka składa się z wielu gwiazd oraz chmur pyłu i gazu, jakie jej cechy mogłyby spowodować przesunięcie ku czerwieni niezależnie od prędkości lub grawitacji?


Teoria wyczerpanego światła.


Według ustaleń Jeana Pierre'a Vigiera, francuskiego astrofizyka z Institute Henri Poincare, jeśli ograniczymy się do odległych galaktyk w obszarze A i obliczymy stałą Hubble'a, otrzymamy wartość zdecydowanie odmienną od wyniku dla obszaru B. Wskaźnik ekspansji różni się zatem w zależności od tego, czy badamy galaktyki z widocznymi na ich tle innymi galaktykami, czy też bez nich. Jeżeli wszechświat podlega rozszerzaniu, jaki związek ze wskaźnikiem jego ekspansji mogą mieć galaktyki leżące na pierwszym planie w obszarze A? W opinii Vigiera wynika to z faktu, ze mierzone przesunięcia ku czerwieni odległych galaktyk nie są w rzeczywistości spowodowane rozszerzaniem się Wszechświata. Stanowią raczej efekt zupełnie odmiennego zjawiska - tzw. mechanizmu wyczerpanego światła.

Vigier przyjmuje, że przemieszczające się w przestrzeni kosmicznej światło ulega przesunięciu ku czerwieni wskutek pokonywania danego dystansu. Taki proces byłby zgodny ze znanymi prawami fizycznymi. Według jednego z tych praw widmo światła powinno bowiem przesuwać się ku czerwieni z powodu samego ruchu badanej wiązki świetlnej. Efekt tego procesu jest tak niewielki w przypadku ziemskich warunków, że trudno dokonać jego pomiarów, lecz gdy światło pokonuje ogromne odległości między galaktykami, przesunięcie zaczyna być widoczne. Zjawisko to określane jest mianem wyczerpanego światła, gdyż poruszając się w przestrzeni, światło traci energię. Im więcej jej utraci, czyli im bardziej podlega wyczerpaniu, tym większym cechuje się przesunięciem ku czerwieni. Przesunięcie to jest więc proporcjonalne do odległości danego obiektu, nie zaś do jego prędkości.

Na podstawie powyższych ustaleń, Vigier prezentuje statyczny model Wszechświata. Jego zdaniem, wszystkie galaktyki są w przybliżeniu nieruchome. Przesunięcia ku czerwieni nie są pochodną efektu Dopplera; nie mają nic wspólnego z prędkością źródła światła. Wynikają z naturalnej właściwości samego światła, które ulega wyczerpaniu, pokonując ogromne odległości. 





Na powyższym filmie są pokazane gwiazdy filmowane poprzez atmosferę. Co jeśli podobny obraz uzyskamy nawet gdybyśmy obserwowali obiekty kosmiczne spoza atmosfery? Świadczyłoby to jednoznacznie że przestrzeń kosmiczna tak samo jest wypełniona cząsteczkami jak atmosfera, z  tą różnicą że grawitacja przy powierzchniach ciał niebieskich utrzymuje najgęstsze cząsteczki. Ich gęstość i wielkość zmniejsza się wraz z wysokością. Może zdarzyć się że obraz się będzie bardziej chwiał z powodu sporadycznych obłoków gazowych i innych zakłóceń ale gdyby przestrzeń była rzeczywiście pusta, bezcząsteczkowa, światło gwiazd powinno być czyste i klarowne praktycznie jak z lasera. Oczywiście dookólnego.








Oczywiście większość astronomów odrzuca koncepcje wyczerpanego światła, gdyż wymaga ona nowych praw fizyki

[Tak oto zamiast tabakiera być dla nosa, nos musi służyć dla tabakiery. Jeśli Wszechświat wymaga od nas nowych praw fizyki to TRZEBA JE NAPISAĆ!]

Vigier przedstawia jednak swoją teorię w sposób niewymagający radykalnie nowej fizyki.

Vigier podaje również inne dowody, które wskazują że przesunięcia ku czerwieni są niezależne od prędkości badanych obiektów. Jeżeli na przykład, światło gwiazd mierzone jest wówczas, gdy przechodzi w pobliżu Słońca, cechuje się wyższym przesunięciem ku czerwieni niż światło pochodzące z innych rejonów nieba. Z powierzchni Ziemi takich pomiarów można dokonywać jedynie w trakcie całkowitych zaćmień słońca, kiedy gwiazdy w pobliżu tarczy słonecznej zaczynają być widoczne w nastającej ciemności.

Vigier wyjaśnia przesunięcia ku czerwieni w kategoriach statycznego Wszechświata, w którym światło zachowuje się nieco inaczej niż przyjmują zwykle uczeni. Standardowy model rozszerzającego się Wszechświata nie tłumaczy bowiem, dlaczego wartości stałej Hubble'a są tak zróżnicowane. Zdaniem Vrigiera niezależnie od prędkości badanych obiektów przesunięcia ku czerwieni stanowią ogólną cechę Wszechświata, który jak najbardziej może być statyczny. Teoria Wielkiego Wybuchu nie miałaby więc żadnego uzasadnienia.

Y.P.Varshini i kwazaryV.P. Varshini, fizyk z Uniwersity of Ottawa w Kanadzie, akceptując opinie Arpa, że kwazary cechują się niezależnymi od prędkości przesunięciami ku czerwieni, przedstawił swoje ustalenia dotyczące typów przesunięć. Jego badania wykazały, że nieoczekiwanie wiele kwazarów chearakteryzuje się przesunięciami ku czerwieni o wartościach bliskich 1,95 (liczba ta wyrażona jest w kategoriach przesunięcia długości fali; odpowiada ono prędkości około 238160 km/s, czyli 79% prędkości światła.

Zdaniem Varshiniego kwazary wytwarzają światło w nieoczekiwany sposób - w sposób, który powoduje, że światło wygląda na przesunięte ku czerwieni w wyniku efektu Dopplera. W jego opinii zjawiska laserowe występujące w kwazarach nadają ich światłu odmienne cechy, które nie mają nic wspólnego z prędkościami kwazarów. Innymi słowy Varshini doszedł do wniosku, że uczeni niewłaściwie odczytują linie spektralne w tym typie światła jako przesunięte wskutek efektu Dopplera w zwykłym zjonizowanym gazie. Kwazary znajdują się więc relatywnie blisko, a pogląd, że leżą one w dużej odległości wynika z błędnej interpretacji widma ich światła - wytworzonego laserowo - jako zwykłego światła przesuniętego w wyniku zjawiska Dopplera.

Bez względu na to, czy teoria Varshiniego jest słuszna, jego spostrzeżenia, że linie spektralne kwazarów dzielą się na wyraźne grupy, podważa (przynajmniej odnośnie kwazarów) standardową koncepcję o odległościach kosmicznych. Jeżeli zaś uznamy, że linie widmowe kwazarów są przesunięte w skutek efektu Dopplera i zastosujemy obowiązującą teorię, okaże się, że Ziemia leży w centrum Wszechświata, co oczywiście przeczy dzisiejszym poglądom.


Kwantyzacja przesunięć ku czerwieni. 

Kolejnego interesującego odkrycia dokonał William G. Tifft, astronom ze Steward Obserwatory przy University of Arizona w Tuscon w USA. Jego badania być może najbardziej podważają model rozszerzającego się Wszechświata. Tifft zaobserwował, że przesunięcia ku czerwieni cechujące galaktyki, podlegają z reguły kwantyzacji, a więc nie przybierają dowolnych wartości, lecz stanowią w przybliżeniu wielokrotność podstawowej wielkości, która w tym przypadku wynosi około 72 km/s. Ustalenia Tiffta wskazują zatem, że przesunięcia grupują się w pobliżu 72 km/s, 144 km/s, 216 km/s, 288 km/s itd.

Tifft zbadał względne przesunięcie wielu par galaktyk. Zgodnie ze standardowym poglądami, jego wartość reprezentowałaby nie tyle prędkość z jaką para galaktyk oddala się od Ziemi, lecz raczej prędkość ruchu orbitalnego jednej galaktyki wokół drugiej, mierzoną wzdłuż naszego kierunku obserwacji. Tifft ustalił jednak, że taka sytuacja nie występuje. Przesunięcia ku czerwieni grupują się w pobliżu wielokrotności podstawowej wielkości - 72 km/s, co oznacza, iż mierzone przesunięcia nie zależą od prędkości badanych galaktyk, a one same w rzeczywistości nie obiegają się wzajemnie. Odkrycia Tiffta dotyczą nie tylko par galaktyk, lecz również całych ich grup. W tej sytuacji, według prawa Newtona lub Einsteina, powinny wspólnie opadać bądź oddalać się od siebie, pozostając wciąż w pewnym układzie. Tym niemniej przeprowadzone badania świadczą, że takie zjawisko nie występuje. Dlatego zdaniem Tiffta konieczne jest opracowanie nowych praw dla grawitacji.

Istnieją już pewne świadectwa, które mogą wskazywać, iż prawa Newtona wymagają korekty, zwłaszcza w odniesieniu do galaktyk. Przez wiele lat uczeni mieli duże problemy z wyjaśnieniem dynamiki ruchu galaktycznego na podstawie prawa grawitacji. Na przykład, pewne galaktyki poruszają się ruchem orbitalnym w skupiskach, lecz zgodnie z zasadami dynamiki i prawem grawitacji nie powinny być uporządkowane w ten sposób. Biorąc pod uwagę ich przypuszczalne prędkości, musiałyby posiadać o wiele większe masy, by poruszać się po orbitach. Próbując odnaleźć te brakujące masy, astronomowie zamiast zmodyfikować prawa grawitacji, woleli przyjąć koncepcję istnienia wielkich ilości niewidzialnej, ciemnej materii. Niektórzy badacze twierdzą, że brakuje 95% masy Wszechświata (ciemnej materii 30%, ciemnej energii 65% .

Przytoczone uwagi wskazują, że społeczność astronomów i astrofizyków nie przyjęła ustaleń Tiffta przychylnie. Jednak Halton Arp potwierdził niezależnie część z jego odkryć, co nadaje z kolei większego znaczenia obserwacjom samego Arpa.

Wobec powyższych sprzeczności Arp podaje swój rozstrzygający argument. Mniejsze galaktyki nie tylko cechują się dodatnimi przesunięciami ku czerwieni względem ich macierzystych galaktyk. Przesunięcia te podlegają kwantyzacji zgodnie z ustaleniami Tiffta. Arp zaobserwował ich maksima na poziomie około 70, 140 i 210 km/s, co odpowiada odkryciom Tiffta odnośnie kwantyzacji w postaci wielokrotności 72 km/s. Jak widzieliśmy, oznacza to, że badane przesunięcia nie zależą od prędkości obiektów. Natomiast, fakt iż kwantyzacja zachodzi w stosunku do dominującej galaktyki w grupie, wskazuje na istnienie tu pewnego fizycznego związku. Jeżeli byłby on wynikiem przypadku, w jaki sposób doszłoby do kwantyzacji? Wystąpienie zjawiska kwantyzacji świadczy o realności tego powiązania.

Przetłumaczył z angielskiego: Łukasz Ostrowski, Toruń 2004
Materiały pochodzą ze strony HaltonArp.com oraz z ksiązki Richarda L. Thompsona "Vedic Cosmography and Astronomy".



