Struktura światła w wodzie i przestrzeni kosmicznej to to samo zjawisko?
Chciałbym przedstawić alternatywną wizję struktury przestrzeni kosmicznej wg. mojej koncepcji. Skoro naukowcy mogą dowolnie improwizować w teoriach z czapki, uprawomocniając je przy pomocy jednej poszlaki (patrz red szift i Big Bang) to i ja mogę (w ramach wolności naukowej która oficjalnie oczywiście nie istnieje).
Jest to struktura bez wielu niepotrzebnych udziwnień, jak traktuje o tym wydumana bezpodstawna teoria strun czy równie oczywista teoria wielkiego wybuchu, wynikających z ponoć klarownych równań matematycznych. Matematyka wcale nie musi odzwierciedlać natury i zwykle jeśli ją opisuje, to z błędami bo nie da się opisać prostym wzorem tysiąca różnych delikatnie wpływających na siebie czynników, choć prawo zawiadujące przestrzenią które wszyscy zawodowi i mniej zawodowi fizycy chcą odkryć, jest i musi być tylko jedno. Jednak jest ukryte na nie do końca fizycznym poziomie, ponieważ matematyką nie można opisać zjawiska istnienia oraz źródła pochodzenia świadomości czy po prostu ogólnie informacji obecnej w naturze, do których nie nawiązują niestety, wymienione teorie. Mówi się o udowodnieniu ewolucji ale nikt nie wyjaśnił szczegółowo jej mechanizmu gdzie przykładowo istnieje kilka roślin, które wykorzystują zapach do wabienia much. Najbardziej znana z nich to Rafflesia, która wydziela zapach zgniłego mięsa, aby przyciągnąć owady zapylające, w tym muchy. Inna grupa to rośliny owadożerne, jak muchołówka amerykańska (Dionaea muscipula), która zwabia owady do swoich pułapek za pomocą zapachu i koloru, a następnie je trawi. Jak kwiat ma dostosować swój smród do zwabienia muchy albo zęby do jej uchwycenia w sposób ewolucyjny skoro nie ma nawet oczu czy mózgu aby ten proces przeprowadzić?? A jeszcze ciekawsze jest to w jaki sposób, jeśli miałoby to być przeprowadzane etepami ewolucyjnymi ,zapach czy ząb przechodzi z nieistnienia do pełnego wykształcenia tych funkcji.... Chodzi mi tu o to że cała natura jest tym mózgiem i zmysłami w formie jednego wielkiego kosmicznego organizmu i wszelkie wycinkowe jej rozpatrywanie to tylko kolejne manowce. To gruby minus dla nauki bo pomijając świadomość, pominięta zostaje największa enigma za pomocą której w ogóle zachodzi konstruktywny proces w naturze i jakiekolwiek istnienie przez które mamy choćby możliwość badania rzeczywistości.
BEZ UWZGLĘDNIENIA WSZECHOBECNEGO ZJAWISKA ŚWIADOMOŚCI (KTÓRE JEDNAK UJAWNIA SIĘ W NASZYCH MÓZGACH) PRZYJMUJĄC ŻE W NATURZE ZACHODZIŁY PROCESY LOSOWE TO NAWET GDYBY WYSTĄPIŁ JAKIŚ NIEDŁUGI CIĄG KONSTRUKTYWNYCH PROCESÓW, MÓGŁBY LOSOWO ZA JAKIŚ CZAS ZOSTAĆ CAŁKOWICIE ZDEKONSTRUOWANY DO PUNKTU WYJŚCIA. WIĘC MOWA O TYM ŻE Z CHAOSU POWSTAŁ PORZĄDEK BEZ ŻADNYCH DANYCH , PROGRAMU CZY WIEDZY POCHODZĄCEJ OD INTELIGENTNEJ SIŁY NA KTÓREJ TEN TWÓRCZY PROCES MIAŁBY SIĘ OPRZEĆ MIJA SIĘ Z LOGIKĄ JUŻ NA SAMYM POCZĄTKU OD MOMENTU POSTAWIENIA TAKIEJ ABSURDALNEJ TEZY NA KTÓREJ OPIERA SIĘ CAŁY TEN BIG BANG.
Czyżby nauka bała się spojrzeć z tyłu ludzkiego mózgu - najpierwszego narzędzia, za którego pomocą bada naturę? Świadomość jest obserwowalnym choć oficjalnie nie wyjaśnialnym FIZYCZNYM zjawiskiem bo występuje w przyrodzie zamaskowana w geometrycznym pięknie wszelkich naturalnych żywych a nawet nieożywionych struktur, co sprawia że wszystkie główne teorie fizyczne są co najmniej nieodpowiednie a nawet niewiarygodne jeśli przemilczają ten fakt, za którego stwierdzenie Giordano Bruno musiał zginąć z rąk inkwizytorów, z których działalności nomen omen wyewoluowała właśnie nowożytna "nauka".
Bo jeśli okaże się kiedyś iż zamiast niedopracowanej teorii ewolucji, zasób informacji decydujący o przebiegu i formowaniu się we Wszechświecie wszelkich zjawisk nie mówiąc o naturze martwej jako oprawie dla natury żywej, ukryty w oceanie świadomej, inteligentnej substancji wypełniającej przestrzeń kosmiczną, w której dryfuje materia, jest fundamentem istnienia poprzez który wszystko się przejawia i samorealizuje a którego odkrycie sprawia problemy nawet fizyce kwantowej, jaki ma wtedy sens obecna szeroko pojęta nauka ścisła formowana od przeszło 100 lat? Żaden.
Nauka nie załatwia w 21 wieku prostych spraw technicznych jak choćby zabezpieczenia ludzkości w zapas czystej wody pitnej a już pcha się w tematykę nic nie wnoszących do obecnego poziomu życia cywilizacji, rozmiaru Wszechświata, natury czarnych dziur, czy innych pustych dywagacji jak rzekoma wielowymiarowość przestrzeni, której- nawet gdyby była faktem- wielokrotnie trudniej byłoby sprostać niż osiągnięcie technologii antygrawitacji.
Wyobraźmy sobie teraz przestrzeń kosmiczną jako świadomy fluid podobny do oceanu na inteligentnej planecie opisanego w powieści Stanisława Lema "SOLARIS" a przedstawionego w filmie o tym samym tytule. Przestrzeń bez pojęcia czasu, którego natura przez swoją nieograniczoność i brak potrzeby pomiaru jakichkolwiek swoich procesów nie potrzebuje, tak jak nie potrzebuje ograniczeń dla przestrzeni kosmicznej. Z resztą w skali kosmicznej nie ma sensu pomiar zarówno wielkości przestrzeni, jak i pomiar czasu trwania Wszechświata bo zwyczajnie nikomu takie szacunki nie są potrzebne, bo i po co? Dla satysfakcji, dla sportu? Takie szacunki zawsze będą niedo- lub przeszacowane i tylko myląco oddziaływujące na przyszłe osiągnięcia naukowe. Nie takie szacunki są potrzebne. Przynajmniej nie przyszłym astronautom będącym na etapie odkrywania Układu Słonecznego czy nawet naszej Galaktyki.