Efekt nazwany tu jako wyczerpane światło NIE JEST SPOWODOWANY NATURĄ ŚWIATŁA a naturą przestrzeni którą opisywałem wcześniej jako cząsteczkową, a dokładnie quasi-fotonową. Kiedy uderzymy dłonią o powierzchnię wody, ze zbiornika wodnego wydzielą się krople, cząsteczki których energia, prędkość czy inne własności pozwolą je zaobserwować.  Działając w ten analogiczny i prosty sposób przestrzeń kosmiczna jest zbiorem cząsteczek lecz nie rozróżnialnych dopóki nie zaistnieje zjawisko ruchu. Dopiero ruch pozwoli przestrzeni stać się zaobserwowaną w postaci cząsteczkowej. Wzbudzając za pomocą elektromagnetycznych urządzeń/maszyn przestrzeń do ruchu (atmosfera jest tylko gęstszą formą tej quasi gazowej przestrzeni), wszystko w kosmosie nagle zacznie nam pięknie funkcjonować. Zarówno prawa jak i loty kosmiczne. Włącznie z elektromagnetycznym transportem. Trzeba tylko zrezygnować z archaicznej teorii Big Bangu- patrz moje poprzednie posty, i uznać że Wszechświat był ZAWSZE pełny cząsteczek- fotonów bo tak jak Bóg jest światłością tak Wszechświat zbudowany ze światła jest cząsteczkową światłą świadomością. W istocie wszystko jest świadomością ale to już inny DUCHOWY sektor rozpatrywań więc zadanie absolutnie nie dla konwencjonalnych fizyków. Nie odnajdą się tu a przynajmniej nie wszyscy. Tak jak materia jest kondensatorem dla energii tak samo jest soczewką dla cząsteczkowej fotonowej świadomości Wszechświata. Nie wiem jak Ty- czytelniku, ale ja już zdania nie zmienię. Zbyt długo do tego w życiu dochodziłem, wyczerpując inne wątki. To największa unifikacja i rozwiązanie problemów astrofizyki na jaką mnie było stać po 25 latach mielenia dostępnych danych, rozważań i poszukiwań.
To jest najbliższa granica do której możemy dotrzeć w poszukiwaniu prawdy za pomocą logiki. Kto chciałby wyjść poza nią musi zrezygnować z osobowego egoizmu rywalizacji i wojen "my ziemianie przeciwko sobie" i przekształcić go w egoizm zbiorowy "my ziemianie przeciwko tajemnicom Wszechświata" inwestując w elektroastronautykę. Nie ciekawiej? Najszybciej można przeniknąć jego największą tajemnicę, lecąc na kraniec Wszechświata, gdzie prawdopodobnie cząsteczkowa/ fotonowa "atmosfera Wszechświata" kończąc się,  ukaże nam osobliwość swojej nadrzędnej dla cząsteczkowego/ kwantowego świata świadomości w absolutnej ciemności, ze względu na prawdopodobny brak fotonowej struktury. To znaczy niemożliwość ich wzbudzenia z powodu ekstremalnie niskiej temperatury. Ale materia, w tym nasze ciała, mogą na granicy praw jakiejkolwiek znanej nam fizyki, jaką stać będzie nas opracować, zacząć się rozpadać z powodu braku subatomowego ciśnienia a umysł może bardzo dziwnie się zachowywać, mieszając swoje funkcje z bezpośrednio wdzierającą się doń absolutną świadomością Wszechświata co pozwoliłoby jeszcze za życia czytać wzajemnie w myślach wszystkim obecnym w pobliżu astronautom. Zjawisko podobne jak po wyjściu astronautów poza ziemską magnetosferę, ale o ekstremalnie zwielokrotnionym działaniu. Nie chcę iść za daleko bo ktoś mi powie że zamieniłem kolejną osobliwość Big Bangu na inną, choć wątek na film S-F byłby ciekawy. Sumując, skoro w starożytnych Indiach już o tym wiedziano a była wtedy obecna wysoka technologia lotów kosmicznych, może być bardzo ciekawie i... ciężko, jednak na pewno najlepszych odpowiedzi na te pytania udzielą nam inne o wiele bardziej rozwinięte cywilizacje. Równie dobrze tzw. Wszechświat może znajdować się w głowie wielkoskalowej istoty humanoidopodobnej, z której wylatując pomiędzy przeskalowanymi fraktalnie atomami, możemy zginąć od nadmiaru światła nie przenikającego do jej wnętrza znanego nam jako Wszechświat- porównaj zachowanie światła względem ludzkiej głowy. Też jest wewnątrz ciemno i też mimo tego są obecne fale elektromagnetyczne. W tym wypadku głównie cieplne jak promieniowanie reliktowe które nie wiedzieć czemu, dociera do nas ze wszystkich stron.



07 lipca, 2022

Ocieplenie klimatu czy epoka lodowcowa?

 








"Prawda nie daje korzyści ani statusu społecznego, ani władzy. Jedyne, co uzyskasz, to wolność od złudzeń"  Nisargadatta
Wniosek jest prosty. Władza nie mówi nigdy prawdy. Władza zawsze udaje że mówi prawdę ale generalnie kłamie.


Jako że prawda wychodzi na jaw zawsze dużo później, a ludzie głupieją masowo, mądrzejąc pojedynczo, chciałbym dziś rozjaśnić w kontekście tego przemiłego powiedzenia problem tak zwanych zmian klimatu.
Przez filtr własnej logiki a to zawsze zajmuje trochę czasu, doszedłem do wniosku że nie istnieje problem ocieplenia klimatu ani nie wiadomo jak wyolbrzymionego wzrostu CO². Istnieje tylko problem poprawnej interpretacji faktów w odróżnieniu od domniemań lub propagandy dla zysku, od czego nie są wolni nawet naukowcy bo to też ludzie. Zwłaszcza gdy się im za to zapłaci. Wtedy każdy w zależności od sumy zacznie gadać to co mu kazali opłacający. Dopiero gdy stworzymy system wolny od korupcji, możemy zacząć mówić o prawdzie. Póki co dziś niestety należy jej szukać samodzielnie.  

Na Antarktydzie w stacji Wostok prowadzono jakiś czas temu odwierty lodu w efekcie czego odkryto że wzrost temperatury powoduje późniejszy wzrost ilości CO², nie odwrotnie jak twierdzi obecnie oficjalnie gremium naukowe. Przyczyną tego wzrostu jest emisja CO² co do zasady głównie z oceanów. Na drugim miejscu dla ścisłości, stoją wulkany. Reszta źródeł emisji jest pomijalna bo wręcz śladowa. W wyniku wzrostu temperatury narasta ilość flory i fauny. Gdy temperatura spada, ilość flory i fauny obumiera, powodując wzrost CO²- uwolnienie tego naturalnego i zupełnie nieszkodzącego środowisku gazu z wiązań węglowodorowych. 
Dlaczego występuje opóźnienie? Z powodu zwłoki wzrostu temperatury, która ma miejsce przede wszystkim W OCEANACH - globalnych akumulatorach ciepła. Temperatura musi dotrzeć do głębin a to może trwać dekady i dłużej. Pozostaje jeszcze tylko pytanie dlaczego w ogóle wzrasta temperatura skoro to ona powoduje wzrost CO² a nie odwrotnie. Otóż Ziemia otrzymuje nadwyżki ciepła w takt cykli słonecznych, zależnych od zmian gęstości pola elektromagnetycznego w naszej galaktyce, analogiczny wpływ pola oddziałuje na pozostałe planety na których też obserwujemy rzekome "ocieplenie" a przecież nikt tam nie mieszka. A nawet gdyby to nie ukrywa darmowej energii elektrycznej przed społeczeństwem, każąc jednocześnie dla zysku kopcić i smrodzić w sektorze energetyki i transportu który dawno bo od 1887 roku mógł być czysto elektryczny.
Ciepło akumulują zwłaszcza planety pokryte jakąkolwiek ciekłą warstwą zewnętrzną zawierającą w sobie domieszkę wody. Idąc dalej, cykle słoneczne zależne od zmian siły pola elektromagnetycznego naszej Galaktyki Drogi Mlecznej, biorą się na wyższym poziomie ze zmian natężenia prądu włókien plazmowych pobliskiej sieci galaktyk. Tak można wędrować do coraz większych rozmiarów części elektromagnetycznej sieci kosmicznej. Rozumiem że nikt z naukowców żyjących w nieświadomości prawdziwej natury zjawisk w przestrzeni kosmicznej, nie brał pod uwagę zewnętrznych poza planetarnych czynników, niemniej jednak to są zasadnicze procesy i każdy astrofizyk oraz meteorolog powinien mieć o tym pojęcie nie mówiąc o astronautach. Pole elektromagnetyczne galaktyki spiralnej - bo tylko w tych typach występuje regularne, silne toroidalne pole - powoduje indukcję energii elektrycznej na quasi-metalicznej powierzchni wirujących para-przewodników gwiazd w tym także Słońca. W takt zmian tego pola, zmienia się zapewne z niewielkim opóźnieniem (histereza) siła pola elektromagnetycznego Słońca. Z kolei pole elektromagnetyczne Słońca indukuje w wirującym przewodniku Ziemi a więc i powierzchni i atmosfery, prądy które mają wpływ na temperaturę jądra Ziemi tak samo jak fale elektromagnetyczne min. cieplne i świetlne które docierają do powierzchni bezpośrednio ze Słońca. Wobec znikomo marginalnego antropogennego wpływu na klimat, wszystko czego musi dokonać człowiek dla polepszenia swojej sytuacji to wysłać ciężki przemysł na inne planety lub chociaż zmodernizować chemiczne fabryki i transport oraz zająć się skutecznym recyklingiem odpadów. Wszystko to nie ma wpływu na klimat a na bardzo ważną sprawę lekceważonego dziś przez wszystkich -zarówno przez elity jak i zwykłych konsumentów- stanu czystości środowiska. Dlaczego wskazuje się szkodliwość naturalnych gazów, jednocześnie pomijając milczeniem te antropogeniczne? Dla niemożliwego w takiej propagandzie uniknięcia nic nie wnoszącego podatku? 
Jaki jest jedyny wynikający z powyższego wniosek i priorytet? 
Uwolnić środowisko od wszystkich sztucznych substancji z których człowiek nie powinien ale chce korzystać i zamknąć je w szczelnym obiegu w zasięgu ludzkich siedlisk lub wysłać poza ten obieg. Gdyby tylko to było problemem to jeszcze pół biedy.
Jednak światowy geniusz biznesu kosztem ludzkości, na podstawie błędnych wniosków nauki wysnuł potrzebę regulacji liczebności światowej populacji za pomocą szczepień, podczas gdy przez tysiące lat ludzkość jakoś do obecnego momentu posiadając układ immunologiczny i dostęp do czystej wody oraz nietoksycznej żywności, miała się pod względem demograficznym całkiem dobrze. Problem chorób powstał wraz z industrializacją życia ludzkiego. Nie wraz z wyjściem życia z wody. Dodam jeszcze fakt że stężenie CO² w powietrzu zwykle wynosi około 300 do 400 ppm (0,04 %) objętości i wg naukowców rzekomo takie jest najkorzystniejsze dla człowieka choć z innych praktycznie zweryfikowanych danych wynika, że najkorzystniejsza ilość CO² dla fauny i człowieka to aż około 2 do 3 % choć sam korzystałem z komory normobarycznej gdzie doszła do 5 % i nie odczuwałem dyskomfortu. Przeciwnie a dla flory jest jeszcze wyższa. Natomiast minimalna bezpieczna ilość CO² wynosi 200 ppm (0,02%) a więc w obecnym momencie jesteśmy przy dolnej, już niezbyt bezpiecznej granicy! Po jej przekroczeniu roślinność zacznie obumierać więc tego typu głupotami jak oferuje Bill, możemy doprowadzić planetę do sytuacji z filmu "Interstellar".
Jak w świetle powyższych faktów wyglądają następne "genialne" pomysły zanieczyszczania atmosfery toksynami typu aluminium przed promieniami słonecznymi? Zwłaszcza gdy dodam fakt wejścia Słońca w jego 40 letnie minimum? To jest sukcesywnego choć nie tak długofalowego jak wspomniane, jednak 40 letniego obniżenia temperatury. W myśl przysłowia że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - całe szczęście że równie inteligentny projekt Unii Europejskiej nakazuje modyfikować ocieplenie budynków bo przynajmniej od tego "ocieplenia" nie pomarzniemy...