Niech ta wyobrażona przez nas na nowo przestrzeń będzie o trzech a nie dziesięciu wymiarach jak obecnie, lub niech raczej będzie w jednym trójwymiarze. Wymiary w ilości więcej niż trzy nie są naturze do niczego potrzebne tak samo jak możliwość lotów kosmicznych poprzez fantastycznonaukowe "zaginanie" przestrzeni które również jest niemożliwe bo przestrzeń nie jest płaska. Takie zbędne dla działąnia Wsechświata ukomplikowania psułyby koncept prostoty i spokoju natury. Jeśli natura nie ma potrzeby zaginać przestrzeni (Bo i w jakim celu? Aby nieinteligentnym ludziom udostępnić wytrych dla ominięcia prostego do rozwiązania problemu pokonania grawitacji?) to z automatu my nie możemy tego zagięcia wykorzystać. To w ten sposób należy rozumieć możliwości jakie oferuje natura. Natura czegoś nie potrzebuje = my nie możemy użyć danej opcji bo NIE ISTNIEJE. Po co naturze rolowana przestrzeń??? Za to przestrzeń świadoma, monomorficzna nieruchoma struktura bez potencjału elektrycznego, w formie proto-fotonowego płynu w którym każdy ruch powoduje zawirowania, tworząc z tego samego materiału toroidalnie wirujące "bąble" które my obserwując, nazwaliśmy błędnie kwantami jest BARDDZO potrzebna. Bo to podkład choćby dla propagacji światła. Światła, promieniowania, pola elektromagnetycznego, grawitacji. Zapomnijmy także o jakimkolwiek dualizmie korpuskularno- falowym. Prędzej patrząc na matrycę natury powiedziałbym że skoro prenatalnie mamy wgląd że życie wyszło z wody i nauczyło się oddychać powietrzem, można przyjąć że schemat ewolucji w dalszej przyszłości będzie umożliwiał oddychanie i "pływanie" w FOTONOWEJ przestrzeni kosmicznej. Tak jak obecnie skarabeusze używają do lotu antygrawitacji, przed startem elektryzując odnóża, tak bio-humano-elektro-droid będzie mógł lub już gdzieś w kosmosie jest zdolny oddychać i "pływać" elektrycznie w przestrzeni kosmicznej BEZ POJAZDU!! Jest to jak najbardziej możliwe, choć pewnie pod koniec drogi rozwoju bioorganizmu Wszechświata. Podobnie jak "zielone ludziki" mają zapewne zdolność do oddychania wg mechanizmu > CO² > O² > CO² > O² > w procesie fotosyntezy tlenu. Wtedy płuca będą zbędne bo dla zapewnienia ciągłości oddychania wystarczy jedynie zielona skóra z chlorofilem lub czymś o podobnych własnościach i światło wprost z pobliskiej gwiazdy lub sztuczne- pokładowe. Usta byłyby potrzebne tylko dla przyjmowania wody a do porozumiewania się użyliby telepatii świetnie działającej wyłącznie gdy mamy na uwadze przywrócony transmiter świadomości w postaci eteru całego Wszechświata. Wszystkie istoty świadome używają tylko jednej nierozerwalnej, niepodzielnej, monolitycznej świadomości czy pola informacji o wielkości Wszechświata, tak jak bakterie komunikują się w organizmie człowieka zależne od jego ogólnego stanu psychofizycznego. Nie istnieje też reinkarnacja bo pasmo wcieleń pojedynczej istoty nie ma dla Wszechświata sensu. Co innego gdy wszystkie wcielenia są ciągiem rozwoju jednej duchowej istoty Wszechświata. Po prostu każda świadoma istota, czyli wyposażona w zmysły wzroku, słuchu i mobilności, myśli że jest odrębnym bytem a faktycznie w tym momencie świadomość Wszechświata nasłuchuje i patrzy KAŻDYMI dostępnymi oczami i uszami kontrolując zbiorczo punkt po punkcie materialny wyraz samej siebie. Dlatego też naukowi zdrajcy ludzkości świadomości nigdy do pliku nie zapiszą. Jest to w tej sytuacji logicznie niemożliwe.