Wielu ludziom zdawało się, że chwilowe wyhamowanie pLandemii zatrzymało całą Agendę Nowego Wspaniałego Świata. Nic bardziej mylnego. Rewolucyjne zmiany strukturalne, których celem jest uczynienie z populacji nie posiadających niczego niewolników, cały czas idą pełną parą. Obecnie Agenda skupia się na dwóch głównych kierunkach: zniszczeniu motoryzacji (auta elektryczne) i przeprowadzeniu eksperymentu jakiego dotąd historia nie znała - sztucznej żywności. Oczywiście wszystko dla ratowania klimatu! A jakże... Dodajmy, że za ratowanie klimatu wzięły się te same kręgi korporacyjne, które swoją chciwością go najpierw zniszczyły. Na naszych oczach dzieją się paranoiczne, zbrodnicze absurdy nie z tego świata, które nie śniły się dotąd największym w historii dyktatorom i pomyleńcom. 

Dzięki sytuacji, której aktualnie doświadczamy, nie mamy wątpliwości, że ludzie stojący na czele systemu, reprezentujący narody i państwa, w żadnym razie nie mają na celu naszego dobra, a ich główną bronią jest wzbudzanie strachu i lęku. Nie mamy złudzeń, co do tego, że ich działania skierowane są przeciwko naturze, wolności i godności żyjących istot, a ponieważ posiadają nieograniczone zasoby materialne, zdolni są do największych i najstraszliwszych niegodziwości i okrucieństw, które mają na celu przedłużyć ich panowanie. Do takich ekstrapolacji szlachetnych idei gdzie można nimi sobie wycierać mordy i czyścić buty, doprowadza właśnie rozwarstwiający społeczeństwo kapitalizm. Gdyby ktoś sądził że tylko socjalistyczne podejście jest takie odczłowieczające... Socjalizm jest dla gojów a dla talmudycznych syjonistów kapitalizm. Nie mylić z żydami trzymającymi się Tory i palącymi flagi izraela bo i tacy są.







Fabryki Kill Bill Gatesa nie będą przecież stały puste po wyprodukowaniu tego co do tej pory.  Spodziewaj się kolejnych pLandemii...


W nocy 12 grudnia 2015 r., z wielkimi trudnościami zakończyła się w Paryżu dwutygodniowa międzypaństwowa konferencja klimatyczna ONZ o kryptonimie COP-21. W konferencji wzięli udział przedstawiciele 195 krajów, w tym wielu najwyższych urzędników państwowych. Jak donosiły światowe media, negocjacje były niezwykle trudne z powodu wielu nieporozumień.
Uczestnicy konferencji rozstrzygnęli kwestie podziału kwot produkcyjnych dla „cieplarnianego” (dwutlenku węgla) CO². Pod pretekstem walki z „gazami cieplarnianymi” planuje się eliminację konkurentów poprzez zamykanie obiecujących przedsiębiorstw w krajach rozwijających się. Tak to głupota ludzka tworzy problemy których bohaterskie rozwiązania opóźniają rozwój cywilizacji i marnują kapitał mogący pozwolić na poprawę biologicznych warunków na całej planecie.
Organizatorom spotkania przyświecał dalekosiężny cel – koncentracja produkcji i pieniądza w rękach wielkich monopoli, a docelowo ich całkowita dominacja w sferze produkcji. Zewnętrznym przekonującym pretekstem do zwołania konferencji był „dobry cel” - niedopuszczenie do wzrostu temperatury na Ziemi o więcej niż dwa stopnie w porównaniu z końcem XIX wieku.
Nie osiągnąwszy jednak żadnego rezultatu przez pięć lat (cały świat nie mógłby zmienić temperatury o co najmniej jedną setną stopnia), teraz ponownie w Szkocji, w Glasgow, w listopadzie 2021 r., odbyła się nowa „Konferencja ONZ” (COP- 26) na ten sam temat.

W konferencji w Glasgow wzięło udział 25 000 delegatów z 200 krajów i około 120 głów państw. Pomimo dużej liczby uczestników światowej konferencji, ludzie na całym świecie nadal nie wiedzą, dlaczego na Ziemi następuje ocieplenie lub ochłodzenie. Przytoczę w ramach ciekawostki że w ramach Protokołu z Kioto uwzględniono i zdefiniowano sześć gazów cieplarnianych. Są to: ko mpletnie nieszkodliwy dla natury dwutlenek węgla (CO²), i równie nieszkodliwy metan (CH⁴) który powstaje min w przyrodzie w wyniku beztlenowego rozkładu szczątków roślinnych (np. na bagnach), tworząc tzw. gaz błotny, i gazy antropopochodne jak podtlenek azotu (N²O), fluorowęglowodory (HFC), perfluorowęglowodory (PFC) i sześciofluorek siarki (SF6). Ze względu na krótką żywotność w atmosferze, para wodna, okrzyknięta najpowszechniejszym gazem cieplarnianym, nie została uwzględniona w Protokole. No całe szczęście bo w obecnych czasach dominacji debilizmu, byłby wprowadzony zakaz oddychania.
Przywódcy państw planują w swoich budżetach ogromne wydatki, które nie będą w stanie w żaden sposób wpłynąć na temperaturę Ziemi, a jedynie spowodują u nich straty materialne, gdyż wyrzucone dosłownie „w błoto” środki mogłyby zostać wydane na inne rozsądne cele, na przykład na zalesianie pustyń czy rekultywację zniszczonych działalnością wydobywczą terenów siedliskowych wielu zwierząt.

Przymusowa kontrola biometryczna, inwigilacja zdrowotna, certyfikaty zdrowia, przymusowe szczepienia, przymusowe leczenie, stosowanie bezpośrednich środków przymusu, eksperymenty medyczne – to tylko nieliczne przejawy naruszania podstawowych praw człowieka, które rządy wdrażają pod przykrywką rzekomej pandemii. Dla władców tego świata działa już infrastruktura 5 G, wieloletnie trwające opryski chemiczne, stosowanie sztucznych nawozów, genetyczne modyfikowanie żywności, geoinżynieria, chemikalizacja wody i inne narzędzia zbrodni w cichej wojnie skierowanej przeciwko ludzkości. Taką władzę nielicznych ochrania wojsko, policja i sądy a tajne służby w jej interesie inwigilują, cenzurują i likwidują niewygodnych. To na jej usługach banki kradną, media kłamią a przemysł rozrywkowy mami i ogłupia. To wreszcie ona od stuleci wznieca konflikty i wojny na całym świecie, aby niszczyć osiągnięcia kulturalne, naukowe i społeczne oraz hamować wzrost świadomości.
Cały świat naukowy, nie tylko medyczny, po raz kolejny się skompromitował, pokazując jak jego pozornie szczytne idee i ukryte agendy od dawna działają przeciwko człowiekowi. 
Wiemy, że nieliczni naukowcy, dla których dobro ludzkości jest priorytetem, nie mają szans w przebiciu się do szerszego grona odbiorców przez skorupę tworzoną przez biznesowe lobby wielkich koncernów farmaceutycznych czy technologicznych. Dowodem na taki stan rzeczy jest los myśli i dzieł genialnych umysłów i wizjonerów: Waltera Russella, Richarda Maurica Bucka, Nikoli Tesli, Wilhelma Reicha, Williama Batesa, Ryke Geerda Hamera, Stanislava Grofa, Wiktora Schaubergera, Kristiana Birkelanda, Haltona Arpa i wielu wielu innych współczesnych. Włącznie z rzeszą pełnych pasji twórczej „lokalnych wynalazców”, których osiągnięcia są marginalizowane, pomijane, przemilczane, niszczone często wraz z ich twórcami lub wykorzystywane w przeciwnym do zamierzonego celach.
Skompromitowały się samozwańcze autorytety stanowiące część medialnej propagandy, która wymierzona jest przeciwko krytycznemu i samodzielnemu myśleniu. Przedstawiciele religijni, zamiast szerzyć jedność, miłość i pokój, dzielą i podtrzymują epidemię strachu oraz stan globalnego otępienia duchowego. Polityków zdemaskowała nielogiczność i bezzasadność działań, których, jak widać czarno na białym, nie są sprawcami lecz jedynie bezwolnymi wykonawcami w rękach obcych, wrogich sił.  Ocieplenie klimatu budują w głowach wszyscy zidioceni przez syjonistów oraz sztuczna inteligencja. Oprócz "faktów" wyjętych z głów naukowców i przepowiedni IT wiemy że żadnego ocieplenia, wywołanego ręką człowieka NIE ma !! Tak samo jak nie było nigdy dziury ozonowej. Antropogeniczne zmiany nazywane katastrofami klimatycznymi są spowodowane przyspieszoną cyrkulacją powietrza z powodu wycinki lasów- nie wyimaginowanego ocieplenia. Las jest na lądzie jedynym regulatorem i wymiennikiem wilgoci i ciepła. Jedynie wycinka lasów, osuszanie gruntów, melioracja i ogólnie niszczenie jakiejkolwiek zieleni a nawet w skali miejskiej wycinka trawników, mogą powodować różnej skali rozchwianie klimatu na danym obszarze i w konsekwencji szybką emisją nadmiaru wody do atmosfery.  W skali planetarnej istnieją tylko precesyjne, cykliczne zmiany klimatu. Przejdźmy teraz do rzeczy i porozmawiajmy o przyczynach zmiany średniej temperatury powietrza na Ziemi, o tym, co nazywa się „efektem cieplarnianym”.













Globalne ocieplenie (lub ochłodzenie) czyli tzw. zmiany klimatu na Ziemi nie pochodzą od ilości naturalnego gazu CO² ani innych naturalnych gazów nazywanych „cieplarnianymi”, co postaram się niedługo udowodnić prostym doświadczeniem. 
Na zmiany klimatu oprócz wspomnianej głównej zależności od elektrycznych parametrów Słońca regulujących  jego cykle wpływa też precesja planety.
Wzrost (lub spadek) średniej temperatury wody i powietrza na Ziemi jest spowodowany jest zjawiskiem astronomicznym, w którym zmienia się kąt nachylenia planety względem Słońca.
Podczas precesji na Ziemi zmieniają się cyklicznie obszary i czas nagrzewania lądu i wody przez głównie cieplne promieniowanie Słoneczne które bezpośrednio przenoszone jest za pomocą eteru pełniącego w tym wypadku rolę radiatora temperaturowego w całej przestrzeni kosmicznej.

Na wszystkich kontynentach Ziemi cyklicznie, zgodnie z wielkim „rokiem platońskim”, zachodzą globalne zmiany klimatu.
Z resztą klimat w tłumaczeniu ze starożytnego języka greckiego dosłownie oznacza „pochylenie” - kąt nachylenia powierzchni Ziemi do kierunku padania promieni słonecznych.