Wracając- nie istnieje dualizm korpuskularno falowy. To nie jest fala LUB cząstka a sferyczna rozchodząca się FALA CZĄSTEK (jeśli przyjmiemy dla uproszczenia że eter jest cząstkowy), przypominająca swoją warstwową konstrukcją cebulę, powołana do ruchu innym ruchem, w tym początkowo promieniowaniem reliktowym, pod warunkiem że, jak nam mówią, dociera do obserwatora z każdej strony Wszechświata. Fala tak gęsta od cząsteczek że przypomina zwarty ale elastyczny monolit, w którym fale następują jako minimalne naprzemienne rozrzedzenia i zagęszczenia tych wewnątrz nieco odkształconych ruchem toroidalnych "bąbli", choć jeszcze nie magnetycznych monopoli. Gdy emitujesz sztuczne promieniowanie za pomocą anteny (jedyny działający choć otwarty obwód elektryczny) wywołujesz przepływ prądu (przez otaczającą go przestrzeń a więc także w przewodniku jest to przepływ fotonów bo żadne fotonowe pole e.m. nie zamienia się magicznie jak u naukowców na granicy otoczenie- przewodnik z fotonu w elektron i odwrotnie). Antena jest tu po prostu pompą dla fotonów. Poruszasz dosłownie drobnocząsteczkową przestrzenią jak jakimś płynem przez przyłożenie energii do obwodu wymuszającego ruch fotonów w orbitalach a dokładnie na ich walencyjnej powierzchni. Można powiedzieć że poruszasz "podkładem" rzeczywistości znajdującym się pod ciśnieniem. Stąd przez ścisłe ułożenie tych bezenergetycznych quasi-cząsteczek już przy minimalnych mocach możesz generować fale na znaczne odległości w tzw. "pustej" wg nauki przestrzeni. Jednak "gubią się" one docierając do materialnych obiektów jak choćby powierzchnia Ziemi o bardzo niskim potencjale, ponieważ wzbudzone fotony wtedy wychwytywane są przez atomowe sieci orbitali ciał stałych. Najwięcej promieniowania pochłonie /zatrzyma właśnie ciało stałe z powodu dużej ilości i warstw zwartych orbitali. W tym oczywiście ciało człowieka zbudowane w 78 % z wody. Dlatego w obecnej ułomnej technologii ludobójstwa rozstawia się gęsto nowoczesne nadajniki telekomunikacyjne 4G i 5G bo ich częstotliwość zawiera się w paśmie 2,4 Ghz, co odpowiada częstotliwości rezonansowej cząsteczki wody powietrzu lub częstotliwości działania mikrofalówki. Przy złej pogodzie, duża wilgoć i deszcz w powietrzu silnie tłumi tę częstotliwość a sokoro tak to ciało człowieka również...
Tak zwany ładunek elektryczny którego istoty nauka nigdy dokładnie nie wyjaśniła, mówiąc nam że "elektrony" posiadają ładunek ujemny a "protony" dodatni, jest rodzajem zjawiska podobnego do erozji gleby gdzie erozja jawi się tam jako wyższy potencjał dla wygładzonej powierzchni gruntu planety po jego wypiętrzeniu (np. zderzeniem lub erozją elektryczną jaką widzimy na powierzchni Marsa- o tym w przyszłym poście) gdy mamy do czynienia ze skalistym ciałem stałym niwelowanym przy pomocy obecnej na nim cieczy lub też gazu które służą wtedy jako forma materiału ściernego.
Jeśli nie ma różnicy poziomów potencjału elektrycznego, prąd nie płynie. Różnica tworzy się przez zmiany ilości cząsteczek (fotonów) między dwoma przykładowymi punktami w przestrzeni która sama w sobie jest na wielkich przestrzeniach nawet niezłym izolatorem. Lecz w końcu wraz z odległością, wzrost potencjału jako subatomowego rodzaju ciśnienia stał się tak duży że w wyniku jakiegoś zawirowania (Promieniowanie Reliktowe/ Głos Pana- patrz S. Lem) kiedyś nastąpiło pierwsze samoistne przebicie, którego powtórzenia z powodu echa mogą zdarzać się gdzieś w większej kosmicznej pustce cały czas aż do dzisiaj. Kreacja materii następuje po przekroczeniu bariery, kiedy to następuje z początku niewidoczne, wywołane różnicą ilościową fotonów pomiędzy tymi punktami, niewykrywalne wielkoskalowe załamanie oporu elektrycznego eterycznej przestrzeni i wyładowanie plazmowe. W wysokiej temperaturze, ciśnieniu i napięciu (co w istocie jest jednym i tym samym zjawiskiem wynikającym z różnicy ciśnień), fotony utworzyły coś na wzór piorunów kulistych tylko że w stabilnej przez minimalny rozmiar formie. Tak powstały pierwsze proste dipoloidalne materio-zymale, ale już elektromagnetyczne cząsteczki służące materii jako jądra atomowe czyli protony. Jest to najprostszy pierwiastek kolejny po eterze, wcześniej obecny (a dziś już nie) w tablicy Mendelejewa i nazwany przez twórcę "korona". Kolejno po eterze według masy atomowej mamy pierwiastki takie jak: proton, neutron, prot =wodór 1, deuter = wodór 2, tryt = wodór 3, hel itd. Wodór 1 zawiera w sobie strukturę protonu na którą jest nałożona struktura neutronu z ledwo zaznaczonym na jego powierzchni walencyjnym orbitalem zawierającym warstwę niewielkiej ilości fotonów cyrkulujących przy jego powierzchni.