Gdyby paryska konferencja „cieplarniana” COP-21 i szkocka COP-26 odbywały się na jakiejś wyspie Papui-Nowej Gwinei, a jej uczestnikami byli dzikusy z okolicznych wiosek, to protekcjonalnie by im wybaczono.
Bo już ponad dwa tysiące lat temu astronomowie starożytnego Egiptu odkryli zjawisko precesji, w której oś Ziemi względem nachylenia do Słońca porusza się po okręgu. Znana wielu od dzieciństwa zabawka „bąk" zanim się zatrzyma, zaczyna się kołysać, im bardziej zwalnia, tym bardziej się kołysze. To samo zjawisko występuje na Ziemi i nazywa się precesją.



Ze względu na swój obrót wokół własnej osi Ziemia nie ma czasu na przegrzanie i przechłodzenie, dlatego istnieje na niej różnorodne życie. Gdy z czasem Ziemia zwolni rotację, tym ostrzejsze będą zmiany temperatury.
A gdyby się zatrzymała, to z jednej strony zwrócona ku Słońcu, będzie miała gorącą piaszczystą pustynię, a z drugiej zimną, śnieżną pustynię jak Księżyc który nie obraca się ani w precesji, ani wokół własnej osi, jest zwrócony w stronę Ziemi z jednej strony.
Ziemia podczas swego tłumionego grawitacyjnie przez Księżyc obrotu kołysze się tak jak bąk.  Dokładnie tak samo, jak człowiek, grzejąc się przy ogniu, zwraca się do ognia jedną lub drugą stroną.
Jakie jest znaczenie kąta nachylenia promieni Słońca do Ziemi, wszyscy rozumieją, obserwując cykliczną zmianę pór roku z zimy na lato i odwrotnie we wszystkich odmianach zmian pogody. Nawet dobowe zmiany temperatury zależą od wysokości Słońca nad horyzontem, nie mówiąc już o jego globalnej zmianie w ciągu roku.
Wszystkie zmiany pogody na Ziemi całkowicie zależą od tego, jaki jest poziom aktywności Słońca i jaki jest kąt nachylenia promieni słonecznych do powierzchni Ziemi.



W precesji Ziemi jeden pełny obrót osi planety po okręgu (360 stopni) następuje w ciągu 25920 lat (w ciągu 72 lat o 1 stopień). Całkowity kąt odchylenia osi Ziemi (od warunkowego środka) podczas kołysania planety wynosi 23 stopnie 27 minut.
Ile wynosi 23 stopnie szerokości geograficznej na Ziemi? 1 stopień szerokości (długości geograficznej) Ziemi jest równy 111,1 km.
Odpowiednio 23 stopnie i 27 minut - 2600 kilometrów. Jest to na świecie mniej więcej tyle, ile wynosi odległość ze Szwecji do Cypru.
Kąt między maksymalnym a minimalnym nachyleniem Ziemi do Słońca w precesji planety jest dwukrotnie większy i wynosi już 46 stopni i 54 minuty - 5200 km. A to mniej więcej odległość od koła podbiegunowego do Afryki.
Wszyscy rozumieją, że inna pogoda (i temperatura) na Ziemi (szczególnie na półkuli północnej) będzie wtedy, gdy Ziemia wystawi wybrzeże Afryki na działanie promieni słonecznych. I zupełnie inaczej, gdy pod tym samym kątem nachylenia pod tymi samymi gorącymi promieniami - północne wybrzeża Syberii i Skandynawii.
Wiadomo też, że w tym przypadku na polarnych szerokościach geograficznych Rosji, Ameryki Północnej, Grenlandii, Skandynawii nie będzie już długiej, zimnej nocy polarnej, Słońce wzejdzie tam wysoko i będzie taki sam upał jak dziś na północy Afryki.
I zwróćcie uwagę na fakt, że czynnik nachylenia Ziemi względem Słońca nie będzie działał przez jeden krótki okres, jak przy rocznej zmianie klimatu z zimowego na letni, ale wpływ ten będzie występował przez tysiące lat! Wiele, wiele lat stopniowego ocieplania się lub w kierunku przeciwnym do ruchu planety – ochładzania.



Starożytni Egipcjanie i Grecy nazywali pełny krąg precesyjnej rotacji i kołysania planety (25920 lat) wielkim rokiem Ziemi („rokiem platońskim”). Rok ten to pełny cykl, tylko większy niż ludzkie życie - ze wszystkimi jego globalnymi zmianami klimatycznymi.
Tak więc precesja (zmiana nachylenia Ziemi względem promieni Słońca) ma  istotny, globalny i cykliczny wpływ na zmiany pogody.

Definitywnie klimat to zasadniczo precesja plus wysokość Słońca nad horyzontem w korelacji z cyklem jego aktywności elektromagnetycznej zależnym od cyklu aktywności elektromagnetycznej naszej galaktyki. Ta z kolei zależna jest od cyklu aktywności włókna elektrycznego łączącego naszą galaktykę z pobliskimi położonymi osiowo innymi galaktykami.

Jaki wpływ w tym kontekście może mieć człowiek na klimat Ziemi? Żaden.  
Pogoda (klimat) na Ziemi (temperatura, wilgotność, poziom wody w oceanach świata, flora i fauna i wszystko inne) zupełnie nie zależy od opinii uczestników konferencji na temat gazów „cieplarnianych” w Paryżu czy Glasgow, ale opiera się na zależnościach astronomicznych wyżej zdefiniowanych.
Całkowita ilość ciepła ze Słońca na powierzchni Ziemi rozprowadzana jest (pochłaniana lub odbijana) na Ziemi w zależności od kąta nachylenia w położeniu naszej planety na różne sposoby.
Na przykład, im bardziej podgrzejesz czajnik z wodą na kuchence, tym więcej pary się z niego wydostanie. Woda wrze nie od tego, że wydziela się para, ale od tego, że czajnik się pali. Podobnie jest z Ziemią – im bardziej Słońce ją nagrzewa (ogólnie), tym wyższa jest średnia temperatura lądu, wody i powietrza.
Na północy Ziemi (półkula północna) duże obszary zajmują lądy (Syberia, Ameryka, Grenlandia), a na półkuli południowej wody jest więcej (Pacyfik, Ocean Indyjski, Atlantyk, Południowy).
Lądy pochłaniają więcej ciepła, a wody (mórz i oceanów) mniej.
Kiedy nachylenie Ziemi zmienia się w sposób precesyjny, wówczas zmieniają się powierzchnie lądu i wody ogrzewane promieniami słonecznymi (procentowo rosną lub maleją), a to generalnie zmienia średnią temperaturę na Ziemi.
Kiedy Ziemia jest nachylona ku Słońcu przez półkulę północną, wówczas relatywnie więcej obszarów lądowych na północy jest ogrzewanych przez promienie Słońca, co oznacza, że ​​średnia temperatura planety wzrasta z tego powodu. Gdy w precesji nachylenie Ziemi względem Słońca cofa się, zmniejsza się nagrzewana powierzchnia lądów (północnych), a zwiększa się powierzchnia nagrzewania wody w oceanach na półkuli południowej. Woda ma kolor niebieski i analogicznie jak z laserem na Hawajach odbija więcej promieni słonecznych, czyli (ogólnie) trwa proces ochładzania planety.
Znajomość geologii mówi, że epoki lodowcowe na Ziemi powtarzały się wielokrotnie, a ostatnia epoka lodowcowa zakończyła się około 10-12 tys. lat temu.
Mimo cyklicznych okresów ochłodzenia i ocieplenia na Ziemi nie wyciągnięto z tego żadnych wniosków, sądząc po konferencjach paryskich i szkockich.
Zjawisko precesji planety w wielkim „roku platońskim”, o którym mówili ponad dwa tysiące lat temu Egipcjanie i starożytni Grecy, nie zostało jeszcze zrozumiane przez ludzkość. Kolejna lekcja przez "naukowców" nie odrobiona!
Powłoka lodowa w okresach zlodowacenia na półkuli północnej czasami opadała na szerokość geograficzną współczesnych miast Berlina i Londynu.
Skandynawia, Bałtyk, Kanada i Syberia były pokryte wielometrową warstwą lodu i śniegu. W niektórych miejscach lód był taki sam jak obecnie na Antarktydzie.
Węgiel i ropa leżą warstwami to znaczy było na przemian gorące i zimne, gorące i zimne. Oznacza to, że nawet Arktyka w historii Ziemi wielokrotnie była ciepła…zważywszy na to że Ziemia kiedyś przed zderzeniem / potopem była większa a Arktyka mogła leżeć nawet w pobliżu równika.
A teraz pomyślmy... Jeśli ochłodzenie miało miejsce 10-12 tys. to znaczy że jeszcze nie minęło. Prawdziwe ciepło (jego szczyt) nastąpi za jeden do trzech tysięcy lat. Do tego czasu jeszcze będzie się kilka razy ocieplać i ochładzać mimo początku obecnego 40 letniego minimum słonecznego przypadającego na 2045 rok kiedy będzie zimno jak w latach 60' - 70'.
To ocieplenie zostanie odzwierciedlone w następujący sposób.
Na przykład niekończące się letnie deszcze w Europie są spowodowane ogrzewaniem przez Słońce rosnących obszarów lądowych na półkuli północnej. Co 72 lata pas ogrzanej ziemi na północy powiększa się o 111 km (czyli o 1 stopień szerokości geograficznej).
W efekcie następuje intensywne topnienie lodów Grenlandii i Oceanu Arktycznego, wzmagane parowaniem wilgoci i jej powrotem na Ziemię w postaci długotrwałych deszczy. 
Jeśli cały „rok platoński” (25920 lat) jest podzielony na 12 „miesięcy”, to teraz na naszej półkuli północnej, zgodnie z „wiekiem precesji”, w przybliżeniu „maj-czerwiec”, czyli właśnie początek wiosny topniejący śnieg, początek lata.
Przejście szczytu upałów podczas precesji na Ziemi „w lipcu” nastąpi za 1-3 tys. lat, a przez inercję jeszcze przez około cztery tysiące lat „sierpień-wrzesień” będzie bardzo ciepły. Konsekwencje tego można sobie wyobrazić i przewidzieć.
Współczesne pustynie przesuną się wyżej na północ, dzisiejsze stepy wyschną, współczesne strefy leśne zamienią się w stepy, bagna w tundrze wyschną i porosną lasami liściastymi. Ocean Arktyczny będzie umiarkowanie ciepły. Zimy na północy będą bezśnieżne. W ciągu następnego tysiąca lat lód stopi się na całej półkuli północnej.
Wraz z topnieniem północnego lodu pod promieniami słońca stopiona woda będzie się nagrzewać.
Ciepłe północne wody zmyją i stopią lód przybrzeżny Antarktydy przez prądy oceaniczne, odrywając ogromne góry lodowe od lodowatego kontynentu.
Nikt dziś nie wie, do jakich wartości wzrośnie lub spadnie średnia temperatura na Ziemi w naszym pierwszym, pojętym ludzką świadomością, obecnym „roku platońskim” podczas maksymalnego nachylenia półkuli północnej do promieni słonecznych.
„Paryscy naukowcy” wciąż nie wiedzą o zmianie temperatury Ziemi związanej z precesją, a nie rozumiejąc przyczyn ocieplenia, zamierzają zająć się badaniem wymyślając środki do walki z gazem „cieplarnianym” („z parą którą wydziela czajnik podczas gotowania").
Proponują takie sny wariata jak np. sztuczne stworzenie bakterii, która według ich pomysłu będzie zjadać dwutlenek węgla z atmosfery (może już to gdzieś w laboratoriach rozpoczęli). To nie jest trujący barszcz, wyhodowany przez „naukowców”, przed którym do dzisiaj nie mogą znaleźć zbawienia. Może być o wiele gorzej!
Konsekwencje zmian mają długie łańcuchy wzajemnych powiązań. Przed żarłocznością bakterii nie uchroni Cię „covidowa maska”. Wiatr będzie przenosił bakterie po całej planecie i będą one nie do powstrzymania. Bakterie (średnio) rozmnażają się, podwajając wykładniczo co 20 minut. Oznacza to, że co cztery godziny są one mnożone 1000 razy! 1 1000, 1 milion, 1 miliard, 1 bilion i tak dalej.
Kiedy „naukowcy” wypuszczą bakterie na wolność (lub nawet przypadkowo podczas ich produkcji jedna bakteria ucieknie z probówki), to po nieskończonym rozmnożeniu zdobędą całą przestrzeń planety w ciągu jednego lub dwóch dni i pochłonie cały dwutlenek węgla z atmosfery i wody, co sprawi, że skład powietrza i wody nie będzie odpowiedni do życia.
W ten sposób bakterie zniszczą życie na Ziemi. Na przykład w filmie fabularnym „Kin-Dza-Dza”, wydanym w ZSRR w 1986 roku, w reżyserii G.N. Pokazana jest Danelia, pozbawiona życia planeta „Khanud”, na której zniszczono atmosferę. „Paryscy naukowcy” mogą zrobić to samo z Ziemią, sami nie rozumiejąc konsekwencji swoich czynów.
Ostatni moment podwojenia liczby bakterii, kiedy zjadają dwutlenek węgla na Ziemi, będzie końcem życia wszystkich żywych organizmów i ludzkości. W ciągu tego momentu ludzie na Ziemi będą się dusić, jednocześnie nie rozumiejąc, co się z nimi dzieje…
„Naukowcy paryscy”  to ci „naukowcy”, którzy ukrywając się za stopniami naukowymi, są bastionem ignorancji, w służbie interesu własnego i kapitału, któremu rozum i prawda są obce. Czyli w kapitalistycznym systemie gdy nadchodzi kryzys, zawsze pełną parą uruchamia się wszechobecna korupcja. To takie trudne aby zauważyć powtarzającą się prawidłowość?
Należy wymienić system - wyleczyć przyczyny zamiast łagodzić ciągle wybijające chwasty skutków.
Komik Molière napisał o nich: „Kiedy mówi człowiek w todze i czapce, wtedy każdy nonsens staje się nauką, a każda głupota rozsądną mową”. Dlatego niech przemawiają autorytety czynu zamiast teoretyków z papierowymi dyplomami od nie robienia niczego.
Działalność „paryskich naukowców” stwarza znacznie większe zagrożenie dla życia na Ziemi niż naturalna zmiana temperatury planety.
Oczywiście można symulować sytuację na komputerze, mierzyć i obliczać na przestrzeni lat zmieniające się cyklicznie obszary nagrzewania lądu i wody, ale zmieniający się klimat, czyli obrót planety, nachylenie Ziemi w stosunku do Słońca, siła pola elektromagnetycznego galaktyki i związana z tym zmiana temperatury, przekracza możliwości ludzkości.
Sytuację należy przyjąć z pokorą, tak jak obecność Słońca i gwiazd na niebie.
Po 1-3 tysiącach lat, po osiągnięciu szczytu upałów na półkuli północnej, Ziemia w swoim ruchu precesyjnym przechyli się w przeciwnym kierunku. A za kolejne 13 tysięcy lat osiągnie realnie niebezpieczny „szczyt zimna”. Półkula północna ponownie doświadczy epoki lodowcowej.
Skandynawię, północną Europę, Syberię i Amerykę pokryje gruba warstwa śniegu i lodu, być może stumetrowa lub większa. Woda na Ziemi skoncentruje się w tych lodach a poziom oceanów ponownie spadnie o około sto metrów.
Od ogromnych północnych lodowców na półkuli północnej zrobi się bardzo zimno. Wybrzeże Antarktydy w okresie „szczytu chłodu” może być nieco wolne od lodu i będzie (wzdłuż wybrzeża) zielonym kontynentem nadającym się do zamieszkania. I tak na Ziemi cyklicznie będzie występował każdy duży, precesyjny „rok platoński” (co każde 25920 lat).
Ludzkość jest jeszcze młoda w wiedzy. W rzeczywistości jest w okresie niemowlęcym i przeżywa swoje pierwsze świadome życie w historii Ziemi. Ludzkość dopiero stawia pierwsze kroki, poznaje świat, dlatego wszystko, co dzieje się na Ziemi, wszystko wraz z nauką, dzieje się po raz pierwszy.
Prawdziwe postrzeganie procesów (nachylenia Ziemi w ruchu precesyjnym i elektrycznych zmian aktywności Słońca, które tak naprawdę wyłącznie wpływają na pogodę na Ziemi) pozwoli zaoszczędzić wiele miliardów funduszy z bezsensownych wydatków w gospodarkach świata.
Ludzkość może być szczęśliwym obserwatorem astrofizycznych zmian klimatu na Ziemi z cyklicznymi okresami ocieplenia i ochłodzenia. Ale może tego nie widzieć, jeśli najpierw przez swój własny egoizm z pomocą „paryskich naukowców”, sama się zniszczy w morderczej walce o urojenia.
Np. o redystrybucję przemysłowych kwot dwutlenku węgla, o zapylanie atmosfery zatrzymującymi światło słoneczne metalami, zmianę składu atmosfery sztucznymi bakteriami, czy (ze względu na brak demokracji w krajach świata) – w wojnach atomowych o pieniądze, władzę i ambicje liderów.
Zmiany klimatu spowodowane przez wysokość Słońca nad horyzontem wpływają na temperaturę. Dlatego na równiku w Afryce zawsze będzie gorąco, a na biegunach zawsze będzie zimno, gdzie promienie słoneczne ślizgają się ukośnie po powierzchni. Dzieci też to rozumieją.
Maksymalna oscylacja osi Ziemi w precesji względem Słońca (od maksimum do minimum dla „roku platońskiego” 25920 lat) wynosi 46 stopni i 54 minuty. Oznacza to, że o 46 stopni i 54 minuty dla „roku platońskiego” wysokość Słońca nad horyzontem zmienia się na wszystkich szerokościach geograficznych i na wszystkich kontynentach.
W związku z tym powierzchnia nagrzewania się lądu i wody oraz czas nagrzewania się planety zmieniają się globalnie, cyklicznie, a od tego średnia temperatura powietrza, wody i lądu na Ziemi.
To proste, kiedy to wyjaśnisz. Ale pamiętajcie że 90% (!) ludzi, włączając w to „naukowców paryskich”, żyje jeden dzień. Nie wiedzą nic o „roku platońskim” ani o 46-stopniowej różnicy w precesji. A ci co coś słyszeli nigdy tych pojęć nie zestawiali i nie korelowali z klimatem...
„Prawdę trzeba ciągle powtarzać, bo wokół nas cały czas głoszone są złudzenia które służą głównie powiększaniu zysku globalnych koncernów. 

Ten, kto buntuje się przeciwko racjonalnym prawdom, rozpala ich ogień; wszędzie lecą iskry i rozświetlają światło”. (Goethe).

To my, ludzie na społecznym dnie tej piramidy finansowej tworzymy rzeczywistość i możemy wywierać masowy wpływ na to co się dzieje z tą cywilizacją i każdy z osobna, gdyby tylko chciał, ma taką moc. Potrzeba jedynie odwagi i współpracy jak za starych twardych czasów. Z resztą do III światowej wojny już niedaleko. Czy to nie aby od Polski ma się znowu zacząć?..

18 czerwca, 2022

Czym na prawdę jest światło?





Przestrzeń kosmiczna mówiąc w uproszczczeniu jest całkowicie wypełniona fotonami o niemal zerowej energii, choć możemy ten wypełniacz nazwać "płynem fotono-twórczym". To dlatego wszystko zamarza w kosmicznym cieniu. Jeśli przestrzeń byłaby próżnią, musiałaby stać się termicznym izolatorem ....to co nazwano fotonami nie istnieje nigdy w pojedynkę ponieważ nie zachodziłaby tak szybka transmisja wszelkich oddziaływań. Zawsze wszystko co materialne jest otoczone szczelnym kordonem fotonowym. Eterycznym Oceanem Wszechświata.




Czerwone światło z krańców widzialnego wszechświata to światło wytłumione przez podstawowe cząsteczki wchodzące w skład ”atmosfery„ Wszechświata, będącej budulcem i składnikiem przestrzeni. Cząsteczkowa struktura przestrzeni może być dla światła dalekich galaktyk rodzajem pryzmatu lub raczej cząsteczkowego multi-pryzmatu, tak samo jak atmosfera dla światła słonecznego. Wieczorem gdy słońce prześwieca atmosferę pod kątem, również świeci światłem czerwonym. Im grubsza i mniej przezroczysta jest warstwa nośnika, tym bardziej fala biegnie w kierunku niższej częstotliwości osłabiając siłę pozostałych fal. Jest to kolejny argument na to że rzekomy dowód na rozszerzanie się Wszechświata powstałego z wybuchu nie ma logicznego sensu a to był jedyny główny postulat brany za dowód. Czerwona barwa widma galaktyk wcale nie musi odpowiadać za efekt Dopplera zwłaszcza że kwazary połączone mostami z galaktykami, mają względem nich o wiele wyższe przesunięcie widma ku czerwieni. A przecież tkwią nieruchomo obok siebie! Po prostu mocniej świecą więc z większą siłą dociera do nas światło czerwone.


Wszystko, co widzimy i rejestrujemy w kosmosie, to rodzaj złożonej wibracji magnetoelektrycznej. Mniejsze wirujące sfery cząsteczek z łatwością przenikają bardziej złożone struktury. Proton czy neutron byłby wtedy umieszczając go w Tablicy Mendelejewa karłowatym gazem szlachetnym. Cząsteczek prostych we wszechświecie w świetle przedstawionej teorii musi być ilościowo tym więcej, im są mniejsze ponieważ obszar zajęty przez materię jest o wiele mniejszy niż obszar "zarezerwowany" dla przestrzeni.