Są to pierwsze złożone z tych cząstek orbitale a wraz z nimi... materialna strona Wszechświata w którego podobno pustej przestrzeni - nie tylko w materialnych orbitalach- odnajdziemy fotony w stanie wolnym. Celowo nie użyłem słowa "elektrony" ponieważ one nigdy nie istniały oprócz ludzkiej dualistycznej wyobraźni. Na orbitalach niestety znajdziemy WYŁĄCZNIE fotony. Znajdziemy je także nawet w najprostszych materio-zymalach magnetycznych w centrum atomu jak je tu określam z braku naukowej nomenklatury dla tego nieskomplikowanego elektrycznie tworu. W tym sensie rozbijanie cząstek w akceleratorach nie ma sensu. Nie takiej wiedzy potrzebujemy. Nie istnieją żadne gluony, kwarki i inne barwnie choć bezzasadnie ponazywane cząstki. Wszystkie one powstały na bazie niewłaściwego zrozumienia natury podczas procesów jej rozbicia które trwają ułamki sekund. Więc nie zobowiązują te twory w ich wyniku powstałe do jakiegokolwiek nazywania ich. To są kawałki rozszarpanych pól elektromagnetycznych których energia jest w umownie wyskalowany sposób rejestrowana w aparaturze. A co tworzy te pola to już wiemy. Fluid Wszechświata który gdy nie poruszony- nie jest nawet fotonami...
Idąc dalej, w następnym kroku po pierwszych wyładowaniach, formują się włókna wzdłuż których poprzez skurcz plazmy pojawiają się galaktyki a w nich z kolei powstają gwiazdy. Pytanie pozostaje jedno. JAK to świadome COŚ które występuje tu pod postacią przestrzennego świadomego fluidu wywołało to pierwsze zaburzenie w fotonowej przestrzeni. Można i postawić drugie. Skąd wzięła się cała ta świadoma przestrzeń. Trzecie - jak gromadzi informacje które pozwalają odtwarzać podobne właściwościami żywe twory w całym Wszechświecie? Do udzielenia solidnej odpowiedzi potrzebne będą już nie tylko nawet astronautyczne podróże aby móc spojrzeć z zewnątrz tej struktury, co głęboki wgląd odpowiednio przygotowanych psychofizycznie medium parapsychologicznych w tą monolityczną świadomą strukturę.. O ile się da... Bez tego, będą to ciągłe bezowocne dywagacje.
Wszechświat funkcjonuje wyłącznie mechanicznie w oparciu o ciśnienie powstałe z ruchu wynikającego z początkowej wibracji nadającej materialnym cząstkom kształt dipoloidalny - biegunowy a podstawą technicznego zrozumienia i wykorzystania działania WSZYSTKICH sił we Wszechświecie jest istota powstałego w ten sposób pola elektromagnetycznego czyli wiru osiowego z płaszczyzną wyrzutu cząstek znajdującą się dokładnie w połowie pomiędzy biegunowymi lejami tego pola. Ta struktura której nie udało mi się do tej pory całkowicie zrozumieć, istnieje zarówno wewnątrz jądra atomu jak i na zewnątrz naszego świata w postaci pól elektromagnetycznych ciał niebieskich, To jest ta sama struktura wiru , wywoływana tym samym schematem, prawem natury. Na ziemskim równiku pomiędzy połówkami pola obserwujemy osłabienie tego pola ze względu na prostoliniowy silny wyrzut pola fotonów z wewnątrz pola. Nie przechodzą one w żadne z obu półsfer pola magnetycznego Ziemi. Giną w przestrzeni powodując efekt orbity geostacjonarnej. Odnoszę wrażenie że gdy obserwujemy jak, podobno fotonowe pola magnetyczne jednoimienne się nadciśnieniowo odpychają a różnoimienne podciśnieniowo przyciągają, są ukształtowane ostrzowo tak że powodują mimowolny ruch fotonów w kierunku ostrza, węższej strony tej struktury atomowej. Za taki efekt mogą być odpowiedzialne te pierwiastki których pojedynczy atom przypomina taki dipol swoim kształtem.
Sama zaś przestrzeń gdyby pozbawić ją tej startowej wibracji ze swym nieokreślonym źródłem, powodującym wysyp elektrycznych, plazmowych włókien, "jawi mi się tedy" piątym świadomym elementem (brakującym stanem skupienia) niewykrywalnym gdyż te quasi cząsteczki - "proto-fotony" NIE SĄ JESZCZE W RUCHU. Nie generuje ona potencjału możliwego do zmierzenia jakimkolwiek obecnie dostępnym przyrządem elektrycznym/pomiarowym. W przestrzeni takiej konstrukcji mamy możliwość łatwej, analogicznie z pozostałymi stanami skupienia, propagacji stałych pól grawitacyjnych i stałych pól magnetycznych, które są jej nisko energetycznym ruchem. Także propagacji wysokoenergetycznego światła i zmiennych pól elektromagnetycznych. W tym kontekście rzekomo odkryte fale grawitacyjne mogą być jedynie zniekształceniem cząsteczkowej (wzbudzonej) przestrzeni w wyniku emisji promieniowania po wybuchu supernowej albo omyłkowo doń przypisanymi falami elektromagnetycznymi wynikłymi z rozszczepienia lub łączenia wirów czarnych dziur - osi wirowania spiralnych galaktyk o których pisałem w jednym z pierwszych postów.
Jeśli uznać fotony za rodzaj podstawowego, wysoko szlachetnego gazu, a zawsze mamy prawo to zrobić dla rzeczowej unifikacji tego naukowego bałaganu, bo niektóre z poczynionych przez człowieka naukowych podziałów w naturze, mogą wprowadzać więcej zamieszania niż porządku, to podobnie jak obserwujemy to w ziemskiej atmosferze, przy wielokrotnie większych odległościach następuje tłumienie promieniowania, w wyniku czego dociera do nas wyłącznie czerwona (działająca regeneracyjnie w przestrzeni kosmicznej barwa światła- moim zdaniem nie przypadkowo- patrz podróże kosmiczne w narażeniu na promieniowanie, stąd też tak jest dobrany kolor pisma mojego bloga).
Galaktyka Andromedy w tym świetle, nie zbliża się lecz przekazuje nam całe dostępne promieniowanie z przewagą nadfioletowego promieniowania czego powodem jest wyłącznie jej bliskie położenie względem naszej galaktyki Drogi Mlecznej. Dlaczego czepiam się Andromedy? Bo jest to jednocześnie najbliższa i jednocześnie jedyna galaktyka która mruga do nas prowokacyjnie w nadfiolecie, tak jak ja prowokacyjnie piszę ten post. Ona wcale się nie zbliża. Przez cząsteczkową strukturę przestrzeni przy tak "minimalnej" odległości bez trudu przebija się do nas KAŻDE wysyłane z niej promieniowanie w każdej możliwej nadanej częstotliwości. Tylko przez zwiększający się opór przewodnika jakim jest coraz dalsza przestrzeń kosmiczna "gasną" wszystkie wyższe wibracje. Podobnie jak jest to z dźwiękiem w atmosferze. Bas wystarczy umieścić byle gdzie a będzie słyszalny, natomiast głośniki z wysokimi dźwiękami trzeba dublować co jakiś odcinek odległości. Być może tak jak nie możemy za pomocą słuchu skutecznie wyodrębnić źródła dźwięku niskich częstotliwości, tak samo analogicznie, nie ma możliwości odnalezienia źródła propagacji podczerwonego promieniowania reliktowego...