Powodem obecnego stanu nauki dla której eter oficjalnie nie istnieje, jest niedobrana metoda badawcza ponieważ naukowcy nie wiedzą czego i jak mają szukać. 
TEORII WSZYSTKIEGO NIE MOŻNA POTWIERDZIĆ DOŚWIADCZALNIE. TRZEBA JĄ WYDEDUKOWAĆ. 
Od początku rozwoju starożytnej jeszcze rzetelnej i niezależnej od koncernów nauki, gdy tylko zaczęto nadawać audycje radiowe, używano określenia "na falach eteru" i ten zwrot był jak najbardziej prawdziwy. Późniejsza fizyka to już nie było to samo. Usłyszano od starożytnych alchemików o tajemniczym eterze i zamiast spróbować zjawisko wyjaśnić, nie zastanawiając się czym w istocie może to być, za pomocą tylko jednego typu wadliwego doświadczenia, przystąpiono do jego badania i dalszych nic nie wnoszących doświadczeń. Ten styl pokutuje aż do czasów obecnych...
Nie wiem skąd w naukowcach wzięło się przekonanie że natura podrzuci im pod nogi odrębne cząsteczki do każdego nowego zjawiska aby mogli wygodnie sobie podopisywać do każdej z nich oddzielnie kolejne oddziaływanie czy zjawisko. Natura jeśli jest inteligentna, powinna upraszczać swoje zasady. Mówią eter "został obalony". Fizycznie jednak, znane doświadczenie Michelsona-Morleya nie mogło wykryć eteru za pomocą rejestracji różnicy czasu pomiędzy wysyłanymi pod kątem 90 ° dwoma promieniami światła. Jeśli okaże się w końcu  że nauka przyzna się do błędu sprzed 140 lat i przestrzeń oficjalnie przestanie być próżnią, że jest wypełniona najbardziej sprężystą substancją, o SKRAJNIE niskiej- najniższej energii z możliwych, niewykrywalną właśnie z TEGO powodu, to cywilizacja zmieni się diametralnie. 
W przestrzeni kosmicznej nie znajdziemy nic co byłoby wirtualne. Ani wirtualne cząstki ani fale. Pojęcie wirtualności w fizyce miało zadanie zobrazować problemy fizycznej natury ale obecnie chyba tylko utrudnia uczniom zwizualizowanie rzeczywistej istoty działania Wszechświata.
Światło to zupełnie coś innego. Nie jest promieniowaniem jak się błędnie powtarza. Światło jest w istocie falą, drganiem "atmosfery przestrzeni". Może wyglądać od strony doświadczalnej jak porcja energii, ale tylko dlatego że miernik rejestruje szczyt fali jako impuls poczytywany za cząstkę. Jednak jest falą - zmarszczką eterycznej przestrzeni - patrząc z punktu widzenia pomiaru i nauki która widzi tu jakiś dualistyczny nierozwiązywalny problem. Światło jest zjawiskiem, które powstaje, jak gdyby gwiazdy świecąc, wywoływały dookólne fale w naturalnie nieruchomej eterycznej przestrzeni kosmicznej. Problem nauki pojawia się w momencie rejestracji światła. Falą jest gdy rozszczepiamy ją przez pryzmaty a cząstką gdy strzelamy rzekomymi fotonami- a w istocie porcjami energii z wyrzutni.

Jednak każde urządzenie pomiarowe jest elektryczne, jak przykładowo mikroskop elektronowy, mierzy cząsteczkę jako umowną ustaloną porcję energii elektrycznej. Nikt nigdy pojedynczego fotonu na oczy nie widział, więc można powiedzieć że cała materia jako połączone elektromagnetycznie zawirowania - system pół elektromagnetycznych jest utopiona w jakiegoś rodzaju płynie kosmicznego oceanu.
 W tym oceanie wszystkie siły generują się z ruchu. W zasadzie każdy rodzaj oddziaływania korzysta z ruchu tego płynu w przestrzeni. Z ruchu tego płynu powstawać mogą zarówno pola elektromagnetyczne, elektrostatyczne, prądy elektryczne, grawitacja, ciepło czy światło. Wszystko to jest identyczne w sensie materiałowym. Eter jako źródło i zjawisko świadomości, myśli, uczuć i emocji, jest także polem działania zjawisk/ transmisji energii/ zapisu informacji. Jedynie samo czyste zjawisko świadomości nie potrzebuje  ruchu eteru dla jej skutecznego funkcjonowania ponieważ świadomość to bezwarunkowa i wszechobecna istota. Wiedza o tym że się istnieje. Przejawia się jako obserwowalny stan poczucia "oto  JA JESTEM" w każdej żywej istocie...a nawet martwej naturze choć na mniej wyrazistym poziomie tym mniejszym im bardziej okrojone ma zmysły. Z drugiej strony im mniej zmysłów i im więcej materii i przestrzeni tym większa świadomość holistyczna.
Natura struktury przestrzeni kosmicznej jest zbliżona do właściwości pojemnika wypełnionego gazem lub też zbiornika wypełnionego cieczą. Różnią się one między sobą lepkością i reaktywnością danej substancji. Eter można nazwać pierwszym choć bez-strukturalnym gazem. Jest tak samo przezroczysty jak pozostałe gazy. Bo czy to że pozostałe złożone gazy są niewidoczne znaczy że nie istnieją?

Eter, czy też przestrzeń kosmiczna to "zamrożone„ światło - rzekomo fotony, ale wtedy jest to nierozdzielny monolit i stąd niemożliwy do rejestracji laboratoryjnym sprzętem elektrycznym lub też patrząc z odwrotnej strony- tak zwane fotony z których zbudowane są wszystkie bardziej złożone formy jak atomy, molekuły, związki chemiczne, są mikro-wirami substancji z której zbudowana jest przestrzeń. Jeśli jednak w przestrzeni nie ma ruchu, substancja ta zachowuje się jak MONOLIT i wtedy służy wyłącznie jako nośnik informacji- świadomości. Być może dlatego astronauci pobyt w otwartej przestrzeni kosmicznej odczuwali  bardziej duchowym doświadczeniem niż wszystkie inne.

To nic innego jak świadomość kosmiczna generuje ZJAWISKO RUCHU a z kolei ono tworzy każdą z energii we Wszechświecie przy czym bazową energią jest elektryczna, ale i ona jest w istocie energią hydrauliczną - jako różnica ciśnień / naprężeń między dwoma punktami ośrodka zwanego przez nas przestrzenią.
Pozorne fotony, rozchodząc się falowo, jako naprzemienna i dookólna transmisja zagęszczeń i rozrzedzeń wypełniacza przestrzeni, zachowują się analogicznie jak drgania gazu w atmosferze czy fale wody na jeziorze. Te substancje są bliźniacze, choć gaz i ciecz pochodzą od eteru pośrednio. 
Nie jest do procesu powstawania gazu i cieczy potrzebna żadna dodatkowa energia poza elektryczną. Stąd tak wysoka, milionowych wartości temperatura PONAD powierzchnią gwiazd, a niska na ich METALICZNEJ  powierzchni. Gwiazdy powstają jako zgęstnienIe do postaci metalu ze skurczu plazmy, której w kosmosie pod względem objętości jest wielokrotnie więcej niż materii występującej w znanych nam trzech stanach skupienia. Gazowe gwiazdy nie istnieją. Dlatego efekt fuzji termojądrowej jest nieosiągalny. Tokamak to daremny wydatek wielu miliardów w błoto.
Plazma jako efekt różnicy potencjałów wynikający z drgań eteru w przestrzeni kosmicznej, układa się w postaci wielkich, wielokształtnych sieci wyładowań elektrycznych które tworzą wzdłuż swoich włókien prądowych galaktyki spiralne otoczone indukowanym z tych włókien polem elektromagnetycznym. Prądy powstałe wewnątrz galaktyk zasilają gwiazdy i znowu pole elektromagnetyczne gwiazd zasila prądami plazmy planety. Więc Ziemia co za tym idzie, nie posiada wewnątrz czarodziejskiego dynama. Całość złożonego systemu zasilana jest z zewnętrznej trójwymiarowej sieci prądów plazmowych. W tej sieci cała energia przenoszona jest od przestrzeni do materii za pomocą fotonów. Cała materia jest również zbudowana z różnych modyfikacji struktur fotonowych. W uproszczeniu.
Energia przenoszona jest wszędzie w naturze za pośrednictwem drgań- fal. Można ją indukować odpowiednio dostrojonym elektrycznym odbiornikiem.
Fala potrzebuje środowiska propagacji które jest tej samej natury co fala w każdym stanie skupienia. Dlatego jeśli natura pełna energii "posługuje się" jednym uniwersalnym prawem, logicznie zastosowanym i powiązanym, przestrzeń kosmiczna NIE MOŻE być bez cząsteczkową próżnią. Nawet nie ma takiej opcji.
Kolejną naukową bzdurą jest to że fotony przemieszczają się z prędkością światła. 
Światło nie przemieszcza się cząsteczkami ciskanymi przez źródło z prędkością 300 000 km/s. To jest tylko prędkość fali powstałej z dookólnie rozchodzących się sfer zbudowanych z drgających naprzemiennie sinusoidalnie zagęszczeń i rozrzedzeń ośrodka transmisji.
Wzbudzone ruchem fotony przemierzające całą przestrzeń kosmiczną, nie przyspieszają do prędkości światła a przekazują energię następnym, jeszcze wtedy nisko energetycznym fotonom, lawinowo je wzbudzając i dopiero prędkość rozchodzenia się fali wynosi ~ 300 000 km/s. wraz z odległością coraz bardziej obniżając amplitudę a jednocześnie wydłużając okres fali co przekłada się na spadek częstotliwości. Wzbudzone fotony (fale eteru- też tak można je nazwać) pozostają praktycznie tam gdzie brały udział w przekazaniu energii- czyli ruchu. Atomy możemy porównać do piany czy też bąbelków powietrza powstających podczas dużych zawirowań w zbiorniku wodnym. Niby ten sam ośrodek a jednak widzimy różnicę. Nisko energetyczne " nie pieniące się" fale z kolei odpowiadają za przenoszenie takich sił i zjawisk w przestrzeni kosmicznej jak pole elektromagnetyczne czy grawitację .
Jeśli mamy jeden jedyny ośrodek propagacji fal w kosmosie, to zanim do teleskopu czy też oka dotrą wszystkie częstotliwości, wiele rożnych fal się przemiesza tak samo jak to się działo w przypadku nachodzących na siebie fal podczas odbioru w czasach starych analogowych audycji radiowych. Tak samo dzieje się ze światłem dalekich obiektów kosmicznych. W ostateczności redukują się do niemal zera wszystkie fale poza tymi z podczerwieni w zakresie widzialnym lub nawet fal radiowych w dalszym zakresie odległości obserwowanym przez radioteleskopy.  Gdyby światło nie było tłumione przez nieruchomy eter tak samo jak fale na jeziorze są tłumione przez nieruchomą część tafli wody wokół czołowej fali i kolejnych to przestrzeń kosmiczna byłaby cała rozświetlona a fale na jeziorze tłumiły by się kolejnymi wtórnymi falami odbitymi od przeciwnego brzegu.
Nie ma innej energii oprócz ruchu "cząsteczek" a faktycznie RUCHU ETERU który postrzegany jest jako fotony, w dodatku z makabrycznie zaniżonym przez naukę szacunkiem ich ilości w przestrzeni kosmicznej.  Prąd elektryczny, światło, ciepło, magnetyzm, grawitacja, to wszystko jest przekazem ruchu cząstek- fotonów lecz o różnym potencjale ruchu, potencjale elektrycznym, czy też różnej energii. To wszystko znaczy to samo. Ruch tej eterycznej atmosfery wypełniającej świadomy twór zwany Wszechświatem stoi u podstaw wszelkich oddziaływań. Fizyka jest prosta, tylko człowiek ją niepotrzebnie zagmatwał.









Podczas przenoszenia energii jakiekolwiek drgania ulegają wyhamowaniu i obniżeniu częstotliwości aby po CAŁKOWITEJ utracie energii stać się NA POWRÓT nie wyodrębnialną częścią składową naszej eterycznej przestrzeni.







Gdy mówimy o świetle, fotonowa przestrzeń na początku była pusta, zimna i ciemna a pod wpływem różnicy ciśnienia eteru została pobudzona do świecenia czyli umownie do drgań fotonów chociaż w istocie nie rozróżniałbym fotonów jako pojedyncze cząstki. W naszych oczach obserwujemy je jako rozdzielne barwy wdostające się na orbitale atomowe siatkówki i już jako dodany do orbitali atomowych czopków czy pręcików tak zwany potencjał elektryczny, trafiają nerwami do mózgu. Jednak poszczególne barwy są to rozróżnione przez mózg człowieka i nazwane pasma częstotliwości i tylko mózg je tak interpretuje bo w rzeczywistości jest to po prostu bezbarwny falisty ruch eteru. Widmo światła w istocie nie jest podzielne. Mimo że kolory widzimy jako odrębne, to częstotliwość jest między nimi płynna. Każdy kolor odpowiada za jakiś większy zestaw częstotliwości. W kontakcie z ośrodkiem przez który fala przebiega, elektrostatyka powoduje ugięcie fali tym większe im wyższa jest jej częstotliwość drgań. Nie ma w oku ani w pryzmacie żadnego rozwarstwienia. Cały kosmos "mówi" do nas z różną częstotliwością fal z których wyższe pasma i te całkiem niskie, dla bezpieczeństwa organizmów żywych, zatrzymuje nasza atmosfera. Nienaturalnym zachowaniem światła jest jedynie laser ponieważ jest to wiązka światła w granicach której wszystkie fotony czyli CAŁA objętość wiązki eteru poddana jest jednej wybranej częstotliwości i jest to o tyle właśnie niebezpieczne dla oka i życia gdy użyte zostanie w większej skali.


















Nic się w naturze nie dzieje bez przyczyny ani też nie ma praw które nie służyłyby naturze a które mógłby nagle odkryć i zastosować człowiek tylko dla siebie.. Tak NALEŻY na nią patrzeć, gdy chce się odkryć rządzące nią prawa. Jedynie to co stosuje już dawno natura, to tylko może zacząć naśladować człowiek. Dlatego jakiekolwiek tunele czaso-przestrzenne, białe dziury i pod-przestrzenne prędkości zwyczajnie nie istnieją.
Gdyby tak wzmocnić każdą falę obecną w przestrzeni kosmicznej, niebo oślepiałoby nas nawet ciemną nocą. Być może to jest szczęście że nie mamy zbyt dużych gałek ocznych jak przystosowani do kosmicznych lotów przybysze z okolicznych gwiazd a czasem nawet z innych galaktyk...
Problematyczny efekt przesunięcia widma wszystkich galaktyk (za wyjątkiem NAJBLIŻSZEJ NAM Andromedy) ku czerwieni, nie wynika więc z rozszerzania się Wszechświata. Redukcja i wygaszanie fal ma tu miejsce a nie jakieś komplikujące niepotrzebnie sprawę domniemane rozszerzanie się Wszechświata. Wszechświat istnieje przestrzennie od "zawsze" i był na początku pustą zimną statyczną przestrzenią a po powstaniu drgań w dalszej kolejności powstaje już materialnie w formie długotrwałych wyładowań elektrycznych. Przesunięcie widma w dół pasma częstotliwości ku czerwieni, wynika z tłumiących własności samej cząsteczkowej przestrzeni na znacznych międzygalaktycznych odległościach. Analogicznie jak to się dzieje w ośrodku ciekłym gdy fala wodna spowalnia swoją częstotliwość w miarę oddalania się od źródła uderzeń, oraz w gazowym gdy fala dźwiękowa w zakresie wysokich częstotliwości wytłumiana jest w miarę oddalania od źródła.
 
Identycznie zachowuje się fala elektromagnetyczna/ eteryczna. Im niższe częstotliwości tym dalej  docierają. Możemy ich fale porównać do dźwięków, tyle że kosmicznej natury. Dźwięk jest falującym eterem w formie gazowej. Nic ponad to.
Z powodu osłabienia amplitudy i częstotliwości fal na znacznych kosmicznych odległościach w bardzo dalekiej przestrzeni nie widzimy i nie zarejestrujemy ich WCALE. W zasadzie obecny znany Wszechświat a nawet ten nieznany ale przewidywany, może być z zewnętrznej perspektywy bladym niewiele znaczącym lub wręcz pomijalnym punktem w pełnej skali kosmicznej przestrzeni. Dalekim szacunkowo od tego co naukowcy określili mianem granic Wszechświata, stąd jest to wręcz tragicznie mocno nie doszacowana dana dotycząca skali i natury zjawiska jakim jest Wszechświat, nie mówiąc o absolutnie zbędnych i daremnych a wręcz żałośnie śmiesznych próbach szacowania jego wieku. To co jest wskazywane jako bryła Wszechświata może być tylko punktem spoza którego dobiega nas... cisza/ ułamkowa częstotliwość jednego Hertza aż do zera włącznie... mimo że gdzieś dalej w nieobserwowalnym Wszechświecie są fale.
Zwróćmy uwagę, że obojętnie jakie wartości energii w postaci ciepła (fotonów oczywiście) wyemitujemy, traci ona w przestrzeni kosmicznej każdą wartość do temperatury podobno −273,15 °Celsiusza = 0° Kelwina. Podejrzewam że w dalszych odległościach od Słońca niż możliwe do zbadania- jeszcze niższej, może nawet DRASTYCZNIE niższej, bo nie decyduje o tym limicie rzekomy brak drgań w strukturach orbitali atomowych. W dalekiej przestrzeni kosmicznej poza jakimkolwiek sektorem wykazującym minimalny ruch cząstek, mogą wystąpić sytuacje gdzie materia zamarznie w jedną setną czy tysięczną czasu zamarzania  niż potrzebny jest w pobliżu naszego Słońca. Trzeba zbadać samą proto-fotonową strukturę przestrzeni - fotonowy kryształ jakim jest struktura przestrzeni przekaże każdą wartość energii dalszemu otoczeniu "zimnych" fotonów aż do temperatury przykładowo minus 10 000 °C albo i więcej, z dala od jakichkolwiek gwiazd gdzieś daleko pomiędzy galaktykami lub nawet z dala od włókien plazmowych zasilających gromady galaktyk. Dlaczego gdy sugeruje się że przestrzeń jest pusta, jak jest możliwe że cokolwiek tam się znajdzie, traci temperaturę? Gdyby tam była obecna próżnia lub cokolwiek próżnio-podobnego, ciepło obiektów materialnych powinno być zachowane nawet w najzimniejszej ciemnej przestrzeni z dala od gwiazd jak w termosie. Jeśli tak się nie dzieje to znaczy że przestrzeń MUSI być wypełniona po brzegi fotonami czekającymi na odebranie energii od czegokolwiek co będzie miało wyższy potencjał temperaturowy niż przestrzeń w danym miejscu.

Przestrzeń zbudowana jest ze światła, energia jest ze światła, materia jest ze światła...a na koniec sentencja znanego chyba wszystkim futurystom mistrza w rozumieniu praw Wszechświata: "Cała materia pochodzi z pierwotnej substancji- świetlistego Eteru." 
Ja bym dodał jeszcze za Giordano Bruno że jest on odpowiedzialny za fundamentalny nośnik informacji i świadomości. Tak więc za daremne można uznać (na szczęście) próby transferu świadomości człowieka do maszyny. Porażka jest tu BARDZIEJ NIŻ PEWNA.



Problem ze zrozumieniem własności przestrzeni kosmicznej i wynikającymi z tego przedłużającego się nadmiernie stanu skutkami w postaci niedorozwoju technologii astronautyki, jest bliźniaczo podobny do problemu w czasie, gdy ludzkość uczyła się latać w środowisku atmosferycznym. Wtedy również długi czas uważano, że atmosfera to pustka i nic od powierzchni Ziemi oderwać się nie może, a jednak Bracia Orville Wright w 1903 roku dokonali przełomu- pierwszego lotu samolotem. Jaki "maind-set" im wtedy towarzyszył że mimo wszystko tego dokonali? Na pewno nie byli to konformiści. Wkrótce przekroczono też barierę prędkości dźwięku.













Na rysunku po lewej widać sytuację gdy lecący obiekt zrównał się z prędkością dźwięku a po prawej, gdy ją przekracza. Wzór można bez większych zmian, dostosować na potrzeby lotów kosmicznych z prędkością światła i wyższą a wtedy cała ta historia jeszcze raz zatoczy koło i pęknie jak balon, kolejny "enty" antropocentryzm. 
Domniemanie że naturalne własności cząsteczek światła są granicą dla technologii podróży międzygwiezdnych czy nawet międzygalaktycznych jest tym samym co uznanie że prędkość urządzeń technicznych w atmosferze, nie przekroczy prędkości lotu sokoła wędrownego- najszybszego zwierzęcia w swojej klasie. Zaopatrując pojazd kosmiczny w silniki (nazwijmy je "foto-induktorami"- ze względu na potrzebę indukcji z kwantowej (po polsku cząsteczkowej) przestrzeni "wolnych fotonów" jako pędnika sterowanego procesami elektromagnetycznymi) dla zapewnienia odpowiedniego zapasu mocy, możemy przekroczyć prędkość światła, przyjmijmy nawet stu albo i tysiąckrotnie, co w tak gigantycznych kosmicznych pustkach jakie mamy do dyspozycji nadal nie jest żadnym dokonaniem ani tym bardziej niebezpieczeństwem. Nawet gdyby nie było do dyspozycji tak szybko reagującego radaru. Oczywiście obowiązuje zasada doboru prędkości do ilości spodziewanych przeszkód taka jak na drodze - jeśli nie masz powodu się spieszyć, nie musisz nadużywać prędkości. Bezpieczeństwo nie jest tchórzostwem a brawura odwagą. Rzekomo nieprzekraczalna prędkość światła, nie powinna być żadną fizyczną barierą dla technologii, obligującą do tworzenia wymijających ten technologiczny problem teorii o tunelach nadprzestrzennych wewnątrz czarnych dziur, nadinterpretacjach w postaci białych dziur, terminalach teleportacyjnych czy tym podobnych fantazjach wobec relatywnie prostej względem tych bajań technologii elektromagnetycznej (co będzie tu pokazane). Fantazja jest dobra ale nie w świetle praktycznych zadań do zrealizowania. Umiar dobrze mieć we wszystkim. Również pochopne i szybkie założenie stałej prędkości światła, jak i rzekome zjawisko rozszerzania się Wszechświata, wnioskowane czerwoną barwą światła galaktyk, do niczego nas nie doprowadzi oprócz kolejnych błędnych wniosków.
Prędkość światła jest zmienna w zależności od gęstości ośrodka propagacji. Największa jest w subatomowej budowy przestrzeni kosmicznej, mniejsza w gazie, najmniejsza w cieczy i ciałach stałych- nie licząc kryształów które strukturalnie przypominają spolaryzowaną krystaliczną przestrzeń kosmiczną. Podobnie jest z barwą światła. Barwa czerwona ma największą amplitudę i jest najszybsza więc najdalej dociera zanim zostanie rozproszona o "cząsteczkową przestrzeń" i odbicia /zakłócenia fali  elektromagnetycznych od pól elektromagnetycznych (w istocie powierzchni subgazowych), powierzchni gazowych, ciekłych czy stałych. Soczewkowanie grawitacyjne również ma błędną nazwę. To właśnie jest zakłócenie przejścia światła przez lub obok subgazowych wspomnianych pól elektromagnetycznych, magnetosfer różnych ciał niebieskich czy to gwiazd czy galaktyk. Sama grawitacja jako pośredni słaby prąd elektrostatyczny nie wywoła takich efektów. Być może właśnie z tego względu jedynie najbliższa naszej galaktyce Drodze Mlecznej, galaktyka Andromedy zdolna jest dosłać nam swoje widmo o barwie ultrafioletu. 
"Atmosfera Wszechświata" -tu "kosmosfera" jest nośnikiem wszelkich zachodzących w kosmosie zjawisk, analogicznie jak w stanie skupienia gazowym, ciekłym czy stałym z tym że to środowisko przenika pozostałe wymienione gęstości. Jedyna różnica jest taka, że fotony będące konstrukcją struktur wszystkich bardziej skomplikowanych cząsteczek, są najmniej reaktywne z tzw grawitacją (elektrostatyką) niż pozostałe stany skupienia. Mniej nie znaczy wcale. Fotony to również składnik powłok "elektronowych" a w przestrzeni kosmicznej obecne jako tzw. wolne elektrony- fotony których naukowo wysnuty niedobór w Teorii Wielkiego Wybuchu, powoduje problemy m.in. z określeniem własności ośrodka dla propagacji światła oraz brak możliwości wyjaśnienia siły zewnętrznej stabilizującej galaktyki. Ucieka się przez to do kolejnych i kolejnych nazw tych nie rozumianych i zbędnych cząsteczek. Poza tym wykryto już przeszło 200 różnych cząstek ale brak praktycznych efektów tych badań. Według mojego rozumowania, przestrzeń kosmiczna jest wypełniona fotonami - cząsteczkami które powinny być ujęte w Tablicy Mendelejewa, jako pierwiastek pozbawiony struktury, choćby ze względu na sumę tych cząstek wyprzedzającą kategorycznie, wartości liczbowe jakichkolwiek innych pierwiastków rozumianych jako modyfikacje eteru.
Samo światło jako fala elektromagnetyczna nie rzuca się przez kosmos od gwiazd do naszych oczu jakimiś pojedynczymi sztukami fotonów. Energia jest przenoszona analogiczne jak we wodzie i powietrzu. Fale eteru/ fotony pobudzane są do ruchu przy gwieździe i tam zostają , następnie fala przekazuje energię następnej fali aż do naszych oczu. I dopiero gdy fotony przy naszych oczach zostaną pobudzone, przekazują energię fotonom na orbitalach atomów w nerwach naszych oczu przy czym wszystkie fotony pozostały w praktyce bardzo blisko miejsca sprzed startu fali . Więc z prędkością światła podróżuje TYLKO FALA  nie tzw fotony. Ok fizycy? Ile jeszcze chcecie udawać to odkrywanie praw natury? Poza modyfikacjami struktur fotonowej konstrukcji, nie ma sensu poszukiwać innych, odróżniających się źródłem pochodzenia cząsteczek. Fotony- eter są obecne w całej przestrzeni jakkolwiek to brzmi a do tego są wręcz pod ciśnieniem, ponieważ są logicznie koniecznym jednorodnym środowiskiem dla rozprzestrzeniania się fali i pól elektromagnetycznych oraz podtrzymania pozostałych zjawisk. Zrozumienie własności przestrzeni kosmicznej dla umożliwienia podróży kosmicznych jest związane ze zrozumieniem właściwości i struktury (cząsteczek) fal elektromagnetycznych /światła. Środowisko "atmosfery" kosmicznej nie stanowi oporu dla elektromagnetycznej maszyny latającej a jednocześnie może być jej pędnikiem, podobnie jak to się dzieje w silnikach liniowych a prędkość osiągana jest tu zależna jedynie od mocy źródła zasilania maszyny i siły pola elektromagnetycznego wkoło kadłuba maszyny które ma za zadanie zniwelować ewentualne śladowe tarcie cząsteczkowej przestrzeni kosmicznej względem kadłuba tak skonstruowanej elektromaszyny. Zasady budowy tzw. niezidentyfikowanych maszyn latających muszą i będą podlegać bezwzględnie pod to prawo. Przekroczyliśmy barierę prędkości dźwięku dla cząsteczek atomowych w atmosferze, więc przekroczymy także barierę światła dla cząstek subatomowych w "kosmosferze"!





















16 czerwca, 2022

NikolaTesla














Nikola Tesla był konstruktorem wielu urządzeń do wytwarzania i wykorzystania prądu przemiennego, konkurując skutecznie z  Edisonem, który uznawał tylko prąd stały.

Był autorem blisko 300 patentów, które chroniły jego 125 wynalazków w 26 krajach, głównie rozmaitych urządzeń elektrycznych, wśród nich są silnik elektryczny i prądnica prądu przemiennego, autotransformator, dynamo rowerowe, radio, elektrownia wodna (na wodospadzie Niagara), bateria słoneczna, turbina talerzowa i transformator Tesli (rezonansowa cewka wysokonapięciowa).

Nikola Tesla był m.in. twórcą pierwszych urządzeń zdalnie sterowanych drogą radiową. Początkowo za twórcę radia uważano Guglielma Marconiego, jednak w 1943 Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych przyznał prawa patentowe Tesli. Rozprawa rozstrzygnęła się po śmierci wynalazcy, przez co powszechnie za twórcę radia uznaje się Marconiego, mimo iż przyznał się on do wykorzystania wcześniejszych prac Tesli w zbudowaniu radia.

W 1916 został wyróżniony Medalem Edisona „za wybitne osiągnięcia we wczesnych pracach nad prądem wielofazowym i wielkiej częstotliwości”.


Koncepcja wolnej energii była rodzajem obsesji Tesli, który pod koniec życia wykorzystywał każdą wolną chwilę na jej poszukiwanie.

Tesla twierdził: (…) ujarzmiłem promienie kosmiczne i sprawiłem, by służyły jako napęd (…). Ciężko pracowałem nad tym przez ponad 25 lat, a dziś mogę stwierdzić, że się udało. (cytat z 10 lipca 1931 r. z Brooklyn Eagle).

W 1901 r. opatentował odbiornik wolnej energii nazwany Aparatem do Wykorzystywania Energii Promienistej. Patent odnosi się do Słońca, jak i innych źródeł energii promienistej, jak promienie kosmiczne.

Próbował także przekształcić jednobiegunową prądnicę Faradaya w urządzenie wolnej energii. W 1889 r. uzyskał patent na maszynę dynamoelektryczną, której konstrukcję – opartą na pomyśle Faradaya – udoskonalił pod względem wydajności przez zmniejszenie oporu i odwrócenie momentu napędowego. Tesla sądził, że jeżeli da się uzyskać moment obrotowy o kierunku zgodnym – a nie przeciwnym – z kierunkiem ruchu, wówczas maszyna stanie się samowystarczalna. Chociaż nie udało mu się tego dokonać, jego ideą i ideą Faradaya zainteresowali się w latach 70. i 80. XX w. liczni badacze, między innymi Bruce De Palma – wynalazca maszyny N, mimo że już za życia Tesli udowodniono, że tego rodzaju maszyna łamałaby kilka praw fizyki, przede wszystkim zasadę zachowania energii.

Cytaty: 

1. „Jeśli chcesz zrozumieć Wszechświat, zacznij myśleć w kategoriach energii, częstotliwości i wibracji.”

2. „Jesteśmy jednością. Tylko ego, przekonania i strach próbują nas rozdzielić”

3. „Mój mózg to tylko odbiornik, we wszechświecie znajduje się Rdzeń, z którego otrzymujemy wiedzę, siłę, inspiracje. Nie wnikałem w tajemnice tego rdzenia ale wiem, że On istnieje.”

4. „Niech przyszłość powie prawdę i oceni każdego według jego pracy i osiągnięć. Teraźniejszość należy do nich, przyszłość jest moja.”

5. „Ciężko jest dać nieograniczoną energię, ograniczonym umysłom.”

6. „Przebywaj w samotności. Oto sekret innowacji. Przebywaj w samotności. Wtedy rodzą się najlepsze pomysły.”

7. „Potrzebujemy teraz bliższego kontaktu i lepszego zrozumienia między jednostkami i społecznościami na całej ziemi, a także wyeliminowania egoizmu i dumy, które są zawsze skłonne pogrążyć świat w pierwotnym barbarzyństwie i walkach.
Pokój może przyjść tylko naturalnie jako konsekwencja powszechnego oświecenia i połączenia ras, a my wciąż jesteśmy tak daleko od tej błogiej realizacji”.

8. „Zdecydowana większość ludzi nigdy nie zdaje sobie sprawy z tego, co dzieje się wewnątrz nich, a miliony padają ofiarami chorób i umierają przedwcześnie właśnie z tego powodu.”
(patrz parazytologia jako nauka o przyczynie wszystkich chorób- jedz słodkie a upodobnisz się do robaka, zaprosisz go stając się jego domem).

9. „W dniu, w którym nauka zacznie badać zjawiska nie fizyczne, osiągnie większy postęp w ciągu jednej dekady niż we wszystkich poprzednich wiekach swojego istnienia.”

10. „Nie martwi mnie to, że ukradli moje pomysły. Martwi mnie to, że nie mieli swoich własnych.”

11. Latem 1896 roku pewien dziennikarz, widząc że Nikola Tesla jest w rozmownym nastroju reporter postanowił zaryzykować pytanie osobiste. Wiedząc, że Tesla był kawalerem, zapytał go o kwestię małżeństwa. 
-Czy małżeństwo byłoby czymś odpowiednim dla osób o temperamencie artystycznym?

-"Dla artysty, tak; dla muzyka, tak; dla pisarza, tak; ale dla wynalazcy, nie. Pierwszych trzech musi czerpać inspirację z wpływu kobiety i kierować się miłością do ostatecznego osiągnięcia, jednak wynalazca ma tak napiętą naturę z tak wielką dozą dzikiej pasji, że oddając siebie ukochanej kobiecie, musiałby oddać jej wszystko, a tym samym zabrać wszystko wybranej przez siebie dziedzinie.
Nie sądzę, by można było wskazać wiele wielkich wynalazków dokonanych przez ludzi żonatych."

12. „Nie zamierzam dać satysfakcji owym ograniczonym, zazdrosnym indywiduom, które próbują udaremnić me wysiłki. Nie są oni dla mnie niczym więcej niż zarazkami jakiejś obrzydliwej choroby." 

13. „Pieniądze nie stanowią aż tak wielkiej wartości, jaką nadają im ludzie. Wszystkie swoje pieniądze zainwestowałem w eksperymenty, dzięki którym dokonałem odkryć pozwalających ludzkości na trochę łatwiejsze życie”

14. „Energia elektryczna jest wszechobecna w nieograniczonych ilościach i może zasilać maszynerię świata bez potrzeby węgla, gazu czy innych paliw”, „Nim miną pokolenia, maszyny zaopatrywane będą w moc, którą da się uzyskać z dowolnego miejsca wszechświata… Czy będzie to energia statyczna, czy kinetyczna? Jeśli statyczna, na próżno żywimy nadzieję. Jeśli kinetyczna – a wiemy z pewnością, że właśnie taka – kwestią czasu pozostaje, by człowiek podłączył urządzenia do koła zamachowego przyrody”, „Dzisiejsi naukowcy myślą głęboko zamiast wyraźnie. Trzeba być zdrowym na umyśle, aby myśleć wyraźnie, ale można być szalonym i myśleć głęboko”

15. „Musimy nauczyć się uzyskiwać potrzebną nam energię bez zużywania surowców”, „Natura może osiągnąć ten sam rezultat na wiele sposobów”

16. „Człowiek nie jest w Nieskończoności jedyną istotą obdarzoną rozumem”, „Nasze cnoty i nasze porażki są nierozdzielne, tak jak życie i materia. Kiedy się rozdzielą, będzie to oznaczać koniec człowieka”...