Każda cząsteczka powyżej fotonu czyli jego bardziej złożonych kombinacji zwanych energią czy pierwiastkami, jest wirującym i przemieszczającym się z różnymi prędkościami i różnej ilości warstwami a więc i energiami, dwu- lub multi- toroidalnym polem elektromagnetycznym, które w zestawieniu z podobnymi cząsteczkami tworzy oprócz materii, zmienne fale elektromagnetyczne o różnych częstotliwościach lub stałe pola magnetosferyczne. Przy odpowiednio dobranych częstotliwościach generacji, można za pomocą fal elektromagnetycznych rozproszyć do postaci podstawowych cząsteczek fotonowych, wszystkie stany skupienia, nawet ciała stałe. Każdy kawałek materii w istocie jest przezroczysty. Jego widzialność zależy jedynie od promieniowania którym zostanie oświetlony. Nie ma tu tak na prawdę i nigdy nie było wyraźnych granic, nie ma sensu podział na osobne elementy, który zakłóca zrozumienie istoty Wszechświata jako ściśle połączonej i bezzwłocznie reaktywnej całości.
Problem doboru bezpiecznego promieniowania do budowanej technologii w świetle powyższego opisu zależy od częstotliwości która nie powoduje dekonstrukcji orbitali fotonowych. Dekonstrukcja może zachodzić zarówno przez doładowywanie walencyjnych powłok zewnętrznych jak i ich rozrywanie w przypadku pierwiastków o wiązaniach aktywnych chemicznie. Na tej podstawie można domniemywać że równie łatwy jest proces uaktywniania pierwiastków całkowicie szlachetnych lub rozdziału złożonych substancji za pomocą odpowiednio dobranych częstotliwości. Pomyśl tu o sieciach telefonii komórkowej lub choćby o możliwości wyodrębnienia tlenu z CO2 dla poprawienia mobilności kombinezonów astronautycznych.
Cały Wszechświat w istocie przypomina jeden wielki żywy i świadomy organizm, tylko że z naszej mikro perspektywy nie widać czy jesteśmy bakteriami czy roztoczami na plecach większego organizmu skoro gigantyczne mgławice przypominają komórki z wakuolami a pod mikroskopem z kolei wszystko wydaje się równie symilarne.
Warto rozważyć czym jest spowodowana siła nakłaniająca do wirowania i ruchu cząsteczki fotonów jak ich bardziej złożone fraktalne struktury zwane atomami. Prawdopodobnie to co nauka odkryła nazywając promieniowaniem reliktowym, pobudza wibracjami fotony uwięzione w materii jednocześnie ją tworzące, do pozostawania w aktualnym stanie energetycznym. Jednak zaniżenie poziomu wibracji może powodować że fotony budulcowe przestrzeni staną się zupełnie nie rejestrowalnym elektrycznie bytem, i wydaje się, jakby przestrzeń będąc bez dostępu reliktowego promieniowania dążyła samoistnie i świadomie do tego aby stać się największym jak to tylko możliwe w takich warunkach, nierozdzielnym monolitem tej konstruującej wszystko świadomości.
W tym sensie daremne moim zdaniem jest rozbijanie materii w LHC czy THC ponieważ struktury odkryte jako rzekome kwarki nie mogą samodzielnie istnieć w naturze. Powstają w czasie eksperymentu tak samo jak nietrwałe pierwiastki np. Technet. W niczym nie biorą one udziału poza przypadkiem destrukcji aby zaraz zniknąć w tle przestrzeni. Notabene rzekome kwarki, elektrony, grawitony, jak i fotony wydają się być po zebraniu i porównaniu informacji, tą samą cząsteczką ponieważ są tej samej (nauka mówi że punktowej lub nieokreślonej) średnicy. Więc jaki jest też sens je osobno nazywać? Jak podoba się Wam ta oto prosta wizja jak Brzytwa Ockhama? Teoria Wszystkiego to nie jest, bo nie mogę przeniknąć zjawiska świadomości które tworzy pole fotonowe zwane przez nas przestrzenią. Ale gdyby tak (jakimś cudem) zamiast kolejnych wojen, wszystkie narody zrzuciły fundusze na masową elektroastronautykę, wtedy patrząc na Wszechświat spoza gęstych gromad galaktyk i dzieląc się wrażeniami z podróży, można by było zrozumieć znacznie więcej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz